Love kills-rozdział 6-Szpital
Całą drogę do szpitala,rozmyślałam czy Harry przyjdzie,przez co prawie przegapiłam swój przystanek. Jeśli tak ,to popsuje nie tylko mi humor,ale także tym dzieciom. Boję się, że Blake ,jest na takim poziomie,iż nie wie jak rozmawiać z dziećmi.
Zanim weszłam na oddział dziecięcy, dokładnie się rozejrzałam czy w pobliżu nie ma wysokiego loczka. Odetchnęłam z ulgą,jednak zaraz przypomniałam sobie,że on zawsze i wszędzie musi się spóźnić. Mam dość swoich myśli. Czemu ja się muszę tak wszystkim zamartwiać? To bywa męczące i wkurzające. Zapukałam do pokoju,gdzie jak wskazuje tabliczka na drzwiach powinien być personel tego oddziału.
-Proszę-usłyszałam młody głos pielęgniarki.
-Dzień dobry,ja ze szkoły-nie dokończyłam kiedy pielęgniarka machnęła ręka.
-Tak wiem,jesteś sama?-spytała.
Gdybym była nie miła i niewychowana to bym
powiedziała czy widzi tu
kogoś innego a z racji,że jestem wychowana to odpowiem kulturalnie.
-Tak i raczej ta druga
osoba się nie pojawi.
-No dobrze,zaprowadzę Cię do salki.Tam będą
czekały dzieci-uśmiechnęła się i pokazała
gestem ręki,żebym wyszła przed nią.
Weszłam do salki,gdzie na dywanie siedziało dziesięć dzieci. Porówno pięć dziewczynek bawiących się lalkami i chłopaków ,którzy jeździli samochodami.
Sterotypowy podział. Dzieci były w wieku od pięciu do ośmiu lat,przynajmniej mi się tak wydaje.
-Cześć-uśmiechnęłam się najlepiej jak potrafiłam,mam nadzieję że nie wyszło sztucznie.
Dziewczynki spojrzały się
na mnie odwzajemniając uśmiech,za to chłopcy nadal się bawili.
-Niech się pani nimi nie przejmuje,to chłopacy oni
są głupi.-powiedziała urocza blondynka.
Zaśmiałam się. Na razie tak sądzi a później będzie
za nimi chodziła.
-Nazywam się Lucy i spędzę z Wami kilka dni,ej chłopaki?-zwróciłam się
do nich. W końcu na mnie spojrzeli.Mieli grymasy na
twarzy. Co,jest ze mną nie
tak?! Czy nawet małym chłopcom się nie podobam?
-Fuj dziewczyna-odezwał się rudy chłopczyk,na oko ma z pięć lat.
-Za kilkanaście lat będziesz je pieprzył i nigdy nie będzie miał dość-
usłyszałam za sobą.
Zesztywniałam. Niemożliwe. Jednak przyszedł i na wstępie musiał odwalić coś takiego. Odwróciłam się a on ochoczo pomachał mi ręką.
-Cześć moja koleżanko.
Nie poznaje go. W jego przywitaniu nie wyczuczułam złości czy
sarkazmu. Jakbym naprawdę była jego dobrą koleżanką.
-Jednak przyszedłeś-westchnęłam.
-Wiem,że bardzo tego
pragnęłaś.
Wytrzeszczyłam oczy i czułam gorąco na policzkach. Czemu on musi być taki
pewny,zarozumiały?
-Lepiej wytłumacz
dzieciom co znaczy pieprzenie-syknęłam i usiadłam na dywanie obok dzieci.
-Właśnie cio to?-spytał chłopczyk,jeszcze seplenił
przez co jego urok się zwiększał.
-Jest dziewczyna i chłopak.-Harry podrapał się po głowie.
-Fuj!-naraz wszystkie dzieci krzyknęły,
zaśmiałam się. No,Harry pokaż jak sprawdzisz się w
roli opiekuna.
-I oni mogą się lubić albo nienawidzić.Przychodzi z
czasem taki moment kiedy potrzebują czułości,bliskości albo żeby zaspokoić czyjeś
potrzeby.
-Czyli co?-spytała najstarsza a nich dziewczyna.
Dziewczyno,udało Ci się zamknąć Harr'ego na chwilę. Brawo Ty!
-Kiedy się czegoś boisz i
potrzebujesz przytulenie-powiedziałam.
-No coś w tym stylu-zaśmiał się loczek.
Uważa, że moja odpowiedź jest słaba? A jego niby co,nic nie powiedział. Czuję, że i tak to ja będę musiała im to wszystko wytłumaczyć.
-I później,żeby pokazać jak bardzo się kochają idą spać. Tylko nieco inaczej niż Wy -odpowiedział dumnie.
Myśli, że z tego wybrnął? Te dzieci nic nie zrozumiały z jego wypowiedzi.
-To jak robienie dzieci?-spytała blondynka.
-To właśnie to!-krzyknął uradowany.
Czemu wszystko musi mu tak łatwo pójść?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania