Lizzy Madsen nie żyje

Anglia, dzisiaj, późne popołudnie

 

Czerwona ciecz spływała po ścianie pokrytej białą tapetą w żółte kropki. Na sam jej widok dostaję pieprzonych dreszczy. Żółte punkciki mam przed oczami ilekroć je zamknę.

Mój wzrok zjeżdża nieco w dół. Patrzę teraz na nóż, który trzymam w dłoni. Coś kapie z niego na zmurszałą podłogę wyraźnie pokrzywdzoną przez los. Deszcze w Anglii potrafią być uciążliwe. Bardzo uciążliwe. Co ja to miałam…

 

Ach, tak. Nóż. Zakrwawiony nóż w mojej ręce. Skąd on się tam wziął? W głowie słyszę szept. Kobiecy głos, mówiący cicho: „Wracaj, kochanie.” Nie poznaję tego głosu. Jest taki delikatny i cichy. Jakby jedwab dotykał moich zarumienionych policzków. Co się stało? Gdzie ja jestem? Skup się Lizzy. Co pamiętasz?

 

Pamiętam słoneczny dzień. Zielony Queen’s Park. Potem nagła ulewa zalała ulice, nagle wszystko spowił zatrważający mrok. Wracałam do domu brodząc w kałużach, które doszczętnie zniszczyły moje nowe buty. No teraz nie są już takie nowe. Ludzie uciekali w popłochu zakrywając się teczkami i kurtkami, zupełnie jak gdyby z nieba spadały trujące opary. Spojrzałam w górę pozwalając kapturowi szarej bluzy opaść na plecy. Grube krople zalały mi twarz błyskawicznie. Mokre włosy przykleiły się do policzków. Deszcz się wzmagał, a ja zorientowałam się, że stoję na środku pustej ulicy już dobre kilka minut. Całkiem sama. Dlaczego więc słyszałam szepty?

 

Pamiętam jak wchodzę do domu. Niewielka budowla kupiona w pośpiechu kilka lat temu za łatwe pieniądze. Szybko okazało się dlaczego cena była taka niska. Stara zgrzypiąca podłoga, odklejająca się tapeta w ten paskudny wzorek. Do tego okna, które trzęsły się niemiłosiernie ilekroć na zewnątrz szalała burza…

 

Pamiętam gorący prysznic. Wróciłam do sypialni, nastawiłam budzik na ósmą jak co dzień, a później...później...sen.

Pamiętam…

Pamiętam sen…

 

Patrzę na ciało leżące pod moimi stopami. Kucam przy nim i przyglądam się twarzy ślicznej dziewczyny. Wygląda tak znajomo. Ma takie same włosy w odcieniu miedzi i szeroko otwarte oczy w kolorze ciemnej czekolady. I wtedy nagle, zupełnie znikąd, przed oczami pojawiają mi się dziesiątki obrazów.

 

Kobieta w czerwonej sukni wyciągająca do mnie ręce. Sznur zawieszony na żyrandolu. Mężczyzna stojący w deszczu. Dziewczyna, która teraz leży na ziemi w mojej głowie pojawiła się żywa i przerażona, mówi coś do mnie. Nie słyszę. Później kilka szybkich klatek. Szum wody targanej przez wiatr. Maleńka sikorka patrząca na mnie zza brudnej szyby. Blada dłoń wskazująca na mnie z ciemności i wielkie, wyłupiaste, przekrwione oczy…

 

Puszczam nóż, który z brzękiem spada na podłogę. Zaczynam oddychać bardzo szybko. Siadam na ziemi w rozmazanej przez moje buty kałuży krwi. Odsuwam kosmyki włosów z oczu. Serce wali mi jak młotem, a dłonie drżą sama nie wiem czy pod wpływem przerażenia czy chłodnego podmuchu jaki wpadł przez otwarte na oścież drzwi.

 

Patrząc na drogę przed domem widzę stojącego w deszczu mężczyznę. Nie dostrzegam jego twarzy. Jedynie lśniące nieludzko oczy i długie włosy przyklejone do policzków.

- Lizzy…

Kolejny szept. Zadzieram głowę do góry. Z piętra wyżej przez balustradę patrzy na mnie kobieta. Uśmiecha się do mnie.

 

Powoli podnoszę się na nogi, podtrzymując się ściany. Na przeciwko mnie na ścianie wisi lustro. Patrzę na swoje odbicie. To nie ja...

To nie ja.

Rude włosy sięgające ramion są nastroszone i pokryte błotem, a twarz...jest trupio blada, wystające kości policzkowe, która tak zawsze uwielbiałam teraz były umazane krwią.

 

Zaciskając palce na poręczy zaczynam wychodzić na górę. Każdy mój krok wydaje odbijać się echem.

Ona na mnie czeka. To jak lunatykowanie. To wszystko to tylko zły sen.

Wszystko rozświetla jasna błyskawica.

Raz, dwa, trzy...

Podchodzę do kobiety w rubinowej sukni do ziemi. Podaje mi rękę i pomaga wejść na balustradę.

Cztery, pięć, sześć...

Spoglądam na nią ze strachem w oczach. Ona się nie boi. Jej lśniące oczy patrzą na mnie z troską.

- Wszystko będzie dobrze kochanie. Pora się obudzić.

Siedem...

Głośny grzmot rozdziera niebo, a po nim następuje huk.

Ciało pada na ziemię.

Lizzy Madsen nie żyje.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Zapraszamy do wzięcia udziału w Bitwie na Prozę
    Dwa tematy i ogromny wachlarz twórczej wyobraźni.
    Można umieścić dwa tematy w jednym opowiadaniu lub pisać na jeden.
    # DWA POZIOMY SUMIENIA
    # W SUMIE NIE
    Czas do 23 stycznia 2021, godzina 23:59.
    Jeśli będzie potrzeba przedłużymy.

    Liczymy na Ciebie!!!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania