List do W.

Zabolało, kiedy pierwszy raz cię spotkałem.

To nie pojęte, jak wiele barier nie miało znaczenia. Nauczyłem się oddychać, choć to bardziej ty kradłaś mi tlen.

Widziałem jak się pięknie rozwijasz,

Niczym motyl, których w pewnym momencie połknąłem za dużo.

Czasem drżałem przy twoim głosie, ściszając by być jedynym który go odbiera.

Pewnie mógłbym ogłuchłnąć, byle to twój dźwięk, utkwił mi w pamięci .

Ułożyłem w głowie wiele planów, przynajmniej w nich byłaś, na zawsze, nasze, krótkie "zawsze".

Przez moment byłem kompletny, pomagałaś mi ułożyć to przeklęte lustro, na końcu przypominając o tym kim jestem.

Ja - o jedną wadę za dużo.

Ja - o jedno spojrzenie mniej.

Chciałem być tylko kawą, w senny dzień, deszczem kiedy wkoło susza i pragnieniem, które sprawia że się śmiejesz i wewnątrz gdzieś porusza.

Wśród papierowych miast właśnie budzi się życie. Lecz dziś wyjątkowo pada tam deszcz...

Sama wiesz co jest dalej, jaki czeka ich żywot, ten jeden papierowy chłopiec zostaje sam, bez parasola.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania