Łódź
Dryfuję na łodzi utkanej z okruchów żalu,
uszytej z pretensji, zszytej nićmi gniewu.
Zastanawiam się —
czy skoczyć głęboko
czy karmić pustkę sobą, aż pęknie.
Nie widzę trzeciego wyjścia.
Ręce związane.
Gardło zdarte od krzyków, których nie wypowiem.
W oczach błaganie:
niech ten wiatr nie przyniesie
twojej hipokryzji.
Tylko ja umiem pływać.
A przecież tonę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania