Liście
Pierwsze dni tego lata zdawały się przypominać wyrodną siostrę jesiennego przesilenia, co nie potrafi się zdecydować, czy może ochlapać mocniej ulicę brudnym, miejskim deszczem, czy jednak przygrzać niemiłosiernie, susząc trochę zmokłe, przygnębione pogodą głowy. Jedna z tych głów, wyróżniająca się z opatulonego, zakapturzonego tłumu, interesuje nas zdecydowanie bardziej, niż reszta maszerujących pod różnymi taktami różnodystansowców, w tym popołudniowym wyścigu sylwetek szarych, jak reszta tego całego, betonowego krajobrazu.
Należy, ta mokra, łysiejąca główka, do pewnego Pana, który na swoje nieszczęście nie wziął dziś pod uwagę parasola. Po minie jego można wnioskować, że wypomina to sobie w myślach, nie mogąc zrozumieć kiedy to ominęła go zapowiedź załamania pogody, która z pewnością uchroniłaby przed takim, a nie innym rozwojem wypadków.
Padało od południa, a była już siedemnasta trzydzieści parę. On za to ciągle wyglądał na zdziwionego i przemoczonego tym faktem. Że musi tak łazić, ćwierćnagi, z gołą głową, jak tam gdzie szedł, tak i spowrotem. Choć już prawie nie padało, a po deszczu ostała się całkiem znośna mżawka, to jemu zdawało się jakby wciąż lały się na niego wszystkie okoliczne chmury.
Stało się, jak się stało. Parasol gdzieś tam leżał suchy w domu, a mokry Pan ma do przetruptania kałużami jeszcze kawałek. Albo trochę więcej. Chyba niezbyt mu się dzień udał, a już napewno nie ten jego fragment, w którym przydarza się Panu feralna przechadzka. Wszystko przez tę letnią pogodę.
Jednej przechodzącej Pani nawet trochę żal tego Pana, patrzy na tego naszego miejskiego nieszczęśnika i jego lśniącą łepetynkę, a wydaję się wręcz, że zaraz przystanie, coś powie. Ale nie, Pani tylko chwilkę popatrzyła, od resztki jego rzadkich włosków, po czubki butów. W zasadzie to raz tylko, krótko spojrzała, nie zmyliła żadnego kroku, a serce jej wcale nie pękło, bo to przecież tylko jakiś Pan. I zaraz już jej nie było.
A Pan jeszcze trochę był, musiał przecież gdzieś dojść. Ja też musiałem go mijać, gdzieś na rogu tamtej i innej zakałużonej uliczki, ale zaprzątnięty swoim własnym, wewnętrznym niepokojem, być może również związanym z bolącą głowę pogodą, nawet go nie zauważyłem.
Dopiero teraz sobie przypominam, że gdzieś tam był i że tam też przechodził, tak jak inni, których nie pamiętam, ale widziałem przecież jak moczą buty przeklinając. A jego nie dostrzegłem, a zapamiętałem. Jakimś krzywym kątem oka obraz tego Pana wrócił do mnie, kiedy patrzę teraz na te przemoknięte już do cna liście na trawniku, pod drzewem. Żółte, rozmokłe i smutne liście jesienne na sam początek lata.
Komentarze (3)
"Że musi tak łazić, ćwierćnagi, z gołą głową, jak tam gdzie szedł, tak i spowrotem. " z powrotem; nie chodziło przypadkiem o "tam i z powrotem"?, chociaż wtedy powtórzy nam się słowo "tam", hmm...
" Chyba niezbyt mu się udał ten dzień, napewno nie ta feralna przechadzka, a wszystko przez tę letnią pogodę." ten, ta, tę
"Jednej przechodzącej Pani nawet trochę żal tego Pana, patrzy na tego naszego miejskiego nieszczęśnika i jego lśniącą łepetynkę, a wydaję się wręcz, że zaraz przystanie, coś powie." nie wiem, czy specjalnie to zdanie jest w czasie teraźniejszym?; wydaje się
"W zasadzie to raz tylko, krótko spojrzała, nie zmyliła żadnego kroku, a serce jej przecież nie pękło, bo to był przecież tylko Pan." przecież, przecież; i dla mnie (może się nie znam, co jest bardzo prawdopodobne) to zdanie ma w sobie mało sensu; szczerze mówiąc, nie wiem o co w nim chodzi
"Pierwsze dni tego lata zdawały się przypominać wyrodną siostrę jesiennego przesilenia, co nie potrafi się zdecydować, czy może ochlapać mocniej ulicę brudnym, miejskim deszczem, czy jednak przygrzać niemiłosiernie, susząc trochę zmokłe, przygnębione pogodą głowy." -> według mnie zamiast "co nie potrafi się zdecydować", lepiej zabrzmi "która nie potrafi się zdecydować"; ale to tylko moje subiektywne odczucie, więc nie ma wielkiego znaczenia dla Autora; i odnośnie tego zdania i innych pojawiających się w tekście w podobnym stylu -> wydają mi się strasznie zawiłe; zawsze narzekam na zbyt krótkie zdania, a tutaj wręcz przeciwnie, są długie (nawet bardzo długie) i zawierają multum informacji np: "Jedna z tych głów, wyróżniająca się z opatulonego, zakapturzonego tłumu, interesuje nas zdecydowanie bardziej, niż reszta maszerujących pod różnymi taktami różnodystansowców, w tym popołudniowym wyścigu sylwetek szarych, jak reszta tego całego, betonowego krajobrazu." -> jest w ogóle takie słowo jak różnodystansowiec? Bo szukam, szukam i znaleźć nie mogę; i poza tym gryzie się z występującym wcześniej "po różnymi taktami"
"która z pewnością uchroniłaby przed takim, a nie innym rozwojem wypadku." mówi się chyba "rozwojem wypadków"
"Parasol gdzieśtam leżał suchy w domu, a mokry Pan ma do domu jeszcze kawałek. " domu, domu; gdzieś tam
"A jego nie dostrzegłem, a zapamiętałem."; "Padało od południa, a była już siedemnasta trzydzieści parę, a on ciągle wyglądał na zdziwionego i przemoczonego tym faktem." -> nie wiem, czy w tych zdaniach powtórzenia "a", "a" są celowe; do mnie nie przemawiają
To, co wypisałam powyżej możesz po prostu olać i nie przywiązywać do tego większej wagi. Tak mi się po prostu nasunęło podczas czytania i chciałam się tym podzielić, żeby nie zostawiać po sobie jednego zdania. Co do całego opowiadania, jest dobre. Po prostu dobre, ale w moim odczuciu nie ma tego czegoś, co pozwoliłoby mi zapamiętać je na dłużej. Jak już wspominałam powyżej, jest w nim kilka zawiłych zdań i to sprawiło, że niektóre musiałam czytać dwa razy, żeby dojść do sedna. Ale może nie wynika to z jakichkolwiek wad tekstu, a po prostu z mojej inteligencji (a raczej jej niewystarczającego poziomu). Mniejsza z tym. Oprócz tego przecinków nawalone jest tak, że można nimi obdarować kilka innych tekstów (nie wiem, czy wszystkie są na swoich miejscach, ale od przecinków ekspertem nie jestem, więc lepiej się nie będę wypowiadać).
Cały tekst jest poprawny pod względem estetycznym -> może i dlatego, że jest krótki i nie wymagał jakichś szczególnych cudów (brak dialogów=brak komplikacji), ale ten podział na akapity to plus dla czytelnika, bo nie widzi jednej niekończącej się plamy tekstu.
Dlatego moim zdaniem zasłużona ocena to 4, a nawet odrobinę wyżej. I to chyba wszystko z mojej strony! :)
Do usług, cała przyjemność po mojej stronie! Czekam na więcej, chętnie przeczytam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania