Poprzednie częściLondyn (tytuł roboczy)

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Londyn cz.2

Rafi

Byłem w Lublinie w sprawach służbowych i jak zawsze po załatwieniu moich spraw razem z Baszirem i Mustafem miałem pomoc im wyhaczyć jakieś ładne laski. Nie zajmowałem się zatrudnianiem dziewczyn w burdelach ale często pomagałem chłopakom znaleźć odpowiedni towar. Ja miałem je tylko poderwać a resztą zajmowali się oni. Siedzieliśmy tego dnia w pubie przy UMCS. Sporo ładnych studentek, chętnych na współpracę lub nie, można było tam wyszarpać. Było to jedno z naszych ulubionych miejsc ponieważ dużo lasek mówiło tu po angielsku. Grupa dziewczyn i kilku chłopaków siedziało akurat przy barze. Od razu zauważyłem ją. Śliczna, szczupła blondynka a może szatynka żegnała się ze znajomymi. Mówiła po angielsku, czasami po polsku.

- O ta mi się podoba – powiedział Baszir wskazując głową na tę dziewczynę.

- Mi też się podoba… - odpowiedziałem bacznie się jej przyglądając.

- Zagadaj do niej – wtrącił Mustafa.

Nie potrafiłem oderwać oczu od tej dziewczyny, była taka naturalna, ładna. Miała taki ciekawy uśmiech i takie coś w sobie, czego nie potrafiłem nazwać. Serce waliło mi jak opętane. Kurwa! Zganiłem sam siebie. Co się ze mną dzieje? Przez chwilę przysłuchiwałem się rozmowie tej grupy. Ona – Kaśka – bo tak się do niej zwracali powiedziała, że samolot do Londynu ma 20 lutego o 10.00. Tyle usłyszałem i już wiedziałem, że ta dziewczyna musi być moja.

- Baszir, załatw mi bilet na dwudziestego lutego na dziesiatą do Londynu. British airlines - powiedziałem.

- Zwariowałeś? – oburzył się Baszir.

- Kurwa! Czy ja mówię niewyraźnie? Mam mieć ten pieprzony bilet jak najszybciej! – powiedziałem wkurzony i wyszedłem z pubu. – I chcę wiedzieć wszystko o tej dziewczynie. Masz dwa dni na zebranie informacji.

W hotelu nie mogłem przestać myśleć o tej dziewczynie. Była inna niż wszystkie, taka naturalnie piękna. Miałem trzy dni na dokończenie spraw w Lublinie i powrót tym samym samolotem co ona do domu.

Kaśka

Ostatni wieczór przed wylotem spędziłam z Anitą, moją jedyną prawdziwą przyjaciółką. Znałyśmy się od podstawówki i nie jedno razem przeszłyśmy. Miała mieć oko na Roberta i meldować mi co dzieje się w Zamościu.

Rodzice i Robert odwieźli mnie do Warszawy na lotnisko. Nie lubię pożegnań więc buziaki były wcześniej. No to w drogę! – pomyślałam. Wiedziałam, że gdy będę już na lotnisku w Londynie mam poczekać na Gośkę około dwóch godzin. Nie udało jej się załatwić wolnego i musiała być w pracy.

Byłam pełna obaw ale czułam, że ten wyjazd to coś bardzo ważnego w moim życiu. Bałam się ale bardzo tego pragnęłam. Wierzyłam, że znajdę pracę, zresztą już coś tam na mnie czekało dzięki Gośce i Markowi – jej bratu. Chciałam wierzyć, że do wakacji Robert będzie ze mną i że to co przede mną to tylko dobre chwile.

Po przejściu przez odprawę miałam jeszcze grubo ponad godzinę do odlotu, więc sporo czasu na kawę czy herbatę. Strefa wolnocłowa zachęcała do zakupów. Stanęłam w jednym ze sklepów i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to perfumy. Wzięłam do ręki flakonik Chanel No 5 i zamknęłam oczy wąchając ten cudowny zapach. Były dokładnie takie jakie zawsze chciałam mieć. Nagle poczułam, że ktoś wącha perfumy z mojego nadgarstka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam męską twarz tak blisko mnie. Przestraszyłam się i upuściłam flakonik na podłogę. Roztrzaskał się a małe kryształki rozprysły się dookoła. Byłam przerażona, zrobiło mi się głupio i na pewno byłam cała czerwona. Nagle przy nas znalazła się rozzłoszczona ekspedientka, która zaczęła krzyczeć, że muszę za to zapłacić.

- Proszę przestać na nas krzyczeć! – zareagował nieznajomy po angielsku. Dopiero wtedy spojrzałam na niego. Boże! Tak niesamowicie przystojnego mężczyzny nie widziałam chyba nigdy! Wysoki, sporo wyższy ode mnie, czarne włosy świetnie przystrzyżone, dwudniowy zarost, pomimo kurtki widać było, że facet jest dobrze zbudowany i do tego mówił po angielsku!

- Zapłacę za rozbity flakonik i proszę mi zapakować drugi dla tej pani.- zwrócił się do ekspedientki. Stałam i nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa.

- Oczywiście proszę pana. – odpowiedziała sprzedawczyni zmieniając nagle ton.

- I proszę przeprosić panią za te krzyki.- dodał.

- Bardzo panią przepraszam. – zwróciła się do mnie. Inna ekspedientka podbiegła ze zmiotką i zaczęła sprzątać rozbite perfumy.

- Nie ma za co. – odpowiedziałam ciągle jeszcze w szoku. – Proszę pana ale ja …

- Bardzo panią przepraszam, to moja wina, przestraszyłem panią, nie powinienem… ale nie mogłem oprzeć się pokusie powąchania perfum, zwłaszcza, że pani mina mówiła, że zapach jest cudowny.- powiedział.

- Rzeczywiście, zapach jest piękny. Jednak to ja upuściłam flakonik więc może zapłaćmy za niego po połowie. – myślałam, że znalazłam rozwiązanie.

- Nie ma mowy! To moja wina więc to ja zapłacę za perfumy i podaruję pani flakonik w ramach przeprosin.- kontynuował on. Był bardzo stanowczy, pewny siebie.

- Ale ja pana nie znam i nie mogę przyjąć od pana takich drogich perfum…- ciągnęłam temat.

Podał mi rękę i powiedział – Rafi – miło mi panią poznać. Zapraszam na kawę.

Następne częściLondyn cz.3 Londyn cz.4

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania