Łódź Wędkarska, Zemsta Zwierząt Morskich, Plaża, Makabryczne Znalezisko, Rekin, Krokodyl I Wesoły Tuńczyk

"Łódź Wędkarska, Zemsta Zwierząt Morskich, Plaża, Makabryczne Znalezisko, Rekin, Krokodyl I Wesoły Tuńczyk"

 

gatunek: sny/fantastyka/przygoda/natura/thriller/surrealizm

 

Ciepły, słoneczny środek dnia. Wczesne lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku.

 

Pewnego pogodnego dnia, w jednym z subtropikalnych, przybrzeżnych, typowo turystycznych miast średniej wielkości trwała wielka impreza. Na plaży, dziesiątki ludzi tańczyły taniec sowizdrzałka, wyglądający trochę jak fruwanie trzmiela, który wypił nieco sfermentowanego nektaru. W jednym miejscu, gdzieś na długim i szerokim pasie wybrzeża, osiem osób grało w siatkówkę, a w innym - wesoły plażowicz szedł z żółtym albo pomarańczowym pontonem, szukając jakiejś spokojnej zatoczki, aby jednocześnie beztrosko podryfować i zażyć nieco kąpieli słonecznej.

 

Kanał...

 

Dwóch rybaków weszło na pokład kutra.

 

— Dzisiaj spróbujemy upolować legendarnego wesołego tuńczyka — oznajmił jeden z nich, a kiedy odpływali, byli radośnie żegnani przez kilkudziesięcioro mieszkańców i turystów.

 

Pełne morze...

 

Łódź wędkarska pływała po sporym obszarze, ale nic nie złowiła.

 

— Dlaczego nie ma żadnych ryb? Zwykle jakieś były — zastanawiał się jeden z powoli coraz bardziej zdziwionych rybaków.

 

Nagle przypłynęła wielogatunkowa ławica różnych zwierząt morskich i szybko otoczyła jednostkę pływającą. Można było zobaczyć krokodyle słonowodne, barakudy, rekiny, kałamarnice, ośmiornice, mureny, marliny oraz delfiny. Stworzenia wywróciły kuter do góry dnem. Na niebie zjawiła się chmara hałaśliwych mew i rybitw. Rybacy cudem ocaleli. Fale wyrzuciły ich na małą plażę u wybrzeży malowniczej wysepki. W międzyczasie, kilkoro spośród turystów kąpiących się w przybrzeżnych płyciznach plaży miejskiej, niespodziewanie zniknęło bez śladu.

 

Dzień drugi, rano. Plaża miejska...

 

Wzdłuż wybrzeża, w ciągu ostatniej nocy stopniowo opuszczonego przez roześmianą imprezującą ludność, spacerował dwudziestokilkuletni mieszkaniec urokliwej miejscowości. Grał na harmonijce. Nucił jakąś melodię, możliwe że szanty. Nagle natknął się na makabryczne znalezisko. Na piasku leżały zakrwawione kawałki ciała, jakby ludzkiego.

 

— O rety! Ale masakra! — krzyknął na ich widok przerażony mężczyzna, który następnie uciekł z miejsca zdarzenia w kierunku centrum miejscowości, zapewne po to, aby powiadomić jej mieszkańców i mieszkanki o zauważeniu śladów po niezidentyfikowanym tragicznym zdarzeniu, wyglądającym na atak rekina żarłacza.

 

Kiedy nadchodził środek dnia, znów ciepły i słoneczny, to w innym obszarze plaży, w płytkich przybrzeżnych wodach, zjawił się kilkumetrowej długości rekin żarłacz, potrafiący zmieniać kolor Bywał brązowy, beżowy, żółty, pomarańczowy, zielony, niebieski, szary. Polował na ryby, kalmary, foki, morświny, homary, kraby, flądry i żółwie morskie. Zauważyło go kilkadziesiąt osób, kąpiących się w okolicy. Ludzie szybko przypłynęli do brzegu oraz uciekli na ląd. Wkrótce, z jednej z bagnistych rzek, przepływających przez miasto i okolice, na łąkę wylazł umiejący zmieniać kolory krokodyl, również długi na kilka metrów. Mierzył mniej więcej tyle, co rekin, w stronę którego zaczął iść, skradając się pośród parków oraz ogrodów, żeby nie zauważył go żaden człowiek.

 

I jakimś cudem nie zauważył, aż do momentu, kiedy zwierzę znalazło się w pasie przybrzeżnych lasów oraz łąk. Wówczas nagle przyspieszyło oraz przebiegło po fragmencie plaży, a następnie wskoczyło do morza, gdzie niemal natychmiast doszło do ostatecznego starcia wielkiego, wodno-lądowego gada z żarłaczem o bycie najpotężniejszym drapieżnikiem w tej części plaży, przy której leżała malownicza miejscowość. Stwory zaczęły się wzajemnie gryźć, a woda wokół nich powoli, stopniowo, coraz bardziej czerwieniała.

 

Nagle dwoje wielkich niebezpiecznych zwierząt, rannych i z powbijanymi w ich ciała, dosyć licznymi kawałkami ułamanych podczas bitwy zębów ostrych jak noże, zostało wyrzuconych wysoko w powietrze, ponad powierzchnię wody. Kiedy z powrotem wpadły, niczym przysłowiowy owoc w kompot, to rozpadły się na mnóstwo drobnych kawałków, ginąc na miejscu. Podczas widowiskowej walki, na plaży zjawił się rozentuzjazmowany tłum. Emocje sięgały zenitu. Plażowicze byli spragnieni ekscytujących igrzysk rozgrywanych przez samą naturę, a poza tym owoców tropikalnych oraz egzotycznych potraw z mięsa zwierząt morskich, a zwłaszcza ryb.

 

Niespodziewanie, z wody wyskoczył legendarny wesoły tuńczyk. Ochlapał ludzi marzących o sushi, studząc tym samym ich entuzjazm, zapał i emocje, a następnie zniknął pod powierzchnią morza oraz odpłynął w siną dal. Przyleciała chmara mew i zjadła dryfujące resztki rekina i krokodyla, a tłum gapiów rozszedł się. W ciągu kilku dni, w ramach wdzięczności za uratowanie plaży miejskiej przez dwoma groźnymi drapieżnikami, lokalne władze w ciągu dwóch dni zakazały połowu tuńczyka, a po kilku kolejnych dniach, usunęły go z jadłospisu na terenie całego miasta i powiatu.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dekaos Dondi 28.11.2021
    Piotrek P.1988:)↔Są nie tylko opisy, ale też akcja, bardzo ciekawie płynąca, od samego początku. A w dalszej części, to już zupełnie ciekawie. Z filmem "Szczęki" takie trochę skojarzenie. I w ogóle ta walka stworzeń, tłumy na plaży, wesoły tuńczyk i wycofanie z jadłospisu. w ramach wdzięczności. A czy na pewno zasłużenie? To już inna sprawa":)↔Pozdrawiam:))↔%
  • Piotrek P. 1988 28.11.2021
    Inspirowałem się snami, a także różnymi grami wideo, serialami i filmami. Tytułów niektórych z nich nie pamiętam, a nawet nie znam. Dwadzieścia kilka lat temu zobaczyłem w telewizji kilka klimatycznych scenek na plaży lub na morzu, ale nie znam tytułów filmów. Przypomniały mi się jeszcze dwie scenki. Na nieokreślona przyszłość, planuję jeszcze coś napisać w podobnych klimatach.
    Dziękuję i pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania