Lekarstwo na zło cz.2
Kate
Życzenie mojego przyszłego szefa nie było możliwe do spełnienia. Ledwo zamknęłam oczy, a natychmiast przyśnił mi się koszmar, który pojawiał się w moich snach co noc. Te sny to dręczące mnie wspomnienia mojego ojca tłukącego i rozbierającego mnie. Tego obrazu nigdy nie mogłam wymazać z pamięci. Krzyk rozdzierał moje gardło, a ja nie mogłam się obudzić.
Nagle ktoś mnie przytulił, a ja automatycznie się ocknęłam.
Światło w sypialni było zapalone, a mnie nadal ktoś obejmował. O dziwo nie przerażało mnie to. Wręcz przeciwnie. Nigdy nie czułam się lepiej. Okazało się, że to on. Ten sam mężczyzna, który położył mnie w łóżku zaraz po tym, jak zemdlałam.
W tym momencie gapiłam się na niego, jak idiotka. Nie mogłam jednak odwrócić od niego wzroku. Był zabójczo przystojny i nieźle zbudowany. W życiu nie widziałam takiego ciacha. Prawdę mówiąc ten mężczyzna wyzwalał we mnie takie emocje, jakich nie znałam nigdy wcześniej. W jego obecności w swoim podbrzuszu czułam coś nieprawdopodobnego. To było niesamowite.
Dlaczego tak się działo? Kompletnie nie znałam tego człowieka, a będąc z nim wyobrażałam sobie rzeczy, któych nigdy w życiu nie robiłam.
-Wszystko w porządku? -zapytał.
Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z taką troską, że aż żal ścisnął moje serce.
-Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. - odparłam.
-Nie przepraszaj. Każdemu może przyśnić się coś złego.
-Mnie zdarza się to co noc. - powiedziałam.
-Naprawdę? - zdziwił się.
Nie odpowiedziałam. Nie chciałam mu nic mówić. Zamiast tego zbliżyłam się do niego i pocałowałam. Sama nie wiedziałam, czemu to zrobiłam. Tak bardzo mnie pociągał, że nie zważałam na nic.
Zaskoczony odsunął się i spojrzał mi w oczy. Przez chwilę był zdezorientowany, lecz zaraz potem odwzajemnił pocałunek i wtedy oboje wybuchnęliśmy nieoczekiwaną namiętnością.
-Nie znam twojego imienia.-powiedział po chwili.
No tak. Kompletnie o tym zapomniałam.
-Kate. - odpowiedziałam krótko.
-Katie brzmi lepiej. - stwierdził.
Katie. Nikt wcześniej tak do mnie nie mówił.
-A ty? Jak ty masz na imię?
-Will.
-Jak książę William.-powiedziałam.
Roześmiał się i znowu mnie pocałował. Wtedy ja zrobiłam coś, co zaskakiwało mnie samą. Przewróciłam go na plecy i położyłam się na nim. Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło. Przy obcym mężczyźnie czułam się tak bezpiecznie, jak jeszcze z nikim innym.
Podwinęłam jego podkoszulek do góry i aż zachłysnęłam się z wrażenia. Jego ciało było niesamowite. Dotykałam twardego, jak skała torsu starając się zapamiętać każdą nierówność, każdy mięsień. Patrzyłam zahipnotyzowana.
Nie czekając dłużej pochyliłam się i pocałowałam jego wyrzeźbiony brzuch. Westchnął głośno.
Sama byłam zaskoczona tym, co się działo.
-Cała drżysz.-zauważył Will.
-Nigdy tego nie robiłam.-przyznałam.
-Serio?-spytał zaskoczony.
-Dlaczego tak cię to dziwi?-zapytałam zdenerwowana nie mogąc powstrzymać się przed całowaniem tego wspaniałego torsu.
-Nie wiem. Z twoim wyglądem pewnie nie możesz opędzić się od adoratorów.
-Nie zwracam na nich uwagi.-odparłam.
-Dlaczego?
-Chcesz teraz o tym rozmawiać?-spytałam zirytowana.
Cały mój nastrój uleciał przez jego pytania.
-Chyba nie powinniśmy teraz tego robić?
-Słucham?
Byłam naprawdę zaskoczona. Jeszcze przed chwilą był napalony, a teraz chciał mnie odepchnąć.
-Jesteś dziewicą, powinnaś zrobić to z kimś, na kim będzie ci zależało.
Po tych słowach jeszcze bardziej mi się spodobał. Nigdy wcześniej nie spotkałam mężczyzny, który mówiłby takie rzeczy.
-Zależy mi. W końcu uratowałeś mi życie.-palnęłam.
-Nie byłaś umierająca, a to i tak nie zmieniłoby faktu, że ledwo się znamy.
-Nie podobam ci się?
-Bzdura. Jesteś piękna i w innej sytuacji z pewnością skorzystałbym z tej okazji. Ale nie mogę pozwolić na to, abyś popełniła tak ogromny błąd pod wływem impulsu.-wyjaśnił.
W głębi serca wiedziałam, że ma rację. Jednak tak bardzo mi się podobał, że w ogóle nie myślałam. Zapomniałam o tym, że po tym, co zrobił mi ojciec obiecałam sobie, że nigdy nie wdam się w żadne relacje z mężczyznami.
Nic dziwnego. William Scott to marzenie każdej dziewczyny. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek będę miała okazję spotkać kogoś takiego, jak on.
-Masz rację. Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.-powiedziałam cicho.
-Nie przepraszaj mnie. Schlebia mi, że zwróciłaś na mnie uwagę.
-Żartujesz? Chyba nie ma kobiety, która by ci się oparła.-stwierdziłam.
-Ale nie było jeszcze takiej, jak ty.-odpowiedział.
Na te słowa znieruchomiałam. Czułam, że na twarz wypełzły mi dwa rumieńce i żałowałam, że Will zapalił światło.
-Śpij dobrze Katie.-powiedział z rozbawieniem i wyszedł z pokoju.
Ja zostałam sama i przez dłuższy czas zastanawiałam się, czy to, co wydarzyło się przed chwilą nie było tylko snem.
William
-Dzień dobry, Mario. - powiedziałem do mojej niani, która już szykowała śniadanie.
-Witaj, synku. - odparła i pocałowała mnie w czoło.
Kochałem tę kobietę najbardziej na świecie. Była dla mnie, jak matka, którą straciłem we wczesnym dzieciństwie. Maria poświęciła mi całe swoje życie. Wychowywała mnie sama, gdyż mój ojciec, po którym miałem odziedziczyć cały majątek, całkowicie pochłonięty był przez pracę.
Tata nie był zły. Po prostu po odejściu mamy nie umiał poradzić sobie z ciężarem, jaki na niego spadł. Tym ciężarem byłem ja. Na szczęście ojciec wiedział, że z Marią nie grozi mi nic złego i dlatego postanowił powierzyć mnie jej opiece.
-Połóż jeszcze jedno nakrycie. Mamy gościa.- powiedziałem widząc, jak Maria wyjmuje sztućce.
-Doprawdy?
-Tak, to nasza nowa pomoc domowa. Będzie tu mieszkać przez jakiś czas.
-Jak sobie życzysz.-odpowiedziała Maria.
W tym momencie do kuchni zeszła Kate. Wyglądała uroczo z zagubioną miną małej dziewczynki.
-Przepraszam, nie wiedziałam, gdzie się udać.
-Trafiłaś bardzo dobrze. Za chwilę podam śniadanie, a to jest kuchnia. - powiedziała moja niania. - Mam na imię Maria.
-Bardzo mi miło. Jestem Kate.-odparła nieśmiało moja nowa pracownica.
Ach Katie, Katie. Słodka dziewczyna, która zawróciła mi w głowie. Niewinna, a jednocześnie niezwykle namiętna. Do tej pory pamiętałem jej cudowne pocałunki, sprawiające, że mój fiut nadal był niezaspokojony. Sam dziwiłem się sobie, jak mogłem przepuścić taką okazję.
Katie była tak napalona, że wystarczyłby jeden mój ruch, a już byłbym głęboko w niej. Gdy jednak powiedziała mi, że jest dziewicą, coś mną wstrząsnęło. Pomyślałem, że nie mogę tak wykorzystać jej słabości. Tym bardziej, że widać było, jak na dłoni, że coś ją trapi i dlatego chce się ze mną kochać. Chciała to zrobić, żeby zapomnieć o czymś bolesnym. Z chęcią pomógłbym jej, ale mimo, że zawsze korzystam z okazji, to w tym przypadku nie mogłem i nie chciałem zachować się w ten sposób.
Co więcej, Katie wzbudziła we mnie emocje, których nigdy do tej pory nie czułem. Ta dziewczyna sprawiała, że moje serce biło szybciej. Już po jednym dniu znajomości i kilku gorących chwilach miałem wrażenie, że dla tej dziewczyny jestem gotów poświęcić wszystko. Nie cieszył mnie taki obrót sprawy. Nigdy nie byłem zakochany. Miałem za sobą jeden nieudany związek, ale zrodził się on tylko dla kaprysu rodziców.
Mój ojciec chciał połączyć dwie ogromne familie i zbić na tym wielki interes. W tym celu polecił mi ożenić się z córką prezesa konkurencyjnej firmy, Anną. Jednak ja nie patrzyłem na nią w ten sposób. Owszem, była przepiękną kobietą, lecz nie pociągała mnie. Oboje potrzebowaliśmy trochę czasu, by pojąć, że wspólne małżeństwo nie jest dobrym pomysłem. Rozstaliśmy się w zgodzie i do tej pory jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Kochałem ją, jak siostrę i bardzo mi na niej zależało. Nasze rodziny też w końcu pogodziły się z decyzją, jaką podjęliśmy, zwłaszcza, że i bez małżeństwa udało połączyć się oba interesy.
Teraz, gdy patrzyłem na Katie, tę piękną istotę stojącą w progu mojej kuchni, modliłem sie w duchu, by tylko się nie zakochać. To nie było dla mnie. Do tej pory liczyły się dla mnie tylko seks i dobra zabawa. Jednak było w niej coś takiego, że pragnąłem ją mieć wyłącznie dla siebie pod każdym względem.
-Na pewno jesteś głodna. Zjedzmy śniadanie, a później porozmawiamy o twoich obowiązkach. - powiedziałem uśmiechając się, by dodać jej odrobinę otuchy.
Boże, jak ja jej pragnąłem.
-Dziękuję. To prawda, umieram z głodu. - odpowiedziała swoim pięknym głosem. - A jeśli chodzi o pracę, to dziwię się, że pan już mnie zatrudnił. Nawet nie przeprowadził pan ze mną rozmowy kwalifikacyjnej.
-Po pierwsze, wydaje mi się, że wczoraj poznałaś moje imię, więc możesz zwracać się do mnie na ty. Dla ciebie mogę być nawet księciem Williamem. - powiedziałem mrugając do niej.
Uśmiechnęła się szeroko, co sprawiło, że robiłem się jeszcze bardziej napalony.
-Po drugie myślę, że świetnie sobie poradzisz, poza tym Maria ci pomoże. - dodałem patrząc na moją nianię.
-Oczywiście. Wyglądasz na pracowitą osobę, więc z przyjemnością ci pomogę.
-Dziękuję. - odpowiedziała Katie.
-Albo najlepiej będzie, jeśli to Maria oprowadzi cię po domu i wszystko ci pokaże. Ja muszę jechać już do firmy.
-A śniadanie? - zapytała Maria.
-Zjem coś na mieście. - powiedziałem i objąłem nianię.- Miłego dnia. - dodałem i jeszcze raz zerknąłem na Katie.
Jakaż była piękna. Miała na sobie zwykłe szorty i luźną bokserkę, a i tak wyglądała zniewalająco. Uśmiechnęła się do mnie i odpowiedziała:
-Do zobaczenia.
-Już nie mogę się doczekać.-odparłem mrugając do niej.
Roześmiałem się widząc, jak oblewa się rumieńcem i zadowolony wyszedłem do pracy nie mogąc zapomnieć o piękności, która zawitała do mojego domu.
Katie
Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo. Dostałam pracę u jednego z najbardziej nadzianych i wpływowych ludzi w Stanach. Mój szef był najseksowniejszym i najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego poznałam. I ten sam mężczyzna, zniewalający i niezwykle pociągający flirtował ze mną.
Nie mogłam się jednak łudzić. Taki facet, jak William Scott nie mógł zwrócić uwagi na kogoś takiego, jak ja. Poza tym, czułam, że zależy mu jedynie na przelotnej przygodzie. Ja sama też nie chciałam mieć do czynienia z żadnym mężczyzną.
Wczoraj jednak dałam się ponieść emocjom. Trudno mi jednak było się oprzeć takiemu człowiekowi. Chwila! To nie on mnie uwodził, tylko ja jego. I to on oparł się mnie. To był znak, że nie podobam się mu i powinnam raz na zawsze zapomnieć o relacjach innych, niż przełożony-pracownik.
Zależało mi jedynie na tym, by zarobić trochę pieniędzy i wyjechać z tego miasta. To był mój cel, na którym powinnam się skupić. Nowy Jork kojarzył mi się tylko ze złymi chwilami, więc musiałam jak najszybciej stąd uciec, by wymazać wszystko z pamięci i zacząć życie od nowa.
-Wybacz, ale chyba masz niewiele lat, prawda? - usłyszałam.
Ocknęłam się z zadumy.
-Dwadzieścia. - odparłam do Marii, gdyż to ona zadała pytanie.
-Tak myślałam. Siadaj, zjemy śniadanie, a później ci wszystko pokażę.
-Przepraszam, że zapytam, ale kim pani jest dla Williama?
-Traktuję Willa, jak syna. Wychowywałam go przez cały czas, odkąd jego mama odeszła.
-Jego mama nie żyje? - zapytałam i od razu pożałowałam swoich słów. - Przepraszam, nie powinnam wtrącać się w nieswoje sprawy.
-Nie przepraszaj. Nie zrobiłaś nic złego. Hanna była moją przyjaciółką. Kochałam, ją jak siostrę i z największą przyjemnością zaopiekowałam się Willem, gdy umarła. Była taka młoda. John, jego ojciec, też jest dla mnie bardzo ważny. Nie wyobrażam sobie życia bez nich.
-Dobrze, że był ktoś, kto pomógł im stanąć na nogi. Mogę zapytać, jak umarła pani Scott?
-W dniu szóstych urodzin Willa wykryto u niej białaczkę. Natychmiast podjęła leczenie, ale była zbyta słaba i po dwóch latach poddała się.
-Tak mi przykro. - powiedziałam ze łzami w oczach.
Doskonale wiedziałam, co znaczy stracić bliską osobę.
-Jesteś bardzo wrażliwa. W tym domu przyda się taka osoba. Myślę, że wniesiesz do życia Willa wiele dobra, którego mu brakuje. Ładna z was para.
-Słucham? - zdziwiłam się - To nie tak, nie jesteśmy parą. Przyszłam tu jedynie w celach zawodowych.
-Już dobrze. - uśmiechnęła się Maria - Chodź, pokażę ci dom. - powiedziała i zniknęła w korytarzu, a ja zdezorientowana poszłam za nią.
William
Jadąc do firmy nie mogłem przestać myśleć o Katie. Czułem, że wpadłem w jej sidła, które nieświadomie na mnie zastawiła. Jej urok zadziałał na mnie już w pierwszej chwili, gdy ją zobaczyłem. Bałem się, że nie będę w stanie nad tym zapanować i wpadnę, jak śliwka w kompot. Musiałem coś zrobić. Nie mogłem się zakochać. To nie dla mnie. Poza tym ojciec nigdy nie pozwoliłby mi związać się z taką dziewczyną. Widać było, jak na dłoni, że Kate ma problemy, również emocjonalne. Wiedziałem, że z takimi zawsze jet dużo zachodu.
Stwierdziłem, że najlepiej będzie, jeśli powiem jej, że nie może u mnie pracować. Musiałaby się wyprowadzić i miałbym problem z głowy. Coś jednak powstrzymywało mnie przed tym. W głębi serca nie chciałem się z nią rozstawać, mimo że spędziłem z nią zaledwie jeden dzień.
W momencie, gdy zastanawiałem się, co zrobić z Katie zadzwonił telefon. Odebrałem i po drugiej stronie usłyszałem głos taty.
-Witaj synu.
-Dzień dobry, ojcze.
-Chciałbym się dzisiaj z tobą zobaczyć.
-Czy coś się stało?-zapytałem zirytowany.
Nie lubiłem władczego tonu ojca. Właściwie mogłem się do niego przyzwyczaić, gdyż słyszałem go każdego dnia w swoim życiu. Słowo taty było najważniejsze i nigdy nie mogłem się mu sprzeciwić.
-Chciałbym ci kogoś przedstawić.
-Kogo?
-Dowiesz się, gdy się spotkamy.
-Dobrze, o której?-zapytałem.
-Zarezerwowałem stolik w Juni na dziewiętnastą.
-Dobrze, spotkamy się na miejscu. Do zobaczenia.
-Do widzenia.-odparł tata i rozłączył się.
Czułem, że to spotkanie nie będzie należało do najprzyjemniejszych. Tata był bardzo oficjalny i tajemniczy. Obawiałem się, że znowu postanowił zeswatać mnie z córką jakiegoś wpływowego człowieka. To nie wchodziło w grę. Moją głowę zaprzątała teraz inna dziewczyna.
Powininenem jak najszybciej się jej pozbyć. Tylko jak, skoro na jej widok prawie dochodziłem, a serce biło w swoim nowym rytmie? Postanowiłem zaspokoić się zaciągając ją do łóżka, a potem ją zwolnić. Wiedziałem, że tak będzie dla mnie najlepiej.
Gdy dojechałem na miejsce, zauważyłem, że pod firmą stoi tłum ludzi. Zdziwiłem się i jak najszybciej wyszedłem z samochodu. Okazało się, że owa grupa to dziennikarze. Mina mi zrzedła. Nie miałem ochoty udzielać jakichkolwiek wywiadów. Chciałem tylko znaleźć się w pracy. Jednak nie zdołałem uciec i zostałem zatrzymany w holu.
-Panie Scott, mógłby odpowiedzieć pan na kilka pytań?-zapytał jeden z reporterów.
-Przepraszam, ale muszę iść do pracy. Do widzenia. - odpowiedziałem i natychmiast zniknąłem w windzie.
W gabinecie spotkałem Harrisona, mojego kumpla, z którym dorastałem. Jak zwykle czekał na mnie w moim biurze z filiżanką kawy.
-Witaj przyjacielu. Widzę, że przebrnąłeś przez ten rozentuzjazmowany tłum.
-Tak, na szczęście uratowała mnie winda, a oni nie byli tak odważni, by za mną pojechać.
-Co ty robisz, że wszyscy chcą wiedzieć, co dzieje się w twoim życiu. Ja nie mam takiego powodzenia.
-Czyżbym słyszał w twoim głosie nutkę zazdrości?-zażartowałem - poza tym doskonale wiesz, że to nie ja, a moje nazwisko sprawiają, że jestem w centrum uwagi.
-Oczywiście, że tak. Dobrze wiesz, że żartuję. - odparł rozbawiony Harrison. - Co u ciebie? Coś się zmieniło u najlepszej partii w Nowym Jorku?
-Nie wydarzyło się nic szczególnego. - odpowiedziałem zastanawiając się, czy opowiedzieć mu o Katie.
-Akurat. Widzę niepewność na twojej twarzy. Znam cię, nic przede mną nie ukryjesz.
To prawda. Harrison był dla mnie, jak brat. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Nie zdziwiłem się więc, gdy odgadł, że mam jakąś tajemnicę.
-Wczoraj zatrudniłem nową służącą. - wydusiłem w końcu.
-I co? - zapytał Harrison - Jest ładna?
Zawahałem się.
-Bardzo ładna. - odpowiedział za mnie kumpel. - Na co czekasz? Przeleć ją i po sprawie.
-Miałem już taką okazję.
-No proszę. Ładna i łatwa. To chyba dobrze.
-To nie tak. Ona taka nie jest.
-Nie? To dlaczego chciała wskoczyć ci do łóźka.
-Ona chciała się kochać, a nie pieprzyć. Potrzebowała bliskości, nie przyjemności.
-Dlaczego więc nie skorzystałeś?
-Nie wiem. Tę dziewczynę ktoś bardzo skrzywdził. Poza tym jest dziewicą.
-Naprawdę? Skąd to wiesz?
-Powiedziała mi. Z resztą widać było, jak na dłoni, że nie ma doświadczenia.
-Mówisz o niej tak, jakby ci na niej zależało.
-Daj spokój. Nie znam jej, nie może mi na niej zależeć po jednym dniu znajomości.
-Mnie nie oszukasz, Scott. Ta laska wpadła ci w oko, a ty...wpadłeś po uszy. - stwierdził Harrison klepiąc mnie po ramieniu.
Zdawałem sobie sprawę, że mój kumpel może mieć rację.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania