List do ****

Moja ****,

boli mnie, że nie mam już w sobie takiej krwi, którą mógłbym dla ciebie przelać,

że moja miłość jest skazana na tą płową formę przez którą oglądać możesz nie mnie,

a to co ze mnie robi, że zamiast spłonąć z pasją kolejnego romantycznego bohatera,

mogę się jedynie dla ciebie żarzyć. każdego dnia wolałbym stanąć w płomieniach niż

musieć znosić kolejny dzień tego nieporządku rozbijającego mnie od środka,

jest to miłość trudniejsza od wszelkiego weltszmercu czy dekadenckiego spleenu.

chociaż palisz mnie co dzień tymi dwoma zarzewiami stawionymi pośrodku twych oczu,

nie chciałbym nigdy abyś przestała. chociaż mdlejesz powoli w lotnym, czarnym dymie,

nie chciałbym nigdy abyś przestała, albowiem nie wiem co zrobiłbym z tą warstwą białego popiołu, która by mnie obległa, a boję się, że spalony raz opał, mógłby już nigdy nie zatlić ponownie. Każdy twój wdech i każdy twój kaszel chwyta mnie wprost za sumienie,

ale nie mam w sobie takiej siły, która pozwoliłaby mi stąd odejść. Przepraszam.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania