Lazaret
A rzeka gdzieś na niebios spocznie progu. Jack London
Słońce kołysze się jak spławik, za godzinę
będzie przepływała przez cień katedry,
połączone na ołów z nurtu oczy.
Była wszystkim, czego miłość nie może
i o czym do dzisiaj nie wie,
zaciągając się plątaniną czasu.
Nadkładał nadziei, jak zainteresowane nim kobiety,
które mogłyby sponiewierać za porzucenie
albo omijanie niespełnienia.
W życiu chronionym brakiem zasad rozumiał
tylko tyle, że należy ratować siebie przed skundleniem,
porządek spraw odnawialnych w ludziach.
Komentarze (11)
"Grain (.)
słabe to, poronione"
W sukni sinej jak skała – Charlotte’a – słomkowy kapelusz
dwie wstążki mocno zaciśnięte pod brodą – pochyla się nad Maratem
i szybciej niż spadająca gwiazda – wymierza sprawiedliwość
Za ścianą turkot miasta Bębny Rewolucji
A dalej – las – pole – strumień – pierzaste obłoki –
skłony powietrza – dziki łubin – ślaz
I wszystko było normalne w ten dzień nieodwracalny
Sztywno wyprostowana jechała Panna Corday
odziana – jak sąd nakazał – w suknię ojcobójców
pośród wyjących tłumów rzucanych w twarz ogryzków
jechała na stracenie w duszny dzień przez Paryż
pośród złorzeczeń ale jakby w koronie
na krótko obciętych włosach
Należy jej się pomnik lub przynajmniej obelisk
za to że cała była z mitycznych czasów
kiedy autorzy greccy albo rzymscy
i czytelnicy przy lampie oliwnej lub świecy
pakt zawierali i mocno wierzyli
że obrona wolności jest rzeczą chwalebną
Panna Corday po nocach czytała Plutarcha
książki brano na serio
Nie da ci ZUS, nie nadstawi sąsiadka,
tego w co wierzy jagodzińska gromadka"
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania