Loteria
Mieszkańcy Wyspy uwielbiali loterie i - zapewne także dlatego - kiedy ogłoszono Kumulację Wszechczasów, wybuchło prawdziwe szaleństwo. Ludzie, rozochoceni wizją zgarnięcia grubych milionów, tratowali się w kolejkach po szczęśliwe losy. W tłumie żądnym wygranej znaleźli się także czterej przyjaciele: Nomulos, Geo, Mul i Martensio. Oczekiwanie na zdobycie kuponów dłużyło się w nieskończoność, więc zaczęli snuć opowieści o planach powziętych na wypadek szczęśliwego trafu:
– Ja rzucę pracę; szef jeszcze nigdy nie dał mi podwyżki! - wyrzekał Mul
– Ja sprezentuję mojej Pauli piękny złoty naszyjnik; tak bardzo ją kocham! - romantycznie oświadczył Geo
Martensio miał Wielkie Marzenia, ale niezbyt wierzył w zdobycie głównej nagrody, więc rzucił tylko:
– Zawsze marzyłem, by zobaczyć i przeżyć coś ciekawego, i na to chciałbym przeznaczyć kaskę, jeśli ją zdobędę
Nomulos milczał, a kiedy przyjaciele zaczęli dopytywać o jego zamiary, odrzekł:
– Chciałbym być zwyczajnie szczęśliwy
Gdy wreszcie udało im się uzyskać kupony, nie odczuli satysfakcji ani ulgi, ale ekscytację i podenerwowanie:
– Który sposób skreślania jest najlepszy? - zastanawiali się gorączkowo. Ostatecznie Mul postanowił wypełniać z zamkniętymi oczami, Martensio - lewą ręką, Geo zaznaczał przypadkowe liczby, a Nomulos zastosował pewien dziwny system, którego nikt nie był w stanie pojąć. To właśnie jego sposób okazał się zwycięski. Tak, Nomulos wygrał miliony! Po oficjalnym potwierdzeniu tego faktu, poczuł gwałtowny przypływ radości, ale i niepewności. Posiadanie tak wielkiej fortuny było dla niego zupełną nowością. Gdy tylko Geo, Mul i Martensio dowiedzieli się o wszystkim, pojawili się w jego chałupie, by z nim świętować. Panowała wspaniała atmosfera, jednak już niebawem zaczęło się dziać coś dziwnego. Punktem zapalnym miały się stać słowa Mula:
– Kurna, dziadek, Nomulosie; czy to nie cudowne mieć tyle kasy?! Daj mi trochę!
– Mogę ci pożyczyć, Mulu, ale nie było o tym mowy, kiedy przedstawialiśmy nasze plany przed loterią
– Zawsze byłeś chytrą świnią!
Mul wybuchnął szczerym i niekontrolowanym gniewem, poderwał się z miejsca i z furią przewrócił stół, za którym siedzieli. Jego pretensje podchwycił Martensio, twórczo je przekształcając:
– Współczuję ci - stwierdził patrząc na Nomulosa - Jesteś materialistą i taka wielka forsa na pewno ci zaszkodzi! - rzucił, demonstracyjnie opuszczając chałupę w towarzystwie wściekłego Mula.
Po ich wyjściu Geo, który spokojnie przyglądał się całemu zajściu, powiedział do Nomulosa:
– Nie przejmuj się, od razu widać, że ten głupawy wybuch był wywołany zazdrością; lepiej powiedz, co planujesz w związku z wygraną?
– Chciałbym znaleźć i zatrudnić kogoś, kto umie i chce robić coś dobrego!
– Ależ są miliony takich ludzi!
– Doprawdy? Ja ich jakoś nie widzę... A chciałbym!
Wiadomość o tym, że Nomulos poszukuje talentów, odbijała się coraz szerszym echem. Do Geo, który zgodził się przeprowadzić ich wstępną selekcję, spływały tysiące kandydatur. Wiele z nich od razu odrzucono jako bezsensowne; wśród zgłaszających się nie brakowało oszołomów i szarlatanów. Jednak z czasem objawiło się też kilka bardzo wybitnych osobowości. Zachwyt chłopaków wywołało przybycie człowieka, który doskonale imitował dowolne dźwięki. Początkowo Nomulos i Geo nie dowierzali w autentyczność jego niesłychanych zdolności, ale wszystkie próby ją potwierdziły. Okazało się, że facet może z powodzeniem zastępować dyktafon, a nawet jest o wiele lepszy, bo nikt się nie połapie, że "nagrywa". Niedługo potem przybył szalony kucharz, który błyskawicznie, w locie, kroił marchew i cebulę oraz zionął ogniem.
– To świetny człowiek! Nie pozwoli mi zmarznąć ani umrzeć z głodu - orzekł Nomulos, przyjmując go bez wahania do swojej "Stajni"
Przez kolejne tygodnie zgłaszali się kolejni dobrze ludzie i jeszcze więcej tych, którzy się za takich uważali. Nomulos był zachwycony ich występami, jednak z czasem mu się one znudziły. Siegnął po dzidę i przepędził wszystkich.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania