Łódź

Dryfuję na łodzi utkanej z okruchów żalu,

uszytej z pretensji, zszytej nićmi gniewu.

Zastanawiam się —

czy skoczyć głęboko

czy karmić pustkę sobą, aż pęknie.

 

Nie widzę trzeciego wyjścia.

Ręce związane.

Gardło zdarte od krzyków, których nie wypowiem.

W oczach błaganie:

niech ten wiatr nie przyniesie

twojej hipokryzji.

 

Tylko ja umiem pływać.

A przecież tonę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania