Los - 8 - Misja umysłu

Stałem jak wryty. Strach zaczął pożerać moją duszę od środka. Wyżerał ją jak głodujący żołądek, który również potrzebował spokoju. Straciłem równowagę, przechyliłem się lekko w bok, upadłem.

- To jest niesamowite. Ja jestem niesamowity! - pomyślałem. Po czym wstałem i krzyknąłem — Kto następny?

Widziałem jak jegomość, lektor również stał. Miał na swojej twarzy, grymas. Lekko się uśmiechał. Nie trwało to długo. Nagle skrzywił się, zacisnął zęby i ryknął,

- Dawajcie następnego!

Żelazne kraty znowu się podniosły. Z ciemni nie wyszedł już czarny i niski facet. Nie był już taki zuchwały jak poprzednik. Poczułem lekki ucisk w krzyżu.

- Ale wielkie bydle — szepnąłem.

Mój kolejny przeciwnik miał różową karnację. Był wysoki, mierzył około dwóch metrów. Umięśniony od stóp do głów. Nawet palce były... niespotykanie umarszczone. Miał blond włosy, spięte sznurkiem, które opadały i zakrywały mu uszy. Jego głowa przypominała jajko. Aż się uśmiechnąłem, po czym skrzywiłem widząc jego mocarne ciało i zaciskające do czerwoności palce na dłoniach. Myślę, że gdyby złapał jakieś zwierzę, z łatwością przerobiłby je gołymi rękami na drobny mak.

- Przystojniaczek jesteś — powiedział, po czym splunął ogromną mazią przed siebie.

- Ty też nie grzeszysz, pięknością — odwzajemniłem jego dobre intencje. On zaś spojrzał na byłego przeciwnika, ze zmasakrowanymi oczami i wygiętą w pół klatką piersiową. Spoglądając na niego, zmierzył mnie wzrokiem, a jego uśmiech zamienił się w ponury zgryz. Wybuchnął śmiechem pytając,

- Ty to zrobiłeś?

- Tak — Odpowiedziałem,

Mięśniak, zrobił krok do przodu, odkrzyknął, po czym powiedział,

- Tak będziesz wyglądać po naszej walce. Ba, po moim najłatwiejszym zwycięstwie.

- Prawdodopob...

- Skończcie sobie gawędzić małe skurwysyny. Walczcie kurwa! - krzyknął jeden z widzów i podsunął rękę do lektora.

- Zacznijcie — powiedział lekkim i ochrypłym głosem. Czyżby się przeziębił?

Usiadł. Wziął oddech i skierował oczy na mnie. Aż mnie ciarki wtedy przeszły. Nagle zauważyłem, że wielkolud ruszył. Niestety nie biegł już tak szybko, jak poprzednik. Mówiłem do siebie,

- No dalej, niech mnie coś zaboli. Gdzie jest ta siła?

Przeciwnik, choć biegł mozolnie z wygiętą klatką, zbliżał się coraz bardziej. Jego język tańczył w rytm jego kroków.

- No co jest?! - wykrzyknąłem.

Bam! Dostałem potężnym ciosem sierpowym. Poleciałem w tył. Skręcił mi nos. Nie mogłem przez chwilę oddychać. Czułem jakbym już tylko umysłem czuł obecność na tym świecie. Nie potrafiłem się w ogóle ruszać. Oczy skierowane były na niebo. - Chyba umieram — pomyślałem, bo tylko to mogłem w tamtej chwili zrobić. Ruszające się nade mną postacie były dla mnie nie słyszalne. Jedną z nich był olbrzym. Brał rozbieg, aby skoczyć na mnie i rozkwasić moje ciało. Ruszył jak z kopyta. Odzyskałem zmysły.

- O graajahaaa - krzyczał olbrzym, lecąc na mnie.

Nie myślałem za dużo, chciałem jak najszybciej wywinąć się z tej niezręcznej sytuacji. Nie dam się tak łatwo pokonać. Ruszyłem szybko prawą stopą i naglę, stało się to.

Świat przed moimi oczami zmienił się z maź. Wszystko zakręciło się wokół osi. Czułem, że zrobiłem kilka tysięcy stopni, kręcąc się w powietrzu. Wylądowałem na ziemi, tuż za plecami przeciwnika, który już miał dotknąć mojego nosa swoim mocarnym łokciem. Z hukiem uderzył nim o kamień, na którym wcześniej miałem głowę, który spowodował lekki uraz głowy. Oprócz huku i ryku słyszałem, jak łamał sobie kości.

- Nie taki twardy jak myślałem.

Nie potrafiłem sobie wyobrazić, co się wtedy stało. Widziałem, jak ludzie zakrywali usta i powstrzymywali się od głosów. W końcu doszedłem do wniosku. Teleportowałem się.

Czułem się jak dętka. Zamiast nóg miałem galaretkę. Świat przestał się kołysać. Wszystko wróciło do normy. A może nie wszystko. Potwór tak samo upadł z hukiem. Podnosząc się, ryknął na całe pole. Szukał mnie na lewej i prawej. W końcu stanął, wyprostował się i obrócił.

- Ty.... - szepnął, - Wyrwę Ci serce, a potem je zjem — kontynuował — Już nie żyjesz — po tych słowach, rzucił gniewne spojrzenie. Złapał się za rękę, mocno przycisnął, aż w końcu wróciła jej dawna postać. Warknął i pobiegł na mnie. Mocną się zamachnął i już dotykał mojego nosa, gdy nagle...

- Nie tak szybko kolego — powiedziałem spokojnie. Odchyliłem się spowalniając czas, zrobiłem unik. Olbrzym znowu poleciał na brzuch. Tym razem szybko wstał i znowu się zezłościł, ponownie ruszył na mnie z pięściami.

Wtedy wiedziałem, że posiadam niesamowite zdolności. Nie zastanawiałem się skąd je wszystko mam, czy po kimś odziedziczyłem, czy ktoś rzucił na mnie czar. Jedynie co mnie interesowało to to, co jeszcze mogę zrobić, a że pomysłowy ze mnie chłopak, pomysłów mam tysiące. Masło maślane, na pewno sobie myślicie.

Tym razem przeciwnik nie wniósł jednego, długiego uderzenia. Chciał mnie okiełznać kilkoma seriami z lewego i prawego boku. Nie wiem jak to się wtedy działo, ale pamiętam, że myślałem, żeby zrobić unik na lewo, prawo, do tyłu lub czasem do przodu. Chciałem uniknąć ciosów i to robiłem. Żaden jego cios nie dotknął mojej skóry. Zmęczony, cofnął się i z przerażenia zrobił wielkie oczy. Nie wiedział, co ma takiego zrobić, żeby mnie zabić.

- Jak ty to robisz głupcze? - przerażony, zalewał mnie pytaniami.

- A bo ja wiem, dopiero się rozgrzewam — odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.

Gigant spoglądał na mnie z niedowierzaniem. Widziałem jego przerażenie w oczach. Czułem jego strach. Wchłaniałem go. Dawał mi wielką przyjemność i siłę.

- Dobra czas to skończyć — krzyknąłem. Świat znowu zawirował, a ja pojawiłem się za plecami mojego przeciwnika. - Ciekawe co jeszcze mogę zrobić z tą mocą — zamyśliłem się — A jakby tak — I tutaj pomyślałem, że będę się przemieszczał na różne strony wokół mojego przeciwnika. W ten jedynie co widziałem to wszechogarniającą mnie rozlaną mgłę, a w środku niej stał olbrzym. Zacząłem latać wokół niego, jakbym zamiast nóg, miał chmury, które przemieszczają się w wybrany przeze mnie kierunek. Biłem coraz mocniej i szybciej mojego przeciwnika. W ogóle się nie męczyłem. Sam on nie wiedział gdzie się odwrócić. Czułem jak drętwieją mi plecy, nogi i ramiona.

- Co jest? - nie zdążyłem pomyśleć co się dzieje z moim ciałem, bo po chwili miałem już odpowiedź. - O taaak! - krzyknąłem, po czym skierowałem czerwone już oczy na swojego rywala. On z panicznym przerażeniem, gwałtownie na mnie spojrzał i zaczął się drzeć.

- Nieeee. - ryczał, ale było już za późno.

Moja dłoń, nie miałem już dłoni. Widziałem tylko rozgrzane do czerwoności kamienne palce, elektryzujące się z każda sekundą. Czułem się jakbym zaraz miał wybuchnąć. Sprawiało mi to podniecenie. Czułem się Bogiem. Karmiłem się strachem nieprzyjaciela. W koncu uderzyłem go.

Tak samo, jak poprzednik ten również padł na jeden mój cios. On, chyba tego również nie wytrzymał. Wątpię, że poskładałby się z tego stanu. Swoim ciosem rozdzieliłem go na paręnaście części. Wszędzie była widoczna krew, na której można było zobaczyć elektryzujące się włoski.

- Bóg stworzył Boga. Boga tego świata — pomyślałem. Po czym upadłem i straciłem przytomność.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Anonim 14.10.2015
    "Widziałem jak jegomość, lektor również stał." - wstał
    "Miał na swojej twarzy, grymas. Lekko się uśmiechał" - w pierwszym zdaniu przecinek niepotrzebny, a teraz moja sugestia: ja bym te zdania połączyła, lub zrobiłabym coś z tym uśmiechem. Grymas nigdy nie kojarzył się z uśmiechem.
    "- Tak — Odpowiedziałem," - odpowiedziałem małą literą
    "- Prawdodopob..." - prawdopod... - chyba, że tutaj zrobiłeś to specjalnie
    "Mocną się zamachnął i już dotykał mojego nosa, gdy nagle..." - Mocno, choć słowo "szybko" bardziej mi tutaj pasuje
    "Nie zastanawiałem się skąd je wszystko mam" - wszystkie
    "W koncu uderzyłem go" - końcu
    "Tak samo, jak poprzednik ten również padł na jeden mój cios" - po jednym moim ciosie. - tak brzmi lepiej :)

    Widzę, że rodzi się tutaj bohater w komiksowej wersji, podobał mi się opis pierwszej teleportacji, podobnie jak wizja olbrzyma, jaką wykreowałeś w mojej głowie. Rozdział ciekawy, masz rację pomysłów masz tysiące, jestem ciekawa, jakie nam jeszcze pokażesz umiejętności no i o co chodzi... wiesz z moimi cudownymi pytaniami. Naszemu bohaterowi uderzała władza do głowy, choć każdy by tak na początku myślał mając takie umiejętności i świadomość, że może mieć ich więcej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania