Poprzednie częściLifelessness - część 1

Lifelessness - część 5 - epilog

Jest noc. Bezksiężycowa. Czarna. Cicha. Mroczna. Całkowicie oddaje mój nastrój, moje wnętrze. Jestem niespokojny. Dziwnie podniecony. Co jest nie tak? A czy cokolwiek jest w porządku?

Słyszę hałas. Niespodziewanie drzwi się otwierają i wchodzi postać. Silnym ciosem powala dyżurującego lekarza. Podświadomie wiem, kto to jest i moje przypuszczenia się sprawdzają. Mój przyjaciel zadaje tylko jedno pytanie:

- Jesteś pewien?

- Bardziej pewien nie będę – odpowiadam.

- Do zobaczenia – słyszę.

 

- Pan John Ownshire wtargnął do placówki medycznej Lifelessness, przebrawszy się za pielęgniarza. Zabrał wcześniej klucze od innego pracownika i, posługując się podstępem, grą aktorską oraz siłą, wdarł się do najbardziej strzeżonego obszaru. Uderzeniem metalowej rurki ogłuszył lekarza dyżurnego i ładunkiem wybuchowym zabił Toma Staguarda. Co dziwne, kilka dni wcześniej przebywał dość długi czas z pacjentem i rozmawiał z nim. W czasie ostatniego dialogu Tom życzył sobie, by pan Ownshire go zabił, czemu ten stanowczo odmówił – przemawiał oskarżyciel, starszy doktor. - Pragnę także dodać, iż ciągle poprawialiśmy warunki życia pacjentowi: poza kamerą, audio i syntezatorem mowy kończyliśmy konstruować ciało dla niego – metalowa obudowa, hydrauliczne mięśnie itd. Pomimo tego, że Tom prawie umarł, miał szansę żyć normalnie. Ale przez pana Ownshire’a już jej nie ma – po wybuchu z mózgu nic nie zostało.

- Czego żąda pan od organu sprawiedliwości? – spytał prowadzący rozprawę sędzia.

- Mógłbym oczekiwać wiele, lecz ja jestem pokornym człowiekiem – zaczął lekarz. – Jako że oskarżony zniszczył kosztowny sprzęt korporacyjny oraz wyniki naszej ciężkiej pracy, właściwym by było oddanie go w ręce korporacji – aby jego życie należało od teraz do naszej organizacji.

- Niech tak się stanie. – Uderzenie młotka rozniosło się po sali.

 

Jestem. Istnieję. Tylko gdzie… Otacza mnie… ciemność – jeśli można to tak nazwać. Czym ja jestem? Co oni ze mną zrobili? Czy tak samo czuł się Tom? Wcale się nie dziwię, że… Bandyci!

„Witam, Johnie Ownshire” dotarło do niego. „Jak się czujesz?”

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania