Poprzednie częściLekarstwo na zło

Lekarstwo na zło cz.3

Katia

Dzień mijał mi niezwykle szybko. Pomagałam Marii bardzo chętnie. Polubiłam ją. Była niezwykle miłą i ciepłą kobietą. W swoim życi rzadko takich spotykałam. Ale czego mogłam się spodziewać, skoro skrzywdziła mnie najbliższa mi osoba. Na wspomnienie taty znowu zrobiło mi się niedobrze. Bałam się, że po raz kolejny będę miała atak. Na szczęście opanowałam się, nim zobaczyła mnie Maria. Tak mi się przynajmniej wydawało.

-Dobrze się czujesz? - zapytała.

-Jasne. Po prostu przez chwilę zrobiło mi się słabo. Ale już mi przeszło.

-Dobrze już. Możesz odpocząć.

-Słucham? Nie ma takiej potrzeby.

-Wystarczająco dużo zrobiłaś. Zawołam cię, gdy obiad będzie gotowy.

-Chętnie ci pomogę.

-Maria świetnie sobie poradzi. - usłyszałam.

Odwróciłam się i moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek oglądałam.

W progu stał sam William Scott. Uśmiechnięty od ucha do ucha trzymał w ręku jakąś paczkę.

-Kate spisała się dzisiaj bardzo dobrze. Lepszej pomocy nie mogłam sobie wymarzyć. Wiedziałeś, co robisz, gdy ją zatrudniałeś. - powiedziała Maria.

-Wiem, mi też podoba się ten wybór. - odparł mój szef.

Po jego słowach zrobiło mi się gorąco. Nie chciałam tego okazywać, ale raczej mi się to nie udało, bo gdy na niego spojrzałam, mrugnął do mnie.

-Katie, mógłbym cię prosić na chwilkę?

-Jasne.-odparłam i powędrowałam za nim - Czy coś nie tak? - zapytałam, gdy weszłam do gabinetu.

Boże, jak on mi się podobał. Był takim facetem, o którym marzą wszystkie dziewczyny na Ziemi. Brunet z ciemną karnacją, wysoki, wysportowany. Prawdziwy bóg. Bez wahania mogłabym mu dać to, czego by ode mnie zażądał.

-Nie martw się. Wszystko jest w porządku. Po prostu chciałem prosić cię o przysługę. Mój tata zaprosił mnie na kolację, ponieważ chce mi kogoś przedstawić. Niestety poinformował mnie o tym w ostatniej chwili i nie mam z kim iść. Zaprosiłbym Annę, ale...

-Annę? - zapytałam.

Wiedziałam, że nie powinnam o to pytać, ale nie mogłam się powstrzymać. Wypowiadając to imię Will wzbudził we mnie zazdrość. Zdziwiłam się, ale postanowiłam ukryć przed nim swoje niezadowolenie.

-Moją przyjaciółkę. Jak już powiedziałem, mógłbym ją zaprosić, ale jest już za późno. Chciałem zapytać, czy może ty nie wybrałabyś się ze mną na tę kolację? - powiedział w końcu.

-Ja? - zapytałam zszokowana.

Naprawdę zaskoczył mnie tą propozycją. Nie wiedziałam, co powiedzieć.

-Masz coś przeciwko? Jeśli tak, to...

-Nie! - niemal wykrzyknęłam.

Z jednej strony marzyłam o tym, by pójść z Willem na tę kolację. Nie chciałam przegapić takiej okazji. Bałam się, że się rozmyślił.

-To znaczy... Jeżeli chcesz, to chętnie pójdę z tobą. - powiedziałam spokojnie mając nadzieję, że nie pomyśli o mnie, jak o desperatce.

-Świetnie. - odparł z uśmiechem.

Ja też się uśmiechnęłam, gdyż zauważyłam, że był naprawdę zadowolony. Cieszyło mnie, że tak na niego działałam.

-Licząc na to, że się zgodzisz kupiłem dla ciebie to. - powiedział i podał mi pudełko, które przez cały czas trzymał w ręce.

Otworzyłam pudło i moim oczom ukazała się przepiękna suknia. Czarna do ziemi, zdobiona najprawdziwszymi diamentami. Była niesamowita.

-Mam nadzieję, że ci się podoba.

-Jest śliczna. - wyszeptałam.

-Super. Chyba będziesz miała do niej jakieś buty, prawda? Wybacz, ale nie miałem czasu, żeby jakieś kupić.

-Nie mogę jej założyć.

-Możesz i to zrobisz. Nie chcesz chyba pójść na kolację w szortach. Nie zrozum mnie źle. Bardzo mi się w nich podobasz, ale to jest bardzo ekskluzywna restauracja i wymaga się tam strojów wieczorowych. Dlatego proszę cię, żebyś włożyła dzisiaj tę suknię. Możesz ją zatrzymać.

-Dziękuję. - powiedziałam oszołomiona.

-Nie dziękuj. Masz godzinę. Gdy będziesz gotowa, zejdź na dół. - odparł i wyszedł z gabinetu.

Godzinę? Jak w tak krótkim czasie miałam zdążyż cokolwiek zrobić? Czym prędzej popędziłam do swojego pokoju i nie zwracając na nic uwagi rozebrałam się śmiejąc się do siebie, jak wariatka.

 

 

 

WILLIAM

I tyle zostało z mojej decyzji o zwolnieniu Kate. Zamiast ją do siebie zniechęcić, ja jeszcze bardziej się do niej zbliżałem. Była taka piękna. Ledwo się przy niej hamowałem. Trudno, pomyślałem. Postanowiłem, że poddam się losowi. Jeśli pisane mi było zakochać się w Katie, to nie miałem na to wpływu, a wiedziałem, że i tak było już chyba za późno. Ta dziewczyna zawładnęła moim sercem, jak tylko zobaczyłem ją na schodach.

-Will?

Słysząc swoje imię zza drzwi sypialni natychmiast się ocknąłem. Głos należał do Marii. Bez wahania wpuściłem ją do środka.

-Zaparzyłam ci kawę. - powiedziała niania.

-Dziękuję. - odpowiedziałem i wziąłem od niej tacę.

-Wybierasz się gdzieś?

-Ojciec zaprosił mnie na kolację. Powiedział, że chce mi kogoś przestawić.

-Naprawdę? W końcu się zdecydował. - powiedziała Maria.

Zdziwiłem się, ponieważ nie wiedziałem, co ma na myśli.

-Wiesz o czymś? - zapytałem.

-Owszem. John prosił mnie, bym nic ci nie mówiła.

-Czy powinienem się marwtić?

-Wydaje mi się, że nie. - odpowiedziała - O której jedziesz?

-Za chwilę. Czekam jeszcze na Kate.

-Kate? Zabierasz ją ze sobą?

-Tak. Coś w tym złego? - zapytałem widząc, że moja niania nie była zadowolona z faktu, iż zaprosiłem nową pracownicę.

Maria nie odpowiadała.

-Uważasz, że nie powinna ze mną iść? - zapytałem zirytowany.

Wiedziałem, że coś jest nie tak.

-Nieważne, co ja myślę. Ważne, jakie są twoje intencje.

-Nie rozumiem. - odpowiedziałem, choć w głębi duszy domyślałem się, o co jej chodzi.

-Kate to młoda niedoświadczona dziewczyna. Wydaje mi się, że jest bardzo podatna na krzywdę. Nie baw się nią.

-Nie chcę się nią zabawić! - powiedziałem.

Po chwili dotarło do mnie, że trochę za ostro zareagowałem, ale Maria nawet nie drgnęła. Podziwiałem ją za to, że zawsze była taka spokojna i opanowana.

-Nie musisz się denerwować. Nie chcę robić ci wyrzutów. Po prostu polubiłam tę dziewczynę i widzę, jak na nią patrzysz. Wcale mnie to nie dziwi, bo Katie to naprawdę śliczna dziewczyna. - przyznała niania.

Uśmiechnąłem się. Trudno było się z nią nie zgodzić.

-Rzecz w tym, że jeszcze nigdy żadna dziewczyna tak na ciebie nie działała. Nawet Anna.

-O co ci chodzi?

-O to, że chyba wreszcie trafiło na ciebie.

-Co takiego?

-Dobrze wiesz, co. - odpowiedziała Maria z uśmiechem.

Doskonale wiedziałem i tego właśnie obawiałem się najbardziej.

Po kilku minutach wyszliśmy z pokoju i aż oniemiałem, gdy na korytarzu zobaczyłem Katie. Wyglądała zniewlająco. W czarnej sukni do ziemi, z długimi kręconymiz włosami opadającymi na ramiona przypominała księżniczkę. Nie mogłem się ruszyć. Kompletnie nie wiedziałem, jak się zachować. Szła w moją stronę lekko speszona. Była zbyt nieśmiała, jak na swoją urodę. Ta kobieta to marzenie każdego mężczyzny.

-Jak wyglądam? - zapytała swoim melodyjnym głosem.

Nie odpowiedziałem. Nie byłem w stanie wykrztusić słowa. Patrzyłem na nią zahipnotyzowany i to właśnie wtedy dotarło do mnie, co tak naprawdę czułem. Uwierzyłem, że można zakochać się od pierwszego wejrzenia. Tak było. Katie zawładnęła moim sercem od początku naszej krótkiej znajomości.

-Okej, jeżeli masz zamiar milczeć przez cały wieczór, to ja wracam do pokoju. - powiedziała i odwróciła się z zamiarem odejścia.

Chwyciłem ją za nadgarstek, a ona gwałtownie wciągnęła powietrze. Jej skóra była gładka i miękka. Tak chciałbym jej posmakować. Na pewno smakowała wyśmienicie. Wyobraziłem sobie niesamowite noce z jej udziałem. Ta dziewczyna z pewnością była niezwykle gorąca i namiętna, mimo że nigdy nie była z mężczyzną. Rozpoznałem to od razu, gdy pierwszej nocy pocałowała mnie. Najpierw nieśmiało i słodko, a później wybuchając pożądaniem chciała zabrać mnie do nieba. Na samo wspomnienie momentu, gdy zaczęła pieścić mój tors, miałem wrażenie, że zaraz dojdę. Katie była niesamowita. Żadna dziewczyna nie działała na mnie tak, jak ona. Byłem gotów walczyć o nią i przekonać ją, że będzie jej ze mną dobrze.

-Nie odchodź. Wyglądasz olśniewająco. - powiedziałem i przyciągnęłem ją do siebie.

Otworzyła szerzej oczy, w których malowała się niepewność. Nie wiedziała, co myśleć. Widziałem to.

-Chciałbym cię pocałować. - palnąłem bez zastanowienia.

Odsunęła się na niewielką odległość. Nie tego się spodziewała. Była wręcz zaskoczona moim szczerym wyznaniem. Wiedziałem, że mogłem ją wystraszyć, ale nie mogłem i nie zamierzałem ukrywać przed nią tego, co czułem.

-Nie bój się mnie. - poprosiłem.

Zbliżyłem się do niej i bez słowa pocałowałem. Przez moment się opierała, lecz po chwili poddała się mi w zupełności. Oddawała pocałunki z ogromną żarliwością. Nagle poczułem na policzkach wilgoć. Zdziwiłem się. Nigdy nie płakałem całując się z dziewczyną. Teraz też nie miałem ku temu powodu, ponieważ Katie robiła to genialnie.

Po chwili zdałem sobie sprawę, że to nie moje łzy mam na twarzy, ale jej. Katie płakała. Przerażony nie na żarty spojrzałem w jej mokre oczy.

-Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? - zapytałem natychmiast.

Tym razem to ona nie odpowiedziała. Wyglądała, jakby była w transie, więc lekko nią potrząsnąłem. Wtedy Kate wzięła głęboki oddech i powiedziała:

-Przepraszam. Nie wiem, co mi się stało. Strasznie mi głupio.

-Za nic mnie nie przepraszaj. To ja jestem winien ci przeprosiny. Pocałowałem cię bez twojej zgody. - odparłem w pełni świadomy swoich słów.

-Zapomnijmy o tym.

Nie tego chciałem.

-Nie zrozum mnie źle. Mam nieźle popieprzone życie i bardzo bolesną przeszłość, z której nadal nie mogę się otrząsnąć. Dopiero co się poznaliśmy, a ja nigdy przedtem nawet się nie całowałam. - powiedziała, a ja naprawdę się zdziwiłem.

Byłem pierwszym facetem, z którym się całowała. To niemożliwe. Taka dziewczyna na pewno musiała mieć w swoim życiu chociaż jednego chłopaka. Nie mogłem wyobrazić sobie, że jeszcze z nikim nie była, jednak w głębi duszy cieszyłem się, jak głupi.

-Wiem, że wczoraj dałam się ponieść emocjom i nie ukrywam, że bardzo mi się podobasz, ale muszę najpierw uporać się z przeszłością i swoimi lękami. - kontynuowała.

-Opowiesz mi o tym?

-Nie wiem. Na pewno nie teraz. Spóźnimy się na kolację. Chyba nie chcesz, żeby twój tata czekał?

No tak. Zupełnie o tym zapomniałem. Ojciec nie będzie zadowolony, że się spóźniłem.

-W takim razie jedźmy. - powiedziałem wyciągając prawą dłoń.

Chciałem, żeby Katie się odprężyła, gdyż zauważyłem, że jest zagubiona. Serce mi się krajało, gdy widziałem jej rozgoryczenie. Musiała przeżyć coś naprawdę strasznego, skoro była tak zamknięta. Na myśl o tym, że ktoś ja skrzywdził, choć jeszcze wtedy jej nie znałem, moje ręce same składały się w pięści.

-Na pewno chcesz, żebym z tobą pojechała? - zapytała Katie kompletnie mnie zaskakując.

-A ty nie chcesz?

-Nie... To znaczy, jasne, że chcę, ale może po moim wywodzie...

-Powiedziałem, żebyś się tym nie przejmowała. Chciałbym spędzić z tobą dzisiejszy wieczór. Mój tata na pewno będzie tobą zachwycony, tak jak ja. - zapewniłem i pociągnąłem ją za rękę czując, że to początek czegoś pięknego.

 

 

Katie

Niewiarygodne było to, jak czułam się przy Williamie. Gdy mnie pocałował, nogi prawie ugięły się pod moim ciężarem. Robił to znakomicie. Delikatnie, a jednak namiętnie. Ten mężczyzna sprawiał, że byłam mokra już na sam jego widok. Z drugiej strony jego ideał mnie przerażał. Wiedziałam, że tacy mężczyźni są niebezpieczni i nie powinno się im ufać.

Siedziałam obok Willa na fotelu pasażera i obserwowałam go. Oczywiście tak, żeby tego nie zauważył. Był całkowicie skupiony na prowadzeniu, więc mogłam swobodnie podziwiać jego idealną twarz. Nie ogolił się, ale to ani trochę nie ujmowało jego urodzie. Wręcz przeciwnie. Dwudniowy zarost dodawał mu tylko męskości.

Uśmiechnęłam się do siebie w zadumie. Czy mogłabym spodobać się takiemu facetowi, jak on? Na pewno miał niemałe doświadczenie z kobietami. Taki mężczyzna mógł mieć każdą. A jednak to mnie okazał dzisiaj swoje zainteresowanie. To mnie dzisiaj całował. I to jak? Na samo wspomnienie serce podskakiwało mi w przyspieszonym tempie.

Nagle Will zatrzymał samochód. Wyjrzałam przez szybę. Nie mogłam wyjść z podziwu, gdy moim oczom ukazała się ekskluzywna restauracja. Była naprawdę wypasiona.

Nawet nie zauważyłam, kiedy Will wyszedł z auta, obszedł je i otworzył moje drzwi. Ocknęłam się dopiero, gdy niespodziewanie pochylił się nade mną i odpiął mój pas.

-Mogłam zrobić to sama. - powiedziałam.

Nie dodałam natomiast, że tak przyjemnie było czuć jego zapach i że mógłby trwać w takiej pozycji przez kilka godzin.

-Czyżby? Przyznam, że mógłbym dniami i nocami patrzeć na twoją uroczą minę, gdy tak uważnie obserwujesz ten zwykły budynek, jednak nie mogę pozwolić, by mój ojciec na nas czekał. Jest bardzo wymagającym człowiekiem i nie znosi, gdy ktoś lekceważy jego i jego czas. W końcu by się znudził i poszedłby sobie. - odparł Will patrząc mi prosto w oczy.

Podał mi rękę, a ja z jego pomocą wysiadłam z samochodu. Podobało mi się, że był taki szarmancki.

Nie skomentowałam tego, co powiedział. Wiedziałam bowiem, że nic by to nie dało. Mój szef był nadzwyczaj pewny siebie. Nie przeszkadzało mi to. Z takim wyglądem nie mógł być skromny. Wiedział, że podoba się kobietom i korzystał z tego na każdym kroku.

Jakby na dowód tego powiedział:

-Jeszcze jedno. Podobało mi się to, jak pożerałaś mnie wzrokiem podczas jazdy.

Mrugnął do mnie i z uśmiechem na twarzy zamknął drzwi od samochodu.

Chwilę później byliśmy już w restauracji.

-Witamy w Juni panie Scott. - przywitał nas jeden z kelnerów odbierając nasze płaszcze.

Wyglądało na to, że Will bywał tu bardzo często. Nic dziwnego. Z jego kasą mógł sobie pozwolić na posiłki w takich knajpach.

-Dziękuję Dennis. To panna Wilson. - odpowiedział mój szef.

-Dobry wieczór panno Wilson. - powiedział Dennis.

Uśmiechnęłam się do niego. Chciałam coś powiedzieć, ale Will wziął moją rękę i pocałował ją. Zszokowana popatrzyłam na niego, a on tylko uśmiechnął się do mnie i puścił figlarnie oczko.

Kelner zaprowadził nas do osobnej sali, gdzie przy stoliku siedziały dwie osoby. Starszy facet ubrany był w elegancki garnitur i wyglądał bardzo surowo. To z pewnością był ojciec Willa. Obok niego siedziała szczupła blondynka. Była piękna, ale na na pewno miała już około piędziesiątki.

Widząc nas, mężczyzna natychmiat wstał.

-Witaj synu. - powiedział ciepło podając rękę Willowi.

-Witaj tato. - odparł drugi - To moja przyjaciółka, Kate.

Przyjaciółka? Zdziwiłam się, lecz stwierdziłam, że komentowanie tego w tym momencie nie było najlepszym pomysłem.

-Miło mi. Mam na imię John. William chyba odziedziczył po mnie szczęście do pięknych kobiet.

Wiedziałam, że po tych słowach moja twarz natychmiast zrobiła się czerwona. Chciałam schować się pod ziemię. Nie wiedziałam, że usłyszę taki komplement z ust kogoś tak ważnego. Spodziewałam się raczej, że będzie on chłodny i nieprzystępny.

-A to moja przyjaciółka Emily. - dodał John.

Popatrzyłam jeszcze raz na blondynkę. Wyglądała cudownie. Niejedna kobieta w jej wieku chciałaby tak wyglądać. Ja sama zazdrościłam jej urody.

-Williamie, twój ojciec bardzo wiele mi o tobie opowiadał. - powiedziała Emily.

-Naprawdę? To dziwne, bo ja o pani istnieniu dowiaduję się dopiero dzisiaj. Nie mogę uwierzyć, że tata ukrywał przede mną tak piękną kobietę. - stwierdził William.

Uśmiechnęłam się. Mój szef był naprawdę wychowanym i szarmanckim mężczyzną. Jeżeli nie uwiódłby jakiejkolwiek kobiety swoją urodą, w co szczerze wątpiłam, to na pewno zrobiłby to swoją niezwykłą dyplomacją.

-Ja go o to poprosiłam. Chciałam przez jakiś czas zachować nasz związek w tajemnicy. - wyjaśniła Emily - twoja towarzyszka jest naprawdę urocza.

-Jest cudowna. - poprawił Will wprawiając mnie w osłupienie.

W co on pogrywał? Czy to, co mówił, było prawdą? Chciałam znaleźć odpowiedzi na te pytania, jednak nie potrafiłam. To na pewno był zwykły blef. Will w głowie miał tylko jedno. Mimo że go lubiłam, wiedziałam, że chodzi mu wyłącznie o seks. Nie zamierzałam być jego zabawką, którą przy najbliższej okazji miał wykorzystać. Po historii z ojcem nauczyłam się bronić i nawet jeśli Will mi się podobał, nie mogłam mu pozwolić na bawienie się mną.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • ausek 26.07.2016
    Wcześniej przeczytałam pierwszy rozdział i szczerze mówiąc zastanawiałam się, co napisać. Część pierwsza nie zachęciła mnie do dalszej lektury. Musisz popracować nad powtórzeniami, które przy dużym nagromadzeniu wręcz utrudniają czytanie. Kuleje u Ciebie też zapis dialogów – poszukaj na forum poradników o interpunkcji i dialogach. Jeśli chodzi o fabułę to odniosłam wrażenie, że pisze to młoda osoba i nie do końca ma poukładane to, co chce sprzedać czytelnikowi. Z mojej strony to tyle. Pozostawiam bez oceny i powodzenia w dalszym pisaniu życzę. ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania