Los - 7 - Pierwszy sobotni pojedynek. Burza emocji.

Zimny pot czułem na całym ciele. Pokrywał mnie jak skórzany płaszcz. Brzuch

skręcał się o paręnaście stopni w tą i we w tą. Czułem, że nie wytrzymam kolejnego

wdechu. Ludzie na siedliskach chichotali głośnio. Słychać było zgrzyty, piski i

śmiechy. Ludność wiejska zajmowała to miejsce najwyżej odsunięte, a miastowi

zajmowali te ''najlepsze'' i najbezpieczniejsze miejsca. Tak zwane, za kratami.

Nie widzieli może tak dobrze, jak Ci z wyżej, ale mieli pewność, że jeśli ktoś

rzuci włócznią, ich rodziny nie będę głodować z powodu śmierci ich bliskich.

Dzień, jak wspomniałem, zapowiadał się nie ciekawie, ale można było sobie pomyśleć,

że liczne pochodnie oświetlające okrągłe piaszczysto krwiste pole, dają trochę

prawdziwego ciepła z ogniska. Słyszałem, gdy wypowiadano imiona. Widziałem jak

wypowiadane osoby, wyłaniały się z ciemni. Każda ta osoba była napakowana. Każda

po zakończeniu walki odchodziła do nieba lub piekła, wykrwawiała się lub

opatrywała rany cięte od swoich przeciwników.

- A teraz Bezimienny bohater, szczenię, znalezione w pobliskim lesie Rasguarr. -

wypowiedział jakiś lektor niskim i donośnym głosem. - Powitajmy go gromkimi

brawami.

Poczułem wtedy ucisk na ramieniu. Żelazna brama uniosła się. Poleciałem przed

siebie i z hukiem opadłem na piasek. Część wleciała mi do nosa i gęby. Zacząłem

się krztusić.

Publiczność wstała, wpatrywała się. Lektor oznajmił,

- Jak widzimy podstawa to dobre przygotowanie — lekko się chichocząc,

publiczność zastąpiła go wybuchającym śmiechem i drwieniem.

- Żebyś się tam nie zesrał — wykrzyknąłem do lektora, wypluwając resztki piasku,

po czym odbiorca zakrztusił się oraz zaczerwienił.

- A żebyś nie przeżył minuty — krzyknął. Wystarczyło mu tylko pomachać, żeby

zamknął już swoje usta i jeszcze bardziej poczerwieniał. Wysunął tylko ramię

przed siebie i wskazał na strażnika w kapturze. On zaś dał jakiś znak ludziom z

drugiego końca areny i nagle z ciemni wyszedł, trochę niższy i ciemniejszy

człowiek. Rozkuty, podniósł głowę i swoimi zielonymi ślepiami spojrzał na mnie.

Widać było u niego banana. Mężczyzna wysłał mi buziaczka. Niechętnie podniosłem brwi, gdy zobaczyłem, że

przeciwnik jest naprawdę umięśniony i nie boi się śmierci, którą zobaczy jeszcze

dzisiaj.

- Zasady znacie. Jeżeli nie, to wiecie, że wszystkie chwyty są dozwolone, a nawet

wskazane jest ich użycie. Bitwa trwa do końca lub dopóki się nam nie znudzi. -

powiedział lektor — No doba, walczcie kurczaczki — po czym klasnął lekko w ręce i

usiadł swoim grubym dupskiem na tronie na czerwonej płachcie. Nie był to na pewno

król lub książę tego zamku, ale widać było, że jest znaczącą osobą w swoim

społeczeństwie.

Murzyn pokazał gardę, skupił wzrok na moje nogi i ręce. Po prostu przeleciał

mnie wzrokiem od stóp do głów. Odkrzyknął i splunął obok siebie. Prychnął, po czym

wziął rozbieg i z wiatrem ruszył w moją stronę.

Nagle poczułem okropny ból w głowie. Coś mnie uciskało nad okiem. Zamknąłem

oczy, wziąłem oddech i z znikąd poczułem ogromną siłę w ramionach i nogach. Czułem

jak krew spływa mi z nosa. Czułem pot na całym ciele. Czułem, że gorąco rozpiera

mnie od wewnątrz. Szybko spojrzałem ze zgryzem przed siebie. Przeciwnik był już

bardzo blisko. Około 4 metry. Jego ramię wrzuciło tylny bieg. Zamachnął się, by

uderzyć mnie w głowę. Popełnił błąd, błąd, który zdecydował o jego istnieniu na

tym świecie. Ryknąłem. Warknąłem. Uniosłem swoją dłoń. Zacisnąłem pięść.

- Wyyyyyyypierdalaj! - ryknąłem jak głodny lew, który zdenerwował się na hienę

zabierającą mu jedyny posiłek w dniu.

Przeciwnik nie mógł nic zrobić. Widziałem jedynie, gdy jego oczy zmieniają się

najpierw w żółty kolor, a potem płoną jak wulkan. Jego oczy eksplodowały. Moje

uderzenie w jego klatkę spowodowały natychmiastowe rozłożenie przeciwnika. Zaczął

on najpierw wierzgać i klnąc. Po chwili już nie żył.

Widziałem okrakiem, gdy moje żyły wyszły ponad miarę. Widziałem swoje

dłonie większe niż kiedykolwiek. Czułem jeża na swoich włosach. Czułem ciepło.

Żadnego bólu. Tylko siłę. Czułem kurwa siłę. Czułem radość. Niestety szum w

uszach zakłócał dźwięki od widowni. Zauważyłem, że każdy stoi, skacze i klaszcze.

Otworzyłem szeroko usta. Wyplułem ślinę. Spojrzałem na przeciwnika, potem na

publiczność. Podskoczyłem i uniosłem wysoko ręce głośno rycząc. Nigdy nie czułem

takiej przerażającej siły. Chociaż straciłem zmysły, nie odczuwałem żadnego

strachu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Anonim 14.10.2015
    "ich rodziny nie będę głodować z powodu śmierci ich bliskich." - bez drugiego ich

    O jeny... nie spodziewałam się tego. To było mocne, wulgarne, wręcz przerażające. Taka magia, troszkę się zawiodłam, ale to chyba szok spowodowany taką przemianą głównego bohatera. Troszkę przypominał mi jego opis Dragon Balla, szczególnie z włosami, podobnie jak reklamę Liona. Nie wiem do czego jeszcze mam porównywać, ale pierwszy raz czytam coś takiego, taką walkę, która zakończyła się krzykiem. Zaskoczyłeś mnie, nie no właściwie powaliłeś. Choć pytania które zadawałam od początku nadal są wielką niewiadomą, będę cierpliwie czekała aż na wszystkie mi odpowiesz. Teraz przychodzi kolejne pytanie: czym jeszcze mnie zaskoczysz?
    Chętnie przeczytam następną część!
  • kondzialek 14.10.2015
    Nigdy nie ogladalem Dragon Ball'a ale jak Boga kocham tez kojarzylem te wlosy jak w reklamie Lion. Musze sie do czegos przyznac. Czesto urok moch opowiadan zalezy od tego jak sie czuje. Chcialem uzyc takiego mocniejszego slownictwa bo i ja sam mialem wewnatrzną potrzebe. Przykro mi ze sie troche zawiodlas
  • Anonim 14.10.2015
    kondzialek, spodziewałam się walki z wykorzystaniem magii trochę innej niż ryk, co nie oznacza, że mnie nie zaskoczyłeś pozytywnie. Czekam na dalsze walki głównego bohatera, nawet do końca nie wiem, czy twoje podejście magii, od moich przyzwyczajeń nie jest lepsze. Ponieważ jest nieszablonowe i zaskakuje.
  • kondzialek 14.10.2015
    Efria Heeeej, uwaga spojler. To nie ostatnia walka na arenie cyrkowej. Glowa do gory!
  • Anonim 14.10.2015
    kondzialek, no ja mam nadzieję, bo jak to na kobietę przystało zrobię "foch"
  • kondzialek 14.10.2015
    Efria I ja wykorzystam swoja wewnatrzna sile, i nie dopuszcze do takiego rozwoju wydarzen :D
  • KATARZYNA 14.10.2015
    To co napisałeś naprawdę raduje moją duszę...
  • kondzialek 14.10.2015
    Jej! :-)
  • KATARZYNA 14.10.2015
    Chętnie się czyta jeśli w opowiadaniu pojawia się radość...;-)
  • kondzialek 14.10.2015
    Dzika radosc :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania