Lisa

W tekście poruszany temat śmierci

____________________________________________

 

W szpitalnej poczekalni powinno mi się nudzić. Ale nie tym razem. Czekając na wyniki z pobierania krwi, jak najbardziej, nuda jest wskazana. Ale nie w sytuacji, w której znajduję się ja.

Nieświadomie stukam nogą o podłogę i co chwilę przeczesuję ręką włosy. Biel zaczęła mnie przytłaczać już, gdy przyjechałem tutaj wraz z Lisą, przy dźwiękach syren karetki. Na chwilę chciałem zapomnieć o tym dziwnym uczuciu, które mi teraz towarzyszyło, więc zastanawiałem się, co zrobić temu debilowi, który prowadził samochód. Samochód, który w chwili obecnej nadawał się tylko do kasacji. Marc… Idiota, który spowodował wypadek. Wypadek, przez który zginąć może moja siostra. Moja jedyna rodzina. I pech chciał, że to zdarzyło się akurat przed domem, w którym razem z Lisą mieszkaliśmy we dwójkę! Największa fala furii jeszcze nie nadeszła. Ale wiem, że to się stanie już za niedługo, bo na razie nie było czasu na wkurzanie się. Jeszcze. Teraz liczy się tylko życie Lisy, tylko o nią chodzi. I olać na razie wszystko inne.

Mimo, że w poczekalni jest pusto, czuję się przytłoczony. Jakby było tutaj nie wiadomo ile osób… Dalej mam w uszach krzyki świadków wypadku, przed oczami auto Marca przewrócone do góry nogami. Płacz, szok, ból w oczach Lisy, który był nie do zniesienia. Dopiero dochodzi do mnie, co właściwie się wydarzyło. Prawdziwa fala strachu przypływa do mnie z daleka, jakby od chwili, gdy usłyszałem krzyki i wielki huk zza okna ten przypływ już kierował się do mnie.

Ona może dzisiaj umrzeć. Mogę ją stracić i to właśnie teraz. Jedyna osoba, na której mogę polegać, Lisa, moja najukochańsza siostra bliźniaczka… Jestem w stanie dać wszystko, tylko niech ona przeżyje.

To ona przybyła na szczyt urwiska właśnie wtedy, gdy miałem skoczyć. To ona jest moją główną motywacją, to dzięki niej żyje. Ona nie może się teraz poddać, jest silna, da radę, wierzę w nią… Muszę w nią wierzyć. Ona tak chce, ja to wiem. Gdyby tu była, powiedziałaby, że trzeba wierzyć, bo to najlepsze, co możemy teraz zrobić. Mieć nadzieję… Och, gdyby to było tak łatwe, jak się wydaje…

Nagle w poczekalni pojawia się lekarka, na jej widok podrywam się z krzesła. Proszę, niech ona powie, że wszystko jest dobrze, błagam. Ale twarz kobiety nie zdradza żadnych emocji.

— Pan Russell? Brat bliźniak Lisy? — pyta.

— Tak, to ja.

— Bardzo mi przykro, ale… — Na jej twarzy pojawia się maska współczucia.

— Nie! — przerywam jej zdeterminowany. Nie potrafię dopuścić do siebie żadnych myśli. Jedyne co mam w głowie to: Lisa musi żyć i nie innej opcji. — Niech pani tak nie mówi, niech mi pani powie, że jest wszystko w porządku.

— Przepraszam, ale nie mogliśmy nic zrobić…

— Ja oddam wszystko, płuca, serce, cokolwiek, żeby tylko żyła. Ja poświęcę życie za nią , proszę… Błagam, musicie zrobić wszystko, co w waszej mocy, zabierzcie mi krew, nerkę, na wszystko się zgodzę, tylko… tylko… — Brakuje mi powietrza, żeby mówić dalej. Kobieta patrzy na mnie ze smutkiem. Dlaczego ona nie przekazuje mi dobrych wieści? Nie cieszy się, że uratowała moją siostrę? Przecież musiała ją uratować, musieli dać radę!

— Naprawdę jest mi bardzo przykro, i pana poświęcenie jest godne podziwu, ale… Pana siostra zmarła przed operacją, którą mieliśmy wykonać. Jej płuca nie dały rady, jest mi naprawdę bardzo przykro. Czy zostawić pana teraz samego?

Nie odpowiadam, więc wychodzi. Stoję nieruchomo na środku szpitalnej poczekalni.

Co? W pierwszej chwili nie dochodzi do mnie co się stało. Nie chcę w to wierzyć. To na pewno pomyłka, ona pomyliła Lisę z kimś innym… Na pewno. Lisa nie zmarła, nie mogła. NIE!

Rozpacz napływa do mych ust, czuję smak nienawiści wkradającej się do mojej duszy. Pustka zalewa mnie całego w jednej chwili. Jak to? W oczach mam łzy. Czuję, że się topię, duszę. Oddycham ciężko, łapanie powietrza i wprowadzanie go do płuc boli niemiłosiernie. Czuję ucisk w klatce piersiowej. Dlaczego ona mi to zrobiła? Dlaczego…? Lisa jest silna, dlaczego doszło do… Boże… Lisa nie żyje! Już nigdy jej nie przytulę, nie powiem „Kocham cię, siostrzyczko!”, nie zagram z nią w karty, nie pomogę, nie poproszę o radę, nie ugotuję z nią już wspólnie obiadu. Moja siostra bliźniaczka, a zarazem najlepsza przyjaciółka, osoba, która jako jedyna mnie rozumiała, która była moją podpórką do życia… Nie ma jej, już nigdy nie będzie. To koniec, ona… Ona na zawsze zamknęła swoje błękitne oczy, na zawsze skończyły się jej cudowne żarty.

Bez niej, mój żywot nie ma już sensu. Po co mam trwać, skoro już jej nie ma? Nie znajdę drugiej osoby, która będzie mnie kochać tak, jak ona. Będę topić się w rozpaczy, więc po co to przeżywać? Nie lepiej dołączyć do niej?

A więc postanowione, Russel — szepczę do siebie w duchu — zaboli tylko przez chwilę, a później już wszystko będzie ok. Znajdziesz swoją siostrę w świecie zmarłych.

Ale najpierw skręcę kark Marcowi. Niech wie. Niech go boli tak jak mnie teraz. Niech cierpi jak ja w tej chwili. Niech mój koniec, stanie się też jego końcem. Niech umrze razem ze mną i Lisą. Bo to już nie ma bez niej sensu, wiem, że nie dam rady. Po prostu dołączę do niej. I tyle.

Średnia ocena: 1.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • MartynaM 10 miesięcy temu
    Coraz lepiej piszesz... jednak portale literackie mają wielką moc oddziaływania na rozwój, czasami nawet z szybkością światła...
  • Sandra 10 miesięcy temu
    Dzięki
  • Sufjen 10 miesięcy temu
    Piękny rozwój. Brawo :)
  • Sandra 10 miesięcy temu
    dziękuję! ❤️
  • Akwadar 10 miesięcy temu
    Dużo "których" i takie boleściwie przegadane... ale ja tam się nie znam na tekstach dwunastolatek.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania