Łiśmiglansriant I Łłłrrriiiśmiglansriant

"Łiśmiglansriant I Łłłrrriiiśmiglansriant"

 

gatunek: sny/fantastyka/czas wolny/podróże

 

Rok 1995. Jedna z planet w Pomarańczowej Galaktyce Złocistych Promieni Świetlistych.

 

Łłłrrriiiśmiglansriant mieszkał w Tropikalnym Plażowym Mieście Pastelowych Hoteli, a Łiśmiglansriant - w Subtropikalnym Plażowym Mieście Pomarańczowych Dachów. Ci kosmiczni podróżnicy czasoprzestrzenni wyglądali tak samo jak ludzie, ale potrafili dowolnie zmieniać swój wygląd, jeśli sobie tego zażyczyli. Byli dla siebie wzajemnie kolegami. Mieli po około dwadzieścia dziewięć lat. Łiśmiglansriant postanowił odwiedzić Łłłrrriiiśmiglansrianta.

 

Jednego ciepłego, letniego, słonecznego poranka, wyszedł ze swojego niezwykłego domu na otoczony palmami daktylowymi, murem i gęstym, kwitnącym żywopłotem trawnik. Obok, między garażem a bramą, znajdował się podjazd, a na nim stał statek kosmiczny o nazwie "Wymiataka Ośmioosobowotrapez", wyglądający jak czerwony bus. Mężczyzna wsiadł do pojazdu, który następnie wzbił się w powietrze oraz odleciał za daleki horyzont, czemu towarzyszyła tajemnicza muzyka, jakby eksperymentalna, która wkrótce została zastąpiona przez muzykę latynoską, a potem: w elektroniczną muzykę taneczną i dyskotekową z lat 1989-1994.

 

Obiekt powietrzny, wyglądający jak ziemski samochód, leciał nisko nad powierzchnią planety zarówno przez dzień, jak i przez noc. W środku tej drugiej, podczas przelotu przez środek ciemnego, gęstego lasu, miały miejsce niezwykłe zjawiska. W koronach potężnych drzew liściastych, oraz pośród bananowców, skrywały się rzekotki, papugi, tukany, pytony i pawiany. W pobliżu przydrożnych lamp, emitujących światło przenikające do innych, alternatywnych, odległych światów, beztrosko fruwały wesołe ćmy, które kręciły się w kółko.

 

Nad ranem, pojazd zatrzymał się tuż nad podjazdem, na którym następnie wylądował. Już znajdował się w Tropikalnym Plażowym Mieście Pastelowych Hoteli. Łiśmiglansriant wyszedł na zewnątrz oraz odetchnął świeżym, wilgotnym powietrzem, pachnącym ananasami, palmami, trzcinami oraz bananami. Łłłrrriiiśmiglansriant wyszedł ze swojego domu i przywitał się ze swoim kolegą, który złożył mu wizytę.

 

Następnie, obaj weszli do wnętrza otoczonego trawnikiem oraz tropikalnym ogrodem z basenem obiektu mieszkalnego. Wewnątrz działy się niezwykłe rzeczy. Nad niewielkim, długim, płaskim, czerwonym, czteroosobowym statkiem kosmicznym fruwało osiem pomarańczowych rozgwiazd z czarnymi rewolwerami i jasnożółtymi działami obrotowymi. Rzuciły broń, która natychmiast przeobraziła się w piękne, barwne pawie. W takiej formie, sprzęty bojowe pofrunęły na Planetę Wiecznie Słonecznych Chmur, gdzie skryły się w Krystalicznie Kolorowym Zamku Wiecznych Nostalgicznych Przygód. Tajemnicze, magiczne, rozbrojone stworzenia morskie miały pomarańczowo-żółto-zielone kapelusze, a ponadto pląsały, śpiewały oraz grały na instrumentach, takich jak saksofon, tuba, kastaniety i gitara. Dźwiękotwórcze przedmioty spadły z Drzewa Oryginalności i Przebojowości, lecz nie dotknęły powierzchni planety, a tylko unosiły się nisko nad nią, niczym motyle z rodziny zawisakowatych.

 

W basenie kąpało się stadko flamingów, pelikanów i pingwinów. W gabinecie znajdowało się biurko, szafa, regał, kanapa oraz tajemniczy, czarny telewizor ze srebrnym ekranem, po którego drugiej stronie, na granatowym tle, tańcował mikrofon, kamera, radioodbiornik i kilka trójwymiarowych figur geometrycznych.

 

Łłłrrriiiśmiglansriant i Łiśmiglansriant usiedli na kanapie. W dłoni gospodarza pojawił się zaczarowany silniczek ze śmigłem. Obaj wyfrunęli przez okno oraz znaleźli się w ogrodzie, a wtedy przedmiot wyrwał się posiadaczowi z rąk i wylądował na trawniku, po czym przeobraził się w prawdziwy helikopter, gotowy do przebojowego odlotu ku mnóstwu niezwykłych przygód. Dwaj podróżnicy czasoprzestrzenni stali obok.

 

Podziwiali okolicę, pachnącą owocami, drzewami, kwiatami i pochodzącymi z innego świata oraz właśnie kwitnącymi trzcinami tropikalno-plażowymi. Pośród niewielkiej roślinności o liściach mających różne rozmiary, barwy i kształty, nagle wesołym, radosnym, tanecznym, skocznym krokiem przespacerowały się cztery nieduże, uśmiechnięte pingwiny, a były one koloru: pomarańczowego, żółtego, niebieskiego oraz zielonego.

 

Dwaj podróżnicy czasoprzestrzenni wyszli na chodnik. Po jezdni często jeździły dwu- i czteroosobowe samochody sportowe z lat osiemdziesiątych i wczesnych dziewięćdziesiątych, a także ciężarówki, wielkie chyba jak wagony kolejowe. Dwaj mężczyźni poszli do centrum miasta. Przeszli się przez starówkę pełną różnorodnych lokali oraz starożytnych ruin, zadziwiająco bardzo podobnych do antycznych greckich i rzymskich zabytków, a wtedy zaszli na dosyć rozległy plac znajdujący się na pograniczu gwarnego centrum oraz sielankowych przedmieść, gdzie właśnie zaczynał rozkręcać się festyn z muzyką new wave, synthpop, euro disco oraz eurodance.

 

Rozbawiony tłum wesoło tańczył, a z nieba sypał się kolorowy, świecący pył, oraz sypały się przynoszące szczęście promienie słoneczne, a przez atmosferę wolno przefrunęła zielono-żółto-pomarańczowa poświata radości. W pewnym momencie, Łłłrrriiiśmiglansriant i Łiśmiglansriant opuścili imprezę, podczas gdy na tle jasnoniebieskiego nieboskłonu żółto-różowo-fioletowo-pomarańczowe chmury powoli kręciły się w kółko, a także finezyjnie kołysały się jak łódki. Dwaj mężczyźni przeszli przez park, gdzie minęli dwie fontanny w stylu neoklasycystycznym, staw i pełną niewielkich ryb płytką rzekę o bardzo przejrzystej wodzie.

 

Kiedy wyszli z cienia niezwykłej roślinności o rozłożystych liściach, to znaleźli się przed dużym, nowocześnie wyglądającym budynkiem o wielkich oknach. Weszli do środka. Wewnątrz zastali niezwykły pokaz możliwości krainy snów. Właśnie zaczynało się wspaniałe przedstawienie. W tle stały cztery potrafiące jeździć, pływać i latać pojazdy pozaziemskiej marki Rakieta-Wymiataka, pochodzącej z innego, lepszego świata. Obecne na miejscu egzemplarze wyglądały jak eleganckie, płaskie, kanciaste supersamochody. Dwa były dwuosobowe, a dwa: czteroosobowe. Wszystkie potrafiły zmieniać kolory. Zwykle miewały jasne odcienie koloru żółtego, różowego, niebieskiego, zielonego i pomarańczowego, ale czasami bywały jednolitej barwy, na przykład czerwonej, żółtej, czarnej albo białej.

 

Podróżnicy czasoprzestrzenni usiedli na dwóch fotelach przed wielkim ekranem, który następnie wyświetlił w krótkim czasie mnóstwo niezwykłych treści. Zostali uświadomieni, że obiekt, w którym się znaleźli, jest studiem produkującym sny i wizje. Niebawem, obaj zobaczyli na tle kineskopu swoje własne odbicia lustrzane. Nad ich głowami przefrunął złoty saksofon, różowo-niebieska kamera, brązowo-żółte bębenki, jasnonugatowe muszle ślimaków morskich, koralowe oraz fioletowe rozgwiazdy i pomarańczowa gitara.

 

Byli pozytywnie oszołomieni. Po eleganckich napisach końcowych, pełni pięknych wrażeń po przytłaczających swym ogromem występach oraz pokazach możliwości rodem ze świata dalekiej przyszłości i odległej przeszłości, wstali z foteli, wyszli z pomieszczenia oraz udali się w kierunku wspaniałej plaży - czyli najbardziej rozpoznawalnej z pośród kilku największych wizytówek miasta. Tam uzgodnili plan swojej przygody z wybrzeżem. Planowali niedługo wrócić tu na dłużej, lecz najpierw poszli zwiedzić kilka innych lokalnych atrakcji.

 

Odwiedzili przystań jachtową. Wesoło wskoczyli na pokład wycieczkowego statku motorowego, długiego na około dziesięć metrów. Ponad ich głowami o włosach potarganych przez ciepły, tropikalno-morski wiatr, oraz jednocześnie poniżej wędrujących po kolorowym, pastelowym niebie obłoków, roześmiane mewy kreśliły ósemki, a także zera. Pojazd wodny ruszył w piękny, radosny rejs, podczas którego ośmioro pasażerów wesoło tańczyło przy skocznej, zabawnej muzyce z gatunku eurodance. Grupka istot z lepszej czasoprzestrzeni, składała się z czterech mężczyzn i czterech kobiet.

 

Już po skończeniu imprezowej, wodnej przejażdżki, osiem pełnych pozytywnych wrażeń osób, zeszło z rozkołysanego jachtu na tajemniczy, magiczny, fantazyjny stały ląd. Wśród nich byli obecni Łłłrrriiiśmiglansriant i Łiśmiglansriant, którzy niebawem zaszli na plażę, gdzie czekały na nich dwa leżaki w cieniu wielkiego parasola, wystającego z środka stołu. Małe, figlarne, rozbrykane kraby szybko uciekały im sprzed stóp.

 

— Czy to nie dziwne, że na tak dużej plaży jest tylko jeden stół z parasolem i dwa leżaki? Wydaje mi się, że tu powinny być dziesiątki takich mebli! — stwierdził zdziwiony oraz nieco zdezorientowany Łiśmiglansriant.

— No, rzeczywiście dziwne — zgodził się Łłłrrriiiśmiglansriant.

— Jak myślisz, dlaczego tak się stało?

— Może to tylko jakiś kolejny dziwny, odjechany sen?

— Dobra teoria! Co za odjechana wizja!

— Ha ha ha!

— Ha ha ha!

 

Podczas kilku minut siedzenia na leżakach i podziwiania morza, dwaj koledzy zobaczyli, że po niebie, pośród chmur, przefrunęło kilka kolorowych, świecących, warczących statków kosmicznych w kształcie skuterów wodnych oraz żaglówek. Dodatkowo w przybrzeżnych płyciznach, pośród wodorostów, tańczyły kraby, krewetki i drobne, barwne ryby. Następnie kosmiczni wycieczkowicze wstali oraz udali się do pobliskiego tropikalnego lasu. Podczas przechadzki, w oddali zauważyli pytona, krokodyla, pawiana, antylopę, zebrę, żyrafę, guźca, papugę, flaminga, pelikana, a także dzioborożca.

 

Na widok tych różnorodnych, egzotycznych stworzeń ucieszyli się aż tak bardzo, że ze szczęścia skakali na wysokość dwudziestu kilku metrów. Następnie zaszli na łagodne, słoneczne wzgórze, porośnięte wilgotnym lasostepem. Zastali tam basen kąpielowy, w którym wkrótce sobie popływali. Na niebie, między ziemią a obłokami, dumnie krążyły orły, bieliki oraz kondory. Pośród kwitnących drzew o wielkich liściach skrywały się fioletowo-pomarańczowe tukany, żółto-zielone papugi i niebiesko-czerwone zimorodki. W pobliskim stawie, przyozdobionym liliami wodnymi oraz trzcinami, pluskały się traszki i czerwono-złoto-pomarańczowe karasie.

 

Kiedy podróżnicy czasoprzestrzenni popływali w basenie, to wyszli na trawnik, a wtedy unieśli się w powietrzu, po czym zostali wciągnięci na pokład przelatującego właśnie nad nimi kosmicznego helikoptera, który następnie zabrał ich z powrotem do domu. Zostawił ich na trawniku, a wtedy odleciał ku przebojowym przygodom podróżniczym, wciągającym jak wir. To był ten śmigłowiec, w który wcześniej przeobraził się zaczarowany silniczek ze śmigłem. Tajemnicze urządzenie pochodziło z Fantastyczno-Naukowego Wszechświata Synthwave. Mieszkaniec Tropikalnego Plażowego Miasta Pastelowych Hoteli przywołał je magiczno-kosmicznymi mocami swojego umysłu.

 

Łiśmiglansriant i Łłłrrriiiśmiglansriant uznali, że przeżywane przez nich przygody były tak bardzo niezwykłe i zabawne, że to niewiarygodne. Śmiejąc się z tego, weszli do przytulnego, jasnego wnętrza domu posiadającego duże okna. W przedpokoju przywitała ich żółta oraz pomarańczowa poświata, prześlizgująca się z tajemniczego świata zewnętrznego do pomieszczeń przez brązowe, tudzież grafitowe szyby i zwykle piaskowe, chociaż miejscami jasnożółte, żaluzje.

 

Z radiomagnetofonu, stojącego w salonie na regale, zaczęła rozbrzmiewać muzyka disco oraz funk z lat siedemdziesiątych, new wave z lat osiemdziesiątych, i eurodance z lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. Na srebrnym ekranie telewizora, można było zauważyć kolorowe, świecące koła, trójkąty oraz kwadraty, wirujące chyba jak imprezowicze na jakiejś dyskotece.

 

Nagle, tajemniczy nieboskłon stał się różowo-fioletowo-czerwony, a słońce zaczęło mienić się odcieniami koloru pomarańczowego. Na tle jego niezwykle potężnej tarczy, można było zauważyć lecące grupki zrelaksowanych, roześmianych, mruczących i nucących relaksujące melodie mew, rybitw, flamingów oraz pelikanów. One wszystkie zmierzały ku mnóstwu przygód i imprez, czekających na nie za magicznym horyzontem, na którym rosły istne lasy wielkich palm o potężnych liściach w kształcie gigantycznych piór.

 

Tymczasem, całe miasto stało się sceną jednej wielkiej imprezy tanecznej, w której brało udział sto kilkadziesiąt tysięcy barwnie, fantazyjnie ubranych osób. Można było zobaczyć mnóstwo postaci w strojach plażowych. Wszędzie dookoła rozlegała się wesoła, szybka, skoczna muzyka eurodance z lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Piotrek P.1988↔Widziałem wczoraj że wrzuciłeś, ale wolałem dziś na spokojnie, bo to zawsze swoista uczta dla zmysłów, Twój tekst🤠 Nawet "Wymiataki" z poprzedniego świata tekstu, są. No i wszelkie dziwy i pomarańczowy. Tylko imiona bohaterów to trza by poćwiczyć, by wymawiać bez zająknięcia. Przyznaję. Lubię takie "inne" teksty. Jak zwykle głowie trudno pomieścić, tyle barw, zdarzeń i pozytywów.Ale to fajnie, że tak.
    Pozdrawiam🤠
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Dekaos Dondi, odlotowy i klimatyczny komentarz. Bardzo lubię czerpać inspiracje z różnych źródeł, włączając filmy, seriale, gry i sny, a wtedy mieszać w mojej głowie te różne motywy ze sobą wzajemnie, po czym przerabiać na opowiadania. Zawsze sam jestem ciekaw, co mi z tego wyjdzie.
    🪐 🤯 🤩

    Dziękuję i pozdrawiam 🎊 🥳
  • rozwiazanie dwa lata temu
    W świecie snu pokaz krainy snów to już ekstremalny relaks, gdzie pojazdy pozaziemskiej marki Rakieta-Wymiataka, pochodzą z lepszego świata bez limitu.5✨ Pozdrawiam :)
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Rozwiazanie, tak. Około roku 2007, przyśnił się mi piękny, bajeczny, "pokaz możliwości krainy snów", albo coś w tym rodzaju, w takim trójwymiarowym stylu, w jakim jest tworzone wiele spośród współczesnych filmów aminowanych, typu "Toy Story" albo "Shrek". Motyw świata bez limitu zamierzam jeszcze umieścić w niejednym z planowanych przeze mnie opowiadań.
    🪄 ✨

    Dziękuję i pozdrawiam 🎊 🥳
  • Twoje opowiadania są tak naładowane, że wypada je czytać uważnie, a jednocześnie tak pochłaniające, tak pochłaniają, że chce się być pochłoniętym na raz i pochłonąć je naraz, tak jak za pomocą telepatji można przekazać calą powieść czy film w jednej chwili podobno. Pochłanianie i bycie pochłoniętym są tu tym samym, co jest godne zastanowienia. Dlatego wrócę później dokładnie przeczytać i podelektować się, a na razie tylko powiem jeßcze do części com ją czytał jako pierwszą, że "psychodeliczny pop" również mnie zachwycił... A i widać Twoje zainteresowanie przyrodą w rozlicznych nazwach roślin i zwierząt. Latarnie przeświecające do innych światów, może nasz Xiężyc to latarnia na ulicy innego świata? Zainspirowałeś i oświeciłeś mnie tym, dziękuję :D
    Wrócę później,
    Pozdrawiam :)
  • Piotrek P. 1988 dwa lata temu
    Bajkot z Międzyświata; głęboki i inspirujący komentarz. Czytając, przypomniałem sobie nagle kilka motywów, które przyśniły się mi w ostatnim i poprzednim tygodniu. Lubię pisać opowiadania zaskakujące oraz pełne różnej, niespodziewanej zawartości. Próbuję w ten sposób oddać klimat tego, co się mi niedawno lub niegdyś śniło, czy też moich marzeń i/lub wyobrażeń z dawniejszych czasów, na przykład z lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, dwutysięcznych, albo wczesnych dwa tysiące dziesiątych. A co do przyrody i krajobrazu, to one również niejednokrotnie inspirują mnie do pisania.

    Dziękuję i pozdrawiam 🤯 🤩 🥳
  • Piotrek P. 1988, będę czytal Twe texty po kawałku, bo nie zapamiętam wszystkiego, do czego chcialbym się odnieść. U Ciebie wszystko jest żywe, jak te sprzęty bojowe, tanczace mikrofony. Założę się ze Wymiataka Ośmioosobowotrapez też jest żywą istotą o swoich marzeniach itp. Zresztą ja jestem animistą, dla mnie to naturalne, z tym że różnica jest między istotami organicznymi a nieorganicznymi w naszym świecie W swiecie który opisujesz może nie ma. Tak czy tak UFO nagle rozumiem że to istoty organiczne, które nie zostały zbudowane, a wyrosły. To cudowne, zapragnąłem je rysować. Dziękuję za inspirację :D
  • Piotrek P. 1988, opisujesz Krainę Snów, wspólny sen mieszkańców Raju, rzeczywistość duchowo-materjalną, najlepsze że to co kojarzy się beztrosko i rajsko, imprezy i muzyka, jest tutaj zmaterjalizowane, świat odpowiada na pragnienia mieszkańców, przyciąga do siebie i gromadzi tych podobnie odczuwających. Mój byłby bezludny pewnie. Myślę co z pragnieniami zwierząt i ludzi aby polować i walczyć: na pewno są też takie światy, a może to nasz świat? O kurcze.
    Pozdrawiam k-popowo (taka muzyka grałaby na mojej plaży) :D
  • Piotrek P. 1988 ponad rok temu
    Bajkot z Miedzyświata, napisałeś: "U Ciebie wszystko jest żywe". Myślę, że tak właśnie w moich opowiadaniach jest. Kiedy mam jakiś sen, to także niejednokrotnie mam dziwne wrażenie, że wszystko jest tam przesiąknięte życiem. Duchowym. Są teorie, że rzeczywistość duchowa to świat, który istnieje zawsze i wszędzie. Nie ma początku, ani końca.

    "Wymiataka Ośmioosobowotrapez też jest żywą istotą o swoich marzeniach itp.". Motyw "żywych pojazdów" pojawił się w mojej głowie niespodziewanie już we wczesnych latach dwutysięcznych, ale najprawdopodobniej jeszcze wcześniej. Nawet ciała fizyczne istot żywych, jak i całe planety, to w pewnym sensie pojazdy. "Wszystko płynie". A może raczej: "Wszystko leci. Poprzez przestrzeń kosmiczną" 😉.

    Później, już w roku 2004 albo później, przeczytałem w Internecie o teorii, że "wszystko jest przepełnione życiem", i że "to co żywe, prawdziwe, naturalne i pozytywne, sięga zdecydowanie znacznie dalej poza granice fizycznego wszechświata". Pewne rzeczy zrozumiałem w satysfakcjonującym mnie stopniu dopiero w późniejszych latach mojego życia. W końcu, państwa, miasta i różne cuda architektury oraz technologii, nie zostały skonstruowane w jeden dzień 😉.

    Człowiek całe życie się uczy. Nie starczy życia doczesnego, aby się wszystkiego dowiedzieć. Tajemniczość świata i wszechświata wydaje się być nieskończona.

    Przez cały czas jestem zainspirowany. Nie nadążam z przerabianiem pomysłów na opowiadania 😆🤩🥳

    Dziękuję i pozdrawiam 😄
  • Bajkot z Miedzyświata ponad rok temu
    Piotrek P. 1988, dziękuję za obszerną odpowiedź, co do tego, że "tajemniczość świata wydaje się nieskończona" to też tak czuję; mówiąc słowami z filmu (nie pamiętam czy to było w xiążce) Sanatorjum pod Klepsydrą: za każdym Mexykiem otwiera się Nowy Mexyk. Ciało jako pojazd, planeta jako pojazd... Są ludzie rozmawiający ze swoimi organami wewnętrznymi, właśnie jakby byli planetami pełnymi życia. "Rzeczywistość duchowa to świat który istnieje zawsze i wszędzie" – u nas nazywa się to Wiecznością, która nie ma cech czasu, nie ma zmiany ani też bezruchu, rzeczywistość mityczna. A jeßcze powiem, że przecież fizyka kwantowa jasno pokazuje że nawet atom, foton, najmniejsza cząstka, ma swoją wolę: jest nieprzewidywalna. Wszystko leci poprzez przestrzeń kosmiczną to jest właśnie myśl Heraklita, on także powiedział "wszystko jest pełne bogów, nawet tu, w tym pokoju"
    :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania