Poprzednie częściLifelessness - część 1

Lifelessness - część 3

Kolejne kilkanaście dni spędzam rozmawiając z wąskim gronem naukowców i lekarzy. Prosiłem, by pozwolili mojej rodzinie i najlepszemu przyjacielowi odwiedzić mnie. Powiedzieli, że zobaczą, co da się zrobić. Mam nadzieję, że przyjdą.

W tym czasie zostały dodane do mnie kolejne ulepszenia: mogę obracać kamerą, włączać ją i wyłączać, przyciszać audio oraz mówić przez syntezator mowy. To wydaje się nieprawdopodobne, ale mam wrażenie, że zajmują się mną wszystkie najwybitniejsze umysły nauki. W sumie kto by się nie interesował? Mózg wyjęty z ciała, obłożony elektroniką i ciągle działający...

W tym tkwi największy problem: Mózg bez ciała. Świadomość bez opakowania. Choć podziwiam lekarzy i jestem im wdzięczny za to, co dla mnie robią, to jest mi niedobrze. Czuję się źle, będąc podpięty do elektroniki. Rozdwojony albo nagi. Nie pasuję do tego miejsca. Jak może istnieć dusza bez powłoki cielesnej? A może nie mam duszy? Została razem z resztą mnie lub nigdy jej nie było? Co się ze mną dzieje?!

W chwilach takiej beznadziejności jaźni pomaga rozmowa z ludźmi. Jakimikolwiek, chociaż cierpliwie czekam na obiecane spotkanie z rodziną.

 

W końcu przybywają. Wchodzą w piątkę do gabinetu laboratoryjnego i stają przed całą aparaturą. Jest to moja żona, trójka dzieci i ojciec (matka opuściła ten świat kilka lat przed moim wypadkiem). W pokoju znajduje się też kilku lekarzy kontrolujących mój stan.

- Gdzie...gdzie on jest? – pyta drżącym głosem Jessica, moja ukochana.

- Tutaj. – Jeden z doktorów wskazuje pojemnik, w którym mieści się całe moje jestestwo. – Oczywiście Tom kontroluje też czujniki, na przykład tę kamerę.

- W tej ... skrzynce? – dopytuje się dziewięcioletni synek, Jim. - Mój tatuś w tym czymś?

- Jak on się tam zmieścił? – zastanawia się John, sześcioletni chłopiec. – Przecież tatuś zawsze był ... większy.

- Tatuś miał wypadek, jak już wam mówiłam – zaczyna tłumaczyć Jessica. – I po wypadku musi być trzymany w takim pojemniku, żeby przeżyć.

- A będziemy mogli go zobaczyć? – prosi Jim.

- To byłoby ciężkie – odzywam się po raz pierwszy. - Rzekłbym nawet, że niemożliwe. Jestem w bardzo grubym pojemniku i nie wyglądam najlepiej.

- Kto to?! – krzyczy mój najmłodszy syn.- Mamusiu! Ja się boję! - Podbiega do mojej żony i wtula się w nią.

Ech, mogłem się tego spodziewać. Syntezator głosu. Byłem nierozsądny. Mam inny głos. Jak mogą wiedzieć, że ja to ja, skoro nawet mnie nie widzą, a słyszą inny głos.

- To nie jest tatuś – stwierdza dziewięciolatek. – Oddajcie mojego tatusia!

Jessica zaczyna łkać, a John i Jim krzyczeć oraz płakać. Tylko moja najstarsza córka Mary i ojciec Lucas stoją cicho. Lekarze wyprowadzają spokojnie, acz stanowczo histeryzującą trójkę. Mary idzie za nimi, trawiąc wszystko w swoim wnętrzu. Zostaje tylko Lucas.

- Synu – mówi po chwili nieznośnego milczenia. – Nie wiem, co oni z tobą zrobili. Nie wiem, czemu tylko to z ciebie zostało – wypowiada te słowa, patrząc raz w kamerę, raz na stojące z boku monitory, na których wyświetla się kilka obrazów z wnętrza skrzynki – ale wiem, że jesteś i zawsze byłeś moim ukochanym dzieckiem.- Mam nadzieję, że twoje życie dalej się ułoży. Będę walczył, byś kiedyś mógł odzyskać swoje ciało bądź w inny sposób wrócić do normalnego funkcjonowania. Po raz trzeci, mówię: Nie wiem, jak jest to możliwe, lecz skoro jeszcze żyjesz to wszystko jest możliwe.

- Dzię...kuję – wyduszam z siebie. Jeśli miałbym jak, płakałbym teraz. Wzruszyłem się, i to bardzo. On jeden mnie poznał. On jeden wie, że ja to ja oraz nadal mnie kocha. On był, jest i będzie ze mną przez całe moje życie, aż do tych najgorszych chwil.

- Przepraszam. – Lekarz dotyka ramienia mojego tatusia. - Musi pan opuścić to pomieszczenie. Stan pacjenta stał się niestabilny, zaraz będziemy szukać i niwelować przyczynę.

- Będziemy w kontakcie – rzuca Lucas i wychodzi.

Myślałem potem nad tym wydarzeniem całe dnie i noce. Moje najmłodsze, najsłodsze i najukochańsze dzieci mnie nie poznały. Mary? Nie wiem. Pewno teraz będzie długi czas rozważać to wszystko i płakać. Jessica? Zajmie się dziećmi i nie będzie miała czasu dla mnie. Postara się zapomnieć. Żyć tak, jakbym nie żył, bo nie wie, co o tym wszystkim myśleć. Lucas. On będzie się starał, rozmawiał z lekarzami, naukowcami. Ciekawe, czy to coś da. Szybko jednak go tu nie wpuszczą – widziałem panikę na twarzach doktorów po tym, jak wyszedł – coś się ze mną działo i nie wiedzieli co. Idioci. Emocji nie umieją wyczuć. Chociaż... jakich emocji? Czy ja mam emocje?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania