List do róży
Droga Różo
Twoje ciernie obdzierają moje knykcie do krwi. Woń twoja jest ulotna i czuję powoli zapach pustej piwnicy. Liście patrzą w dół, jakby próbowały dostrzec pracujące mrówki w upalny dzień.
Ty sama wyglądasz niczym naciągnięty kaptur podczas mocnego deszczu.
Smutna, kapiąca - opadasz.
Woda w której śpisz staje się mętna jak stare okno, na które nakłada się kolejna warstwa kurzu nieczyszczonego od lat. Kryształowy słój zamienia się w zaparowane szkło.
Różo, czy ty umierasz?
Ile dni pozostało ci w tym wazonie, w którym nawet nie wymieniam tobie wody.
A ty zdając sobie sprawę, że w tym wazonie było wiele innych kwiatów przed tobą - nadal czujesz się wyjątkowa?
A ty, smutna różo, zgniła różo nadal jesteś dla mnie czymś więcej niż zwykłą rośliną.
Wpatrując się w ciebie kolejną godzinę w ciszy, mam wrażenie, że opadasz coraz niżej.
A ja? Wpatrując się w ciebie kolejny dzień, postanowiłam napisać o czerwonej wstążce która oplata twoją talię.
A ja? A ja spędzając z tobą każdą sekundę w tym pokoju zapominam o tobie i pozwalam ci umierać.
Komentarze (5)
Ja ogólnie kwiaty lubię a róże chyba najbardziej mi się podobają, zwykle są metaforą piękna lub też kobiecości. Róża, choć powabna to bezbronna nie jest bo posiada kolce co tylko dodaje jej uroku.
Nic dziwnego że umiera i gnije jak jej miejscem nie jest flakon, gdzie została umieszczona po wyrwaniu z ziemi. Powinna dalej sobie rosnąć w czyimś zadbanym ogrodzie, lub też na dziko, czerpiąc z życia, zgodnie ze swoją naturą.
Fajnie piszesz, pozdr. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania