Lesbijski Pokój Tortur

Rozdział I

„Wybudowałam go w pocie czoła, każdy najmniejszy szczegół tego cuda zna mój wysiłek i szczere poświęcenie. Byłam na jego początku, będę również na jego końcu. Jestem sercem, które pompuje odwagę żyłami mojej drogi”

 

Urodziłam się mając siedemnaście lat, to właśnie tyle ich miałam dowiadując się, iż moja przyszła ścieżka zawodowa będzie znacznie różnić się od kierunków kształcenia moich znajomych. Kiedy przyszedł czas na wybory, które miały zadecydować o naszym przyszłym życiu, ja zapragnęłam być może czegoś zbyt odważnego, zadziwiającego, może zbytnio skrajnie despotycznego. Pamiętam, że z dnia na dzień, bez większych namysłów zdecydowałam się na drogę, która w późniejszym czasie zaowocowała najcenniejszymi doświadczeniami oraz dobrami materialnymi o jakich można tylko marzyć.

Tamtego dnia spotkałam na swojej drodze pewnego dewota, który opowiadając o swoim idealnym życiu, narysował mi postać młodego mężczyzny ukrzyżowanego przed masą ludzi. Nazwał ten ten obraz „Droga do Boga” Nasza rozmowa polegała na wmawianiu mi i nakłanianiu do pewnych działań, które miały ochronić mnie przed skazaniem na marną wieczność. Pomyślałam sobie, że nigdy nie spotkałam tak zawziętego człowieka, próbującego wyprodukować życie komuś zupełnie obcemu. Był niczym fabryka, która dobiera części i łączy je na bazie rysunku technicznego, by następnie wypuścić na rynek. Nie mogłam uwierzyć, iż dla pewnych ludzi takich jak on, moje życie, które powinno toczyć się indywidualnym torem nie miało znaczenia. Niebawem zorientowałam się, że życie wśród ludzi polega na przynależności, która domaga się wspólnych cech myślenia, postępowania czy też cech fizycznych. Moja znajomość z dewotem, którego napotkałam na swojej drodze, nie miała przyszłości, ponieważ moje myślenie i postrzeganie świata kłóciło się z jego wyuczonymi i trwale zaaplikowanymi regułkami w mózgu.

 

W naszym rodzinnym ogrodzie stał mały ceglany magazynek, w którym mój ojciec trzymał narzędzia i sprzęt, który ułatwiał mu pracę w domu. Kiedy tata od nas odszedł, zabrał wszystkie swoje rzeczy, opróżnił także magazynek. Po jego wyjeździe przez dłuższy czas magazynek stał pusty, aż wpadłam na pomysł, aby stworzyć w nim coś swojego, coś co odzwierciedlać będzie moją duszę. To jak artysta malujący obraz w chwili emocji, wkładający w swoje dzieło poświęcenie, jak artysta dzielący się spojrzeniem na świat. Policzyłam swoje oszczędności i zabrałam się do pracy. Zaczęłam od wygładzenia i pomalowania ścian olejną farbą, z której bez większego wysiłku schodzą zabrudzenia. Kupiłam zamki do drzwi oraz całe wyposażanie, które dla przeciętnego klienta wydawać by się mogło dziwne. Kiedy skończyłam remont, przygotowałam czarny worek z małym numerkiem jeden, do którego chciałam jeszcze tego samego dnia włożyć swoje pierwsze doświadczenie na przyszłej drodze zawodowej.

 

Rozdział II

 

„Idę drogą, która bezustannie zmienia kierunek, plącze mi nogi i daje mi do myślenia”

 

 

Napotkałam w swoim życiu mnóstwo rzeczy, które zasługują na poprawę. Jedną z nich stojącą między innymi jestem ja sama. Uważam, że posiadam mnóstwo wad i złośliwych grymasów. Można też dostrzec we mnie złośliwe zagrania względem nawet przyjaźni. Jak i bolesne słowa, których nigdy nie oszczędzałam dla tych, którzy próbowali mnie w jakiś sposób dosięgnąć, zmienić lub nawet zinterpretować. Nigdy nie brakowało mi odwagi aby kogoś poniżyć lub dokonać jakiejś emocjonalnej zbrodni. Pod względem tandety i wszelakiego robactwa, zdawałoby się, że mam czarny pas. Lecz weryfikator bolesnych upadków, zawsze kazał mi wypijać naważone piwo do samego dna, aż dusiłam się ze wstydu pragnąc zasłonić twarz. Świadomość o tym, że w życiu nie ma idealnych dróg, bywa przygnębiająca. Co człowiek to przygoda, co człowiek to odrębna, skrajnie inna historia. Każdy tworzy swoje życie i stara się pokazywać je innym takim jakie ono jest. Większość z nich nawet nie wstydzi się pokazywać swoich życiowych porażek. A ja zawsze chciałam być wśród tłumów ludzi najlepsza. Dlatego też często czyściłam i pisałam na nowo swoją tożsamość. Swoje życie traktowałam jak kartkę papieru, po którym pisałam wyłącznie ołówkiem, aby była dla mnie prostą do zmazania. Tak też żyłam nie zważając specjalnie na to, że kartka, którą tak często gumuję gumką, zaczyna się przecierać. Moja egzystencja na tym świecie wyglądała jak spadający liść z drzewa, którego przed upadkiem chronił tylko wiatr. Jednak to nie wiatr a ludzie zdecydowali uderzyć mną i zmusić do nagłego lądowania. Po tym upadku przez pewien fragment mojego życia czułam się już tylko niepewnie. Jednak to był okres, który zapoczątkował moje realne i szczere istnienie wśród ludzi. Z pomocą przechodniów stworzyłam swój azyl. Wtedy właśnie pokazano mi jak iść i nie bać się przewrócić. Historia o tym, jak wyglądał mój powrót do społeczeństwa, została opisana przeze mnie w moim lesbijskim pokoju tortur. Siła poznanej przeze mnie moralności, subtelnie nakłoniła mnie do wzięcia w dłoń długopisu z realnym i niezmywalnym atramentem. Zaś moja spowiedź oraz obrana przeze mnie życiowa droga, otwiera wasze serca, prowadząc mnie za rękę.

 

Rozdział III

 

„Jeśli nie starczy mi sił, aby milczeć, będę mówiła tylko o sobie”

 

 

To zabawne jak łatwo pozbyć się problemów. Gdybym wiedziała o tym wcześniej, większość z nich dawno, by już nie żyła. Mimo to każdy uczy się na błędach, więc zabrałam się do tego nieco później. Zdałam sobie sprawę z tego, iż słowa i gesty krytyki, gratulacji oraz wszelkie rady, kierowane w moją stronę, pomnożone przez dziesięć dadzą mi czystą prawdę. Uwierzyłam w to, że rada czy też krytyka wypowiada przez większą ilość osób jest czymś więcej niż wypowiedziana tylko przez jedną osobę, a moim zadaniem jest zadbanie o swój wizerunek. Z tego względu aż do dnia dzisiejszego publiczność jest moim drogowskazem, a spektakl, który odgrywam, przeniesiony został na deski codzienności. Jestem beznadziejna, często monotematyczna, a mój strach umocowany w poszczególnych dziedzinach życia, częściej niż zawsze steruje moimi emocjami. Dodatkiem do tego jest noszona we mnie siła, która niejednokrotnie ocaliła mnie przed złem. Jedną z moich największych intymności jest nuda, którą nazywam się, kiedy zasłużycie, by spojrzeć na mnie z góry. Jestem nudna, lecz sprawiam wrażenie wesołej. Jestem twarda, a w moim przekazie widzicie we mnie ofiarę. Każdy ma swoją własną strategię, nawet jeśli nie zdajecie sobie z tego sprawy, wasza strategia objawia się nieświadomie. Moja życiowa strategia jest niczym łódź dla szalonych, dla rozbitków, co ratunkiem gardzą. Mimo to domagam się zrozumienia i głupio liczę na traktowanie mnie poważnie. Dla wielu osób moje podejście do danej sprawy lub moja interpretacja jakiegokolwiek konterfektu, budzi niezrozumienie i już po chwili słuchacze starają się udowodnić, że ich metoda jest odpowiednia. Mnie na szczęście często udaję się udowodnić, iż moje myślenie jest na równi dobre, lecz gdy zdarzy mi się upadek, zawsze usłyszę mądralę, który powie - ...a nie mówiłem. Wtedy nachodzi mnie odpowiedź, myśl tytułem usprawiedliwienia. Gdybyśmy się nie mylili nie bylibyśmy ludźmi. Gdybym kiedykolwiek najprzód wiedziała o tym, że jak pójdę w jakiś kierunku to się przewrócę, to po prostu od razu bym się położyła. Czy w moim myśleniu jest coś złego … Nie zastanawiając się nad tym, powiem głośno – nie, a głębsze zastanowienie potwierdzi moją poprzednią odpowiedź. Wiem, że chciałabym spróbować czegoś innego, lecz moja trzeźwa świadomość szepcze czule – ja już nigdy się nie zmienię. Z tego powodu nie jest mi smutno. Cieszę się, iż wciąż pompuję starą konwencję. Czasem jednak myślę, że coś jest nie tak. Słuchając wypowiedzi, potrafię stwierdzić, iż dla wielu sen kojarzy się z czymś przyjemnym, ze świętym spokojem. Ja przeżywam go w sposób niemiły, a następne zamknięcie oczu jest dla mnie powtórką wydarzeń. Wierzcie mi, staram się często nie nazywać moich problemów problemami, ponieważ oszukiwanie samej siebie od zawsze wychodziło mi najlepiej.

 

 

Otwierając drugi akapit, siedzę już w moim lesbijskim pokoju tortur, gdzie tylko jego ściany odczuły podobnie jak ja, szereg zbrodni jakich dokonałam. Tylko parę z nich będzie dla was ważnymi elementami całej mojej układanki, dla tego też inne celowo pominę. Dla mnie już zbliża się wieczór, a ja wciąż nie uczyniłam kroku, by za pomocą dumnego słowa – start, wyruszyć na podbój mojej intymności. Wciąż zastanawiam się od czego mam zacząć, jak zebrać energię i w jaki sposób skusić w moje dłonie pierwszą ofiarę. Chwilę później do moich drzwi zapukała Sandra, która nawet w najmniejszym stopniu przesączona była łagodnością. Uległa postawa pulchnej dziewczyny, dla której demokracja odgrywała największy sens życia. Na pewno ją znacie, zdecydowanie niejednokrotnie pojawiła się także w waszym życiu. Z pewnością opowiadała wam przeróżne historię, w których najchętniej miałoby się ochotę zamknąć oczy. Mnie chwaliła się sytuacjami, kiedy to rozmówca czujący nad nią przewagę, potrafił tak po prostu pluć jej prosto w twarz. Często ta poszarpana przez ludzi dziewczyna miała rację, a osoby robiące jej krzywdę nie ponosiły za to winy. Ona po przyjętych zniewagach wciąż uśmiechała się i dobierała gust pod presją rozmówcy. Jej wyrozumiałość nie znała ograniczeń, była jak guma, którą z łatwością można rozciągać. Muszę jednak przyznać, że ta kobieta miała swój urok. Pewnie zauroczyło mnie jej opanowanie, jej spokój i cisza duchowa, której warto pozazdrościć. Długo z nią rozmawiałam, nawet pojawiły się chwile, kiedy dzieliłam się i żaliłam swoimi problemami. Lecz wciąż w głowie miałam swoją publiczność, której oddałam się i oświadczyłam, iż będę kierować się zgodnie z zasadami. W tym momencie miałam ją zabić. Mówiąc jej o tym jednocześnie prosiłam o wybaczenie. Również w tej samej chwili myślałam o zdarzeniach, w których już wcześniej Sandra pojawiała się w moim życiu. Najstraszniejszymi wspomnieniami są wspomnienia szkolne. Grono rówieśników, którzy mieli mnie za nic, za człowieka chorągiewkę, przybierającego zdanie innych, bo swojego raczy nie mieć. Byłam dla nich rzeczą, którą łatwo przestawiać i wmówić jej wszystko. To bolesne wspomnienia, ponieważ myśląc o tym okresie powinno się uśmiechać, a mnie pozostał tylko płacz. Sandra okazała się łatwą ofiarą. Była na tyle uległa, iż pozwoliła mi parę godzin poznęcać się nad sobą, bym następnie mogła dopiąć swego. Chwyciłam ją mocno za szyję i wrzuciłam do podróżnej walizki. Do dnia dzisiejszego jednak jej nie wysłałam w żadną podróż, wciąż jej ciało rozkłada się w skórzanym pudełku. W tamtej chwili postanowiłam o niej zapomnieć, a na jej miejsce w mojej głowie na stałe umieścić despotyzm. To przeciwieństwo jej zachować, to skrajność, w którą wciąż popadam. Despotyzm wydał mi się dumny, był niczym pięknie przybrany w czarny garnitur wzór, do którego wszyscy muszą się dostosować. Nie jestem zdania, iż z despotyzmem człowiek się rodzi, ponieważ ja nabyłam go w sposób błyskawiczny i władam nim do dnia dzisiejszego. Tak naprawdę zaczęłam nim żyć, kiedy poznałam swoją pierwszą ofiarę. Dopiero wtedy, kiedy umyłam ręce po dokonanej zbrodni, zakochałam się w despotyzmie. Pragnienia przybrały inną barwę. Od tamtej pory w moim śnie pojawia się plan, w którym tworzę państwo, całkowicie zależne ode mnie. Przeciwieństwo mojej poprzedniej postawy, w której byłam uległa i tolerancyjna, wszystko to popadło w niepamięć. Dziś jestem twarda, a rozmówca, z którym łaskawie usiądę, poddaje się po paru zdaniach. Ludzie zaczęli mnie szanować, liczyć się z moim zdaniem i kierować się moimi radami. Z dnia na dzień dosięgła mnie zmiana, a woda sodowa wciąż chlupocze mi w głowie.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Wow, po tytule obawiałem się tradycyjnie nachalnej propagandy LGBT. Na szczęście mnie zaskoczyłeś, ciekawie poprowadzone i ciekawy pomysł na opo. Ort i int chyba bezbłędnie. Pozdro
  • ausek 03.10.2016
    Brakuje kilku przecinków, zdarzają się też powtórzenia. No i trochę brakuje mi rozbicia ściany tekstu na akapity, ale możesz to uznać za moje ''widzi mi się''.
    ''Napotkałam w swoim życiu mnóstwo rzeczy, które zasługują na poprawę. Jedną z nich stojącą między innymi jestem ja sama.'' - Jest rzeczą? W dalszej części tekstu robisz to drugi raz.
    Tyle z mniej przyjemnych rzeczy. Całość ciekawa, chętnie poczytałabym dalsze części. Załóż konto, bo Twoje teksty zaginą. Plusem tego jest też możliwość dodania autora do obserwowanych i sprawdzenia, co nowego opublikował. Pozdrawiam, zostawiam 5.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania