Loniu
W '68 Loniu z matką i babcią wreszcie wyjechali do Izraela.
Wreszcie, bo dwanaście lat szykowali się do wyjazdu i przez dwanaście lat mieszkanie ich przypominało przechowalnię bagażu.
Potrzebował Loniu koszulki lub gumiaczków, spaliła się żarówka, chciano przypomnieć sobie treść ulubionej książki – szukać tego wszystkiego trzeba było w walizkach i pudłach.
Loniu nie był bystry, ale szybko biegał. Dzięki tej zdolności namówiony przez chłopaków kradł ze straganów jabłka i śliwki i szybko się oddalał. Właściciele straganów nawet nie próbowali go gonić.
Zatapiali chłopaki zęby w miąższu renklod, sok im spływał po brudnych twarzach, a jabłka na cztery ugryzienia jedli.
Klepali Lonia po łopatkach, że się tak dobrze spisał.
Czas mijał i już owoce ze straganu przestały wystarczać.
Wzięli Lonia do skoku na sklep.
Wszedł jeden, trzymając nóż w ręce i kazał się sklepowej od lady odsunąć i krzyknął do Lonia „Bierz kasę!”.
I Loniu kasę wziął.
Wybiegł ze sklepu i biegł przed siebie kasę nad głową trzymając i dobiegł do mostu nad rzeką, zatrzymał się i jął rozglądać nie wiadomo za czym. I zobaczył zbliżających się milicjantów. Cisnął kasę do rzeki i skoczył do niej.
Wypłynął i zobaczywszy stojących na moście milicjantów z pistoletami postanowił się zanurzyć i po dnie dojść do brzegu i uciec.
Przeszedł po dnie kroków kilka i poczuł na karku silny chwyt. Wyciągnął go milicjant z rzeki i zaprowadził do domu.
Stoi Loniu przed drzwiami mieszkania swego, kapie z niego woda, milicjant najpierw puka w drzwi, potem w nie wali.
Wreszcie się drzwi otwierają, w nich babka Lonia staje.
Milicjant pyta czy Lonia pani zna i czy on tu mieszka.
No zna i mieszka.
Milicjant mówi co się stało, że Loniu na sklep napadł.
Zaczyna zawodzić babka, na to jej zawodzenie w drzwiach staje matka Lonia i i wysłuchawszy od matki swej, co się stało było też zawodzić zaczyna.
Na całą klatkę schodową słychać ból kobiet, że Lonia biją, bo Żyd, i że one tego nie przeżyją i co rusz słychać, że któryś z sąsiadów drzwi otwarł, żeby lepiej słyszeć, to jeszcze bardziej boleją nad niesprawiedliwością, która na nie spadła.
Stać się musiało to, co się i stało. Nie wytrzymał milicjant i sprał baby pałą, Loniowi kopniaka zasadził, wepchnął wszystkich do mieszkania i zamknął głośno drzwi.
Rano w bramie na Lonia czekali chłopacy, znowu klepali go po łopatkach, chwalili za odwagę.
Loniu nic nie powiedział, tylko na nich patrzył.
A potem nakładł im po mordach.
Nawet przed nim nie uciekali.
Komentarze (22)
Oczywiście nie fabułą :)
Stylem, sposobem narracji i konstrukcją wątku.
I żeby nie było - to komplement.
Bo najlepiej i genialnie to piszę ja :)
A i tak się kiedyś z tobą zmierzę.
Polecam "Różę" z Kuleszą i Dorocińskim.
Michał Lorenc zawsze wybitny.
Polecam https://www.youtube.com/watch?v=izVy5a_iSOs
Który trzeba mi będzie potem wytłumaczyć.
Bo ja nie wiem o czym wy, poeci, radośnie pierdolicie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania