Lord Tim
Przyjaciele, kamraci i wszyscy pomiędzy,
nie wiem kto bliższy.
Towarzyszu, kompanie z atlantyckiej załogi,
nie masz lepszych w rejsie.
Gdzie dziesiąty, dwóch piątych,
pierwszy i drugi.
Na pokładzie w oddali,
z gracją,
flota tnie fale.
Zaciśnięte szczęki mogą zerwać pół statku.
Nie wydarzy się przecież,
czego wieloryb nie ma w zamyśle.
Idą listy do matek, żon, przyjaciół i dzieci,
nie zobaczą cię wcześniej niż zakończy się misja.
Poczerwienieją twarze,
na widok marynarskich kołnierzy,
przemieszanych granatem mundurów,
oficerskich.
Muszą czekać cierpliwie,
gdy dryfujesz do knajpy
zalewając się ginem
w arogancji natury żeglarza.
Znam tę pewność rozmytą na morzach,
gdzie topione są męskie sekrety.
Ich szkielety opatrzone hymnami.
Chłoną dusze.
Nie słuchaj młody Odyseuszu,
syreny zwiodą cię na bezdroża,
pragną uwieść swym głosem.
Zostań głuchym, by uniknąć cierpienia.
To ostatni jest prezent,
mały amulet.
Gwóźdź ze statku na sznurku.
Wsuń go za koszulę.
Jest wygięty
morską historią.
Użyj go,
kiedy noc zmieni kolor na zielony absynt.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania