LBnP 61 - Nie wiem

Nie wiem. Usiadłem w fotelu, ale było niewygodnie. Książka leżała na stoliku obok, nie sięgnąłem po nią, ale miałem taki zamiar. Było cicho, potem przestało. Zasłona – zlepek brudu w kształcie Azji na środku, jak bufor tamował promienie słońca. Znalazły inną drogę, szukały atencji. Zobaczyłem je i zapragnąłem świata, betonu, spalin, ludzkich głosów.

Nie wiem. Ubrałem się szybko. Jakaś bluza, jakieś buty, bez czapki, są włosy. Wyszedłem na klatkę, z klatki na zewnątrz, a dalej już nie miałem dokąd iść, chyba że przed siebie. Nadal było cicho, nadal nie czułem spalin, nie widziałem betonu. No, może z tym ostatni nie do końca. Beton zawsze pojawiał się na jawie i w rzeczywistości, czasami w obu miejscach na raz. Towarzyszyły mu krzyki, jęki, płacz. Nie było zgrzytania zębami. Zęby leżały porozrzucane wokoło, jak paciorki różańca.

Nie wiem. Nie chciałem tego, szedłem za promieniami słońca. Przedzierały się przez korony drzew, przez dziurawy bilbord na dachu bloku, przez jego twarz, dziurawą jak durszlak. Znowu stanął przede mną, pierwszy raz od trzech miesięcy. Chciał porozmawiać, zadać kilka pytań. Ale ja nie chciałem. To zamknięty temat.

Nie wiem. Zrobiłem to z dużą łatwością. Sam się sobie dziwię. Wierciłem płynnie, każdy otwór wygładziłem pilnikiem. Kosztowało to sporo czasu, ale dałem radę, z łatwością. To było dwanaście miesięcy temu. Znałem go, bardzo dobrze. Może dlatego, że był moim bratem. Zabiłem własnego brata.

Nie wiem. Nie pamiętam, co działo się przed tym. Jak siedzieliśmy razem przy stole, rozmawialiśmy. O czym? Jak długo? Kiedy postanowiłem ogłuszyć go tłuczkiem do mięsa? Czy płakał? Błagał o litość? Mój brat był twardym facetem, rzadko się wzruszał. Miał zasady. Nienawidziłem go za to. Za pewność siebie, za plan na przyszłość i jego wzorową realizację. Kiedy miał już dom, pracę i duże oszczędności, chciał założyć rodzinę, mieć dzieci i kochającą żonę. Zamierzał szukać i wierzył, że znajdzie bratnią duszę. Nie mogłem do tego dopuścić. Za dużo, zbyt idealnie.

Nie wiem. Nie potrafiłem go dogonić. Na początku miałem zapała i chęci, biegłem, mając ciągle plecy brata przed sobą. Przestałem, kiedy po raz kolejny zobaczyłem, jak ktoś z tłumu podaje mu wodę. Mnie nikt nie podał.

Wiem. Wiem doskonale, co zrobiłem. Pozostałem człowiekiem. Taki był plan. Pozostanę nim jeszcze trochę. Potem przyjdą po mnie ci, dla których człowiekiem nie jestem od roku. Może mnie złamią.

 

Nie wiem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Witamy w Bitwie! Dobrej zabawy i powodzenia.

    Literkowa
  • Rozpoczynamy Głosowanie!
    Autorzy czytają i pozostawiają komentarze i nagradzają według zasady: 3 - 2 - 1 plus uzasadnienie; dlaczego?

    Zapraszamy Autorów do czytania, komentowania i zagłosowania.

    Głosowanie potrwa do 19 /piątek/ do godz. 23:59/

    Literkowa
  • Dekaos Dondi 3 tygodnie temu
    Rubinowy↔Ciekawa narracja. Tak zaplątana, o człowieku, który metaforycznie "idzie między dwoma ścianami i ciągle je obija" nigdy nie idąc "bez otarć" Jak to w życiu przeważnie.
    Chyba wielu z nas, tak do końca nie wie... co tak naprawdę jest grane, w takich czy innych sensach. "Drogowskazy nieustannie wirują"
    Pozdrawiam🙂:)
  • Rubinowy 3 tygodnie temu
    Dekaos, dzięki za dobre słowo. Pisałem ten tekst na żywioł. Wpadła mi koncepcja i po prostu tak się ułożył :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania