Lew

Próbowała zacząć od nowa. Wszystko już sobie niemal poukładała, śmieci zamiotła pod dywan. Znów zaczęła się uśmiechać. Coraz rzadziej miewała gorsze dni. Bywała tu, bywała tam... radośniej spoglądała na ludzi i swoje odbicie w lustrze. Powoli zapominała... Skąd mogła wiedzieć, że drobna przysługa, którą komuś wyświadczy, znów zaprowadzi ją na skraj przepaści.

Zwyczajna znajomość, koleżeńska... Gdy jesteś w branży, takie po prostu same się zawierają. Tak było i w tym przypadku. Podobno on zwrócił na nią uwagę od razu, a jednak nie zabiegał o kontakt – ani tego wieczora, ani potem... A więc, jak doszło do tego, co wydarzyło się później?

Przyciągnęła go do siebie, chcąc pomóc komuś zupełnie innemu, choć z nim związanemu. Potem on przysłużył się jej i tak... od słowa do słowa coś się zrodziło. Nić porozumienia. Mieli przecież pewną wspólną pasję...

Dość szybko okazało się, że to nie jest zwykły przypadek... być może szukał ofiary – taki lew salonowy na polowaniu... Trudno powiedzieć, co go przy niej zatrzymało... Może chciał sprawdzić zaszłyszaną od kogoś opinię na jej temat?... Miała różne swoje podejrzenia. Oczywiście schelbiało jej owo zainteresowanie i, choć wiedziała, że gra nieczysto, pragnęła jeszcze trochę w tym pozostać. Miała poczucie, że dzięki niemu i tej relacji wychodzi na prostą – jakby to, co leżało od kilkunastu miesięcy pod dywanem, posprzątało się samo. W pewnym momencie przestała być jednak tego taka pewna...

Czasem oboje zastanawiali się nad rolami, jakie pełnią wzajemnie w swoich życiach. Nie udało im się jednak niczego ustalić. Gdy przypadkiem natknęła się na pewne słowa, napisała mu, że z trzech możliwość (lekcja, sprawdzian, cudowna niespodzianka) jest dla niej albo drugą albo trzecią... Pierwszą już odrobiła!

Jednak z czasem coraz bardziej nabierała pewności, iż fatum postawiło go na jej drodze po to, by ją przetestować. Aby przestała popełaniać te same błędy... Tylko, do czego ona potrzebna była jemu?

Z każdym dniem narastała w niej dziwna frustracja... Chciała już żyć przykładnie, powściągnąć w końcu szalejące w niej żądze. I chyba jej się to udawało, choć miała poczucie, że pewnie coś traci... Raz czy dwa wyobraziła sobie, jak mogłoby wyglądać ich spotkanie... A proponował, lecz nie potrafiła się zdecydować... Bała się... Dawał jej do zrozumienia, że nie stanowi zagrożenia i nie zrobi nic wbrew niej, chociaż sygnalizował też wyraźnie, czego przede wszystkim od niej chce, „płacąc” w zamian przyjemnością – myślał, że jest niezwykle hojny...

Jak bardzo nie rozumiał prawdziwych powodów jej odmowy. Wtedy, gdy widzieli się ten jeden, jedyny raz, nawet nie zamienili ze sobą słowa. Mógł ją źle zapamiętać... Wyidealizować... Nie wiedział, ile nosiła w sobie kompleksów. Mylił się też często – szczególnie wtedy, gdy błędnie interpretował jej milczenie lub słowa pisane właśnie... na przekór.

Raz go lubiła, raz nie... Gdy dostrzegała w nim schematy postępowań, jakich doświadczyła już wcześniej, wyraźnie czuła do niego złość! I nagle... nagle wszystko tamto zaczęła przeżywać na nowo... Kolejne, upchane gdzieś głęboko, trudne wspomnienia wychodził i wychodziły... na wierzch. Jakby większe i mocniejsze?!... Jakby bardziej bolesne, gdyż niewykrzyczane... Niewyrażone emocje nigdy nie umierają. A tak bardzo chciała godnie je pochować... w ciemną noc, w deszczu łez, w burzy krzyku, piorunach gniewu bijących tak długo, aż z drzewa spadnie ostatni liść jak ostatnia piosenka martwego (dla niej) słowika...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania