list do podróżnika

Berlin, 2011 rok. Kwiecień.

 

Odeszłaś.

Niesiona wiatrem kroczysz pylistą ścieżką. Oprowadza Cię po skąpo zarośniętych pagórkach krępy pasterz, który być może liczy, że mu się oddasz za górką, w cieniu akacji. Albo olchy. Ty się znasz na drzewach lepiej niż ja. Poprawiasz kapelusz i marszczysz nos, gdy zawieje kurzem i smrodem niemytego ciała. Albo gdy pośrodku niczego widzisz puszkę po coli.

Będziesz wędrować przez pustkowia, za towarzyszy mając wszechobecne kamienie, których ostatnimi gośćmi były małe ssaki, czy może jeszcze lodowiec. W cieniu drzew będziesz napełniać swoją odrapaną blaszaną butelkę i plastikowe manierki wodą ze strumyka, w której mieszkają zdrowe, pręgowane pstrągi. Może nawet sobie jakiegoś złowisz?

Nazwij jakiegoś ptaka moim imieniem. Nie musi być duży, ani specjalnie ładny. Wypowiedz tylko moje imię, żebym wiedziała, że pamiętasz. Że jestem gdzieś w Tobie, że nie zostawiłaś mnie tu, w mieście. Ani w krzakach, razem z rybimi flakami. Albo kupą.

Oddychaj pełną piersią w miejscach, gdzie jedyne zanieczyszczenia powietrza są w wyobraźni. Pij wodę czystszą niż ta droga w pękatej butelce, którą tak lubię. Zawsze powtarzasz, że nie ma lepszej, niż z manierki, w głuszy. Że nie smakuje tak samo w towarzystwie. Zupełnie, jakbym psuła twoją wodę samą tylko obecnością.

Kieruj te swoje brązowe oczy na widoki, których nie sfotografował wcześniej żaden podróżnik. Obie wiemy, że nie wzięłaś ze sobą aparatu. Że zostawisz sobie twój świat dla siebie.

Dla takich jak Ty, naukowcy kombinują przejścia do innych wymiarów. Wiem o czym marzysz, mówiłaś mi przecież. O świecie przed człowiekiem. Do samodzielnej eksploracji. I tego Ci życzę.

Patrzyłam, jak odchodziłaś. Nie odwróciłaś się. Pobrzękiwałaś tą swoją przytroczoną menażką jeszcze długo... Aż znikłaś całkiem. Z zasięgu wzroku i słuchu.

Ja...

Mam nadzieję, że odnajdziesz to swoje El Dorado, zaginiony świat czy inną jaskinię z malowidłami pierwszych ludzi. Mam nadzieję, że tam zostaniesz i odnajdziesz szczęście.

Mam nadzieję, że cię tam coś zeżre. Gigantyczna ważka, na przykład. Albo inny lew jaskiniowy.

Nie wracaj już.

[2012]

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Namei 08.07.2018
    "Kieruj te swoje brązowe oczy na widoki, których nie sfotografował wcześniej żaden podróżnik. Obie wiemy, że nie wzięłaś ze sobą aparatu. Że zostawisz sobie twój świat dla siebie. " - podoba mi się ten fragment

    Całość ogólnie ładna, poza tym zaskoczyłaś mnie zakończeniem.
  • Padilla 12.07.2018
    Dzięki za przeczytanie i komentarz! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania