Lepiej nie mówić nic

Być może gruby Berry żyłby, gdyby upośledzony Sally nie sprzedał mu trefnego valium. Być może żyłby, gdyby karetka zabrała go do szpitala. Być może żyłby, gdyby nie był gruby, gdyby miał inną matkę i ojca, gdyby urodził się w innej dzielnicy, innym kraju, na innej planecie. Być może Berry żyłby, gdyby nie był Berrym.

 

Choć w akcie zgonu Berrego jako przyczynę śmierci wpisano przedawkowanie trefnego valium, tak naprawdę winą za jego śmierć należałoby uznać trefne życie, które doprowadziło go do tego miejsca bez wyjścia, do bezdomności i uzależnienia od heroiny. Ludzie mówią, żeby się pocieszać, że z każdej sytuacji jest wyjście, tak naprawdę czasami wyjścia nie ma.

 

Gruby Berry brał valium wcześniej setki razy i nie działo się nic. Co prawda przedawkował kiedyś heroinę, ale szybko wrócił do siebie po zastrzyku Naloxonu. Upośledzony Sally dostał dzień wcześniej zasiłki, w związku z czym pod ośrodkiem od razu zjawił się diler Frankie, który sprzedał mu trzysta tabletek valium, każda po funta. W przypadku Sallego system państowych zasiłków istniał po to, żeby Sally mógł kupować narkotyki od dilera Frankiego. Sally, oferując innym mieszkańcom ośrodka narkotyki po zaniżonej cenie, mógł się poczuć ważny i potrzebny. Gruby Berry nie zastanawiał się długo i kupił od Sallego sześćdziesiąt tabletek za trzydzieści funtów.

 

Tego dnia obudził się z uczuciem wstrętu do poranka. Nie miał siły wstawać, myć się, ubierać, rozmawiać. Ogarnął go lęk i poczucie pustki. Wziął dzienną porcję antydepresantów i metadonu, ból zelżał, ale nie przemijał. Chciał, żeby znów była noc, nie czuć nic, zasnąć i zniknąć. Połknął za jednym razem trzydzieści tabletek valium.

 

Nagle w pokoju zjawiło się mnóstwo ludzi. Coś od niego chcieli, coś mówili. Wymachiwał na oślep rękami, chciał, żeby go zostawili i sobie już poszli. Sanitariusze zadzwonili po poradę do lekarza Berrego. Ten znając historię chorobową pacjenta, zalecił niezwłoczne odtransportowanie go do szpitala. Berry jednak nie chciał współpracować, na dodatek w pokoju pojawił się upośledzony Sally, który zaczął wrzeszczeć na sanitariuszy, jak ujadający na podwórku wściekły kundel. Sanitariusze zawołali na pomoc policję. Ci, uzbrojeni w krótkofalówki, notesy i odblaskowe kamizelki, stanęli nad łóżkiem Berrego i próbowali przekonać go do udania się do szpitala. Na nic. Grubas bełkotał, plując białą pianą a wokół niego krążył, wygrażający pięściami, upośledzony Sally. Fukcjonariusze za kilka godzin mieli kończyć zmianę, a tu pojawiła się perspektywa zostawania po godzinach i szarpania się wielkim bezdomnym grubasem i jego upośledzonym kompanem. Policjanci nie mogli ubezwłasnowolnić Berrego, gdyż według brytyjskiego prawa, nie można było ubezwłasnowolnić osoby będącej pod wpływem środków odurzających. W końcu podsunęli mu do podpisania świstek papieru z oświadczeniem zrzeczenia się opieki medycznej i razem z sanitariuszami wyszli.

 

Martwe ciało grubego Berrego znaleziono następnego dnia rano. Zażył kolejne trzydzieści tabletek valium. Jego usta pokryte były zaschniętą białą pianą. Na uszach można było już dostrzec plamy opadowe. W końcu coś mu się udało. Tak jak chciał, nie czuł już nic, zasnął i zniknął. Zmienił się w zimny i nieruchomy przedmiot. Wyglądał jak wyrzucony na brzeg wieloryb.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Trzy Cztery 02.02.2021
    "Wyglądał jak wyrzucony na brzeg wieloryb". Wieloryb nie pasuje do środowiska lądowego. Najczęściej widzimy go na piachu, jak już nie żyje. I wtedy dopiero widać, co ukrywały głębiny.

    Nieźle napisane opowiadanko. Sceny są żywe, może i z życia wzięte. Bardzo realistyczne. I na końcu to porównanie, które wszystko jakby scala, podsumowuje. Ten wieloryb jest jak skarga na własny los. I jak ogromny wyrzut sumienia. Tylko - czyjego?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania