Lekcja Historii (groteska)
Stał i obserwował nieogarniętych i tępych podopiecznych. On wykształcony, ubrany w markowy garnitur, a te chłystki, mimo że przypominali dorosłych, wyglądali jak wyciągnięci ze squatu. I to właśnie z nimi musiał się męczyć, uczniami II LO.
– Stasiu! – ryknął, a to jedno słowo postawiło na baczność ucznia.
– Tak panie Profesorze. – Prawidłowo zareagował Staś i zrobił straszną minę. Czyżby zaczęła się gombrowiczowska walka?
– Okrągły stół, mówi ci to coś?
Błękitne oczy nauczyciela wwiercały się w ucznia, a przygotowana wczesnej mina, miała dopełnić formalności. Wykręcił twarz, upodabniając się do pomocnika Frankensteina, a Zosia cichutko zapłakała.
– Rozumiem że mowa o obradach okrągłego stołu z 1989 roku, a nie rycerzach okrągłego stołu? – zapytał Stasiek i wytrzymał wlepiony w niego wzrok nauczyciela, mimo iż czuł się, jakby tamten rzucał na niego urok.
Ostatkiem sił ułożył usta w ryjek i wysunął język, jednocześnie robiąc zeza. Miał nadzieję, iż mina zrobi wrażenie na nauczycielu. Niestety, okazała się jedynie niegroźnym kapiszonem.
– Dobrze rozumiesz – demonicznie zaśmiał się nauczyciel. – Rozwiń zatem temat. – I również on zrobił ryjek, nie wystawił jednak języka, zmarszczył za to brwi i zaczął ruszać uszami. Istny majstersztyk, który zamiast powalić Staszka, spowodował nieplanowaną ucieczkę Zenona.
– No więc spotkali się tam czerwoni ze swoimi tajnymi współpracownikami i ustalili nowy podział Polski. – Nie bez trudu odpowiedział Stasiu, zmieniając wyraz twarzy na płaczliwy i bezbronny, a niewinnymi oczami spoglądał na nauczyciela. Nic to jednak nie dało.
– Stasiu! – Wściekły głos nauczyciela rozniósł się po sali. – Co to za brednie? – A echo odpowiedziało. – ednie, ednie.
– Oficjalna wersja to bzdura, psze pana, tak jak i matura – odpowiedział Stasio bez lęku.
I nie zrobił żadnej miny, bolały go mięśnie twarzy, a próba zrobienia miny udaremniana była przez przechodzące przez twarz tiki. To jednak zrobiło swoje i nauczyciel wyraźnie się wzdrygnął.
– Brednie – ryknął nauczyciel, aż szczęka poczuła opór. Otworzył zbyt mocno gębę i musiało chwilę trwać, zanim skurcz puścił. – Dzięki okrągłemu stołowi odzyskaliśmy wolność i demokrację – dodał nieco spokojniejszym głosem.
– Nie panie Psorze. – I Staś wystawił język.
Już tylko na tyle było go stać. Wyraźnie zmęczony, miał trudności z utrzymaniem się na nogach, a oczy uciekały od przerażającej postaci nauczyciela.
– Tak tępaku. – Nauczyciel obrócił się wokół siebie i mrugnął lewym okiem, prawym zaś zrobił zeza.
Był wyczerpany dyskusją. A ta pewnie trwałaby jeszcze długo, gdyby nie pojawienie się pojedynczych oklasków. To Piotrek, ten o długich blond włosach z rozpiętą kraciastą koszulą zaczął klaskać. Nastała martwa cisza przerywana pojedynczymi odgłosami zderzających się rąk. I nagle stał się cud. Do oklasków przyłączyła się Zosia, aspirująca do bycia dziewczyną Piotra. Następnie zaczęła klaskać najlepsza przyjaciółka Zosi, Marysia. Klaskał też Tadeusz, któremu bardzo podobała się Marysia. Aż w końcu klaskali wszyscy łącznie z nauczycielem, ale bez Stasia. On nie klaskał.
– Tymczasem Piotrek wskoczył na ławkę, wysoko uniósł ręce do góry i krzyknął.
– Cisza! – Świat zamarł, oczekując na kolejne działania ucznia. Ten zaś zwrócił głowę nieco w dół i spojrzał wyzywająco na nauczyciela. – *Bo widzi wujek... Szkoda mówić... Klaskałem. Okrzyki wydawałem.
– Jakże to "klaskałem"? – Nauczyciel poczuł się jak aktor, odgrywający rolę z Kartoteki Różewicza.
– Właśnie klaskałem – odpowiedział cichutko Jasiek, a wszyscy uczniowie zawstydzili się i schowali ręce za plecy.
– Wszyscy klaskali – odpowiedział nauczyciel mniej pewnym głosem.
– Co mnie wszyscy obchodzą. Myślę o sobie. Klaskałem.
– Dzieciuch z ciebie, Piotrusiu! Picasso też klaskał – dobrotliwie odpowiedział nauczyciel, a sam także to poczuł. On też klaskał i teraz to właśnie do niego dochodziło.
– Ja wiem, że wielu klaskało, ale oni już zapomnieli. Teraz zajmują się markami samochodów albo bawią się na balach maskowych, a ja ciągle jeszcze składam ręce i tamto klaskanie klaszcze we mnie.* – Piotrek bezradnie rozłożył ręce.
– I ja klaszczę – jęknął podłamany nauczyciel. – Wciąż klaszczę, ale klaskać nie muszę!
– Nie musi pan? – spytał się zdziwiony Piotr.
– Nie muszę, niektórzy nie klaskali. – Nauczyciel poczuł tworzącą się nową możliwość.
– Przecież każdy klaskał. – zdezorientowany Piotrek odpowiedział.
– Bo oni chcą, byśmy myśleli, że wszyscy klaskali. – Pewnym głosem opowiedział nauczyciel. – I ja do dzisiaj klaskałem.
– Ale jak? – Piotrek nie wiedział co powiedzieć, ale czuł się przymuszony do wypowiedzi.
– Ojciec Stasia nie klaskał. I on też nie klaskał. – Na twarzy nauczyciela pojawił się uśmiech. Bolesny, gdyż mięśnie twarzy nie doszły do siebie po wojnie na miny.
– Nie klaskałem – odpowiedział Jasiu. – A ten, kto klaskał, niech to klaskanie poczuje w sobie. Niech je zapamięta i już więcej nie klaszcze.
– Nikt już nie będzie klaskał – wrzasnął Piotrek wciąż stojący na stole.
– Nie będziemy klaskać – wrzasnęli uczniowie z wyjątkiem Stasia.
– Nie będziemy klaskać – Do okrzyków dołączył się nauczyciel.
I tylko Stasiu czuł, że historia się powtarza. Nikt nie zrozumiał i nie zrozumie. To nie o klaskanie chodziło, a o coś znacznie więcej.
* gwiazdka oznacza początek i koniec tekstu, którzy został zapożyczony z Kartoteki Różewicza, z niewielkimi zmianami.
Komentarze (11)
A co do tekstu, całkiem fajnie napisany, filozoficznie mądry (choć jest między nami różnica poglądów). Klimat wyszedł bardziej gombrowiczowski (niż różewiczowski) - co akurat jest dla mnie zaletą.
"Dzięki okrągłemu stołowi odzyskaliśmy wolność i demokrację. – Dodał nieco spokojniejszym głosem." - tu bez kropki po "demokracji" i "dodał" małą.
Co do błędu, czemu "dodał" małą, wydawało mi się, iż po czynnościach dźwiękowych (powiedział itp) małą, pozostałe dużą.
Dzięki.
To bardziej chodzi o to, czy opisujesz samą wypowiedź ("dodał" niczym się tu nie różni od p
"powiedział"), czy tło dialogowe.
Tu teatr w klasie, a taki sam byl przy okrągłym stole. Większość klaskala...
Ci, którzy nie klaskali zostali zepchnieci na margines, a jednak nie zmienili zdania.
Czy zakończenie sugeruje, że już dzisiaj nie trzeba bezmyslnie przytakiwac i bić braw? Ze mozna i trzeba wyrażać wlasne zdanie?
Postawiłam 5, za zmuszanie do myślenia, bo tekst zastawia, rodzi pytania.
A samotność wśród ludzi to inna kwestia, która bardzo nas zmieni i raczej na gorsze.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania