Lenka - rozdział 3
Rankiem obudziłam się, czując pod powiekami piasek. Swój niedzielny dzień postanowiłam zacząć tradycyjnie – od kubka pomarańczowej herbaty z cynamonem i z minimalnym dodatkiem cukru.
Powoli docierały do mnie wydarzenia wczorajszego dnia. Miałam złudną nadzieję na to, bym we śnie odnalazła rozwiązanie tej sytuacji. Jedyne racjonalne wyjście, jakie przychodziło mi do głowy, to śledzić dalej historię Leny i Karola.
Z parującym kubkiem herbaty wróciłam do swojej sypialni. Usiadłam przy stole i nieufnie patrząc na album ze zdjęciami, powoli popijałam przywracający mi energię do działania napój.
- Lena, Lena – powtarzałam głośno to imię i nagle mnie oświeciło. - Magdalena! - wrzasnęłam.
To mogło mieć sens. Dobrze pamiętałam fryzurę mojej sąsiadki: do końca swoich dni nosiła długi warkocz, podpięty wsuwkami. Dziewczyna z tych „wizji”, Lena, też miała takie długie włosy, zaplecione w dwa warkocze. Mogłam więc przypuszczać, że Lena i pani Magdalena to ta sama osoba. O Karolu wiedziałam tyle, że z pewnością łączyło go uczucie z Leną. Każdy jego gest, czy spojrzenie mówiło o tym, jak bardzo był w niej zakochany.
Musiałam to głośno przyznać - zazdrościłam im. Byłam co prawda całkiem nieźle ustawiona, ale czegoś brakowało w moim życiu. Tym „czymś” za czym tak tęskniłam, była miłość. W „bidulu” nie mogłam doświadczyć tego uczucia, ale wszystkie wychowawczynie mówiły mi, że zawsze wyróżniałam się spośród innych dzieci.
Byłam wytrwała i wierzyłam, że mi się uda. Dzięki temu udało mi się na przyzwoitym poziomie skończyć szkołę średnią i otrzymać tytuł technika. Potem jednocześnie odrabiałam staż i chodziłam do szkoły wieczorowej. Znalazłam zatrudnienie w biurze rachunkowym jako pomoc księgowej, gdzie pracowałam do chwili obecnej. Co prawda to stanowisko nie było moim wymarzonym zajęciem, ale dawało mi ono pieniądze, dzięki którym mogłam wyżyć.
„Gdyby twoi rodzice żyli, byliby z ciebie dumni”, powtarzała mi często pani Magdalena. Twarz wykrzywił się karykaturalny uśmiech. Wiele bym dała, by ona znów była przy mnie.
Odstawiłam kubek z herbatą i sięgnęłam po jedno ze zdjęć. Nie zdążyłam mu się dobrze przyjrzeć, bo świat dookoła mnie zaczął się kręcić i znalazłam się w zupełnie innym miejscu.
Trafiłam do pokoju, w którym stojące pod oknem łóżko było jedynym jego wyposażeniem. Gołe ściany tworzyły bardzo nieprzyjemne uczucie, od którego poczułam ciarki na plecach.
Na posłaniu leżała przykryta cienkim kocem starsza kobieta. Jej twarz była pomarszczona jak rodzynek. Staruszka miała przymknięte oczy, jakby spała. Słyszałam jej lekko świszczący oddech.
Wtedy drzwi za moimi plecami otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Do środka weszła Lena, ubrana w ciemną bluzkę i prostą spódnicę do kolan. Przez ramię miała przewieszoną torbę. Dziewczyna podeszła do łóżka i uklękła przy nim.
- Babciu – powiedziała z czułością, głaszcząc staruszkę po siwych włosach.
Przyglądałam się tej scenie z nieskrywaną ciekawością.
- Przyszłam się pożegnać – powiedziała drżącym głosem dziewczyna. - Idę do powstania.
Starowinka otworzyła oczy i uśmiechnęła się, ukazując bezzębne dziąsła. Uniosła drżącą dłoń i wykonała znak krzyża na czole wnuczki.
- Niech Bóg ma cię w opiece, moje dziecko – odezwała się zadziwiająco mocnym głosem kobieta. - Obiecaj mi, Lenko, że wrócisz do mnie i mamy cała i zdrowa.
- Obiecuję – przyrzekła dziewczyna i ucałowała staruszkę w czoło. - Do zobaczenia, babciu – pożegnała się.
Podniosła się powoli z podłogi. Kiedy odwróciła się w moją stronę, widziałam w jej zielonych oczach ogromny ból. Zanim opuściła pokój, ostatni raz spojrzała na leżącą na łóżku staruszkę i uśmiechnęła się smutno.
Wyszłam za Leną na wąski korytarz, gdzie czekała inna kobieta. Od razu domyśliłam się, że była to matka dziewczyny. Włosy w kolorze ciemnego blondu miała upięty w kok, była wysoka i dobrze zbudowana. Zielone oczy wpatrywały się w córkę.
- Muszę iść, mamo – odezwała się cicho dziewczyna.
Zauważyłam, że miała spiętą twarz, jakby się czymś denerwowała. Kobieta krótko przytuliła Lenę.
- Uważaj na siebie.
Dziewczyna pokiwała głową, poprawiła torebkę i wyszła z mieszkania. Kiedy zbiegałam ramię w ramię z nią po schodach, zauważyłam, że Lena płakała. Domyśliłam się, że pożegnanie z rodziną musiało ją naprawdę wiele kosztować.
W tym momencie Lena w ogóle nie przypominała pani Magdaleny, którą znałam. Moja sąsiadka była twarda i niewzruszona, jakby wszystkie troski i zmartwienia spływały po niej jak po kaczce. Przeczuwałam, że podczas powstania musiało się wydarzyć coś, co odcisnęło na Lenie swoje piętno i tym samym zmieniło jej charakter na zawsze.

Komentarze (8)
Chyba napisałabym:
Zazdrościłam im - musiałam to głośno przyznać.
Wydaje mi się, że tak skonstruowane zdanie lepiej brzmi.
Byłam wytrwała i wierzyłam, że mi się uda. Dzięki temu udało mi się na przyzwoitym poziomie skończyć szkołę średnią i otrzymać tytuł technika.
Byłam wytrwała i wierzyłam, że mi się uda. Dzięki temu na przyzwoitym poziomie skończyłam szkołę średnią...
Pisząc w ten sposób, unikniesz powtórzenia.
Znalazłam zatrudnienie w biurze rachunkowym jako pomoc księgowej, gdzie pracowałam do chwili obecnej.
Nie jestem pewna czy sformułowanie "chwila obecna" jest poprawne, bo przecież jeśli chwila, to raczej wiadomo, że obecna... No nie wiem. To mi wygląda na takie masło maślane, ale pewności nie mam.
Poza tym jest naprawdę dobrze. Masz przyjemny styl, który bardzo lekko się czyta. Tworzysz ciekawe i realne postacie... Już czytam kolejny rozdział :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania