Ludzie – efekt Hanninga
Opowiadanie z gatunku S-F, w którym nauka i fantastyka przenikają się dość równomiernie. Jest to historia kontaktu ludzi z obcą cywilizacją, znacznie przewyższającą swym rozwojem nas, ludzi. Treść oscyluje wokół prywatnego życia bohaterów oraz ich wyzwań zawodowych, ukierunkowanych na przetrwanie, ale i rozwój całego gatunku. Okazuje się, że podróż do gwiazd nie musi być tylko marzeniem...
CZĘŚĆ 1
Richlands 270801480620
W Richlands jest już koniec sierpnia i powoli zbliża się koniec upalnego lata. Wszyscy wokół są zmęczeni upałami oraz tym, że letnie susze stają się coraz dłuższe i dotkliwsze. Oddychanie takim suchym, ostrym powietrzem nie przynosi ulgi. Tak naprawdę, nikt nie zauważył punktu zwrotnego; nic się nie stało, co przykułoby czyjąkolwiek uwagę. Ani miesiąc, rok, czy choćby… - nic, nawet lata temu. Po prostu, mijał kolejny dzień za dniem i rok za rokiem, jakby zmiana rozłożona była na lata, albo nawet na dziesiątki lat. Żyliśmy jak zawsze dotychczas, chodząc lub jeżdżąc codziennie do pracy, robiąc zakupy, opowiadając sobie dowcipy. Jednak lata były jakby coraz cieplejsze i jakby coraz senniejsze.
- Co masz w koszyku? – Peter zagadnął syna sąsiadów jadącego rowerem w jego kierunku.
- To już trzeci kurs dzisiaj, wiozę szparagi na targ. Bardzo szybko znikają ze stoiska – rzucił Olaf, roześmiany 14 latek, który po szkole prowadził swój biznes handlowy na dzielnicowym targu.
Mógłby zarobić więcej, ale jeszcze rok musiał codziennie chodzić do szkoły. Nie narzekał jednak, bo był jednym z najlepszych uczniów, jednym z tych, którzy wiedzieli, że wiedza szkolna przyda mu się w praktyce. Taka na przykład matematyka była bardzo potrzebna przy liczeniu owoców, przy ważeniu, no i przy wydawaniu reszty. Ale dopiero w ostatniej klasie mieli uczyć się mnożenia i dzielenia liczb.
Peter zmierzał do pobliskiego laboratorium, w którym pracował. Kochał tą pracę między innymi dlatego, że miał swój, cichy pokój i nie musiał kontaktować się z nikim z zespołu, czasami całymi dniami. Firma LabGen, w której pracował wprowadzała na rynek nowe owoce i warzywa, przy czym ‘nowe’ oznaczało nowe kształty i smaki, które pracownicy laboratorium projektowali, następnie hodowali i testowali. Co kilka lat, kiedy testy kończyły się sukcesem i nowy produkt pojawiał się na rynku, opatrzony świadectwami zdrowia, bezpieczeństwa biologicznego, toksykologicznego, koledzy Petera zabierali do domów nadmiarowe ilości produktów. Częstowali rodzinę, sąsiadów, zapraszali na degustacje. Firma wręcz zachęcała do tego, bo w ten sposób miała darmową i co najważniejsze, skuteczną reklamę nowych produktów, które zamierzała dopiero zacząć wprowadzać na rynek. Miasteczko Petera od wielu lat było znane z owoców pracy LabGen, zwłaszcza z nowych nasion, które pozwalały na lepsze plony, a czasami też na mniej pracy w polu, co mieszkańcy bardzo sobie cenili.
Szedł żwawym krokiem, bowiem dzisiaj czekał go wyjazd do Boon, najbliższego miasteczka, oddalonego o dobry tydzień podróży. Boon, to było miasto i społeczność znana z produkcji tkanin z lnu i bawełny oraz ubrań na wszelkie okazje. A Peter właśnie planował zakup nowych sukni dla Maud i Eve, żony i prawie pięcioletniej córki. Był bardzo podekscytowany, bo nigdy tam nie był. Tym bardziej, że miał w swoim bagażu kilka garści ziaren nowej kukurydzy, za które spodziewał się kupić sobie także nowy garnitur, a może i nowe palto zimowe dla żony.
W laboratorium czekał już na niego Martin Woodrow, jego szef, z którym miał jechać do Boon. Może z racji wieku, Martin miał dość trudny charakter, o czym wiedzieli wszyscy pracownicy, sąsiedzi, znajomi i najbliższa rodzina. Był milczkiem, do tego stopnia, że czasami całymi dniami nic nie mówił. Pokazywał coś palcem i jednocześnie pochrząkiwał na tyle znacząco, że zwykle osiągał wszystko to, co zamierzał. Peter wiedział jednak, że wymarzona podróż do Boon będzie dość monotonna.
- Ach, więc już jesteś? Wszystko sprawdziłem, wyjeżdżamy o siódmej, za pół godziny – mruknął Martin
- Jestem gotowy, będę czekał przy wozie – odparł Peter.
Punktualnie o siódmej rano, obaj wsiedli na kozioł, Martin wziął w dłoń lejce i ruszyli. Powoli, żeby wszyscy widzieli, że rusza kolejna wyprawa do Boon. Powoli, żeby wszyscy w Richlands widzieli, że wszystkie sprawy mają się dobrze, że kontakty z sąsiednimi osadami trwają nadal i niebawem wysłańcy przywiozą nowe wieści, a może i nowe produkty. Jechali powoli, bo wielu mieszkańców, nawet z oddali, starało się pomachać im i życzyć udanej podróży.
Wyprawy do Boon były organizowane zwykle raz do roku, w końcu sierpnia, po żniwach. Chyba od zawsze wzbudzały nieco niepokoju w mieszkańcach, jak każda duża wyprawa, czy kontakt z inną społecznością. Jednak, prawie wszyscy traktowali takie wydarzenia jako atrakcyjną tradycję, która zawsze istniała i o której nie rozmawiali ze sobą.
Niebawem wjechali do lasu. Martin milczał, wpatrzony przed siebie, ponad głowami koni.
- Martin, jakie jest Boon? Podobno byłeś tam już kilka razy? – Peter przerwał milczenie po godzinie jazdy.
- Boon? – zdziwił się Martin – A co tu gadać, sam zobaczysz. Ale pamiętasz naszą rozmowę przed wyjazdem? Obiecałeś, że jak już wrócimy do domu, to nie będziesz rozpowiadał co tam zobaczysz i usłyszysz, tak?
- No tak – zdziwił się Peter - Przecież i tak nikt o nic nie pyta, o żadne szczegóły. To chyba dobrze, że nie jesteśmy wścibscy?
Peter spodziewał się odpowiedzi, może jakiegoś komentarza, ale Martin tylko mruknął coś do siebie. Widać było, że rozmowa była skończona. Odkąd wjechali w las otaczający Richlands, jechali już całkiem powoli, bo też na drodze co jakiś czas pojawiały się kolejne niespodzianki. Wystające korzenie i konary drzew połamanych przez wichury, albo koleiny wyżłobione przez ulewne deszcze. Raz musieli odciągnąć całe drzewo, które leżało w poprzek drogi, powalone wiatrem. Jeszcze mieli w kieszeniach kanapki zabrane z domu, więc nie przerywali podróży na niepotrzebne postoje.
Pierwszy nocleg urządzili na przydrożnej polanie. Po prostu, przywiązali konie do sąsiednich drzew i ułożyli się do snu na wozie, obok siebie. Martin tylko mruknął, że nie potrzeba ogniska palić, ani pilnować koni, bo są jeszcze blisko domu, co chyba oznaczało, że jest bezpiecznie. Po całym dniu na wozie, Peter zasnął natychmiast.
Obudzili się niemal jednocześnie, było już całkiem jasno i odgłosy lasu stawały się coraz głośniejsze. Zwykle Maud, żona Petera, zwykle wstawała nieco wcześniej i robiła herbatę. Tak wszyscy mówili na ten gorący napój z liści zbieranych i mieszanych przez rodziny zielarzy. Ale dzisiaj Maud nie było. Peter zjadł trochę chleba z wędzonym serem i popił wodą z manierki. Ot i całe śniadanie, po którym ruszyli w dalszą drogę. Od czasu do czasu Peter zagadywał Martina, pytając o jakieś szczegóły, o to co widzieli po drodze, o gwiazdy na nocnym niebie, o poprzednie wyprawy do Boon. Ale Martin albo tylko mruczał coś pod nosem, albo ucinał rozmowę krótkim 'nie', albo 'nie wiem'. Jechali więc w milczeniu.
Czwartego dnia podróży, tuż przed zmrokiem, dojechali na skraj lasu. W oddali, aż po horyzont, ukazało im się setki wysokich i niskich budynków, coś jakby opuszczone, ogromne miasto. Ten widok rozpalił wyobraźnię Petera, który spodziewał się, że spotkają mieszkańców miasta. Kiedy jednak podjechali bliżej, szybko okazało się, że wszystkie budynki są puste, od dawna niezamieszkane i bardzo zaniedbane, a gdzieniegdzie nawet porośnięte mchem i roślinnością. Ale były ogromne! Wielopiętrowe i majestatyczne! Niektóre, te w środku miasta, miały fantazyjne kształty i po prostu, choć zaniedbane, wciąż wyglądały pięknie i groźnie. Drogi pomiędzy budynkami były szerokie i, choć od bardzo dawna niesprzątane, nadal były równe. Widok był niezwykły i oszałamiający.
- Co to jest, dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – zapytał Peter
- Bo musiałeś najpierw sam to zobaczyć – odparł Martin – Ja zobaczyłem to miasto kiedy miałem siedemnaście lat i po raz pierwszy jechałem z ojcem do Boon. Do dziś pamiętam co wtedy czułem.
- Ale co to jest Martin? To miasto, co to za ruiny? – nalegał Peter
- Cóż, nazwa nie ma znaczenia. I tak ci nic nie powie. Ale takich miast było kiedyś na świecie pełno, tysiące. Mniejszych i większych, znacznie większych. I wszystkie tętniły życiem, bo mieszkały w nich miliony ludzi.
Powoli zbliżali się do obrzeży miasta. Martin wypatrywał znajomych kształtów i szybko okazało się, że po prostu chciał odnaleźć znajomy dom, w którym mogliby przenocować.
- To ten dom, tutaj zostaniemy na noc – oznajmił w końcu Martin. Wyraźnie ożywił się i jakby więcej mówił.
Jak wszystkie budynki wokół, dom był opuszczony. Z zewnątrz, był tak samo zaniedbany, zakurzony i właściwie brudny, jak całe otoczenie. Wszędzie wokół leżały jakieś połamane przedmioty, naniesione przez wiatry i wichury i nigdy nie sprzątane. Niczym się nie wyróżniał, ale po bliższym przyjrzeniu, widać jednak było, że wszystkie szyby w oknach były całe.
Wewnątrz domu, Martin otworzył drzwi i zaczął schodzić schodami w dół, do piwnicy pod domem. Peter poszedł za nim. Zapaliło się sztuczne światło. Wewnątrz panował przenikliwy chłód, było zimniej niż na zewnątrz. Po chwili stanęli przed półkami pełnymi różnych opakowań, sądząc po napisach, z żywnością. Martin zabrał całe naręcze różnych opakowań i szybko wyszli na górę, bo chłód szybko zaczął dawać im się we znaki.
- Za tym domem, w ogrodzie, są stare ogniwa słoneczne, takie jak u nas, w Richlands. Dlatego lodówki nadal pracują, na dole jest chłodno, a my dzisiaj zjemy coś innego niż dotychczas.
Peter nigdy dotąd nie widział Martina tak ożywionego. Nagle jego ruchy stały się żwawsze, nawet twarz jakby poweselała. Co chwila popijał z butelki, która czekała na niego na półce koło drzwi.
Choć okiennice nadal były zamknięte, przez szpary w nich widać było, że na zewnątrz już się całkiem ściemniło. Siedzieli na miękkich, wygodnych kanapach, a Martin co chwila wyjmował z małej skrzyneczki gorące potrawy, których smak był dla Petera niecodzienny, bardzo egzotyczny. Jadł z ochotą czekał aż Martin powie coś więcej o tym niezwykłym miejscu.
- Bo widzisz, różne historie słyszałem – mruknął Martin. – U nas, w Richlands, starsi mieszkańcy opowiadają o katastrofie, jakieś sto pięćdziesiąt lat temu, w której wszyscy ci ludzie zginęli. Na całym świecie, prawie wszyscy. Pozostali tylko ci nieliczni i to tylko ci, którzy mieszkali z dala od wielkich miast. Nie wiem co się stało, ale to miasto jest dowodem na to jak wielu ich było, jak byli potężni.
- Ale… - zaczął Peter,
- Nie wiem – odburknął Martin – nic więcej nie wiem.
Peter nie mógł zasnąć. A zatem spali w środku gigantycznego cmentarzyska, pełnego pozostałości po ludziach, którzy zbudowali to miasto. Jak to możliwe, że nie wiemy co się wtedy stało? Dlaczego nikt w Richlands o tym nie mówi? Dlaczego ojciec nigdy mu o tym nie powiedział, nigdy się o tym nawet nie zająknął?
Dopiero nad ranem udało mu się zasnąć, ale gdy tylko się obudził, natychmiast wróciła opowieść Martina i wszystkie nocne pytania.
- Chodź, zjemy coś i zaraz wyjeżdżamy – rzekł Martin - Jak dobrze nam pójdzie, to jutro, na wieczór dotrzemy do Boon.
Śniadanie zjedli szybko, w milczeniu i natychmiast wyjechali, jakby w popłochu zostawiając za sobą dom w którym spali. Obaj chyba nie chcieli wracać do rozmowy o mieście i o katastrofie sprzed lat. Peter miał tysiące pytań w głowie, o wszystko, ale jechali w milczeniu, bo na każde pytanie Martin odpowiadał mruczeniem, albo zdawkowymi półsłówkami. Był jeszcze bardziej zamknięty w sobie i milczący niż zwykle. Jechali więc w milczeniu, starą drogą wśród starych drzew.
Następnego dnia, koło południa, droga nagle stała się szersza i znacznie równiejsza. Zaczęli jechać nieco szybciej i po zachowaniu Martina, Peter wyczuł, że chyba już zbliżają się do celu. Po godzinie wyjechali wreszcie z lasu i Peter ujrzał na horyzoncie majestatyczne góry z białymi wierzchołkami. Wjechali na równą jak stół drogę i Martin mruknął, chyba do siebie, że na wieczór będą w Boon.
Boon 020901481730
Peter ledwo mógł usiedzieć na koźle. Myślał o opuszczonym mieście i o zbliżającym się Boon. Kiedy po kilku godzinach dotarli już do przedmieścia, był nieco zdziwiony jak bardzo Boon przypominało jego rodzinne Richlands. Było większe, ale tu były tak samo niskie budynki, wszystkie z drewnianych elementów, takie same dachy. Po przejechaniu kilku ulic, Martin wyprostował się nagle i zatrzymał wóz.
- To tutaj, jesteśmy na miejscu. Tu się zatrzymamy – powiedział do Petera.
- Czy to ty, Martin? – z ławki przed domem spytał brodaty mężczyzna.
- Leo! jasne że to ja, w tym roku jestem trochę później. To przez tą suszę i więcej pracy. Ale w końcu jestem, choć trudno uwierzyć, że znów minął rok. Co u ciebie, co u Chloe i dzieci, stary druhu? – cieszył się Martin, który nagle znów zmienił się nie do poznania. Mówił ochoczo, z wigorem, a nawet – Peter nie był pewien – widział na jego twarzy uśmiech.
- Dobrze cię widzieć. Pokoje już od tygodnia czekają. Zanieście swoje rzeczy na górę, a wóz z towarem zostawcie w szopie, jak zwykle. Powiem Chloe, że jesteście, to sobie pogadamy przy kolacji.
Solar 020901481730
W hali panował półmrok. I chłód. Tylko potężna brama, wysoka na kilkanaście metrów, z potężnymi kolumnami i półkolistym sklepieniem, była oświetlona ostrym, fioletowo-niebieskim światłem, choć wokół niej było pusto. Kilku techników kończyło swoje rutynowe zadania, spokojnie, bez pośpiechu, jak co dzień. W pokoju odpraw, na antresoli, generał Ian Krueger, błyskotliwy dwudziestodziewięciolatek, kończył odprawę.
- A więc wszystkie prace są w końcowej fazie, terminal zewnętrzny uruchomimy za trzy lub cztery tygodnie. Wtedy przywrócimy komunikację i was zabierzemy. Do tego czasu musicie zakończyć modernizację i rozpocząć prace badawcze w terminalu na Omega384. Procedura awaryjna tylko w przypadku kontaktu pierwszego stopnia. Pytania?
Nie było pytań. Dwa zespoły od dawna wiedziały wszystko czego od nich oczekiwano. Wszyscy doskonale wiedzieli co mają robić i wszystko było przygotowane do kolejnego skoku. Kilkanaście metrów przed bramą czekała już kapsuła transportowa. Zgodnie z procedurą, załoga zajęła już miejsca w jej środku i śluzy wejściowe zamknięto. Ogromna hala szybko opustoszała i wszystkie ruchome stanowiska i przedmioty gdzieś zniknęły. Szum pomp potwierdzał, że resztki powietrza właśnie usuwano. Całe wnętrze półokrągłej bramy stawało się coraz bardziej ciemnofioletowe, aż w końcu zniknęło w nieoświetlonej hali i wypełniło się jakby czarną, matową membraną. Kamery z końca hali rejestrowały pulsujące wibracje całej struktury. W pokoju generała Kruegera automat zaczął odliczać od dziecięciu w dół.
- Zero, uwolnienie – delikatny, miękki głos komputera zakończył odliczanie.
Kapsuła pochyliła się do przodu i zaczęła szybko przyspieszać w kierunku środka bramy. Po chwili zniknęła, bezgłośnie zanurzając się w membranie. Wszystko trwało niecałe trzy sekundy. Generał zaczekał jeszcze, aż komputer zatrzyma cały proces transferu i membrana zniknie. Hala błyskawicznie wypełniła się powietrzem i chwilę potem ludźmi. Kilku analizowało raporty komputera z ostatniego skoku. Inni przygotowywali przed bramą kolejną kapsułę.
- Dyrektorze Wilkins, dzisiejszy raport – Krueger rzucił sucho w kierunku młodego mężczyzny, szefa zespołu Badań i Rozwoju Nowych Technologii.
- Panie generale, kontrolujemy wszystkie procesy z dokładnością pozwalającą nam umieścić kapsułę w dowolnym miejscu pola grawitacyjnego. Zaburzenia przestrzenne zostały praktycznie wyeliminowane. Za kilka dni możemy ponownie umieszczać w kapsułach ludzi bez pre-hibernacji. Tą fazę zadania zakończymy za cztery dni.
-Dziękuję dyrektorze. Dziękuję wszystkim za dzisiejszy skok. Proszę kontynuować zgodnie z harmonogramem – Krueger sucho zakończył spotkanie, po czym wyszedł do swojego pokoju.
Po niedawnych kłopotach technicznych pozostały tylko wspomnienia i niesmak lecz teraz wszystkie zespoły oraz cała procedura działały bez zarzutu. Mógł wreszcie pomyśleć o krótkim odpoczynku, o wizycie w domu. I o tym, żeby się wreszcie wyspać.
Powiadomił dyżurnego adiutanta o swoich planach i wjechał windą na dolny poziom stacji kolejki. Rysy twarzy mu złagodniały, zaś oczy i usta z każdą chwilą przybierały coraz bardziej pogodny wyraz. Jeszcze tylko zmiana munduru i za godzinę będzie w Boon, w swoim domu rodzinnym.
Boon 020901481910
Obudził się siedząc w wagonie kolejki podziemnej. Stewardessa pochylała się nad nim, z uśmiechem przypominając mu, że przybyli na miejsce już ponad cztery minuty temu, a za kolejne sześć minut kolejka odjedzie z powrotem do Solar. Wyszedł z uśmiechem na ustach, zadowolony, że udało mu się trochę zdrzemnąć, bo przecież zaplanował spotkanie z kilkoma kolegami jeszcze dziś wieczorem i sprawdzenie czy cydr w gospodzie smakuje jak dawniej.
W domu matka czekała już z obiadem, szczęśliwa, że przyjechał. Ojciec jak zwykle nie chciał rozmawiać o jego pracy; uciekał do swojego warsztatu stolarskiego, w którym spędzał całe dnie. Ale też nie umiał ukryć zadowolenia, a może i szczęścia, że Ian wrócił do domu. Generał Krueger był tu po prostu Ianem, sąsiadem, kolegą z dzieciństwa. W Boon, nikt nigdy nie wypytywał o jakiekolwiek szczegóły, zwłaszcza o pracę. Wszyscy sąsiedzi ze spokojem ignorowali kolejną, kilkumiesięczną nieobecność Iana i jego kolejne zjawienie się. Wszyscy mieszkańcy Boon z dystansem i odrobiną lęku, ale i z szacunkiem traktowali tych, którzy przychodzili od strony stacji kolejki.
Po domowej kolacji, Ian wyszedł do gospody. Zapadał wieczór i chciał po prostu przejść się na świeżym powietrzu. Po prostu pochodzić chwilę po swoim Boon, zanim spotka się z kolegami. Ale niemal tuż za swoim domem spotkał Amy Shaw, córkę właściciela gospody do której zmierzał. Kiedyś chodzili do jednej klasy i byli bardzo blisko ze sobą, aż do balu maturalnego.
- Ian! Jak miło cię widzieć, może przyjdziesz dziś do nas? – spytała Amy z tak naturalnym uśmiechem, tak bezpośrednio, że Ian jak zawsze stanął zauroczony.
- Tak, jasne, właśnie do was idę, bo umówiłem się z Ole i Bradem. Może pójdziemy razem? - odparł Ian.
- Teraz muszę jeszcze coś załatwić, ale będę z powrotem za jakieś pół godziny – powiedziała Amy, po czym pomachała mu dłonią i śmiejąc się odeszła w swoją stronę.
Ian dobrze wiedział, że powrót do Boon nieuchronnie wiąże się koniecznością powrotu do przeszłości i rozmaitymi spotkaniami. Ale też o to mu chodziło, żeby choć na chwilę przestać myśleć o Solar i tamtych problemach.
Wszedł na werandę gospody, trochę zmęczony wieczornym spacerem i od razu zobaczył swoich dawnych kumpli, Brada Harrissa i Ole Sjoeberga. Spotykali się tu od lat, kiedy tylko Ian wracał do Boon, żeby pobyć trochę ze sobą, wypić trochę cydru i pogadać – głównie o ich codziennych sprawach.
- Ian, nareszcie jesteś! – krzyknął Ole – Czekamy już z kwadrans, a może i pół roku? – uśmiechnął się zawadiacko, odgarniając burzę rudych włosów.
- Twój kufel zaraz będzie – powiedział na przywitanie Brad, po czym uścisnął starego kumpla z całych sił.
Wróciła Amy, która wieczorami pomagała ojcu w prowadzeniu gospody. Trochę rozmawiali, trochę wspominali tak niedawne lata, kiedy byli 'o niebo' młodsi. Ian czuł jak stres odpływa z głowy i z całego ciała, jak mięśnie stają się mniej napięte, a świat wokół wydaje się jakby bardziej kolorowy.
- Za dzisiejsze spotkanie! Dzisiaj mamy z nami Iana, ale też gości z Richlands, co sprawia, że jesteśmy najciekawszym miejscem w całym Boon – wykrzyknęła Amy, wznosząc toast.
- Za gości z Richlands! – wzniósł toast Ole, a Brad i Ian wznieśli z uśmiechem swoje kufle.
- Usiądźcie z nami, tak piękny wieczór trzeba spędzić z przyjaciółmi, opowiadając kolorowe historie – zaproponował w stronę nieznajomych Brad.
- Oh, dziękujemy bardzo – odparł Peter – Ale dopiero przyjechaliśmy z Richlands, jesteśmy zmęczeni po podróży i chyba zaraz pójdziemy spać. Ale zostajemy w Boon jeszcze cztery, może pięć dni i na pewno jeszcze się spotkamy. Ja nazywam się Peter Hanning, a to mój szef, Martin Woodrow, i na pewno jeszcze się spotkamy pod tym dachem.
Martin swoim zwyczajem nadal siedział w milczeniu, nawet spuścił głowę, jakby chciał pokazać brak entuzjazmu do pomysłu Petera. Ale Ian jakby zesztywniał. Wbił wzrok w Petera i zagadnął-
- Hanning? Czyżby wnuk Alana Hanninga? – spytał Ian.
Martin nagle ożywił się i już chciał odpowiedzieć, ale zrelaksowany Peter wpadł mu w słowo i beztrosko odparł-
- Tak, pan słyszał o moim dziadku?
Zaskoczony Ian nie wiedział co odpowiedzieć. Każdy w Boon i w Solar słyszał o profesorze Hanningu, ale nikt nie wiedział co się z nim działo od wypadku, a właściwie od eksperymentu, który nadzorował. Profesor nie mógł pogodzić się z fiaskiem swojego projektu, z fiaskiem eksperymentu z którego nigdy nie wróciło troje młodych ludzi. Nie poradził sobie z tym i po kilku miesiącach odszedł z Ośrodka, który potem rozbudowano i zaczęto nazywać Solar.
Profesor Hanning mieszkał w Boon, ale po kilku tygodniach od nieudanego eksperymentu… zniknął. Jego koledzy z Ośrodka chcieli dać mu odpocząć i nie nękali go wizytami. Sąsiedzi zaś, przyzwyczajeni do długich nieobecności profesora, zorientowali się dopiero po kilku miesiącach, że go nie ma. Po jakimś czasie uznano, że odszedł sam, chcąc rozpocząć nowe życie. To było prawie pięćdziesiąt lat temu jednak nadal, to był cios dla Ośrodka. Upłynęło kilka lat zanim najlepsi z zespołu zorientowali się jak daleko w swoich pracach zaszedł profesor, a także gdzie był błąd i co zrobić, żeby go unikać. Przez kilkadziesiąt lat, pomimo wielu modyfikacji, w Ośrodku używano określenia „portal Hanninga”, bo dla wszystkich było oczywiste jak wielkiego, jak niezwykłego odkrycia dokonał profesor.
- Czas już na nas, Peter. Jutro od rana mamy już umówione spotkania handlowe – Martin wstał, mówiąc do Petera i dając wszystkim znać, że dla nich wieczór jest skończony.
Peter zamierzał zaprotestować, chcąc dowiedzieć się czegoś o dziadku Alanie, ale Ian szybko zgodził się, nie chcąc przedłużać tego nieoczekiwanego spotkania.
- Mieszkam niedaleko stąd i na pewno znajdziemy jeszcze okazję, żeby się spotkać i porozmawiać, choćby jutro wieczorem. Dobranoc panom. – Ian wstał na pożegnanie przybyszy.
Peter wszedł do pokoju oszołomiony. Wszystkim, opuszczonym miastem po drodze do Boon, samym miasteczkiem, ale przede wszystkim tym, że spotkał tu kogoś, kto wiedział coś o jego dziadku. Dziadek Alan był zawsze tak bliski Peterowi. Choć był już bardzo stary, tyle pięknych chwil spędzili razem, tyle wspaniałych bajek i opowieści słyszał od dziadka. Ale do głowy mu nigdy nie przyszło, że jego własny dziadek może być znany w odległym Boon.
Omega384 020901481730
Androidy nadzorujące pracę maszyn montujących pracowały metodycznie, szybko, bez przerw. Budowa stacji została już ukończona i pochłaniały je tylko prace wewnątrz. Za 427 ziemskich minut stacja powinna być gotowa na przyjęcie ludzi.
Do niedawna, Omega384 była małym, niezamieszkanym księżycem, który poprzednia ekipa Solar umieściła w tym właśnie miejscu, maksymalnie daleko poza Multiwersum. Teraz zespół generała Kruegera kończył budowę stacji, która pozwoli wreszcie zapewnić bezpieczeństwo Ziemi oraz jej kilku koloniom.
Dwa androidy podeszły do portalu, który zmienił już kolor i szybko, coraz wyraźniej wypełniał się czarną membraną. Brak atmosfery usprawniał cały proces, ale każde otwarcie portalu wiązało się z uaktywnieniem procedury transportowej u wszystkich androidów i maszyn. Dla bezpieczeństwa, żeby uniknąć przypadkowych obiektów w pobliżu chwilowej osobliwości generowanej przez portal transportowy.
W końcu, z matowej membrany bezgłośnie wypłynęła owalna kapsuła i zatrzymała się przed nią kilka metrów nad powierzchnią. Membrana zniknęła, jakby rozpuściła się w przestrzeni i w tym momencie kapsuła zaczęła zniżać się i osiadać w doku transportowym, na powierzchni Omega384. Wewnątrz kapsuły, komputer pokładowy rozpoczął już procedurę syntezy komórkowej członków załogi, androidy zaś zakończyły procedurę przyjęcia kapsuły i wracały do normalnej pracy. Pozostały 422 minuty do ukończenia wszystkich prac i wejścia na stację przybyłych właśnie członków załogi.
We wnętrzu księżyca umieszczono stabilną osobliwość nadprzestrzenną. Nawet tutaj, na granicy sił działających w Multiwersum, zapewniała stabilną energię przez następne eony lat, o wiele dłużej niż potrzebowała ta stacja. Generowana energia pozwalała głównie na ogrzanie całej struktury księżyca tak, że powierzchnia, na której zbudowano stację i po której poruszały się maszyny, miała już prawie 60 Kelwinów i temperatura jeszcze powoli rosła. Światło lamp rozmieszczonych na kilku masztach, słabo rozświetlało absolutną czerń w pobliżu stacji. Lampy także dostarczały trochę ciepła niezbędnego do ogrzania powierzchni o kilka Kelwinów, niezbędnych do stabilnego funkcjonowania stacji i maszyn wokół niej. Bez tego źródła ciepła, temperatura pustki wokół stacji wynosiła nawet nie tysięczną część Kelwina i zwykła materia, z której była zbudowana Omega384 oraz ziemska stacja na jej powierzchni, po prostu uległyby procesom krystalizacji i dyssypacji, przy których każde oddziaływanie mechaniczne prowadziłoby do ich przyspieszonego niszczenia.
Ale równie ważnym powodem umieszczenia osobliwości we wnętrzu stacji była potrzeba zapewnienia stabilnej, lokalnej grawitacji, a co za tym idzie dostosowania upływu lokalnego czasu do parametrów ziemskich. Bez tego, w całkowitej pustce otaczającego kosmosu, w którym grawitacja z najbliższych galaktyk już praktycznie zanikała, czas biegłby znacząco szybciej niż na Ziemi.
Na ludzi czekał tu niezwykły widok, którego nikt na Ziemi dotychczas nie widział. Daleko nad stacją wisiały bowiem półprzezroczyste, trochę nieregularne obłoki, nieco tylko zbliżone kształtem do gigantycznych, lekko tylko spłaszczonych dysków. W rzeczywistości, ich średnice miały od kilku do ponad stu trylionów lat świetlnych i wyglądały stąd jak ogromne, majestatyczne meduzy świetlne, zawieszone w absolutnej pustce, w czerni Kosmosu. Za jednym z najbliższych obłoków, składających się na Wszechświat znany ludziom od zawsze i od zawsze oglądany tylko od środka, rozpościerała się dalej sieć innych, podobnych obłoków, o nieco innych kolorach, kształtach i rozmiarach. Patrząc z powierzchni Omega384 wydawało się, że jedne miały bardziej czerwoną, białą lub niebieską poświatę i że prawie wszystkie wydawały się być połączone cienkimi włóknami światła. Wszystkie razem wydawały się tworzyć gigantyczny, świetlny torus. Po raz pierwszy, oczom ludzi ukazało się Multiwersum, wieloświat, którego dopiero z powierzchni Omega384 było widać całość.
Wyraźnie widoczne były też znacznie większe od pojedynczych obłoków, prawie przezroczyste i nieregularne, płaskie struktury, niczym wielokolorowe fraktale przenikające pojedyncze obłoki, ale i grupy obłoków, jakby łącząc lub separując je od siebie. Obłok, z którego przybyli ludzie, nasz wszechświat, miał w sobie kilka takich struktur, jakby niewidocznie przecinających poszczególne jego części. Dopiero z tej perspektywy widać było ich ogrom, ich majestat, podobieństwa i różnice w budowie, ale też wyraźne granice pustki otaczającej je z każdej strony. Odległość stacji do ziemskiego wszechświata sprawiała, że światło dopiero teraz docierające na stację, pochodziło z pierwszych chwil jego istnienia. I choć było to ważne, głównie dla tych obłoków, przenikających je płaskich fraktali i otaczającej ich pustki umieszczono tu Omegę 384. I dlatego przybyli tu ludzie.
Zostawiając ten obraz za sobą i patrząc w przeciwnym kierunku, obserwator widział tylko nieprzeniknioną czerń i pustkę. Kompletnie nic. Przez ostatnie miliardy ziemskich lat, żaden promień światła od tej strony nie przybył. Wszystkie pomiary wskazywały, że nie istniała tam znana nam materia. Omega384 została zawieszona niemal na granicy pola grawitacyjnego i zerowej temperatury, maksymalnie daleko od Multiświata, żeby portal transportowy mógł jeszcze niezawodnie działać.
Wszystkie urządzenia zostały zainstalowane, maszyny ustabilizowały ciśnienie powietrza i podniosły temperaturę wewnątrz stacji do 21 stopni Celsjusza. Kapsuła, umieszczona w doku transportowym, powoli budziła się do życia. Członkowie załogi byli indywidualnie wybudzani, a każda kapsuła kończyła profilowanie mentalne i zadaniowe ludzi. Po tak dalekim skoku w czasoprzestrzeni, powoli wracały funkcje życiowe, rozmowy i świadomość gdzie są i po co tu przybyli.
Boon 030901480830
Handel w Boon opierał się na podążaniu utartymi dawno temu ścieżkami. Martin znał je wszystkie i pewnie szedł do celu, swoim zwyczajem nie odzywając się do Petera.
- Martin, czy to nie dziwne, że w Boon, pierwszy mężczyzna, którego spotkałem, słyszał o moim dziadku, a u nas, w Richlands nikt nic o nim nie wie? – wypalił Peter, kiedy tylko wyszli z gospody.
- Idziemy do tego sklepu – Martin pokazał palcem sklep oddalony o jakieś dwieście metrów – Jak załatwimy nasze sprawy, opowiem ci wszystko co wiem. I tak dowiesz się od tego Iana, albo od innych ludzi.
Peter był trochę zdziwiony, że jest jakieś ‘wszystko’ do opowiadania, ale zgodził się ochoczo, bo i tak była to w tej chwili najlepsza opcja.
Jak co roku, sama sprzedaż nasion LabGen’u odbyła się szybko, niemal bez negocjacji. W końcu obie strony miały do siebie od lat pełne zaufanie. Niemal wszystkie nasiona zostały zamówione rok temu zaś tą niewielką ilość nowych nasion i tak zawsze kupowano w całości, w oparciu o rosnące zapotrzebowanie i niezachwianą od lat renomę dostawcy. Część zapłaty od razu przeznaczyli na zakup zamówionych towarów, przede wszystkim tekstyliów, oferowanych przez sklep. Pozostałą część Martin chciał wydać w aptece, a także w kilku pomniejszych sklepach, głównie na ubrania i prezenty. Pozostałe dwa lub trzy dni będą, zgodnie z umową, czekać w gospodzie na nowe zamówienia, na przyszły sezon, a także na ewentualne pytania dotyczące nasion, sposobów nawożenia, zbiorów, itp. A przy tej pogodzie czekanie zapowiadało się co najmniej przyjemnie. Słoneczne, wręcz upalne dni sprawiały, że wieczory były ciepłe do późna, a powietrze przynosiło z okolicznych pól trochę wilgoci i intensywne zapachy, jakby zachęcające do popołudniowej sjesty oraz wieczornych spotkań i rozmów.
Wracając do gospody zatrzymywali się kilka razy, robiąc pierwsze zakupy. Najpotrzebniejsze leki, spory zapas co najmniej na pół roku, do wiosny, będą pojutrze dostarczone do ich gospody, zaś przyprawy, tekstylia i części zamienne do maszyn przyjadą za trzy-cztery tygodnie do Richlands. Peter był na straconej pozycji wybierając suknie dla żony i córki, ale obsługa sklepu zrobiła wszystko, żeby wybór był możliwie najtrafniejszy. Okazało się, że przy wspólnych zakupach z Martinem, dostał zniżkę i kupił im po dwie nowe suknie, a także palta zimowe. Podczas wybierania wzorów i kolorów tkanin, zapomniał o całym świecie i oczami wyobraźni już widział siebie wchodzącego do domu z podarunkami.
- Hej, ty jesteś Peter, który od wczoraj mieszka u nas – trochę rozmarzony Peter oprzytomniał szybko. Stał przed sklepem z sukniami, czekając na Martina, a przed nim stała Amy, którą poznał wczoraj w gospodzie – Wracam do domu, a ty dokąd idziesz?
- Och, trochę się zamyśliłem i chyba wracam też do gospody. Dosyć zakupów na dzisiaj – odparł Peter. Odwrócił się do Martina, żeby mu powiedzieć, że wróci z Amy, ale ten tylko mruknął:
- Taaa, jasne…
Zakupy miały być dostarczone dziś wieczorem do gospody, więc szli powoli, nie spiesząc się.
- To musi być ekscytujące być wnukiem profesora Hanninga? – pytająco stwierdziła Amy, ale Peter nie odpowiedział. Udawał, że nie dosłyszał, ale tak naprawdę liczył, że Amy sama powie mu coś więcej o dziadku.
- Wiesz, u nas, w Boon, też właściwie nikt o nim nie rozmawia. Wiemy kim był, ale to było tak dawno. A wszyscy dziś mają swoje problemy. Ja po prostu przeszłam szkolenie i mam za sobą dwuletnią pracę w Solar, dlatego mam jakieś pojęcie o tych sprawach, znam podstawowe fakty i – w jej głosie słychać było niepewność i wahanie – wypytuję ciebie, bo sama właściwie nic więcej nie wiem. Ale Ian z pewnością chętnie porozmawia o nim.
Właściwie dotarli już do gospody i Peter myślał głównie o tym, żeby położyć w pokoju swoje coraz cięższe pakunki.
- Amy, muszę to zanieść do pokoju, a potem jeszcze porozmawiać z Martinem, moim szefem, ale wieczorem chętnie spotkam się z tobą i z Ianem też.
- A zatem do wieczora! – niemal wykrzyknęła Amy, kiedy już weszli na ganek ich gospody, po czym zniknęła w środku.
Martin, który zdążył ich dogonić i teraz podążał kilka kroków za nimi, podszedł do Petera.
- Też muszę moje pakunki zanieść do pokoju. Spotkajmy się tutaj, na werandzie za kwadrans – powiedział przechodząc obok Petera, po czym poszedł na górę, do swojego pokoju. Peter niezwłocznie zrobił to samo. Po chwili był już znów na werandzie, czekając na Martina.
Martin też nie zabawił długo w swoim pokoju i po chwili siedzieli już przy stole, naprzeciwko siebie.
- No więc tak, jestem starszy od ciebie chyba o trzydzieści parę lat i opowiem ci co wiem od mojego dziadka i ojca. Pamiętam jak mój ojciec, który dobrze znał twojego ojca, opowiadał mi historie, które przez wiele lat traktowałem jak bajki, jak fantastyczne, zmyślone opowieści o magicznym świecie z przeszłości. Dziadek opowiadał o ludziach, którzy jeszcze jakieś sto pięćdziesiąt lat temu mieszkali wszędzie, na całej Ziemi. Opowiadał, że było ich bardzo dużo i budowali mnóstwo maszyn, które ułatwiały im życie. Opowiadał o tych maszynach, które za nich kopały i uprawiały ziemię, sprzątały, myły, prały. Każdy człowiek miał natychmiastowy dostęp do dowolnej wiedzy, a także do firm produkujących rzeczy lub oferujących wszelkie usługi ułatwiające życie. Każdy człowiek mógł natychmiast skontaktować się z innym człowiekiem, na całej Ziemi. Podobno ludzie zbudowali osiedla i stacje badawcze na Księżycu i na najbliższej nam planecie, na Marsie – dasz wiarę? Martin patrzył na Petera, który nie wiedział co powiedzieć.
- Jednak nieco ponad sto pięćdziesiąt lat temu coś się zmieniło – Martin ciągnął dalej - Jakieś kilkadziesiąt lat wcześniej, ludzie zaczęli zauważać, że w wielu miejscach na świecie następują podobne zmiany i zawsze są to zmiany skutkujące coraz mniejszym postępem, albo wręcz brakiem istotnego postępu w podstawowych badaniach, zmieniających nasze rozumienie świata w którym żyjemy. Powstawały zespoły ludzi do analizy tych faktów, ale wszystkie te wysiłki kończyły się fiaskiem. Przytaczane zewsząd przykłady świadczyły, że postęp jest. Aż do momentu, kiedy jeden z zespołów badaczy, pracujący w podziemnym laboratorium, na głębokości trzy i pół tysiąca metrów, odkrył tuż za orbitą Księżyca dziwny, nieznany obiekt, mówili na to anomalia. Choć nie mogli w to długo uwierzyć, a potem zmierzyć, to coś, ta anomalia, wciąż tam była, przez wiele lat, kiedy ludzie ją badali. Odpychała materię i światło, chociaż masa i grawitacja obiektu wydawała się być zerowa. Potem, zbudowano jakieś bardzo specjalne czujniki i ludzie odkryli strumień energii pomiędzy Ziemią a tym obiektem. Zorganizowano wyprawę, żeby z bliska zbadać ten obiekt, ale statek nawet nie wystartował. Po prostu, na kilka chwil przed startem, rozpadł się na kawałki, rozsypał, jak zamek z piasku pod wpływem silnego deszczu. To były też ostatnie obrazy jakie ludzie na całej planecie oglądali w swoich domach, bo wszystkie ich urządzenia przestały nagle działać i też zaczęły się rozpadać, zostawiając po sobie tylko kupki kurzu, które rozwiewał wiatr. A zaraz potem zaczęli umierać ludzie. Wszędzie, gdzie tylko byli. Szybko, bez słowa, jakby ktoś niemal jednocześnie ich wyłączył, padali na ziemię bez ducha, bez świadomości i bez życia. Milionami. Miliardami. I taki był koniec tamtego świata. Kilka chwil, może minut wystarczyło, żeby nastała cisza na całej planecie.
Martin przestał mówić lecz nadal wpatrywał się w Petera. Ale ten siedział w bezruchu, skamieniały z wrażenia. Gdyby nie podróż do Boon i widok opuszczonego miasta, z ogromnymi, wysokimi budynkami i szerokimi ulicami, pewnie by nie uwierzył w historię Martina. Gorący powiew z okolicznych pól, niosący zawsze tyle zapachów, zwykle go odprężał, ale nie tym razem. Teraz miał pustkę w głowie i nie wiedział co myśleć, co powiedzieć.
- Pewnie spytasz jak to się stało, że jednak część ludzi przeżyła, ale nie wiem co ci odpowiedzieć. Słyszałem różne historie na ten temat i uczciwie ci powiem, że pewnie Ian wie więcej w tej sprawie. Ciebie jednak pewnie interesuje po co ci to opowiadam. Po co, po tylu latach, wracać do tych wydarzeń – ciągnął Martin, mówiąc jakby trochę do siebie. – Po co opowiadać o tym co stało się tak dawno temu.
- Otóż dlatego, że osobą, która wykryła strumień energii pomiędzy Ziemią a tą anomalią był twój pradziadek, Alan. On też dowodził wyprawą, która miała ją zbadać. Jako jeden z niewielu przeżył, bo centrum dowodzenia jest głęboko pod ziemią, zresztą, niedaleko stąd. Prawie cały zespół niemal w komplecie był tutaj, w Boon, bo tu były wtedy jakieś zakłady produkcyjne, czy laboratoria, mieszczące się w sztolniach kopalnianych, na głębokości niemal czterech kilometrów. Tutaj też, kilka tygodni po kataklizmie, rozpoczęli pracę, żeby dowiedzieć się co właściwie się stało. Naturalnie, tutaj w Boon, mieli swoje domy i rodziny, które pozwalały im zapomnieć o katastrofie sprzed lat i ciągle motywować do pracy, do odkrycia prawdy.
- Poczekaj Martin, to za dużo dla mnie, muszę chwilę odpocząć – przerwał mu Peter, ale Martin od razu kiwnął głową.
- Masz rację, to musi być szokujące, ale i tak już właściwie skończyłem. Opowiedziałem ci co wiem o tych wydarzeniach sprzed wielu lat, o końcu tamtej cywilizacji. Odpocznij teraz, bo myślę, że Ian będzie chciał wieczorem dodać swoje trzy grosze. Spotkamy się na kolacji, zajrzę do ciebie jak będę schodził na dół.
Martin odszedł do swojego pokoju, a Peter nadal siedział i siedział przy ogrodowym stole, wpatrzony w pobliski las. Cały świat, całe życie w Richlands, jego praca i nawet dzisiejsze zakupy dla żony i córki, wszystko to było teraz tak odległe, tak nierealne, tak mało istotne. Czy to możliwe, że dziadek Alan przyczynił się do tej katastrofy sprzed lat? Nawet jeśli tak, to dlaczego rodzice nigdy o tych sprawach nie rozmawiali, dlaczego nawet mu nie wspomnieli o przeszłości dziadka i pradziadka? Gonitwa myśli i lawina emocji, wszystko to spowodowało najpierw przesiedział kilka długich chwil w ogrodzie, a następnie wyszedł na ulicę przed gospodą i puścił się biegiem w stronę pobliskiego lasu. Żeby choć przez chwilę przestać myśleć o tym co się stało lata temu i czego przyczyną mógł być jego dziadek. Żeby się zmęczyć i w ten sposób wyrzucić z siebie emocje wywołane opowieścią Martina.
Biegł przed siebie, a ściana lasu powoli przybliżała się, las powoli rósł przed oczami i stawał się coraz bardziej realny. Kiedy Peter minął pierwsze drzewa, był bez tchu, spocony i zmęczony tak, że ledwo stał na nogach. Nie mógł złapać oddechu, ale przecież o to mu chodziło. Wszedł między drzewa wdychając łapczywie chłodniejsze i bardziej wilgotne powietrze, pełne leśnych zapachów. Dodatkowo, głosy ptaków i szumiących drzew przypominały mu tak niedawną podróż wozem z Richlands. Ale, chociaż oddech już się uspokoił i miło było pospacerować wśród drzew, postanowił niezwłocznie wracać do gospody. Opowieść Martina otworzyła przed nim inny świat, o którym nigdy nie słyszał i o którym nie miał pojęcia. Ten świat był jeszcze udziałem jego ukochanego dziadka Alana i być może jeszcze dzisiaj, w gospodzie, dowie się więcej o tym co się stało jeszcze nie tak dawno temu.
Do gospody wrócił spacerem, gdy czerwone słońce już powoli zbliżało się ku zachodowi.
Kiedy Martin zszedł na dół, Peter już tam był. Siedział sam, przy tym samym stole co wczoraj. Po południu, wewnątrz gospody było przyjemnie chłodniej niż na zewnątrz, ale tak jak i wczoraj, w środku było pusto. Tylko Chloe, żona właściciela gospody, przecierała stoły i czekała na pierwsze zamówienie.
- Peter, to był bardzo intensywny dzień, dobrze sprzedaliśmy nasz cały towar i chyba zasłużyliśmy na dobrą kolację? – ewidentnie Martin był w dobrym nastroju, ale Peter poczuł się jakby był wyrwany z dalekiego snu.
- Och, może poczekajmy jeszcze trochę, jakoś nie chce mi się jeść – odparł.
- Ja bym na waszym miejscu zamówiła już teraz – wtrąciła się Chloe - bo przygotowanie posiłków zajmie trochę czasu, a ja jestem teraz sama. Poza tym, pewnie zaraz przyjdzie Ian z Bradem i Ole, to znaczy wtedy będziecie dłużej czekali na swoje zamówienie. A dzisiaj mamy nowe ziemniaki i bażanta. To co, mam przygotować dwie porcje dla was?
- Tak, poproszę – obaj, Martin i Peter, zgodnie odpowiedzieli Chloe, która natychmiast zniknęła za najbliższymi drzwiami.
Martin ledwo zdążył usiąść naprzeciwko Petera kiedy wszedł Ian, a za nim Brad i Ole. Usiedli przy sąsiednim stole, przy czym Peter i Ian nie spuszczali z siebie wzroku. Każdy z nich jakby na coś czekał, bojąc się zrobić pierwszy krok.
- Ciągle myślę o wczorajszym spotkaniu i o tym, że jesteś wnukiem profesora – Ian przerwał niezręczną ciszę – Myślę, że ze względu na osobę profesora i to co się stało powinniśmy porozmawiać. Z pewnością chcesz też poznać odpowiedzi na wszystkie pytania, które cię interesują. Pytaj więc o wszystko, a my postaramy się odpowiedzieć ci jak najlepiej umiemy.
Peter wydawał się trochę zdetonowany takim szybkim i rzeczowym postawieniem sprawy. Chciał jednak, aby ten, jakże intensywny, dzień trwał dalej.
- Chyba nie wiem o co dokładnie pytać, bo dopiero kilka godzin temu dowiedziałem się kim był mój dziadek. Parę godzin temu, Martin opowiedział mi, że pradziadek Alan chciał badać jakieś zjawisko, jakąś anomalię za naszym Księżycem i że zaraz potem prawie wszyscy ludzie na Ziemi nagle umarli. Ale nie wiem jaki był jego udział w tym wszystkim co się stało. Nigdy go nie poznałem, ale jego syn i mój dziadek był dla mnie zawsze kochającym mnie wspaniałym dziadkiem, z którym odrabiałem lekcje i który zawsze był w moim domu, ale nigdy ani on, ani moi rodzice nie wspomnieli o tych sprawach – Peter wyrzucił to z siebie jakby z nadzieją, że pozna dziś historię swojego pradziadka.
- No dobrze, zacznę więc od tego co wiem, a ty będziesz zadawał pytania, kiedy zechcesz, w porządku? – spytał Ian.
- Jasne, w porządku – odparł Peter.
- No więc – zaczął Ian - profesor Hanning, twój pradziadek, także Alan, prowadził prace nad poznaniem materii, która nas tworzy oraz sił działających w naszym świecie. Udało mu się inaczej opisać otaczającą nas rzeczywistość, w tym na materię, a zaraz potem opracować teorię, która uwzględniała wszystkie znane nam siły, w tym grawitację. Jego prace zmieniły niemal wszystko w świecie fizyki i dość szybko zastąpiły stare, standardowe modele świata. Stworzył też teoretyczny model podróżowania, czy raczej przemieszczania się, w naszym kosmosie, pomiędzy dowolnymi punktami czasoprzestrzeni, na przykład pomiędzy gwiazdami w dowolnie odległych galaktykach. To były prace teoretyczne, których jedynym celem było stworzenie spójnego modelu matematycznego, w oparciu o jego nową teorię. Jednak z czasem, zachęcany przez współpracowników, ale też przez polityków i biznesmenów, postanowił sprawdzić, czy taki model mógłby działać w naszej rzeczywistości. Dlatego dostał ogromne środki finansowe i zaczął budować sieć specjalnych, podziemnych laboratoriów, rozmieszczonych wokół naszej planety, które mogłyby rejestrować subtelne oddziaływania, na przykład neutrina i inne egzotyczne cząstki materii, często splątane ze sobą, po to, żeby wykryć nieznane reguły i anomalie w naszej czasoprzestrzeni. Niestety, początkowy entuzjazm szybko znikł, bo po prostu nie było żadnych przełomowych rezultatów. Chciał więcej pieniędzy, aby budować kolejne wersje czujników i akceleratory, ale po ponad 20 latach ciągłych poszukiwań i coraz większych wydatków, w końcu odmówiono mu finansowania jego projektu. Pewnego dnia, uznano jego prace za bezwartościowe i zaproponowano emeryturę.
- I wtedy, jak to często bywa – Ian kontynuował z zapałem – w jednym z jego laboratoriów, przechwycono bardzo bliskie sygnały, tuż nad koroną naszego Księżyca. Badania powtarzano wielokrotnie, także przez inne laboratoria, ale rezultat był ten sam, to znaczy wskazywał na źródło emisji energii oraz super-lekkich cząstek bezpośrednio jakby z pustej przestrzeni, co początkowo wydawało się bzdurą. Dlatego źródło tej energii nazwano anomalią. W kierunku tego źródła energii wysłano automatyczną sondę ale wtedy, strumień energii osłabł i dość szybko zaniknął. Pomimo kilku tygodni ciągłej rejestracji, sonda nic nie zarejestrowała. Kiedy jednak wróciła na Ziemię, nasze urządzenia znów zaczęły rejestrować strumień energii i jakieś sygnały z tego obszaru.
Twój pradziadek stał się człowiekiem sławnym, podobno wszyscy o nim wtedy mówili, a to oznaczało, że wróciło mnóstwo chętnych do finansowania jego projektu. Zbudowano więc pojazd załogowy, dla czterech osób, które miały tam polecieć i osobiście nadzorować pomiary. Jedną z osób wybranych do załogi była córka profesora, doktor Kate Hanning. Profesor miał nadzorować wszystkie prace na orbicie Księżyca, dlatego był w naszym ośrodku w Boon, w Solar. No a potem stało się coś, co nagle zakończyło świat ludzi na całej planecie. Jak później odkryliśmy, w ciągu kilku minut niemal wszyscy ludzie na całej planecie umarli, po prostu padli na ziemię bez życia. Pozostali tylko ci, którzy byli głębiej niż około kilometr pod ziemią lub pod wodą. Garstka ludzi, z całej cywilizacji zostało nas kilka tysięcy osób.
Coś, co spowodowało śmierć ludzi, zniszczyło też maszyny, które ludzie zbudowali przy czym spora część z nich rozpadła się całkowicie w pył. Jakby były z piasku, nie ze stali. W ciągu kilku minut przestaliśmy mieć dostęp do wiedzy i kultury wytworzonych przez wszystkie poprzednie pokolenia. Ale przetrwali nasi poprzednicy w Solar, rządowym centrum badawczym rozbudowanym dla potrzeb projektu twojego dziadka. Prawie przez dwa lata nikt nie wyszedł na powierzchnię, bo bali się i nie wiedzieli co właściwie się stało. Potem już było łatwiej, ludzie wyszli na świeże powietrze, na słońce i zaczęli organizować swoje nowe życie. Zakładali rodziny, wracali do życia, jakie kiedyś znali. Jedni, z konieczności, pracowali przy produkcji żywności, inni przy nauczaniu dzieci, a jeszcze inni wrócili pod ziemię, do laboratoriów, żeby zrozumieć co się stało i czy to coś dalej jest niebezpieczne. Wśród nich był twój pradziadek, który za wszelką cenę chciał dowiedzieć się dlaczego jego ukochana córka, Kate, zginęła.
- Hej, Ian, miło was widzieć. Nasi goście już zamówili, a czy coś wam może podać? Mamy dobrego bażanta – Amy jak zwykle bezpośrednio zwracała się do wszystkich gości, zachwalając domową kuchnię.
- Tak, tak, koniecznie – Ian uśmiechnął się na dźwięk głosu Amy – Poprosimy zatem bażanta dla nas trzech i jeszcze po szklance cydru dla każdego, bo dziś nadal bardzo gorąco.
Amy skinęła tylko, patrząc Ianowi prosto w oczy i szybko zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni, zza których już słychać było dźwięki i czuć zapachy przygotowywanych posiłków.
- No więc – Ian wrócił do opowiadania – twój pradziadek dość szybko nawiązał łączność radiową z innymi ośrodkami i ustalił, że wszystkie podziemne rejestratory na Ziemi pracowały nieprzerwanie w trakcie i po zagładzie ludzi na całym świecie. Na kilkanaście sekund przed tym, wszystkie zarejestrowały skokowy wzrost energii emitowanej przez anomalię za Księżycem i skierowanej w kierunki Ziemi. Błyskawicznie, jej nośnikiem stała się cała atmosfera Ziemi. Późniejsze analizy tego zdarzenia pokazywały, że przez kilka minut cała Ziemia była planetą fioletową, a nie pół-niebieską, pół-czarną, jak zawsze. Niemal równo po czterech dniach od tego wydarzenia, zarejestrowały ponowny skok energii, słabszy, ale za to trwający ponad dobę, po czym anomalia przestała cokolwiek emitować i jakby zniknęła.
I to było wszystko, co udało mu się ustalić. Był jeszcze względnie młody, więc związał się z jedną z ocalałych doktorantek i założył nową rodzinę. Po roku urodził im się syn, któremu też nadali imię Alan, bo profesor miał nadzieję, że syn będzie kontynuował jego pracę. I to był twój dziadek, profesor Alan Hanning, który rzeczywiście kontynuował prace ojca, też Alana. Okazało się, że był geniuszem, który na podstawie danych z rejestratorów, wyjaśnił co się wtedy stało, jak zginęli wszyscy ludzie na ziemi. Poznał też naturę anomalii, która okazała się być źródłem ataku na ludzi. Udało mu się też potwierdzić, że był to celowy atak.
Ian przerwał i siedział wpatrzony w Petera. Wszyscy siedzieli w milczeniu, tylko z pobliskiej kuchni dochodziły fragmenty rozmów i odgłosy naczyń. Amy weszła z tacą pełną pustych szklanek i dużym dzbanem w ręku, pełnym zimnego cydru.
- Na zdrowie, to jeszcze cydr z ubiegłorocznych zbiorów, ale już za trzy tygodnie zaczniemy podawać młodniak z tegorocznych owoców. Zapraszamy! – Amy postawiła tacę i dzbanek na stole i zanim zniknęła za drzwiami do kuchni jeszcze rzuciła – Ziemniaki się dogotowują, wasze zamówienie podam za jakieś dziesięć minut.
Peter słuchał uważnie opowieści Iana i miał coraz większy mętlik w głowie. Tak wiele działo się obok niego, a on przeżył tyle lat nie mając nawet pojęcia o tym. Nawet w domu, nigdy nie mówiło się o tych sprawach, tworząc sielski obraz miasteczka w którym lokalne problemy zastępują cały Wszechświat. Nawet ojciec, nawet dziadek, którzy przecież musieli o tym wiedzieć, nic mu nawet nie wspomnieli o tych historycznych wydarzeniach! Czuł, że wzbiera w nim złość, czuł się oszukany przez najbliższych. Wyrzucił to wszystko z siebie, Ianowi i Martinowi prosto w twarz, ale nie poczuł się wcale lepiej. Ani trochę. Poczucie krzywdy i opuszczenia trawiło go od środka.
Weszła Amy z matką, niosąc półmiski z zamówionymi posiłkami. Zapach gorących potraw przypomniał wszystkim jak bardzo byli głodni i nawet kolejny łyk cydru już nie pomagał.
- Trochę to trwało, ale mama bardzo się starała, żeby smak jej bażanta nadal pracował na swoją renomę w okolicy. Mam nadzieję, że będzie wam smakowało – Amy postawiła pokaźne porcje przed Ianem i Peterem, jakby nie zważając na podniesione głosy i głośne zachwyty Petera.
- Och, bażant wygląda wspaniale, jak zwykle – rozchmurzył się Ian – dziękujemy bardzo i zabierajmy się do spróbowania, bo chyba jestem bardzo głodny.
Nie było potrzeby powtarzać dwa razy. Jedli, a tak naprawdę pałaszowali, nie odzywając się do siebie, ale po chwili Peter przerwał tą niezręczną ciszę pytając Iana:
- To co wy teraz robicie w tym ośrodku, skoro ta anomalia zniknęła na dobre i przez ponad sto lat nic złego się nie stało?
- A widzisz – przerwał jedzenie Ian – i tu zaczyna się to, co zrobił twój dziadek. Otóż, profesor Hanning kiedy jeszcze żył jego ojciec a twój pradziadek, założył tu w Boon rodzinę i rozwijał się pod okiem ojca. Od pewnego momentu, razem prowadzili taką lokalną akademię, dla młodych ludzi z Boon i z okolic, którzy chcieli studiować naukę, która pozostała w książkach po poprzednich pokoleniach. Uczyli głównie matematyki i fizyki, ale z profilem takim, aby prezentowane tematy jakoś łączyły się z tragedią sprzed lat.
- Potem -kontynuował Ian - kiedy twój pradziadek już był zbyt zmęczony uczeniem oraz pracą w ośrodku, jego syn a twój dziadek przejął kierownictwo i rozpoczął systematyczną rozbudowę ośrodka. Chciał poznać naturę tej anomalii, jej źródło, czy pochodzenie i upewnić się, że po tylu latach od katastrofy, żeby przeżyć, nie muszą już pracować głęboko pod ziemią. Jeszcze pracując ze swoim ojcem, doszedł do przekonania, a potem potwierdził to, że anomalia została wytworzona sztucznie. Na tej podstawie opisał warunki brzegowe dla jej wytworzenia.
Zajęło im wiele lat, żeby stworzyć urządzenie, które zdolne byłoby wytworzyć taką anomalię, ale byli przekonani, że eksperyment trzeba wykonać daleko poza bliską orbitą naszej planety. Po prostu, do wytworzenia anomalii była potrzebna próżnia i gigantyczna energia, a drobna nieścisłość w ich kontrolowaniu, zwłaszcza tak dużej energii, mogła skończyć się katastrofą. Niestety, nie byliśmy w stanie wyprodukować rakiety, a nawet dość odpowiedniego paliwa, aby eksperyment przeprowadzić poza Ziemią. Wybrano więc do tego celu pustynię, oddaloną od Boon o kilkaset kilometrów. Pierwsze testy z robotami potwierdziły słuszność teorii, bo wytwarzana anomalia pozostawała stabilna, a mikro-roboty zawsze wracały bez uszkodzeń, zgodnie z planem. Potem pierwsze udane próby z człowiekiem, potem z kilkoma ludźmi na pokładzie, wprawiły pracowników Solar w euforię. Mieliśmy coraz więcej danych do precyzyjnej kalibracji generatora. Aż wreszcie nadszedł dzień, kiedy twój dziadek podał parametry, które miały otworzyć wyjście z anomalii tam, skąd wejście miała pierwotna anomalia sprzed lat. Choć kapsuła mieściła cztery osoby, już po wyjściu do przestrzeni najpierw mieli tylko wysłać sondy pomiarowe i poczekać na ich powrót. Ale sondy nie wróciły. A potem okazało się, że z czterech osób załogi wróciła tylko jedna, z uszkodzonymi narządami wewnętrznymi i po kilku dniach zmarła. Kamery wewnętrzne pokazały, że pozostali członkowie załogi prawie jednocześnie zamienili się w pył, który opadł w kabinie. Automatyczne procedury skierowały kapsułę w stronę ciągle aktywnego wyjścia z anomalii. Choć uratował się tylko jeden człowiek, zdobyliśmy bezcenne informacje o świecie odległym o miliardy lat świetlnych.
Ian przerwał, widząc, że Peter w ogóle nie je i że na jeden wieczór wystarczy rewelacji, nawet dla wnuka profesora Hanninga.
- Za spotkanie i za odnalezienie najbliższej rodziny profesora Hanninga! – Ian wzniósł toast resztką cydru, która mu została – Jutro zapraszam was na wycieczkę do Solar, a teraz cieszmy się tak pięknym wieczorem.
Omega384 030901480900
Ankit Mathur, lat 36, dowódca załogi ludzi, którzy przybyli na Omega384, jako pierwszy był już w pełni wybudzony i gotowy na przyjęcie pozostałych. Najpierw Lin Zhang, a zaraz potem Brad Wilkins opuścili kapsułę i weszli do pomieszczeń stacji.
- Witajcie, tak się cieszę, że już wybudziliście się i jak widzę wszystko jest w porządku – Ankit miał za sobą skoki testowe, ale znacznie krótsze niż ten - Za chwilę powinien do nas jeszcze dołączyć Leo, poczekajmy zatem. Jak się czujecie po tym najdłuższym w historii skoku?
- W porządku, bez problemów – Lin jak zwykle raportowała zwięźle.
- Trochę tak jakbym za długo spał, ale też bez problemów – Brad jeszcze sprawiał wrażenie trochę zdezorientowanego.
Jak na komendę, cała trójka zgodnie przeszła do sąsiedniego pomieszczenia, aby stanąć pod przezroczystą kopułą. Wszyscy w milczeniu patrzyli w górę, jako pierwsi ludzie oglądając na własne oczy Multiwersum zawieszone nad ich głowami. Po raz pierwszy, na własne oczy ludzie widzieli inne Wszechświaty, a także coś, co je łączyło, a może dzieliło. Po raz pierwszy, dotarli tam gdzie nie sięgała nawet wyobraźnia tysięcy pokoleń przed nimi.
- O! jest i Leo! - Ankit nie krył zadowolenia, witając najmłodszego członka załogi. Jako matematyk, Leo Bonard zwykle sprawiał wrażenie nieco roztargnionego, dlatego teraz, paradoksalnie, wyglądał najlepiej z całej czwórki.
- A zatem, dzisiaj sprawdzimy kluczowe urządzenia i tam gdzie to możliwe zaczniemy pomiary – Ankit przywrócił wszystkich do rzeczywistości i sam poszedł do swojego skrzydła stacji, aby uruchomić procedury testowe w podległych mu urządzeniach. Pozostali członkowie załogi rozeszli się do swoich zadań i na stacji zapanowała cisza. Od czasu do czasu słychać było tylko instrukcje lub komunikaty głosowe wydawane przez ludzi lub przez maszyny. Główny komputer na stacji miał głęboki, ciepły głos, ale androidy i inne maszyny komunikowały się w nieco bardziej metaliczny, bezosobowy sposób.
* * *
Po czterech dniach, mieli już w sobie rutynę badań, przywykli do niezwykłości miejsca i widoku nad głową, wszystkie prace przebiegały sprawnie, bez zakłóceń, bez emocji. Prowadzili wstępne pomiary jednorodności, czy też spójności pustki, pola otaczającego Wszechświaty tak wyraźnie widoczne z powierzchni Omega384. Automatyczne sondy, wysłane przez androidy, kilka dni temu, zaraz po uruchomieniu stacji, już zbierały dane. Ich powrotne skoki czasoprzestrzenne były zaprogramowane na pojutrze tak, aby każda z sond dostarczyła dane pomiarowe z około dziesięciu tysięcy ziemskich lat.
Najpierw niepokój odczuł Leo. Był nie tylko wybitnym matematykiem, ale i muzykiem, obdarzonym słuchem absolutnym i wyczulonym na harmonię dźwięków wokół niego, dlatego też natychmiast wyczuwał każde zaburzenie idealnej harmonii, idealnego konsonansu dźwiękowego otoczenia.
Dzień później, Lin powiedziała przy śniadaniu, że czuła się nieswojo w swojej kabinie. Miała absurdalne uczucie, że nie jest sama, że ktoś, kto stoi obok, patrzy na nią uważnie.
Zarówno Brad, jak i sam Ankit nie mieli takich odczuć, ale wyraźnie ich entuzjazm zmalał, jakby żaden z małych, codziennych sukcesów ich nie cieszył. To mogło być spowodowane samym miejscem, ogromem pustki i praktycznie brakiem jakichkolwiek znanych sił wokół nich. A może jakąś nieznaną formą energii którą odczuwali. Ale wszyscy zgodnie przyjęli, że to właśnie otaczająca ich tak ogromna, bezkresna i martwa pustka tak na nich działała.
Piątego dnia pobytu, na stacji zamienili ze sobą tylko kilka zdawkowych słów przy śniadaniu i potem już nie odzywali się do siebie. Wszystkie czynności i prace zaplanowane dla nich wykonywali w milczeniu, automatycznie. W każdym z nich narastało jednak przygnębienie, poczucie osamotnienia i chęć jak najszybszego zakończenia tej misji. Leo i Lin sprawdzili poranne raporty głównego komputera i z powrotem wrócili do swoich kabin, jakby w oczekiwaniu na powrót ostatnich sond pomiarowych.
Kiedy po kilku godzinach wszyscy zebrali się już w głównym pomieszczeniu, w sterowni całej stacji, androidy na terminalu transportowym już zakończyły testy i terminal był przygotowany na przyjęcie sond. Rozpoczęto procedurę skoku czasoprzestrzennego, ale pierwsze dwie sondy nie pojawiły się przed membraną. Procedura została automatycznie ponowiona trzykrotnie, ale z tym samym skutkiem. Następnie zaczęły pojawiać się kolejne sondy, jedna po drugiej, bezgłośnie pojawiały się przed membraną skąd już gładko przemieszczały się do doku transportowego. Spośród dwudziestu jeden sond wysłanych, na Omega384 powróciło osiemnaście. Choć tu upłynęło tylko kilka dni, każda z nich spędziła w przestrzeni około dziesięć tysięcy lokalnych lat. Ale pomimo to, wyglądały dobrze, nie miały uszkodzeń. Jedynie niektóre z nich nosiły ślady lekkiej erozji.
- Nareszcie! Zobaczmy zatem jakie mamy wyniki. Te pomiary powinny raz na zawsze uciąć spekulacje i dyskusje pomiędzy Solar i innymi ośrodkami – powiedział Ankit – Brad, niech androidy zsynchronizują interfejsy wszystkich sond z komputerem stacji.
Brad podszedł do najbliższego terminala komputera i już po chwili dane z poszczególnych sond zaczęły tworzyć obraz badanych sektorów Multiwersum. Powoli lecz systematycznie, pustka kosmosu otwierała się przed nimi, pokazując swoją rzeczywistą strukturę. Chociaż superkomputer umieszczony na stacji miał olbrzymie możliwości procesowe, dopiero po dwóch dniach ukazał się obraz oparty na rzeczywistych danych pomiarowych, ale też obraz symulacji dla pozostałych otchłani Multiwersum, do których sondy jeszcze nie dotarły. Cała czwórka od godziny z niecierpliwością stała przed głównym monitorem, czekając na obrazy, które miały dać tyle odpowiedzi. Zarówno Ankit jaki i Lin, jako fizycy, oczekiwali stosunkowo małej ilości danych, ponieważ sondy zostały zaprogramowane tak, aby nie rejestrować danych pokrywających się z charakterystyką przestrzeni kosmicznej znanego nam Wszechświata. Spodziewali się, że zarówno w pobliżu Ziemi, jak i na krańcach naszego Wszechświata, a także poza jego granicami, pustka Kosmosu jest taka sama, że zarówno próżnia, jak i ciemna materia mają takie same właściwości, opisane równaniami Hanninga.
Stali w milczeniu wpatrując się w obraz pofalowanej powierzchni reprezentującej charakterystyki przestrzeni. Im dalej od najbliższego obłoku, który był domem i Wszechświatem ludzi, powierzchnia przyjmowała coraz bardziej nieregularne i nieciągłe kształty.
- A więc Hanning jednak miał rację sugerując, że atak nastąpił z innego Wszechświata, albo ze świata, w którym prawa fizyki są inne, odmienne od naszych – Lin mówiła jakby do siebie, ale pozostali potakiwali, słuchając jej w milczeniu.
- Musimy jak najszybciej wrócić z danymi i tą mapą na Ziemię. Ta mapa to tylko pierwsza wizualizacja całej masy informacji, ale już widać, że mamy dane, które pozwolą zrozumieć co się stało, a może i jak dotrzeć do autorów ataku – Ankit oderwał wzrok od ekranu i zwrócił się do kolegów – Pozostało nam kilka dni, żeby wprowadzić i sprawdzić wszystkie zmiany w terminalu, tak jak chciał generał Krueger. To jest teraz nasz priorytet, zabierajmy się za to od razu. Leo, dopilnuj żeby transfer danych ze wszystkich sond został poprawnie zakończony i zabezpieczony do skoku powrotnego. Potem dołącz do nas, OK?
- Jasne, już się robi – odparł Leo i natychmiast skierował się do doku transportowego, żeby sprawdzić odczyty na każdej z sond.
Po trzech dniach prace nad modernizacją terminala zbliżały się do końca i Ankit z kolegami ustalili, że jeszcze raz wyślą sondy do tych miejsc, z których nie powróciły trzy z nich. Jak zauważył wcześniej Leo, to były trzy zbliżone do siebie regiony, trzy niemal przenikające się, sąsiadujące ze sobą obłoki. Chcieli po prostu zarejestrować jakiekolwiek dane, jakiekolwiek charakterystyki przestrzeni w tamtych rejonach. Ustalili, że sondy zostaną wycofane dość szybko, być może znacznie wcześniej niż po dwudziestu czterech godzinach przebywania w badanej przestrzeni.
Kiedy ostatnia sonda zniknęła w falującej membranie, wszyscy chcieli od razu wrócić do swoich zajęć, ale Leo powiedział jakby do wszystkich:
- Przyjrzałem się pobieżnie tym danym, które archiwizowałem przez ostatnie dni. Wydaje mi się, że wszystkie regiony sąsiadujące z tymi trzema obłokami, gdzie utknęły nasze sondy, wykazują bardzo silne i bardzo zbliżone do siebie anomalie warunków brzegowych na styku z nimi. Wygląda to trochę tak, jakby te trzy regiony odpychały wszystkie, otaczające je obłoki.
- Czy to znaczy, że przestrzeń i materia tych trzech regionów ma inne właściwości i dlatego odpycha przestrzeń zbadaną przez sondy które wróciły? – Lin zwróciła się do Leo, chociaż właściwie znała już odpowiedź – Czy to znaczy, że te trzy sondy też nie wrócą?
- Za chwilę zobaczymy – odparł Leo, który też z rosnącą uwagą spoglądał w stronę membrany transportowej - Choć dla nas upłynęło tylko kilka minut, sondy za chwilę powinny pojawiać się po naszej stronie.
Boon – Solar 040901480815
Peter nie mógł spać. Ciągle myślał o tym, co usłyszał wczoraj od Iana. Próbował zrozumieć dlaczego dowiaduje się o tym w ten sposób, dlaczego we własnym domu nigdy nawet nie wspominano o tych sprawach. Dlaczego i ojciec i dziadek zataili przed nim tak ważne, wręcz fascynujące sprawy. I jeszcze ta propozycja Iana, żeby pojechać do Solar i po prostu zobaczyć ten tak ważny ośrodek, który założył jego pradziadek. To opóźni ich powrót do Richlands i Maud, no i wszyscy sąsiedzi i koledzy z pracy będą się niepokoić dlaczego jeszcze nie wrócili. Ale przecież nie mógł odrzucić tej propozycji, tym bardziej, że chodziło przecież tylko o jeden dzień.
Jechali kolejką do Solar, tylko on i Ian. Martin został w Boon, niby po to, żeby dopilnować dostawy i załadunku towaru na ich wóz, ale tak naprawdę, Ian powiedział mu, że tylko Peter może jechać. Ze względów bezpieczeństwa, tak powiedział. Ale kiedy tylko wyszli z kolejki i weszli do wnętrza, Peter zrozumiał dlaczego. We wnętrzu, naturalna jaskinia zamieniona w stację kolejki, dawała przedsmak nigdy wcześniej nie widzianych urządzeń i technologii. Kilka androidów starało się pomagać podróżnym, służąc pomocą, od wejścia, aż do peronu, umieszczonego kilka metrów niżej. Obfitość ciepłego światła i wszędobylskie, holograficzne komunikaty dopełniały obrazu tego miejsca.
- Nie dziw się, to są pozostałości świata, którego od ponad stu lat nie ma, a który chcemy odbudować. To znaczy trochę pozostałości, a trochę już nasze, nowe technologie – powiedział Ian wchodząc do przechowalni bagażu i dodał – Poczekaj tu na mnie, zaraz wrócę.
Po chwili, oczom Petera ukazał się Ian w mundurze wojskowym, z kolorowymi naszywkami i oznaczeniami jakie widział tylko na starych zdjęciach. Wyglądał teraz inaczej, nawet twarz też jakby nieco mu stężała, spoważniała.
Kolejka na peronie też była inna. Jeszcze bardziej komfortowa, bardziej nowoczesna niż kolejka którą przyjechali z Boon. A już stewardessa podająca napoje i pytająca o ewentualne udogodnienia zrobiła na Peterze piorunujące wrażenie. Nigdy dotychczas nie widział tak troskliwej obsługi. Ale to był tylko początek, bo cały ten dzień miał być dla Petera jednym wielkim szokiem otwierającym mu oczy na siermiężną rzeczywistość świata w którym żył dotychczas.
- Oprowadzę cię po całym ośrodku, pokażę co robimy, przedstawię najważniejszych ludzi. Pytaj kiedy tylko masz ochotę. Wiem, że Solar robi wrażenie nawet na naszych pracownikach, dlatego nie wahaj się zadawać pytań, dobrze? – Ian, teraz w generalskim mundurze, wyglądał bardzo oficjalnie, ale nadal jego głos brzmiał ciepło, niemal przyjacielsko.
Hala terminala, sondy i kapsuły załogowe, ale też ludzie, którzy z pasją opowiadali o swojej codziennej pracy, zrobili na Peterze największe wrażenie. Rozmowy z androidami, czy bezpośrednio z komputerem, także. Ale przede wszystkim, zaczął widzieć i rozumieć cel istnienia tego ośrodka, dokąd zmierza wysiłek tego oraz podobnych ośrodków na świecie. Zrozumiał, że jeszcze niedawno, jeszcze za czasów jego pradziadka świat ludzi wyglądał zupełnie inaczej niż jego życie w Richlands.
- A teraz najważniejsze – zaczął Ian, kiedy już z powrotem znaleźli się w jego pokoju – Za niecałe trzy dni aktywujemy główny terminal, żeby ściągnąć z powrotem naszą kapsułę, którą wysłaliśmy bardzo, bardzo daleko stąd. Spodziewam się danych, które potwierdzą lokalizację obcych, którzy sto czterdzieści osiem lat temu zaatakowali Ziemię. Może będzie to więcej szczegółowych danych. Czy chcesz do nas dołączyć, Peter?
Propozycją Iana wypowiedziana była jednym tchem, razem z innymi informacjami i Peter po prostu zaniemówił. Po kolejnym dniu pełnym fascynujących, wręcz szokujących informacji i wrażeń, dostał nagle propozycję, o której nawet nie marzył i to od samego szefa najważniejszego ośrodka na świecie. Trzeba by wszystko zmienić – gonitwa myśli zawładnęła jego umysłem - zostawić pracę w LabGen, opuścić Richlands i przenieść się do Boon razem z Eve i Maud, no i wreszcie zmienić pracę. Tylko czy podoła? Praca w LabGen była spokojna i zostawiała mu sporo czasu na życie rodzinne, co bardzo sobie cenił.
- Bardzo dziękuję ci za taką propozycję. Jutro wracamy do domu, do Richlands i muszę najpierw porozmawiać z żoną – Peter patrzył na Iana z nadzieją, że odnajdzie w jego oczach iskrę zrozumienia.
- Och, oczywiście. Będę czekał na ciebie, na was, z niecierpliwością. Wydałem już dyspozycję, żeby dom twojego pradziadka i dziadka został odnowiony. Maszyny już tam pracują i jeśli przyjedziesz choćby za tydzień wprowadzicie się do swojego odnowionego domu. W końcu bycie wnukiem profesora Hanninga do czegoś upoważnia, prawda? – Ian nie byłby sobą, gdyby nie próbował osiągnąć celu aż do końca.
Rozmawiali jeszcze ponad godzinę, w trakcie której Ian opowiadał o ostatnich rezultatach, nowych projektach i czekających ich wyzwaniach i wolnym krokiem odprowadził Petera aż do stacji kolejki. Po czym wrócił do swojego biura – z uśmiechem na ustach. To był dobry dzień.
Boon 050901480700
- Do widzenia Martin, do widzenia Peter – Leo i Chloe żegnali wyjeżdżających gości.
– Pamiętajcie, że zawsze jesteście u nas mile widziani, i to częściej, niekoniecznie aż za rok – Chloe od dawna znała Martina, ale też bardzo polubiła Petera – Teraz, jak już znasz drogę, będzie wam łatwiej przyjechać – dodała, kiedy wóz już ruszył.
Śniadanie było nad wyraz smaczne i obfite i może dlatego nie odzywali się do siebie aż do południa, jadąc w milczeniu.
- To co, zostaniesz w Richlands? – wypalił Martin niespodziewanie, kiedy Boon zostawili już daleko za sobą.
- Jak to, skąd wiesz, że Ian zaproponował mi pracę w Boon? – Peter był zaskoczony pytaniem – Przecież cię tam nie było – dziwił się.
- Uch – mruknął Martin – nie mam pojęcia co tam robiłeś, czy co widziałeś w tej stacji z Ianem, ale ja wiedziałem, że to się tak skończy. Twój ojciec miał dobrą pozycję w Richlands, wszyscy go szanowali i lubili. Kiedy jeszcze byłeś dzieckiem poprosił, żeby trzymać cię z daleka od tych wszystkich spraw z przeszłości, żeby ci nic o tym nie mówić. Rozmawiał ze wszystkimi sąsiadami, z radą miasteczka, żeby co najmniej do trzydziestki trzymać te historie z dala od ciebie i twojej rodziny. Bał się o ciebie i nie chciał, żeby te sprawy, żeby ta praca cię wciągnęła, wręcz pochłonęła jak jego i jego ojca i dziadka. No więc jak, zostaniesz w Richlands?
Przez długą chwilę jechali w milczeniu i Peter nie odpowiadał. Już myślał, że nic go dziś nie zaskoczy, a tu proszę! Pytanie Martina wisiało jednak nad nimi.
- Nie wiem jeszcze, Martin. Muszę pogadać z Maud, pomyśleć o tym wszystkim – Peter odparł niepewnym głosem – Ten wyjazd pokazał mi inny świat i moją rodzinę, która ten świat tworzyła. Nie wiem co zrobić, ale ta nagła śmierć, ta zagłada niemal wszystkich ludzi na Ziemi nie daje mi spokoju. Kocham Richlands, moją rodzinę, pracę, sąsiadów, ale jeśli mógłbym pomóc wyjaśnić tamte sprawy, albo przyłożyć rękę do tego, żeby się już nigdy nie powtórzyły…
Głos Petera stawał się coraz pewniejszy. Jeszcze nic nie zostało zdecydowane, ale Martin już wiedział, że Peter jest taki sam jak jego ojciec i dziadek i raz obudzona ciekawość musi zostać zaspokojona.
Nocleg w poznanym już domu, na skraju opuszczonego miasta, nie był już tak atrakcyjny jak ledwo kilka dni temu, w drodze do Boon. Peter intensywnie myślał o tym co usłyszał od Iana i o zbliżającej się rozmowie z Maud. Właściwie nic go już w Richlands nie interesowało, nie ciekawiło. To nagle była już przeszłość. Ale za to przyszłość wydawała się być intrygująca, znacznie ciekawsza niż znane mu od zawsze i tak lubiane życie w Richlands. Musiał tylko przekonać Maud, że przeprowadzka do Boon będzie dobra i dla niej i dla Eve. Problem tylko w tym, że nie znał nikogo, kto by przez ostatnie dwadzieścia parę lat przeprowadził się do Richlands lub z niego wyprowadził. Jeszcze kilka dni temu, jeszcze jadąc do Boon, wyobrażał sobie pracę w LabGen, Richlands i swoją rodzinę w nim jako cały świat w którym spędzi całe życie.
Ze względu na towar, który wieźli, jechali jednak wolniej niż w drodze do Boon. Ta jedna noc przy ognisku więcej, zwłaszcza przy coraz mniej rozmownym Martinie spowodowała, że Peter miał już jasny plan rozmowy z Maud i równie jasny obraz tego co chce robić w przyszłości.
Solar 070901480940
Cały zespół Solar wpatrywał się w obraz terminala przekazywany przez komputer. Wszyscy mieli świadomość, że jest to historyczna chwila. Nigdy jeszcze, żaden człowiek nie został wysłany poza granice naszego Wszechświata, a ci pierwsi wysłannicy mieli właśnie wrócić, po zakończonej misji badawczej. Oczekiwania co do danych pomiarowych, które planowano zdobyć były ogromne, ale teraz wszyscy po prostu oczekiwali na powrót kolegów, na powrót ludzi, którzy widzieli coś, o czym do niedawna nikt tu nawet nie ośmielał się głośno spekulować.
W całkowitej ciszy, kapsuła wypłynęła z membrany terminala i płynnie osiadła w doku transportowym. Procedura transportowa została zakończona, membrana zniknęła, a halę szybko napełniano powietrzem. Choć dekontaminacja warstwy wierzchniej kapsuły była skutkiem działania samego terminala i membrany, to teraz androidy wchodziły już na pokład sprawdzając, czy wszystkie pomiary habitatu kapsuły były poprawne. Ze względu na charakter misji, nie spodziewano się skażenia, czy obcych form życia, ale jednak procedury bezpieczeństwa w tym zakresie były bezwzględne i trzeba je było wszystkie wypełnić.
Pierwszy komunikat potwierdził, że wszyscy czworo wrócili cali i zdrowi, co spowodowało natychmiastową ulgę u wszystkich pracowników. Solar zaczynała wracać do swojego normalnego rytmu, bo teraz pozostało tylko poczekać na wybudzenie wszystkich członków załogi i na transfer zebranych danych, a to powinno potrwać kilka dodatkowych godzin.
* * *
Danych pomiarowych było tak dużo, że nawet dedykowany do ich przetwarzania główny komputer, a właściwie sztuczna inteligencja najnowszej generacji, nie potrafiły podać dokładnego terminu zakończenia analizy. Symulacje szacunkowe, wykonane jeszcze na Omega384, pokazały się szybko. Już pod koniec dnia zespół zgromadzony w dużej sali koło pokoju Kruegera zobaczył coś, co czwórka wysłana na Omega384 znała już od wielu dni. Najpierw zobaczyli obraz z kamer pokazujących samą stację i jej otoczenie, a następnie to na co najbardziej czekali. Multiwersum, albo wieloświat, gigantyczny torus poprzecinany monstrualnymi półprzezroczystymi powierzchniami czegoś, co przypominało dwuwymiarowe fraktale. Niektóre z nich wydawały się przenikać przez wiele obłoków, inne tylko przez dwa, trzy lub cztery. Ich istnienie i tak wyraźny ich obraz były ogromnym zaskoczeniem dla wszystkich zgromadzonych przed głównymi projektorami. Wydawało się, że przynajmniej te najbliższe, przypominały lustra o różnym deseniu kolorów. Kilka z nich, w tym dwa ogromnych rozmiarów, ginących w mroku Multiwersum, wydawały się być przeźroczyste i tylko ich kontury były ledwo zauważalne z perspektywy Omega384.
Po chwili, komputer zaczął nakładać na ten obraz wstępne dane pomiarowe z sond wysłanych z Omega384. Ponieważ komputer na Solar kontynuował przetwarzanie danych rozpoczęte już przez zespół Ankita, obraz był teraz coraz bardziej wyraźny, choć do zakończenia analizy miało upłynąć jeszcze dziesiątki godzin.
Kiedy po kilku dniach obraz wydawał się już kompletny, wśród zebranych naukowców nadal panowała cisza. Cisza i bezruch, bo uzmysłowienie sobie czym są, albo czym mogą być obserwowane po raz pierwszy dwuwymiarowe struktury budziła się powoli. Nawet w Solar, ten obraz był zbyt szokujący dla wszystkich.
Richlands 090901481810
Kolejny upalny dzień powoli zbliżał się do końca. Słońce zbliżało się już ku zachodowi, ale jeszcze trochę dogrzewało powietrze i tak już gorące po całym dniu. Jak co roku, Richlands po żniwach, sposobiło się do zakończenia jesiennego zbiorów warzyw, owoców i winorośli, a dorośli zwozili swoje produkty do przetwórni, które umożliwiały zrobienie przetworów na zimę. Za dwa-trzy tygodnie odbędzie się jeszcze winobranie i to na dobre zakończy tegoroczny sezon zbiorów. Wtedy wszyscy mieszkańcy będą wiedzieć jak są przygotowani na zimę.
- Tak się cieszę, że chcesz ze mną pojechać do Boon – napięcie w głosie Petera spadało, bo w duchu obawiał się, że Maud będzie mniej skłonna, a może i niechętna do wyjazdu – Przecież jeśli ta nowa praca nie będzie mi pasować, zawsze możemy tu wrócić, do naszego domu w Richlands.
- Ja też się cieszę, naprawdę – Maud nie kryła podniecenia – zawsze marzyłam o podróżach, żeby pojechać do Boon skąd przywiozłeś nam takie piękne suknie i prezenty. Jeśli tylko ta nowa praca ci się spodoba, to na pewno będzie dobrze.
Mieli przed sobą kilka dni, może tydzień, żeby spakować się i zamknąć swoje sprawy w Richlands - w LabGen i z sąsiadami. Maud zostawiała prawie wszystkie swoje przetwory i zwierzęta najbliższym sąsiadom, z czego byli bardzo zadowoleni. W LabGen, Peter omówił wszystkie bieżące projekty ze swoimi następcami i pożegnał się z kolegami. Ustalili z sąsiadami, że przez rok nikt w ich domu nie zamieszka, a dopiero po dwóch latach dom wróci do lokalnej społeczności, jako wolny do zamieszkania.
To miało być pożegnalne ognisko z najbliższymi sąsiadami, ale przyszło niemal pół miasteczka, znacznie ponad setka bliższych i dalszych sąsiadów, kolegów i znajomych. Dopiero teraz Maud i Peter zobaczyli jak bardzo byli tu lubiani i szanowani. Dopiero teraz zrobiło im się naprawdę żal, że wyjeżdżają. Wiele razy wmawiali sobie, że jak coś im tam, w Boon, nie wyjdzie, to przecież tu wrócą, ale w głębi duszy, Peter czuł, że to są ich ostatnie dni w Richlands.
Trzy dni po ognisku, rankiem wyjechali do Boon. Martin, który uparł się odwieźć ich aż do Boon, zaplanował podróż tak, żeby Eve, którą bardzo lubił, była jak najmniej zmęczona.
Tym razem podróż była całkowicie inna niż samotna podróż Petera i Martina, kilka tygodni temu. Żartom i wesołym wspomnieniom nie było końca, a Martin okazał się być jowialnym dziadkiem, którego Eve nie odstępowała na krok. Nawet nocleg w lesie był okazją do zabawy i rozmów o ich życiu w Richlands. Dopiero widok opuszczonego miasta, o którym Peter nie wspomniał Maud, zrobiła na niej ogromne wrażenie. A więc jeszcze tak niedawno ludzie tak mieszkali, tak żyli, takie miasta budowali? Jak jeszcze niedawno Peter, Maud chciała zadać tysiące pytań, o wszystko co widziała, o wszystko co wydawało się jej ważne. Ale każda chwila przynosiła coś nowego, nowe budynki, nowe przedmioty, nieznane pojazdy. Całe miasto wokół nich było opuszczone, w ruinie, ale i tak było fascynujące. Widziała miasto przodków po raz pierwszy w życiu i trudno było tak po prostu przestać się dziwić.
- A więc jesteśmy – Martin zatrzymał wóz przed dobrze znanym Peterowi domem – Tu dzisiaj zostajemy na noc.
I znowu, Maud była zdziwiona wyposażeniem domu, kuchni, przestronnym salonem. Wszystko tu było takie inne, takie nowe. Zakurzonych urządzeń, które tu stały, nigdy nie widziała w Richlands i dopiero Martin zaczął opowiadać o ich przeznaczeniu. W miarę opowieści Martina, kurz jakby coraz bardziej znikał z ich powierzchni i dom, w którym się znajdowali, zaczynał nabierać coraz więcej kolorów, a wyobraźnia podpowiadała jej dźwięki i zapachy, które tu się kiedyś unosiły. To był prawie kres ich podróży i Maud już wiedziała, że naprawdę kocha podróże!
Boon 220901481445
Do gospody przybyli wczesnym popołudniem, trochę wcześniej niż dwa tygodnie temu, kiedy z Martinem przywiózł ponad połowę ich rzeczy. Leo i Chloe powitali ich jowialnie, jak starych znajomych, z uśmiechem i uściskami.
- Mam dla was miejsca i zostaniecie u nas zostać dopóki wasz dom nie zostanie dla was w pełni przygotowany. Kilka dni temu Ian wrócił już na Solar, ale Amy zaraz go powiadomi, że już jesteście – Leo zdejmował bagaże z wozu i zanosił je do ich pokoju.
– Zostaniecie tu, na dole, bo to i pokój większy i wszędzie bliżej, tylko Martin dostanie swój pokój na górze, w którym co roku u nas się zatrzymuje. Myślę, że tak będzie wam najwygodniej – Chloe nie ukrywała zadowolenia i też pomagała wnosić bagaże gości – Rozgośćcie się, a za godzinę zapraszam wszystkich na kolację.
Peter zachowywał się trochę jak stały bywalec hotelu, wszystko tu było mu już znane. Za to Maud była jak nowonarodzona – wszystko tu było prawie jak w Richlands, ale jednak jakieś inne, jakby bardziej funkcjonalne. Była wręcz zafascynowana podróżą i nowym miejscem. A to zapowiadało, że powinni znaleźć w Boon nowe, szczęśliwe miejsce do życia.
Amy wróciła do gospody kiedy wszyscy byli już przy kolacji.
- Rozmawiałam z Ianem – powiedziała głównie do Petera – już dzisiaj nie zdąży was przywitać, ale przyjedzie do was na śniadanie, zasugerował 8.30 rano.
Reszta wieczoru upłynęła im na luźnych rozmowach, głównie z Martinem, który planował rano zrobić drobne zakupy w aptece i od razu wracać do Richlands. Obaj czuli, że ten wieczór był najpewniej ich pożegnaniem.
Rano, Ian już czekał na nich przy śniadaniu. Był uśmiechnięty, wręcz w doskonałym nastroju.
- Ian, poznaj moją żonę, Maud i córkę, Eve. Zamknęliśmy nasze sprawy w Richlands no i jesteśmy. Przyjmuję na dobre twoją ofertę pracy w Solar – Peter dokonał prezentacji i potwierdził wczorajszą wiadomość od Amy.
- Bardzo miło mi panią poznać, jestem Ian Krueger, dyrektor ośrodka Solar – Ian podał rękę najpierw Maud, a potem Eve która, po najdłuższej w jej życiu podróży, była jeszcze trochę zaspana. - Tak się cieszę, że zdecydowaliście się zamieszkać w Boon i przyjąć moją propozycję pracy. W Solar dzieje się ostatnio bardzo dużo i każda nowa para rąk, a właściwie każdy nowy, otwarty umysł są dla nas bezcenne.
Usiedli przy zastawionym już wcześniej stole. Śniadanie składało się z jajek, sera, chleba, plastrów wędzonego mięsa. Wszystko było znane Maud i Peterowi z Richlands, ale w nowym otoczeniu wyglądało i smakowało przepysznie.
- Odpocznijcie dziś po podróży – kontynuował Ian – Dziś i jutro wasz dom zostanie posprzątany. Przez dwa tygodnie odnawialiśmy go, abyście mogli się szybko wprowadzić. Remont i ewentualnie malowanie zrobimy na wiosnę, jak już będziecie się czuć bardziej u siebie. Rok szkolny właśnie się zaczyna, więc po śniadaniu Amy zaprowadzi was do szkoły, żebyście poznali nauczycieli i zapisali Eve. Pojutrze spotkamy się też na śniadaniu i pojadę z Peterem do Solar. A więc, Peter, zaczynasz od razu!
Mieli mnóstwo pytań i już się zbierali, żeby je zadać, ale Ian przerwał od razu –
- Wiem, macie mnóstwo pytań, ale zapewniam was, że na wszystkie postaram się odpowiedzieć, wszystkie wątpliwości wyjaśnimy. Ale nie dzisiaj. Wszyscy tu już wiedzą, że Peter jest wnukiem profesora Hanninga, macie tu samych przyjaciół wokół i wszyscy wam pomogą jeśli o cokolwiek poprosicie. Maud, jeśli uznacie, że Eve już zaaklimatyzowała się w szkole, jest wystarczająco samodzielna a ty chciałabyś u nas pracować, na pewno znajdziemy też coś dla ciebie. Pewnie Peter będzie tu najlepszym doradcą.
- A więc do zobaczenia pojutrze rano – Peter i Maud pożegnali się z Ianem, który szybko wyszedł z gospody – A zatem mamy dwa dni dla siebie i na pewno nasza Eve będzie chciała poznać swoje nowe otoczenie i koleżanki, tak? – Peter już cieszył się na te dwa dni z rodziną, bo czuł przez skórę, że praca z Ianem i samo Solar będą wymagały od niego więcej czasu poza domem niż praca w LabGen.
- To chodźmy już do tej nowej szkoły, bo bardzo jestem ciekawa jak tam jest – teraz nawet Eve była wyraźnie podekscytowana zbliżającymi się atrakcjami.
Solar 250901480920
O tej porze dnia, w terminalu było mniej ludzi niż zwykle. Ian powoli oprowadzał Petera po zewnętrznym terminalu Solar. To tylko terminal komunikacyjny, dworzec, ale dla Petera to był nadal całkiem inny świat, pełen nowych urządzeń i rozwiązań, których dotychczas nie poznał.
- Tutaj, w przebieralni, masz swoją szafkę. Wszystkie rzeczy, które dostaniesz lub będziesz używał w Solar, w tym ubranie, zostawiasz tutaj, w swojej szafce, zanim wejdziesz to bramki dekontaminacyjnej – Ian widział, że Peter w lot chwyta jego objaśnienia i nie powtarzał żadnego z nich – Przygotowaliśmy dla ciebie zestaw osobisty, którego będziesz używał zawsze podczas pobytu w Solar. Rozmiar powinien być dobry, ale w sąsiednim pomieszczeniu możesz dowolnie wymienić każdą część ubrania na inną, albo oddać starą i pobrać nową.
Kiedy Ian nadal mówił, Peter przebierał się już w nowe ubrania. Wszystkie pasowały idealnie, jakby były robione dla niego.
- A zatem do dzieła, jedziemy do Solar – Ian skierował się do kolejki czekającej na nich, a właściwie na Iana, na peronie obok – Z grubsza historię Solar już znasz, ale teraz poznasz szczegółowo co robimy na co dzień i nad czym obecnie pracujemy. Jest jedna ważna sprawa, o której dotychczas nie rozmawialiśmy. Mianowicie, wszystko to z czym zapoznasz się w Solar, wszystkie urządzenia, tematy projektów i w ogóle wszystkie wewnętrzne sprawy Solar objęte są ścisłą tajemnicą, pozostają w Solar. To znaczy nigdy o tych sprawach nie rozmawiamy poza Solar. Taką niepisaną granicą jest kolejka do terminala zewnętrznego. Tam już jest inny świat i, ze względów bezpieczeństwa, Solar do niego nie wkracza w żadnym aspekcie. Czy to jest dla ciebie jasne, Peter?
- Tak, oczywiście – Peter skinął głową, ale był lekko zdziwiony ostrym, kategorycznym głosem Iana, który mu o tym mówił – Jeszcze nie bardzo tylko rozumiem skąd takie środki ostrożności, ale pewnie już niedługo się dowiem.
- To prawda – Ian ochoczo ciągnął dalej, ale już bardziej konfidencjonalnym tonem – o wszystkim się dowiesz, to obejmuje szkolenie wprowadzające, które przejdziesz przez następne dwa, może trzy dni. Ale mamy przed sobą jeszcze jakieś piętnaście minut podróży, zanim dotrzemy do mojego biura, zacznę więc już teraz.
- Otóż, jak ci mówiłem poprzednio, w Boon – Ian kontynuował opowieść - katastrofa, która zakończyła istnienie ludzkości jaka rozwijała się od stuleci, albo i od kilku tysięcy lat, była nagła, powszechna i błyskawiczna. Nasi poprzednicy, którzy przetrwali w podziemnych laboratoriach zorientowali się, że życie zawdzięczają temu, że znajdowali się na dużej głębokości, pod ziemią. To ich uratowało, ale zajęło im kilka lat pracy, żeby potwierdzić, że katastrofa dotknęła tylko ludzi, że prawdopodobnie wszystkie zwierzęta i rośliny przetrwały bez żadnego uszczerbku. Kiedy po kilku latach wyszli na powierzchnię, w miastach było mnóstwo szczątków ludzi, leżących na ulicach, w sklepach, w swoich domach, ale wszystkie one były już w takim stanie, że nie mogli zbadać ich mózgów. W mieście przez które przejeżdżaliście, natknęli się jednak na dwa budynki, w których były nadal działające chłodnie z zasilaniem solarnym, ciągle z temperaturą kilkunastu stopni poniżej zera. Tam też znaleźli ludzi martwych, ale ich ciała były zamrożone i dobrze zachowane. Sekcje ich mózgów wykazały, że wszyscy byli zdrowi, a do śmierci doprowadziły wewnętrzne uszkodzenia w mózgu. Nasze mózgi są zbudowane w taki sam sposób, w taki sam sposób funkcjonują na całej Ziemi. Wszystkie naraz dostały sygnał wzmacniający silnie dekoherencję kwantową w mózgu, co doprowadziło do natychmiastowego paraliżu układu nerwowego każdego, kto był w zasięgu sygnału. Szczegóły poznasz w trakcie szkolenia. Ważne, że dość szybko odkryto, że sygnał docierał do każdego człowieka aż do głębokości około dwa tysiące sześćset metrów. Nasi poprzednicy, którzy przeżyli atak, powiązali te odkrycia ze skokowym wzrostem energii pochodzącej z anomalii za Księżycem i doszli do wniosku, że był to celowy atak. I to atak skierowany bezpośrednio tylko przeciwko ludziom, bo fauna i flora na całej Ziemi, pozostały nietknięte. Celem ataku były też wszystkie komputery na całej powierzchni Ziemi, wszystkie procesory, które prawie w całości uległy uszkodzeniu lub całkowitej dezintegracji. Pomimo tego, że anomalia zniknęła niemal od razu po ataku, bali się jednak, że obcy, którzy go przeprowadzili nie zniknęli, albo że pozostawili urządzenia wykrywające aktywność mózgową, czy wręcz komunikację radiową. Dlatego wszelka aktywność intelektualna, na całej planecie, jest do dziś prowadzona jedynie w laboratoriach, czy ośrodkach podziemnych. Obserwator z zewnątrz widzi, że ludzie zajmują się teraz tylko rolnictwem i rzemiosłem. Na razie, tak jest bezpieczniej.
- Ale dlaczego przeprowadzili ten atak, przecież ludzie im w ogóle nie zagrażali – Peter nie krył oburzenia słuchając Iana.
- Ci co przetrwali atak też tak myśleli, na początku. Aż twój pradziadek, profesor Alan Hanning, podał możliwy związek z atakiem. Otóż profesor pokazał, że pierwszym obiektem, pierwszym celem ataku był załogowy pojazd, który miał polecieć na orbitę Księżyca i zbadać anomalię. Tam zginęła jego córka, Kate. Wyraźnie pierwszy, jakby punktowy sygnał dotarł tylko do pojazdu i jego najbliższego otoczenia. Dopiero po kilkunastu sekundach, główny sygnał objął całą planetę. Tak, jakby obcym najbardziej zależało na uniemożliwieniu zbadania anomalii i na zniszczeniu tego pojazdu, z doktor Kate na pokładzie. W każdym razie, tego trzymaliśmy się przez ostatnie kilkadziesiąt lat, prowadząc prace rozwojowe nad teorią Hanninga. Doprowadziło nas to do tego, co zaraz zobaczysz już w Solar – Ian wyraźnie orientował się, że kolejka zbliża się do celu, do terminala wewnętrznego i teraz czekała ich jeszcze przesiadka do windy, która w kilka minut zabierze ich już do Solar.
Po terminalu wewnętrznym kręciły się zawsze pomocne androidy, które sprawnie kierowały przybyłych do wind, a wyjeżdżających na peron kolejki. Wygodne kanapy umożliwiały chwilę relaksu, ale też zjedzenie przekąski, czy skontaktowanie się z kimkolwiek w Solar lub w Boon. Wystarczyło zbliżyć palec do kołnierzyka munduru i wydać polecenie.
Kiedy już zjechali na poziom Solar, Ian zaprowadził Petera do segmentu mieszkalnego i wskazał mu jego mieszkanie, a właściwie jego kabinę. Była znacznie większa od standardowych kabin co, jak Ian podkreślił, było spuścizną po pradziadku i dziadku Petera.
- Oczywiście, możesz codziennie jechać do Boon, żeby spotkać się z rodziną, ale praktyka pokazuje, że tutaj mieszkamy na co dzień, zaś na górę wyjeżdżamy, hmm, rzadziej – Ian uśmiechnął się sam do siebie.
* * *
Po tygodniu pobytu w Solar, Peter wychodził właśnie z terminala zewnętrznego. Ian szedł obok. Oczywiście, znał drogę do domu, ale po kilku dniach w innym świecie, wszystko wokół wydawało się inne, nawet drzewa wydawały się bardziej… niezwykłe, może nawet trochę tajemnicze. Przewrażliwiony nieco Peter miał też wrażenie, że ich szum ma jakieś znaczenie, że coś do niego mówią. Na szczęście Ian z uśmiechem wyrwał go z tych myśli.
- Teraz skręcasz w lewo, o tam – Ian wskazał dom Petera – Jeśli cokolwiek ci będzie potrzeba, wiesz gdzie mnie szukać. Wyśpij się, odpocznij, pobądź z rodziną. Do zobaczenia w poniedziałek, w Solar.
- Dzięki, Ian – Peter szybko wybudził się ze swoich myśli – to był dla mnie bardzo intensywny tydzień i chyba rzeczywiści dłuższy sen dobrze mi zrobi – podał Ianowi rękę na pożegnanie i starał się uśmiechnąć, ale chyba z marnym skutkiem.
- Taaa, odpocznij i do zobaczenia – Ian machnął jeszcze ręką i poszedł do siebie, w przeciwną stronę.
Solar 160301491000
W pokoju odpraw, koło gabinetu generała Iana Kruegera, siedziało osiem osób – kierowników poszczególnych zespołów oraz jeden android, reprezentujący komputer główny.
- A więc podsumowując - generał Ian Krueger rozpoczął spotkanie - prawie trzy miesiące temu nasz komputer zakończył przetwarzanie danych z Omega384. Aż do wczoraj, dane te były analizowane w osobnych zespołach. Wszyscy tu obecni znają rezultaty tych analiz. Dzisiaj zebraliśmy się, żeby ustalić, czy wszyscy mamy ten sam, spójny obraz i rozumienie tych wyników, a także żeby poznać wasze rekomendacje co robimy dalej.
- Dane pomiarowe, które dostarczył zespół Ankita są dla nas nadal szokujące, niemniej przedstawiają rzeczywisty obraz świata w którym żyjemy – szef zespołu Badań i Rozwoju Nowych Technologii w Solar, dyrektor Wilkins, wstał od stołu – Nie wiemy jeszcze czym są gigantyczne, dwuwymiarowe struktury, przypominające fraktale i jakby wnikające we wszechświaty, być może łączące lub rozdzielające je w jakimś celu. Aby to stwierdzić, potrzebujemy dalszych badań. Niemniej, dane z sondy wysłanej, zgodnie z teorią Hanninga, do miejsca, gdzie pierwotna anomalia została otwarta, potwierdziły istnienie tam zaawansowanej cywilizacji, która najprawdopodobniej jest odpowiedzialna za katastrofę na Ziemi sprzed stu czterdziestu dziewięciu lat. Wiemy, że pochodzą z galaktyki odległej od nas o ponad dwanaście miliardów lat świetlnych. Uważamy, że potrafią otwierać tunele czasoprzestrzenne do dowolnego punktu w naszym wszechświecie, że potrafią dowolnie, co najmniej do poziomu kwantowego, manipulować energią w wybranym miejscu.
- Ponadto – Wilkins zawiesił nieco głos – dotychczasowa analiza energii generowanej przez anomalię wskazuje, że obcy prawdopodobnie są telepatami i na duże odległości wyczuwają, rozumieją lub po prostu widzą nasze fale mózgowe, być może też naszą świadomość, a co za tym idzie, mogą wyczuwać lub widzieć chmury prawdopodobieństwa naszego postępowania, tego co ewentualnie zrobimy, nawet jeśli sami jeszcze tego nie wiemy. Mój zespół uważa, że jest to możliwe, zwłaszcza jeśli obcy widzą lub są obecni w dodatkowych wymiarach, związanych z naszym Wszechświatem. Jeśli zatem dojdziemy do wniosku, że chcemy się z nimi spotkać, musimy najpierw opracować system ekranowania naszych myśli. Widzę to jako priorytet w pracach mojego zespołu. Prawdopodobnie trzeba też będzie zaangażować w taki projekt inne ośrodki na Ziemi.
- Podobnie jak wspomniał dyrektor Wilkins, zespół fizyków i matematyków jeszcze pracuje nad otrzymanymi danymi – profesor Li Wei Zhang, ojciec Lin zaczął swoją prezentację – Dane z Omega384 pokazują nam Multiświat, który nie jest homogeniczny. Wprost przeciwnie. Widzimy jak wartości kosmologiczne, uznawane przez nas za stałe, pozostają stałe lub liniowe tylko w skali naszego Wszechświata. Właściwie jesteśmy tego pewni tylko w odniesieniu do promienia kilku miliardów lat świetlnych od Ziemi. Poza granicami naszego i kilku sąsiednich Wszechświatów zmieniają się dość znacznie, to znaczy nieliniowo. Widzimy też strefy Multiświata, gdzie te wartości znacznie, albo nawet gwałtownie załamują się, tworząc obszary w których znane nam stałe fizyczne muszą być na innym poziomie. Oznacza to, że prawa fizyki, w tym zespół sił tam działających, są tam inne niż w naszym regionie Multiświata. Albo są przesunięte w stosunku do naszego świata. Wielkości stałe i charakterystyczne w naszym świecie, jak stała kosmologiczna, stała struktury subtelnej, czy choćby złoty podział i ciąg Fibonacciego, mają tam nieco inne wartości, a to ma swój obraz w budowie materii w tamtych obszarach. Mówię to na podstawie pomiarów dokonanych na granicach obszarów w których obowiązują znane nam prawa fizyki. Żadna z sond wysłanych do tych odmiennych regionów nie wróciła. Być może uległy rozpadowi, czy nawet anihilacji, ale na razie nie wiemy jeszcze co zrobić, żeby nasza sonda mogła tam przetrwać i stamtąd wrócić.
- Profesorze Zhang, ale co konkretnie tam się zmienia, jakie parametry inne niż w naszym Wszechświecie są inne w innych wszechświatach? Czy mamy już jakieś dane pomiarowe z sond, które wróciły – jedna z młodych, bardzo obiecujących nadziei laboratoriów Solar spytała profesora.
- Tak, mamy wstępne dane z kilku obszarów i mogę potwierdzić, że są one jakby przesunięte w stosunku do nas. Masy atomowe, energie i spiny cząstek, a co za tym idzie silne i słabe oddziaływania międzyatomowe są tam nieco inne niż w naszym obszarze Wszechświata. Rejestrujemy też odmienne oddziaływanie materii i grawitacji w tych obszarach – profesor Zhang pewnie odpowiadał – Co ciekawe, przeanalizowaliśmy też dane w pobliżu tych gigantycznych, wydaje się dwuwymiarowych struktur, które swobodnie wnikają w przestrzenie Wszechświatów. Jak powiedziałem, nadal pracujemy nad potwierdzeniem danych, ale wydaje się, że stanowią one filtry lub moderatory materii, rozgraniczające obszary o różnych wartościach parametrów kosmologicznych. Te wstępne dane wskazują też, że mogą one działać jak selektywne lustra, które dla obserwatora wewnątrz jakiegoś Wszechświata, zaburzają jego obraz tego co znajduje się za nimi.
- Ale mam też dobre wiadomości – aby przerwać zadawanie dalszych pytań, profesor Zhang ciągnął dalej – Mamy wstępne, bardzo wstępne analizy obszaru z którego pochodzą ci, którzy niemal sto pięćdziesiąt lat temu dokonali zniszczenia naszej cywilizacji – przed uczestnikami spotkania pojawiła się wizualizacja kilku układów słonecznych, z których profesor ruchem dłoni powiększył jeden. – W konstelacji Panny, patrząc na starego czerwonego karła znanego jako Mönch, mamy ich gwiazdę wielkości 0.8 wielkości naszego Słońca i ich układ planetarny. Na razie, roboczo nazwaliśmy ich słońce HD 130322-10521, a ich planety po prostu Alfa HD i Beta HD. Nie wiemy jeszcze dokładnie, ale jedna z tych dwóch planet jest ich planetą macierzystą. Ich układ planetarny ukształtował się około trzy-cztery miliardy lat przed naszym Układem Słonecznym. Są oddaleni od nas o około dwanaście miliardów lat świetlnych. Prawdopodobnie, już za kilka tygodni będę mógł o nich powiedzieć więcej, jak dalsze dane z sond zostaną przeanalizowane.
Profesor Zhang stał jeszcze chwilę przy stole, jakby czekając na pytania, czy komentarze uczestników spotkania, ale cisza jaka panowała potwierdzała tylko jak bardzo szokujące rezultaty przedstawił. Dotychczasowe spekulacje, pochodzące z wielu ośrodków na Ziemi, podobnych do Solar, potwierdziły się. Myśli wszystkich uczestników pędziły w tym samym kierunku, to jest konieczności nawiązania kontaktu z obcymi i upewnienia się, że podobny atak na Ziemię, na ludzi już nigdy nie nastąpi. Albo konieczności unicestwienia przeciwników, gdyby okazało się, że historia może się powtórzyć, nawet w odległej przyszłości.
Nigdy wcześniej ludzie nie napotkali innej cywilizacji, nie nawiązali z nią kontaktu, a już co najważniejsze nie myśleli nawet w kategoriach dorównania lub pokonania jej. Teraz jednak, dzięki pracom profesora Hanninga, starszego i młodszego, dzięki temu, że ostatnie prawie sto pięćdziesiąt lat poświęcono na intensywny rozwój nowych technologii, stawianie takich celów zaczynało być realne. Dotychczas, celem ośrodków były badania kosmosu i poszukiwanie najeźdźców, stąd powstał „Projekt Omega384”. Ale teraz, kiedy już ten cel został osiągnięty, uczestnicy spotkania wiedzieli, że nie mogą na tym poprzestać. Nie mogą pewnego dnia stanąć przed obcymi, przed najeźdźcami, tylko z chęcią nawiązania kontaktu, może partnerstwa oraz zapewnienia pokoju. Po tym, co się wydarzyło na Ziemi, wszyscy odrzucali nawiązanie kontaktu bez opracowania odpowiednio potężnej broni, najbardziej skutecznej, jaką kiedykolwiek ludzie stworzyli. Wszyscy w ośrodkach Solar chcieli pokoju, ale wszystkim wydawało się to oczywiste, że musieli być przygotowani, aby pokonać rasę, która nawet bez nawiązania kontaktu, niemal doszczętnie zniszczyła ludzką cywilizację.
Generał Krueger wracał do swojej kabiny w Solar, zmęczony, ale pełen dobrych myśli. Postęp, który zrobili przez ostatnich kilka lat był ogromy, uzyskali masę unikalnych i ważnych informacji o Kosmosie, potwierdzili teorię o Multiwersum, a co najważniejsze, entuzjazm do dalszej pracy w całym zespole wyraźnie rósł z każdym dniem.
Boon 290301560840
Zima powoli kończyła się, ale śnieg jeszcze leżał w zacienionych miejscach. Jeszcze ranki były chłodne, a ostatnio, często dżdżyste. Eve przed chwilą wyszła do szkoły. Od dawna już starała się być jak najbardziej dorosła i samodzielna i jak na dwunastolatkę była bardzo dobrze zorganizowana. Maud Hanning, jej matka, kilka miesięcy wcześniej przeszła szkolenie wstępne w Solar i teraz powoli przygotowywała się do podjęcia stałej pracy w ośrodku, najpierw przy boku Petera, ale później już samodzielnej, ze swoim zespołem.
Wszystkie projekty w Solar rozwijały się w miarę gładko, bez większych opóźnień. Wszystkie, oprócz prac zespołu neurobiologów, których zadaniem było opracowanie ochrony ludzi oraz ziemskich androidów przed rasą telepatów, która została zidentyfikowana jako sprawcy zagłady niemal całej ludzkości. Dotychczasowe wysiłki, aczkolwiek ambitne, doprowadziły do opracowania kilku metod ekranowania myśli i pól elektromagnetycznych wokół głównych procesorów androidów. Także nowe receptory tachionów wydawały się wreszcie działać poprawnie, co powinno zapewniać pełną ochronę przed niepożądanymi intruzami z zewnątrz. Kolejne cykle testów prowadziły zespół do wniosków, że opracowane zabezpieczenia są w pełni skuteczne, ale jednak, bez bezpośredniego kontaktu z obcymi, ciągle istniała obawa o niezawodność opracowanej metody ochrony i przed spotkaniem z nimi.
Dlatego uwagi i propozycje Maud spotkały się w Solar z bardzo ciepłym, niemal entuzjastycznym przyjęciem. Kiedy Peter rozpoczął pracę w Solar i, jako ‘pani Hanning’, zaczęła tam częściej bywać, zainteresowały ją prace neurobiologów, zwłaszcza badania nad świadomością ludzi oraz sztucznej inteligencji, od wielu lat rozwijanej. I to właśnie sztuczna inteligencja umożliwiała znaczące przyspieszenie prac rozwojowych w Solar oraz innych ośrodkach na Ziemi. Ale też bez właściwej stymulacji z zewnątrz, niektóre rezultaty dryfowały we mgle prawdopodobieństwa możliwych rozwiązań. Innymi słowy, gigantyczna moc obliczeniowa pozwalała komputerowi zaproponować jedno dobre, jednoznaczne rozwiązanie problemu, ale zdarzało się, że było to więcej niż dwa lub trzy alternatywne rozwiązania. Wybranie któregokolwiek wiązało się z koniecznością przetestowania go, często wielomiesięcznego, tylko po to, aby wybrać inne rozwiązanie.
Maud pracowała nad kwantową interpretacją świadomości w połączeniu z teorią Hanninga, zakładającą wielowymiarowość naszego Wszechświata. Ostatnie symulacje sprawiały, że była coraz bardziej przekonana, że nasza świadomość była rezultatem współoddziaływania naszych sieci neuronowo-synapsowych z polem energetycznym przenikającym z jednego ze zwiniętych wymiarów wokół nas. Jednak, we wszystkich ośrodkach Solar na Ziemi, nadal istniały zakazy eksperymentów z innymi wymiarami i Maud oczywiście stosowała się do nich.
Trochę przypadkowo, wykorzystując rezultaty prac nad ochroną przed rasą telepatów, nieco ponad miesiąc temu zauważyła, że istnieją kombinacje parametrów pracy opracowanych już ekranów, przy których ludzie tracili przytomność, czyli tracili też świadomość. Po wyłączeniu ekranów lub zmianie parametrów ich pracy, świadomość niemal natychmiast wracała u wszystkich testowanych osób. To było tak fascynujące, że Maud pragnęła jak najszybciej poświęcić się badaniom w ośrodku, w czym wspierał ją Peter. Oboje mieli pewność, że Eve będzie się znakomicie czuła pod opieką szkoły, sąsiadów, a zwłaszcza babci Beth, matki Maud, która kilka dni temu przeprowadziła się do nich, do Boon.
Siedzieli w kuchni, przy stole, kończąc śniadanie.
- Postaram się przyjechać na weekend, omówimy jeszcze szczegóły. Ale powiem w Solar, że zaczynasz za dwa miesiące – Peter cieszył się widząc aprobatę w oczach Maud – Będziemy z Eve w stałym kontakcie, poza tym, jest już dużą dziewczynką i będzie pod możliwie najlepszą opieką, prawda Beth? – Peter od zawsze zwracał się do teściowej po imieniu.
- Dobrze wiecie, że Eve jest w was wpatrzona jak w magiczne lustro, jesteście dla niej wzorem pod każdym względem. Ale ja na pewno zrobię wszystko, żeby jej tu niczego nie zabrakło – Beth uśmiechnęła się do nich – Wszystko będzie dobrze, odwiedzajcie ją tylko regularnie.
Znali się od zawsze i Peter wiedział, że może na niej polegać. Wracał więc do Solar z poczuciem, że jego dom jest w dobrych rękach i już niebawem jego życie w Solar ustabilizuje się, ale też nabierze rozpędu. Wszyscy wokół wyrażali się entuzjastycznie o dotychczasowej, jeszcze nieformalnej pracy Maud i spodziewali się, że badania i analiza danych znacząco przyspieszą pod jej kierunkiem.
Solar 140901641600
Generał Krueger patrzył na zebranych zmęczonym wzrokiem. Szefowie głównych zespołów badawczych, elita Solar, siedzieli przed nim z najnowszymi wynikami prac.
- A więc – zaczął Krueger – celem tego spotkania jest podsumowanie ostatnich kilku miesięcy, a właściwie kilku lat badań w naszych głównych projektach. Każdy, kto będzie przedstawiał swoje wyniki powinien ustosunkować się też do podstawowego pytania „czy możemy dany projekt zakończyć i czy jesteśmy już gotowi na spotkanie z obcymi”. Przypomnę tylko, że od ponad stu sześćdziesięciu lat chcemy dowiedzieć się co się wtedy stało, dlaczego obcy nas zaatakowali, ale też zapewnić, że taka katastrofa nigdy więcej nas nie dotknie. Zaczynajmy zatem.
Krueger usiadł, spoglądając na profesora Zhanga, który miał być pierwszym referentem.
- Dane z Omega384, które przywiozła pierwsza misja załogowa, ponad piętnaście lat temu, a także bieżące dane pomiarowe, które okresowo otrzymujemy z Omega384 potwierdzają, że żyjemy w wielowymiarowym Multiwersum, złożonym z nieznanej dotąd, ogromnej ilości wszechświatów. Uznaliśmy jednak za priorytetowe poznanie obszaru Multiwersum, w którym znajduje się nasz Wszechświat i dotychczas nie podejmowaliśmy prac, aby zbadać rozmiary i strukturę Multiwersum. Wiemy także, że nasz Wszechświat znajduje się na obrzeżu Multiwersum. Rozmiary pojedynczych wszechświatów różnią się od siebie, czasem dość znacznie. Także własności czasoprzestrzeni w Multiwersum są nieliniowo różne, co wykazała już pierwsza misja załogowa. Nie wiemy jednak nadal czym są gigantyczne, dwuwymiarowe struktury, przypominające fraktale i wnikające w poszczególne wszechświaty, być może separując je od siebie, a być może filtrując lub transformując materię o odmiennych parametrach. Silne zaburzenia czasoprzestrzeni poza poszczególnymi wszechświatami wskazują na powiązania naszego Multiwersum z innymi, dodatkowymi wymiarami. Jesteśmy mieszkańcami czasoprzestrzeni naszego Wszechświata i w obecnej formie nie mamy do tych wymiarów dostępu. Uczymy się jednak wykorzystywać ich obecność i właściwości do naszych celów, na przykład do celów transportowych. Dotychczas przeanalizowane dane wskazują też, że wiek wszystkich poznanych wszechświatów waha się od ośmiu do około stu sześciu miliardów lat świetlnych.
Zhang pewnie odpowiadał na pytania, ale wszyscy niecierpliwie czekali na drugą część jego prezentacji, w której miał zaprezentować rezultaty prac nad nową generacją broni, w którą musieli być wyposażeni przed pierwszym kontaktem z obcymi. Był to warunek konieczny, aby rozpocząć przygotowania do misji załogowej, której celem byli obcy, a właściwie spotkanie z nimi i ewentualna odpowiedź na tragedię ludzi sprzed stu sześćdziesięciu laty.
- A zatem – profesor Zhang gładko przeszedł do drugiej części prezentacji – teraz chciałbym przedstawić rezultaty prac połączonych zespołów fizyków, matematyków oraz neurobiologów nad nową bronią, którą powinniśmy zabrać ze sobą na spotkanie z obcymi. Naszym celem jest nawiązanie kontaktu z nimi i podjęcie próby zrozumienia dlaczego ponad sto sześćdziesiąt lat temu zabili na Ziemi kilka miliardów ludzi. Jeśliby jednak nadal okazali się nastawieni wrogo i agresywnie, musimy umieć odpowiedzieć skutecznie tak, aby ta tragedia nigdy się już nie powtórzyła. Powtarzam, naszym celem nie jest atakowanie i chęć zniszczenia obcych, tylko chęć wyjaśnienia tamtego ataku i powrotu do ludzkości otwarcie i swobodnie rozwijającej się i współpracującej z innymi rasami w Kosmosie.
- Przeanalizowaliśmy sekwencję zdarzeń przed i w trakcie katastrofy, a także zapisy czujników ówczesnych satelitów Ziemi, które przesyłały dane na powierzchnię i które częściowo przetrwały atak. Masową i tak szybką śmierć ludzi spowodował modulowany sygnał elektromagnetyczny, wysłany bezpośrednio z rejonu anomalii za Księżycem, ale też pochodzący z niezarejestrowanych obiektów wokół Ziemi. Sygnał ten miał charakterystyczną sekwencję i moc wystarczającą, aby uszkadzać nasze mózgi. Sygnał ten wnikał w głąb skorupy ziemskiej na głębokość półtora do dwóch i pół kilometrów, dlatego wszyscy, którzy przebywali głębiej, przeżyli. – profesor Zhang wiedział, że podawanie teraz zbyt dużej ilości szczegółów nie jest właściwe, dlatego szybko przeszedł do konkluzji – Dzięki pracy zespołu neurobiologów oraz matematyków odkryliśmy, że sygnał miał za zadanie zaburzyć i odciąć świadomość każdego człowieka w jego zasięgu. Zaburzał sekwencje synaptyczne, a także tłumił pole elektryczne mózgu związane ze świadomością człowieka tak, że w ciągu ułamka sekundy mózg człowieka przestawał wysyłać sygnały do układu nerwowego albo wysyłał sygnały chaotyczne, skutkiem czego człowiek doznawał całkowitego paraliżu ciała, był pozbawiony świadomości i błyskawicznie umierał. Podobny mechanizm zastosowano przy jednoczesnym ataku na wszystkie urządzenia komputerowe i telekomunikacyjne, w których następował przepływ sygnałów informatycznych. Sekwencja sterująca miała inną charakterystykę i modulację, ale zasada działania była ta sama.
Profesor Zhang mówił w absolutnej ciszy. Oczy wszystkich uczestników były wpatrzone w niego, ale przecież najważniejsze miał dopiero powiedzieć.
- Wszystkie nasze badania wskazują, że niemal na pewno obcy potrafią precyzyjnie kontrolować entropię i posługiwać się nią jako bezwzględnie skuteczną bronią. I to w skali kosmicznej. Założyliśmy też, że rozwinęli taką broń, ponieważ jest to broń skuteczna wobec każdej formy materii, każdej formy organizmów myślących, a zwłaszcza nich samych. – profesor sprawnie zmierzał do meritum swojej prezentacji – Zespół neurobiologów Solar oraz kilku innych ośrodków opracował, a następnie potwierdził teorię, że nasza świadomość, w tym funkcje poznawcze i umiejętność abstrakcyjnego myślenia i tworzenia, są rezultatem oddziaływania pól energii pochodzących z cienkich struktur wbudowanych w nasze mózgi z dodatkowym wymiarem fizycznym. Nie widzimy go, na razie nie jesteśmy w stanie rozwinąć tego wymiaru, czy inaczej dostać się do niego, ale możemy zmierzyć oddziaływania energetyczne pomiędzy nim, a naszym mózgiem i umysłem. Potrafimy też wyprodukować barierę energetyczną, która czasowo zamyka lokalne wejścia i wyjścia tego wymiaru, czyli czasowo zawiesza wszelkie oddziaływania z nim. Efekt jest podobny do broni obcych, całkowicie neutralizujemy lub silnie zaburzamy świadomość i w ten sposób możemy wyeliminować osobnika poddanego takiemu oddziaływaniu. Nasza broń jest jednak bardziej uniwersalna, ponieważ nie znając budowy ciał i mózgów obcych, w ogóle w nich nie ingerujemy. Pozbawiamy ich świadomości poprzez zamknięcie lub silne zaburzenie oddziaływania z wymiarem, który oddziałuje na świadomość.
Profesor przerwał i spojrzał pytająco na swoich słuchaczy. Ponad dziesięć lat pracy, wielu ludzi, w wielu ośrodkach, można jednak streścić w kilku zdaniach, ale czy wszyscy rozumieją jak ważne rezultaty, jak ogromnego skoku naprzód dokonali, koordynując w Solar te ogromne projekty?
- Profesorze Zhang – ktoś z sekcji techników zgłaszał pierwsze pytanie – ale, jak Pan sam powiedział, nadal nie znamy obcych, nie wiemy kim są, jak wyglądają, jak funkcjonują ich mózgi. Czy możemy zatem mieć pewność, że opracowana przez was broń zadziała na nich? Jak możemy się upewnić, albo jak możemy ją przetestować?
- Hmm, tak, oczywiście – profesor Zhang dreptał w miejscu, jakby zakłopotany – oczywiście, był to problem, z którym borykaliśmy się dość długo. Ale przyjęliśmy zgodnie, że myślenie oznacza sekwencję uporządkowanych sygnałów i właśnie ten porządek nasza broń zakłóca, prowadząc do chaosu informacyjnego w docelowym obiekcie. Obiekt nagle zaczyna otrzymywać prawie wyłącznie błędne sygnały i informacje, a to nieuchronnie prowadzi do trwałego uszkodzenia świadomości i eliminacji. Jeśli chodzi o przetestowanie, tak, wszystkie dotychczas zbudowane przez nas generacje tej broni były testowane na tkankach wyhodowanych w laboratorium, ale też naszych androidach, które posiadają autonomiczną sztuczną inteligencję, symulującą pracę naszego mózgu. Wszystkie one posiadają też konstrukcyjną ochronę przed ingerencją z zewnątrz, fizyczną i falową, są więc trudniejsze do uszkodzenia niż my, ludzie. Wszystkie rezultaty były pozytywne i kończyły się trwałym uszkodzeniem jednostek centralnych u androidów poddanych testom. Uznaliśmy, że jest to wystarczający dowód skuteczności broni. Ze względów oczywistych, nie testowaliśmy tej broni na ludziach, ani na zwierzętach. Dodatkowo, zakończyliśmy kilka serii testów, których celem były obiekty fizyczne, w których nie rejestrujemy świadomości, ani funkcji życiowych. Wszystkie testy zakończyły się rozpadem, albo trwałym uszkodzeniem struktury tych obiektów powodując, że stawały się bezużyteczne. Dlatego nasz zespół uważa zgodnie, że opracowana przez nas broń jest w pełni skuteczna, zarówno w przypadku ataków na pojedyncze cele, jak i w przypadku oddziaływania na całą planetę.
Wszyscy zebrani kiwali potakująco głowami i nikt już nie miał wątpliwości, że opracowana broń spełni swoje zadanie w ewentualnym konflikcie z obcymi. Nikt już nie zamierzał zadawać pytań, ale profesor Zhang chciał jeszcze coś dodać.
- Chcemy jednakże, aby dowódcy naszej floty kosmicznej nie polegali wyłącznie na jednym rodzaju broni. Dlatego rozpoczęliśmy prace nad jeszcze inną koncepcją. Prace profesora Petera Hanninga stanowią rozwinięcie prac jego dziadka i pradziadka, ale są jeszcze w fazie koncepcyjnej. Żeby choćby rozpocząć testy tej koncepcji jako broni, będziemy potrzebowali laboratorium umieszczonego na orbicie Ziemi i to dalekiej orbicie. Peter zaproponował budowę generatora osobliwości wektorowych, który lokalnie otwiera wejście do innego wymiaru. Obiekt, który znajdzie się w bezpośredniej bliskości takiego jednowymiarowego wektora jest wciągany przez anomalię, zaczyna istnieć w innej rzeczywistości niż nasza i dlatego znika z naszej rzeczywistości. Prace teoretyczne pozwalają nam już dzisiaj zbudować taki generator, ale musimy prowadzić testy, aby wiedzieć jak go kontrolować, a zwłaszcza jak zamknąć taką osobliwość na każde żądanie. Myślę, że prace te będziemy musieli prowadzić daleko poza naszym układem słonecznym, może w sąsiedniej galaktyce lub wręcz na Omega384, aby w żaden sposób nie narazić Ziemi na jakiekolwiek niebezpieczeństwo ze strony obcych. Dziękuję za uwagę.
Profesor odpowiedział jeszcze na kilka pytań, ale właściwie tylko po to, aby zapełnić chwilę, kiedy Maud Hanning przygotowywała się do swojej prezentacji. Generał Ian Krueger jeszcze wydawał się spięty, może nieco zdenerwowany, ale powoli luźniejsza mimika i coraz wyraźniejsze zadowolenie było widoczne na jego twarzy. Jako szef ośrodka, poznał te wszystkie rezultaty już wcześniej, ale ich spójna prezentacja powodowała, że obraz postępu prac był bardziej przekonujący i wyraźny dla wszystkich. A to było bardzo istotne. Po dziesięcioleciach wyrzeczeń, ciągłej pracy w izolacji od rodzin i po prostu normalnego życia, ci wszyscy ludzie po prostu zasługiwali na to, żeby poczuć satysfakcję, ogromne zadowolenie i dumę z rezultatów własnej pracy. To był ich dzień i ich nagroda. Generał wiedział, że na razie to musiało wystarczyć, ale powrót do normalności, jaką znały poprzednie pokolenia wydawał się już bliższy, wręcz realnie widoczny.
- Praca naszego zespołu neurobiologów koncentrowała się nad weryfikacją założenia, że obcy mają zdolności telepatyczne oraz na zapewnieniu nam ochrony przed ich ewentualną ingerencją w nasze procesy myślowe – Maud Hanning dość słabym, niepewnym wręcz głosem rozpoczęła swoją prezentację – Ostateczne potwierdzenie da dopiero bezpośredni kontakt z nimi, jednak dla naszych celów rozwojowych, postanowiliśmy bazować na hipotezie, że tak jest. Nasze sondy wysłane ponownie do ich układu słonecznego potwierdziły, że zamieszkują dwie najbliższe sobie planety, Alfa HD i Beta HD. Potwierdziły też fakt posiadania na każdej z tych planet wiedzy o zdarzeniach i nowych faktach z sąsiedniej planety chociaż nie rejestrowaliśmy żadnej formy transportu międzyplanetarnego ani wymiany informacji za pomocą tradycyjnych nośników, na przykład fal elektromagnetycznych. Transmisja nadprzestrzenna przy tak zmiennych i bliskich orbitach nie wchodzi w grę. Wyeliminowaliśmy też dziwne, powiązane ze sobą efekty kwantowe… Założyliśmy, że istnieją inne, niepoznane formy komunikacji i dlatego analizując dostępne dane przyjęliśmy, że obcy posiadają taką naturalną umiejętność lub technologię. Coś, co w skrócie nazywamy zdolnościami telepatycznymi.
- Współpracując z zespołem profesora Zhanga – Maud wyjaśniała już znacznie pewniejszym głosem – doszliśmy do wniosku, że ich umysły lub urządzenia komunikacyjne umożliwiają natychmiastowy kontakt z wybranym celem, czy osobnikiem. Wygląda na to, że wykorzystują jeden ze zwiniętych wymiarów do swoich celów, w tym do komunikacji. Dlatego mogą to robić bez przeszkód, na ogromne, nawet międzyplanetarne odległości. Bez bezpośredniego kontaktu nie mogę tego potwierdzić, ale stawiamy hipotezę, że w razie potrzeby, ich mózgi łączą się, błyskawicznie tworząc coraz większy i coraz bardziej wydajny supermózg. Uznaliśmy, że już samo zakłócenie oddziaływania z dodatkowym wymiarem spowoduje paraliż ich systemu.
- Związane z tymi pracami są też pomiary dwuwymiarowych struktur – Maud kontynuowała - odkrytych w Multiwersum i intensywnie badanych przez zespół profesora Zhanga. Wykazały one, że w bliskiej odległości od tych struktur, czy może obiektów, poniżej jednej jednostki astronomicznej, następują silne zniekształcenia wszystkich stałych kosmologicznych i parametrów energetycznych. Nasze sondy pobrały próbki tych struktur w regionie, gdzie wydają się one zmieniać kształt lub rosnąć. Jesteśmy w posiadaniu kilku ich fragmentów, zamkniętych w indywidualnych pułapkach grawitonowych. Uwolnienie jednego tylko, małego fragmentu takiej struktury zaburza naszą czasoprzestrzeń w obszarze około dwóch-do-trzech jednostek astronomicznych przez okres około tygodnia. Potem efekt stopniowo zanika, ale wtedy możemy uwolnić kolejny fragment. Zaburzenia wywołane przez pobrane próbki fraktali nie wpływają, przynajmniej w takim okresie, ani na świadomość sztucznej inteligencji w naszych sondach, ani na naszą świadomość. Zostało to potwierdzone podczas ostatnich, niemal trzyletnich testów zarówno z ludźmi, jak i ze sztuczną inteligencją. Dlatego uważam, że posiadamy skuteczną ochronę przed mentalną ingerencją w nasze procesy myślowe. Czy są pytania?
Krueger siedział bez ruchu, skupiony, zamyślony. Zhang jakby automatycznie potakiwał głową słuchając prezentacji Maud. Peter Hanning siedział tuż obok generała i też nie był skory do zabrania głosu. Pozostali chyba nie wiedzieli o co spytać i wierzyli w wyjaśnienia i zapewnienia Maud.
- Maud, dziękuję za te wyniki i prezentację – generał Krueger wstał sprężyście i zwrócił się do uczestników spotkania – A więc, ponad sto sześćdziesiąt lat wysiłków, aby zrozumieć co się stało i przygotować się na ewentualne ponowne spotkanie z obcymi powoli dobiega końca. Wiemy kim są, gdzie są i jak się przed nimi obronić. Dzięki waszej pracy, a także pracy kolegów z innych ośrodków, jesteśmy teraz bardziej bezpieczni. Tak jak my wszyscy, mam nadzieję, że niedługo wrócimy do normalności sprzed ich ataku.
Twarze uczestników spotkania stawały się coraz bardziej odprężone. Coraz bardziej pewność siebie, spokój, a nawet uśmiechy zaczynały pojawiać się i ewidentnie sprawiało im to przyjemność.
- Zanim jednak przestaniemy się bać – generał Krueger wiedział, że te słowa podziałają na zebranych jak zimny prysznic - czeka nas nieuniknione spotkanie z obcymi, musimy zorganizować wyprawę do ich układu. A to oznacza, że jeszcze pozostało sporo pracy przed nami. Mamy dobre doświadczenie z załogowymi sondami badawczymi, ale dotychczas nie budowaliśmy statków kosmicznych zdolnych do prowadzenia działań wojennych. Dlatego musimy skonstruować nowe pojazdy, zdolne do podboju i opanowania terytorium obcych. To będzie nasz pierwszy, świadomy kontakt z obcymi i nie chcemy, nie planujemy prowadzenia zaczepnych działań wojennych. Musimy jednak być w stanie bronić się skutecznie i ewentualnie zaatakować, jeśli obcy okażą się rasą nadal nastawioną do nas agresywnie. Dziś jest czas na odprężenie i świętowanie, bo nasze osiągnięcia są imponujące. Ale od jutra, zaczynamy przygotowania do wyprawy do Alfa HD i Beta HD.
* * *
Generał Ian Krueger, a wraz z nim Maud i Peter Hanningowie wysiedli już z kolejki i wracali spacerem do swoich domów w Boon. To był długi, napięty i bardzo emocjonujący dzień, podsumowujący ostatnie osiem lat pracy Maud, Petera oraz kilkuset osób w Solar i innych ośrodkach. Ale dziś wszyscy wracali do domów bardziej odprężeni i zadowoleni z rezultatów swojej pracy.
- Pamiętasz Peter nasze pierwsze spotkanie, w gospodzie? – Ian zwrócił się do Petera.
- Tak, oczywiście – Peter zaśmiał się głośno – Wydawało mi się wtedy, że cały świat kręci się wokół Richlands i Boon.
- A ja myślałam, że Peter wyjechał na koniec świata – Maud też się zaśmiała na wspomnienie tamtych czasów.
- Dzisiaj zakończyliśmy pewien duży, właściwie to ogromny i kluczowy etap naszego powrotu do normalności. I musimy to uczcić. Wyśpijcie się dzisiaj i zapraszam jutro o siódmej na kolację w gospodzie u Leo Shawa, będzie jeszcze parę osób – Ian był wyraźnie w dobrym nastroju.
- A zatem do jutra! – Peter ochoczo potwierdził, po czym rozeszli się do swoich domów.
Kiedy Ian zniknął za najbliższymi drzewami, Maud spytała Petera:
- Nie wydaje ci się, że Ian stanowczo za długo już jest sam? Kiedy tylko się spotkamy i rozmawiamy o nim, Amy ciągle ma ten błysk w oku. Może warto go troszkę popchnąć w tym kierunku, co myślisz?
- Cóż, to musi być ich decyzja, ale jutro jest dobrą okazją do wspólnej zabawy – Peter odparł trochę wymijająco, ale Maud znała go zbyt dobrze, żeby nie wiedzieć, że są zbyt blisko z Ianem i jutro na pewno wrócą z nim do tego tematu.
Solar 070501780930
- A więc to już dwanaście lat odkąd nam wszystkim wydawało się, że jesteśmy już niemal gotowi do stawienia czoła obcym - generał Ian Krueger stał przed zebranymi w swoim pokoju odpraw – Wszyscy, którzy razem ze mną rozpoczynali swoją pracę i przygodę w Solar są teraz nieco starsi, ale też bogatsi o nową wiedzę. Po raz pierwszy w historii naszej planety, stworzyliśmy flotyllę statków, które są w stanie przemieszczać się w przestrzeni kosmicznej na dowolne odległości, mogą się maskować, ale przede wszystkim, mamy na pokładach aktywne środki obronne, które od lat, stale ulepszamy. Już za chwilę załogi wyruszą z historyczną misją kontaktu z obcymi, którzy niemal sto osiemdziesiąt lat temu zaatakowali naszą planetę i zabili miliardy ludzi. Jednak jak zawsze powtarzam, naszym celem nie jest odwet, jest nim chęć nawiązania kontaktu i wyjaśnienie przyczyn ataku na Ziemię. Jak już wspomniałem, jeśli jednak okaże się to konieczne, jesteśmy w stanie skutecznie bronić się i atakować.
- Jak ustaliliśmy – generał kontynuował, teraz nieco bardziej metalicznym głosem – pierwsza eskadra dwadziestu statków zostanie umieszczonych za księżycem Alfa HD i przez pierwsze trzy dni nie podejmą żadnych działań, prowadząc tylko nasłuch i oczekując na ewentualną reakcję ze strony obcych. Dowódcą tej grupy jest admirał John Nihada. Jak tylko otrzymamy od was potwierdzenie, druga eskadra i kolejne dwadzieścia statków zostanie umieszczonych w odległości około pół miliona kilometrów od Beta HD. Nie ma ona księżyca, dlatego pojawicie się w otwartej przestrzeni. Dowódcą drugiej grupy jest admirał Barbra Heim, która po przybyciu na miejsce najpierw zweryfikuje swoje położenie, a następnie skontaktuje się z admirałem Nihadą w celu koordynacji wspólnych działań według ustalonego planu. Czy są pytania?
Generał Krueger nie spodziewał się pytań. Wszystkie warianty operacji zostały wielokrotnie omówione, przedyskutowane i przetestowane. Pozostało zatem wydanie rozkazu rozpoczęcia operacji, do której ludzie przygotowywali się od prawie stu osiemdziesięciu lat.
- A zatem, wszyscy na swoje miejsca. Rozpocząć operację „Kontakt” – generał Krueger wypowiedział słowa o których marzył wstępując na służbę i rozpoczynając pracę w Solar, trzydzieści siedem lat temu.
Alfa HD 100401780930
W obawie przed ciągle możliwą obecnością i inwigilacją obcych, nadal nie było obecności i ruchu jakichkolwiek statków w pobliżu Ziemi. Orbita Ziemi pozostawała całkowicie pusta. Nie umieszczono na niej nawet zwykłych, stacjonarnych satelitów komunikacyjnych. Rada Solar, przy pełnej akceptacji innych ośrodków, podjęła więc decyzję, aby flotyllę statków przeznaczonych do operacji „Kontakt” zbudować w najbliższej galaktyce Andromedy. Tylko niezbędne, podstawowe androidy zostały wysłane z Ziemi dziesięć lat temu. Na planecie znanej jako NGC207-3608 i bogatej w niemal wszystkie znane pierwiastki, rozpoczęły pracę od samopowielania się z pierwotnych elementów, następnie rozpoczęły budowę kopalń i fabryk wytwarzających wszystkie komponenty niezbędne do budowy statków. Prace trwały nieustannie, bez przerw i z każdym dniem przyspieszały.
Teraz było ich już tysiące. Androidy, niemal od samego początku stale udoskonalając siebie, swoje narzędzia i metody pracy, budowały kolejny statek, coraz doskonalszy, coraz lepiej wyposażony w przedmioty i urządzenia zapewniające bezpieczeństwo, ale też ułatwiające ludziom pracę i życie w kosmosie. Wyposażano je też w broń zdolną siać destrukcję i zniszczenie w mikroskali, niemal punktowo oraz, w razie konieczności, w skali całych planet.
Aż w końcu nastąpił czas, kiedy co kilka tygodni ludzie zaczęli przybywać z Ziemi. Najpierw małymi grupami, zapoznając się z samą stacją, zbudowaną przecież dla nich, potem ze statkami, a następnie szkoląc się w gwiezdnej nawigacji, środkach bezpieczeństwa i wreszcie w technikach kamuflażu i precyzyjnego używania broni. Maszyny cierpliwie i bez zbędnych emocji pokazywały i wyjaśniały tajniki rozwiązań, które powstały już tutaj, bez udziału ludzi. W końcu przyszedł dzień, kiedy dowództwo flotylli uznało, że załogi są kompletne, w pełni przeszkolone i gotowe do wypełnienia zadania. Operacja „Kontakt” przechodziła do fazy aktywnej.
Od trzech dni, flotylla dwudziestu ziemskich statków, w tym dwóch krążowników, wisiała nieruchomo nad ciemną stroną małego, skalistego księżyca Alfa HD. Zbierali dane o planecie, o obcych i nie zarejestrowali żadnej aktywności komunikacyjnej, nawet zwykłej komunikacji radiowej. Czujniki pól energii, które mogłyby wpływać na ludzką świadomość nawet nie drgnęły, wykazując od trzech dni stabilne zero.
- Proszę nadać komunikat nadprzestrzenny dla Solar – admirał Nihada zwrócił się do pokładowego dowódcy łączności - że nie wykryliśmy żadnych śladów wewnętrznej komunikacji obcych, żadnych prób kontaktu z nami, ani żadnych prób wpłynięcia na naszą świadomość. Ponad dwadzieścia sześć godzin temu wysłałem trzy sondy w bezpośrednie sąsiedztwo Alfa HD, na ich bliską orbitę. Nie zarejestrowaliśmy żadnej reakcji, ani ze strony Alfa HD, ani ze strony Beta HD. Proszę przysłać drugą grupę, w celu rozpoczęcia procedury kontaktu, zgodnie z harmonogramem.
Admirał Nihada doskonale wiedział, że wypowiada historyczne słowa. Od kilku dni przebywali na krańcach znanego ludziom Wszechświata, tak blisko obcych, którzy przybyli by siać zniszczenie. Ale też możliwość rozpoczęcia nowego rozdziału w historii ludzkości była dla nich wszystkich ogromną motywacją do działania. Nie mogli już cofnąć tamtej tragedii, ale chcieli zrobić wszystko, aby ona się nie powtórzyła, nawiązując kontakt, a może i osiągając pokój z agresorem. W razie konieczności jednak, byli przygotowani na atak.
Kilkanaście minut, po wysłaniu komunikatu, zaczęli rejestrować kolejne ziemskie statki pojawiające się z anomalii czasoprzestrzennej otworzonej na dalekiej orbicie Beta HD. Były w otwartej przestrzeni, bez trudu wykrywalne, ale ani po godzinie, ani po dwóch, ani później, nic się nie stało. Nie było żadnej reakcji ze strony planety. Czujniki pokazywały, że wszystkie parametry pozostają w normie. Pozostawali niezauważeni, co budziło lekkie zaniepokojenie Nihady.
- Tu admirał Heim – na monitorze pojawiła się twarz dowódcy drugiej grupy statków – zgłaszam nasze przybycie, w komplecie, bez problemów. Jesteśmy do pańskiej dyspozycji, admirale Nihada.
- Bardzo miło panią widzieć i słyszeć, że wszystko normie – admirał Nihada nie krył ulgi w głosie, a i na twarzy miał nikły uśmiech – Zgodnie z procedurą, podchodzimy zatem na bliską orbitę naszych planet, gdzie pozostaniemy przez trzy dni i będziemy nadal rejestrować dane. W przypadku jakichkolwiek rozbieżności parametrów od normy, proszę natychmiast meldować.
Admirał Nihada rozłączył się i obie grupy rozpoczęły procedurę zajęcia pozycji na bliskich orbitach Alfa HD i Beta HD.
Alfa HD i Beta HD 140501780730
- A zatem, admirale, wysyłamy statek z grupą zwiadowczą na powierzchnię Alfa HD – głos admirała Nihady brzmiał pewnie i przekonywująco.
- Będziemy was pilnie obserwować – admirał Heim mówiła z głównego ekranu – w ciągu kilku minut, wyślemy też naszą grupę zwiadowczą na Beta HD. Nasze statki pozostają w pełnej gotowości, pod osłoną pola ochronnego. Nie wykrywamy żadnych zbliżających się, czy nawet poruszających się dużych obiektów, ale zachowujemy wszystkie środki ostrożności.
Już wstępne dane, dostarczone przez automatyczne sondy wysłane na powierzchnie obu planet, wykazały brak zagrożenia bakteriologicznego dla ludzi oraz potwierdziły, że grawitacja obu planet była zbliżona do siebie, ale o kilka procent większa niż ziemska. Alfa HD poruszała się po orbicie bliższej słońca, miała atmosferę zbliżoną do ziemskiej, zawierającą azot, ale dziewiętnaście i pół procent tlenu. Temperatura w pasie zwrotnikowym utrzymywała się na poziomie trzydziestu pięciu stopni Celsjusza. Podobne dane dotyczyły Beta HD z tym, że tam poziom tlenu utrzymywał się na poziomie szesnastu i siedmiu dziesiątych procent, zaś średnia temperatura w pasie zwrotnikowym oscylowała wokół dwudziestu stopni Celsjusza. Na obu planetach była bujna roślinność, na obu widoczne były z orbity miasta i budowle, które świadczyły o zaawansowaniu technicznym mieszkańców. Wszystkie te dane były bardzo spójne i zachęcające do podjęcia dalszych kroków eksploracyjnych. Jednak, obie flotylle niemal jednocześnie zgłosiły ten sam problem. Mianowicie, nie zarejestrowano obecności mieszkańców, ani na Alfa HD, ani na Beta HD.
Grupa zwiadowcza na Alfa HD już drugi dzień intensywnie penetrowała opuszczone miasto. Jego świetność już dawno minęła. Budynki były ledwo kilkukondygnacyjne, ale zbudowane z cienkich płyt formowanych swobodnie. Wstępna analiza wykazała, że materiałem budowlanym był naturalny kompozyt, którego osnową była endemiczna roślina, zaś wypełnieniem była mieszanina jakiegoś soku, czy żywicy, z nierozpoznanym jeszcze polimerem.
Wszyscy członkowie grupy pobierali próbki, robili rozmaite pomiary, ale jeszcze nie natknęli się na tych, którzy te miasta zbudowali. Jednak wszyscy czuli się już pewnie i bezpiecznie na tej nowej planecie i admirał Nihada wydał zgodę, aby zbudować stały obóz, bazę gdzie będą mogli pracować, jeść posiłki i spędzać noce. Zbliżał się zachód słońca, dlatego jeszcze tą najbliższą noc musieli wrócić na orbitę, na swoje statki, ale od następnego dnia będą mogli pozostać całą dobę na planecie.
Androidy pracowały od rana, najpierw ustawiły kontenery mieszkalne, potem łączyły je z głównym komputerem i wczesnym popołudniem baza ziemskiej grupy zwiadowczej była gotowa do zamieszkania. Szybko zbliżał się zmrok i cała ekipa zwiadowcza, pracująca od trzech dni na powierzchni Alfa HD i zmęczona większą grawitacją, zgromadziła się już w swoich segmentach i kajutach mieszkalnych.
- To ciekawe, odnoszę wrażenie, że już takie opuszczone miasto widziałam na Ziemi – młoda dziewczyna w stopniu kapitana, odpowiedzialna za bezpieczeństwo grupy, powiedziała głośno, zabierając kubek z herbatą z automatu.
- Helen, jesteśmy miliardy lat świetlnych od Ziemi. To jest tylko zbieżność. Prawdopodobnie mieszkańcy wymarli, ale może też – doktor Maria Pavelsky, biolog i dowódca grupy zwiadowczej na Alfa HD, zawiesiła głos – ale może też odlecieli stąd. Może znaleźli inną planetę, bardziej dla nich odpowiednią i po prostu wszyscy stąd wynieśli się? Może na swojej drodze napotkali Ziemię i, z jakichś powodów, postanowili nas zniszczyć. Na razie nie wiemy tego.
- A zatem powinniśmy szukać albo cmentarzy w pobliżu takich miast, albo miejsc, które umożliwiłyby jakąś formę transportu masowego. Może coś w rodzaju naszych lotnisk, czy terminali transportowych – kapitan Helen Bardou zastanawiała się głośno – Na dzisiaj idę spać, ale jutro rano wyślę kilka sond w różnych kierunkach. Oni musieli przecież coś po sobie zostawić.
Pierwsza noc na obcej planecie, na której znaleźli przecież dowody na istnienie zaawansowanej cywilizacji obcych, była dość prozaiczna. Po wspólnej herbacie i lekkim posiłku wszyscy rozeszli się do swoich łóżek, na zewnątrz zostawiając tylko czuwające androidy. Noc przebiegła w ciszy, bez zakłóceń.
Podobnie przebiegły dwa następne dni i noce, bez zakłóceń, ale też bez rezultatów, które można by nazwać sukcesem. Tylko automatyczne sondy zwiadowcze znalazły nieopodal las, porastający niemal cały teren aż po horyzont. Inne gatunki roślin i drzew zwracały uwagę, ale najbardziej niezwykły widok stanowiły zawieszone w powietrzu zielone wyspy, ni to skupiska drzew, ni to kłębowiska potężnych krzewów. Nie miały żadnego połączenia z ziemią, po prostu lewitowały w powietrzu na wysokościach do kilkunastu metrów. Jednakże na tym etapie pobytu na planecie, odłożono ich bliższe zbadanie na później.
Cała grupa zwiadowcza na Alfa HD, wszyscy siedzieli przed kontenerem kuchennym, czekając na zbliżający się koniec dnia i zastanawiając się jaki plan prac przyjąć na dzień następny.
Nagle, wszystkie androidy stanęły w jednej, zwartej linii, z bronią wyciągniętą w kierunku wysokich traw rosnących wokół bazy. Rozległy się komunikaty ostrzegające ludzi i nakazujące natychmiastowy powrót do wnętrza bazy i ustawienie kombinezonów ochronnych na maksymalną ochronę. Wszystkie polecenia wykonano natychmiast, ale przez kilka dobrych chwil nic się nie działo. Trawy kołysały się sennie na wietrze, ale żaden dźwięk nie zakłócał ciszy.
Kapitan Bardou sprawdzała czujniki ustawione wokół bazy i już chciała powiedzieć, że to pewnie był jakiś błędny odczyt, gdy wtem zza ściany traw wyszło sześć postaci. Stanęli w grupie. Każdy miał po około sto pięćdziesiąt kilka centymetrów wzrostu, szeroko rozstawione dwoje oczu, nieproporcjonalnie duże stopy i dłonie z trzema, długimi palcami. Wszyscy mieli ciemny, ziemisty kolor skóry i szare, workowate ubrania, co sprawiało, że trudno ich było odróżnić od tła. Każdy z nich miał puste dłonie, ale wszyscy ludzie, pomni ostrzeżeń i ćwiczeń w Solar, już ustawili na maksimum swoje ekrany, chroniące przed ewentualnym atakiem, czy ingerencją telepatyczną obcych.
Po krótkiej chwili, obcy zaczęli wydawać dźwięki, które komputer analizował i po chwili zaczął tłumaczyć.
- …i nie wiemy kim jesteście, co tu robicie, ani czego od nas chcecie… - rozległ się z początku dość chropowaty głos komputera, który starał się przyjąć barwę głosu jak najbardziej zbliżoną do barwy głosu obcego.
- Obserwujemy was od kilku dni i chcemy wiedzieć jakie są wasze zamiary wobec nas – obcy, który mówił, stanął teraz wyprostowany, jakby w oczekiwaniu odpowiedzi.
- Przybywamy w misji pokojowej i nie chcemy nikogo skrzywdzić – doktor Pavelsky stanęła przed frontem androidów, które nadal trzymały broń w pogotowiu – Jestem dowódcą tej grupy zwiadowczej i chciałabym spotkać się i porozmawiać z kimś, kto reprezentuje waszą społeczność, a także tych, którzy zbudowali to miasto, które jest za nami. Zapewniam, że nie mamy żadnych wrogich planów wobec was, nie chcemy nikogo skrzywdzić i nie chcemy używać przemocy, a naszym jedynym celem jest chęć spotkania w wami i omówienia spraw, które są dla nas bardzo ważne, w tym możliwości współpracy.
Komputer natychmiast tłumaczył deklarację na język przybyszy.
Obcy byli wyraźnie poruszeni wygłoszoną deklaracją i pokojowym zachowaniem całej grupy zwiadowczej. Zbliżyli się do siebie, przez kilka chwil dotykając a to swoich głów, a to palców rąk sąsiada, jakby gestykulując. Rozmawiali tak cichym szeptem, że komputer nie zdołał wychwycić nawet pojedynczych słów. Wreszcie, po kilku minutach wzajemnych narad, przedstawiciel obcych zwrócił się do doktor Pavelsky.
- Jutro rano, spotkacie się z Namiestnikiem Cesarza, który wysłucha waszych pytań. Nasz przewodnik zaprowadzi was na spotkanie – sucho zakomunikował obcy, po czym wszyscy odwrócili się i zniknęli w bujnych trawach otaczających obozowisko.
Wszyscy członkowie grupy zwiadowczej, ci stojący na zewnątrz, jak i ci we wnętrzu kontenerów, jeszcze przez dłuższą chwilę, nadal stali nieruchomo, w milczeniu. Powoli dochodziła do nich świadomość, że oto byli świadkami pierwszego kontaktu i rozmowy z inną cywilizacją. I to cywilizacją humanoidów, którzy mają cesarza z którym jutro będą rozmawiać.
- Wszystkie androidy pozostają w gotowości bojowej na zewnątrz bazy, wszyscy członkowie grupy pozostają w pomieszczeniach aż do rana – doktor Pavelsky wydała komendy niezbędne przed szybko nadchodzącą nocą, weszła do wnętrza stacji i wydała polecenie komputerowi, aby połączył ją z admirałem Nihadą.
- Admirale – twarz Nihady pojawiła się na ekranie głównym – przed chwilą zakończyliśmy spotkanie z przedstawicielami mieszkańców planety Alfa HD. Zapis spotkania jest na żywo transmitowany na pański statek dlatego myślę, że już pan zna przebieg spotkania. Dalsza część rozmów oraz spotkanie z namiestnikiem tutejszego cesarza odbędzie się jutro rano. Wydaje się, że obcy nie są agresywni wobec nas, odniosłam wrażenie, że nie przejawiają złych zamiarów wobec nas - doktor Pavelsky raportowała sucho, będąc świadomą historycznej ważności tych słów.
- Dziękuję doktor Pavelsky – Nihada był wyraźnie zaskoczony – przed chwilą rozmawiałem z admirał Heim, która powiadomiła mnie o podobnym spotkaniu, które zakończyło się kilka minut temu na Beta HD. Także tam, grupa zwiadowcza miała pierwszy kontakt i dalsza część spotkania, a właściwie spotkanie z lokalnymi władzami odbędzie się dopiero za kilka godzin. Nie sądzę, żeby to był przypadek, że te spotkania na obu planetach odbyły się w tym samym czasie. Synchronizacja obu spotkań to sygnał, który obcy chcą nam przekazać. Proszę o zachowanie szczególnej ostrożności podczas nadchodzących spotkań, ze szczególnym uwzględnieniem stosowania mentalnych ekranów ochronnych. Byliście szkoleni, wiecie co robić i co mówić w czasie takich spotkań, ale teraz musicie odpocząć. Bo przed wami historycznie ważne spotkania.
Nihada rozłączył się, widząc przed sobą dwie planety, zawieszone w czerni kosmosu, na których za kilka godzin dojdzie do spotkań i rozmów, do których ludzie przygotowywali się od ponad stu siedemdziesięciu lat.
- Pełna gotowość bojowa wszystkich statków, wysłać dodatkowe sondy w górne warstwy atmosfery obu planet, utrzymać łączność nadprzestrzenną z Solar. Załoga niepełniąca służby ma udać się na odpoczynek. Jutro bardzo ważny dzień – admirał Nihada zakończył przekaz do wszystkich statków przybyłych z Ziemi.
Wszystkie statki ziemskiej armady dokonały zwrotu w kierunku obu najbliższych planet tak, żeby broń mogła być użyta natychmiast. Jednocześnie, wszyscy udawali się na spoczynek z nadzieją, że następny dzień zakończy się bez jednego wystrzału.
Alfa HD 200501780910
Na Alfa HD już od kilku godzin panował dzień. Wszyscy członkowie grupy zwiadowczej już dawno wstali i zajęci byli swoimi obowiązkami. Wszyscy jednak pracowali wewnątrz kontenerów lub w ich pobliżu. Wszyscy czekali na obcych, co chwila ukradkiem spoglądając w kierunku miejsca, gdzie wczoraj wieczorem pojawili się ich wysłannicy. Grupa kontaktowa została wybrana jeszcze wczoraj, byli więc już przygotowani i spodziewali się, że w każdej chwili mogą pojawić się obcy.
Podobnie jak za pierwszym razem, obcy pojawili się dosłownie chwilę po tym jak androidy ustawiły się w szyku obronnym i włączyły alarm. Ale tym razem było ich tylko dwóch.
- Witajcie ponownie – komputer tłumaczył płynnie – Zaprowadzimy waszych przedstawicieli na spotkanie z samym cesarzem, który przybył dziś w nocy, specjalnie na spotkanie z wami. Cesarz An Da Ran przyjmie was osobiście, chodźcie z nami – powiedział wyższy obcy, po czym obydwaj odwrócili się nieco w kierunku ściany traw, jakby czekając na ludzi, którzy mieli za nimi podążać.
- No to idziemy – doktor Pavelsky skinęła na pozostałych dwóch członków delegacji. Za nimi podążał też jeden android, który miał zapewnić tłumaczenie, stały kontakt z resztą grupy zwiadowczej, no i oczywiście bezpieczeństwo.
Kontenery grupy zwiadowczej ustawione zostały blisko opuszczonego miasta, w którego kierunku podążali. Już po kilku metrach wyszli z wysokich traw i szutrowym pustkowiem zmierzali w kierunku opuszczonych budynków. Nie rozmawiali, jakby w obawie by nie zepsuć pierwszego spotkania z samym cesarzem, szli w milczeniu. Obcy przeszli obok kilku budynków i pewnym krokiem skierowali się w kierunku niskiego pawilonu, w dość kiepskim, wręcz opłakanym stanie.
Weszli do dużego pomieszczenia, gdzie wszystkie płaszczyzny ścian łączyły się łagodnym łukiem, bez kątów, do których przywykli ludzie. Jeden z obcych powiedział coś głośniej i w jednej ze ścian rozsunęły się drzwi na boki. Wszyscy zeszli kilka stopni na niskie półpiętro, po czym w ten sam sposób, bezgłośnie otworzyły się kolejne drzwi, prowadzące do małego pomieszczenia. Doktor Pavelsky domyśliła się, że była to winda.
- Jesteśmy na miejscu – jeden z obcych zaprosił delegację do wyjścia z windy wprost do ogromnej groty. Ściany zachowały naturalny wygląd i strukturę, podkreślając naturalne pochodzenie wnętrza. Rozkład świateł wskazywał jej centralny punkt, z grupą obcych stojących na lekkim podwyższeniu. Ewidentnie, jeden z obcych, stojący w środku i ubrany inaczej, bardziej dostojnie niż pozostali, był cesarzem. Zapadła cisza i wszyscy zebrani zwrócili się w stronę przybyłej delegacji z doktor Pavelsky na czele.
- Jestem An Da Ran, cesarz na tych ziemiach. My wszyscy jesteśmy maendrianami, którzy zamieszkują tą i sąsiednią planetę od wielu tysięcy lat. Kim jesteście i co was sprowadza na naszą planetę? – cesarz donośnym i dość ostrym głosem przerwał ciszę. Nikt z zebranych nie poruszył się, wszyscy czekali na odpowiedź.
- Ja nazywam się doktor Pavelsky. Pochodzimy z planety oddalonej od was o nieco ponad dwanaście miliardów lat świetlnych. Przybywamy w pokojowych zamiarach i nie mamy zamiaru nikogo krzywdzić – doktor Pawelsky mówiła głośno, dobitnym głosem tak, że z pewnością wszyscy zebrani dobrze ją słyszeli – Nasze pomiary wskazują jednak, że ponad sto siedemdziesiąt ziemskich lat temu, to stąd, z waszej lub sąsiedniej planety przybyli do nas przybysze, którzy zniszczyli naszą cywilizację, którzy zamordowali ponad osiem miliardów istnień ludzkich. Przybyliśmy, aby dowiedzieć się dlaczego to zrobiliście.
Wszyscy, nawet cesarz, pozostawali w bezruchu, w absolutnej ciszy. Nawet oczy obcych pozostawały nieruchome, jakby nagle zamienili się w kamień.
- Od stu siedemdziesięciu ośmiu waszych lat staraliśmy się zrozumieć kto i dlaczego zniszczył naszą planetę i naszą cywilizację – po dłuższej chwili, cesarz zaczął mówić bardzo cicho – Atak na nas nastąpił w tym samym czasie co na Beta HD i trwał bardzo krótko, może godzinę. Przeżyła tylko garstka nas, która podczas ataku przebywała daleko poza naszymi planetami albo przebywała głęboko pod ziemią. Obcy, którzy nas zaatakowali, zabili praktycznie wszystkich, zniszczyli też naszą wiedzę rozwijaną przez ponad dziesięć tysięcy lat oraz wszystko, co pozwalało nam na eksplorację kosmosu w pobliżu naszych planet. To nie my was zaatakowaliśmy. Tak jak wy, zostaliśmy zaatakowani i zniszczeni.
Cesarz przerwał, jakby obserwując wyraźne zaskoczenie na twarzach przybyszów. Teraz cała delegacja pod wodzą doktor Pavelsky stała bez ruchu i w milczeniu. Słowa cesarza kompletnie rozmyły ich pewność siebie i wyuczoną od lat strategię i motywację do działania.
- Czy ja dobrze rozumiem, że nasze planety i cywilizacje zostały zaatakowane niemal w tym samym czasie, sto siedemdziesiąt osiem ziemskich lat temu? Że to jakaś inna cywilizacja nas zaatakowała? – doktor Pavelsky zrobiła krok w kierunku cesarza, ale teraz mówiła znacznie ciszej.
- To z pewnością ustalimy. Jest jednak pewne, co powtarzam z całą mocą, że to nie my zaatakowaliśmy waszą planetę i nie my zniszczyliśmy waszą cywilizację. Wygląda na to, że ten sam los, i to chyba w tym samym czasie, spotkał naszą planetę i naszą cywilizację. Dlatego spotykamy się głęboko pod ziemią, a nasze miasta na powierzchni nadal pozostają niezamieszkałe i niszczeją – cesarz mówił już łagodnie – Bardzo się jednak cieszymy, że nie przybywacie w złych zamiarach. W świetle waszych wstępnych wyjaśnień, cieszę się, że do nas przybyliście. Podzielimy się naszymi ustaleniami co do tego kim byli agresorzy i jak możemy się przed nimi bronić albo może raczej, jak ich unikać.
- Wasza cesarska mość – doktor Pavelsky, jak i pozostali członkowie delegacji byli nadal zszokowani przebiegiem spotkania - pragnę podziękować za to spotkanie i za te wstępne wyjaśnienia. Nie ukrywam, że jesteśmy w szoku, ale też cieszę się, że możemy rozmawiać w pokoju. Jest jeszcze tak dużo do omówienia, ale teraz chcielibyśmy wrócić do naszej bazy, aby móc przekazać uzyskane informacje naszemu dowództwu. Jeśli to możliwe, proponuję powtórne spotkanie jak najszybciej to możliwe, jeszcze dzisiaj lub jutro.
- Dobrze, niech tak będzie – ton głosu cesarza był już znacznie bardziej łagodny niż na wstępie spotkania – Jeśli wyrazicie zgodę, nasz przedstawiciel pozostanie z wami do czasu ustalenia terminu ponownego spotkania.
- Doskonale – doktor Pavelsky nie kryła zadowolenia z przebiegu tego historycznego spotkania - Postaramy się zatem, aby nie musiał długo czekać.
Spotkanie było zakończone, cesarz oddalił się otoczony grupą swoich doradców, a droga powrotna do obozu wydała się teraz całej delegacji znacznie krótsza. Uczestnikom delegacji myśli kłębiły się w głowach, ale nikt nie kwapił się do dyskusji.
- Mam przeczucie, że lądując na Alfa HD nie przybyliśmy do celu naszej podróży, tylko dopiero stąd ją rozpoczniemy. I to może być długa podróż – doktor Pavelsky jakby pod nosem rzuciła do pozostałych członków delegacji, kiedy już zobaczyli kontenery mieszkalne ich obozu.
Alfa HD 210501780900
Tym razem na delegację ludzi czekał stół i krzesła i dużo więcej światła w ogromnej, cesarskiej sali. Cesarz, z nieznacznie mniejszą świtą, przywitał ich zdawkowo, jakby byli domownikami, czy częstymi gośćmi, po czym od razu rozpoczął swoją przemowę.
- Rozumiemy co czujecie przez wiele lat myśląc, że niszczycielskie siły przybyły stąd, z naszego układu gwiezdnego. Ale pozwólcie, że z całą mocą powtórzę – tu zawiesił nieco głos, jakby ważąc słowa - to nie my przybyliśmy do was, to nie my zniszczyliśmy waszą cywilizację. Ci, którzy wam to zrobili, prawdopodobnie w tym samych czasie, albo nieco wcześniej, zaatakowali nas, zabijając w podobny sposób miliony naszych braci żyjących na obu zamieszkałych planetach naszego układu słonecznego. Zniszczyli niemal wszystkie urządzenia pozwalające nam na normalne życie tutaj oraz na eksplorację kosmosu. Podobnie jak u was, przeżyli tylko ci nieliczni, którzy w czasie ataku byli głęboko pod ziemią, albo poza naszymi planetami. Jednak najgorsze co zrobili nam obcy, to zasianie panicznego strachu przed nimi, strachu tak silnego, że do dzisiaj nie potrafimy powrócić do dawnego życia i tempa rozwoju. Choć upłynęło już tak dużo czasu, nadal żyjemy pod ziemią, bojąc się wrócić na powierzchnię, aby odbudować nasze miasta i żyć jak dawniej. Wasze przybycie do nas pokazuje jednak, że zagrożenia minęło i obcych już nie ma wokół nas. To dla nas bardzo ważne.
Po obu stronach stołu, zapadła głęboka cisza. Za zgodą cesarza, to spotkanie było już transmitowane na pokład krążownika admirała Nihady, a ten przesyłał wszystko bezpośrednio na Solar, do generała Kruegera. Ale z ich strony do uszu doktor Pavelsky nie dochodziły żadne pytania, żadne sugestie, żadne porady. Wszyscy uczestnicy spotkania byli równie zaskoczeni.
- A zatem nadal nie mamy żadnej informacji kim byli agresorzy, którzy zniszczyli nasze światy – raczej sama dla siebie skonstatowała doktor Pavelsky.
- Nie do końca tak jest – po krótkiej chwili impasu, słowa cesarza zabrzmiały głośno i dobitnie. Cała delegacja wokół doktor Pavelsky jeszcze bardziej zastygła w oczekiwaniu na ciąg dalszy.
- Otóż, podobnie jak wy, przed atakiem zauważyliśmy zarówno osobliwość grawitacyjną, która pojawiła się za jednym z naszych księżyców, jak i zaburzenia pola energetycznego na powierzchni obu naszych planet, w bezpośredniej bliskości nas, albo też właściwie pośród nas. Najpierw te zaburzenia ignorowaliśmy, ale potem zaczęliśmy je badać. Nasze pomiary jednak dawały tak dziwne, wręcz niewiarygodne rezultaty, że latami powtarzaliśmy je wielokrotnie. Aż w końcu nastąpił atak i większość danych oraz niemal wszystkie urządzenia pomiarowe straciliśmy w mgnieniu oka.
- Dopiero nasze statki – cesarz kontynuował spokojnym, nieco metalicznym głosem wiedząc, że przybysze chłoną każde jego słowo - które w czasie ataku obcych przebywały w sąsiednim układzie słonecznym, zasiały w nas ziarno nadziei. Choć wróciły nieco ponad rok po ataku i nie mieliśmy już z nimi kontaktu, ale osobliwość za Beta HD jeszcze była otwarta. Ich pomiary potwierdziły to, co dotychczas ustaliliśmy, że obcy nie pochodzili z żadnej ze znanych nam gwiazd. Nie byli naszymi sąsiadami, nawet odległymi. Wiele lat nam zajęło zanim jednak zrozumieliśmy, że przybyli z obrzeży naszego, albo wręcz z innego wszechświata, którego przez wiele lat po ataku nawet nie byliśmy w stanie wykryć. Ale w końcu się udało. Zostawili po sobie ślady, fałdy grawitacyjne po oddziaływaniu innej materii. W kontakcie z naszą materią, nie dochodziło do anihilacji, tylko do błyskawicznej dezintegracji cząstek materii pochodzących z naszego i ich świata. Wiemy teraz skąd przybyli, znamy kierunek i przybliżoną odległość, zaś dalsze pomiary anomalii, którą po sobie zostawili powinny pozwolić nam dość dokładnie określić ich lokalizację. Muszę jednak przyznać, że na skutek wieloletniego opóźnienia spowodowanego obawami, a właściwie strachem przed ich powrotem, nie dysponujemy dziś środkami, aby do nich się dostać, albo choćby żeby się do nich zbliżyć.
Cesarz skończył mówić, po czym zapadła długa cisza. Zarówno delegacja, której przewodziła doktor Pavelsky, jak i cały anturaż cesarza kilka długich chwil trwali w milczącym bezruchu. Obie strony wyczuwały napięcie, które tylko nieznacznie zmalało. Wreszcie, doktor Pavelsky przerwała ciszę:
- Jeszcze raz dziękuję za przyjęcie nas i tak szczere i wyczerpujące wyjaśnienie, jak się okazuje, naszej wspólnej historii. Nie ukrywam, że wszyscy jesteśmy zaskoczeni tym, co niemal jednocześnie się stało na tak odległych planetach, ale jest dla mnie jasne, że zostaliśmy zaatakowani przez obcą cywilizację, która jest daleko bardziej rozwinięta technicznie od naszej, czy może nawet naszych cywilizacji. Zostaliśmy niemal całkowicie zniszczeni, chociaż nadal nie wiemy dlaczego. Dlaczego obcy zdecydowali się nas zniszczyć choć, jak się okazuje, nie są nawet naszymi odległymi sąsiadami? Co takiego…
- Pytań jest ogrom – cesarz przerwał coraz bardziej emocjonalną przemowę doktor Pavelsky – ale najważniejsze, że odnaleźliście nas i sami widzicie, że my nie jesteśmy sprawcami waszej tragedii, tylko że też jesteśmy ofiarami przybyszów z innego świata. Jesteśmy niemal pewni, że nie tylko nasze dwie cywilizacje zostały zaatakowane i zniszczone. Nasza galaktyka i nasz układ słoneczny znajdują się na peryferiach sieci galaktyk, którą nazywamy wszechświatem, zaś wy pochodzicie niemal z centrum tego wszechświata. Proponuję, żebyśmy nawiązali bliższe relacje oraz by nasze wspólne wysiłki skupić na dwóch niezależnych kierunkach prac. Pierwszy kierunek powinien skupić się na zbadaniu czy jeszcze inne cywilizacje, inne światy rzeczywiście zostały zaatakowane przez obcych oraz na dotarciu do nich. Wasz sposób podróżowania w czasoprzestrzeni, pozwoliłby znacznie przyspieszyć te prace. O ile dobrze zrozumieliśmy, podróżujecie w przestrzeni z wykorzystaniem interferencji fal grawitacyjnych i zwiniętych wymiarów, co jest dla nas dotychczas niedostępną technologią. Drugi kierunek prac powinien skupić się na dotarciu do siedziby obcych, gdziekolwiek oni są i nawiązaniu z nimi kontaktu. Nie możemy ciągle żyć w niepewności, wręcz strachu, że w każdej chwili mogą pojawić się znowu i znowu wszystko zniszczyć. Czy macie inne propozycje?
- Masz moją wstępną zgodę na obie propozycje cesarza - głos admirała Nihady rozległ się w uchu doktor Pavelsky - Oznacza to jednak zaangażowanie znacznych zespołów i środków, zarówno na Ziemi jak i na Alfa oraz Beta HD. Prawdopodobnie realizacja obu kierunków prac, obu projektów, potrwa wiele lat, ale zgadzam się, że musimy to zrobić dla przyszłych pokoleń. Proponuję zakończyć dzisiejsze spotkanie; muszę skontaktować się z Solar i omówić dzisiejsze rezultaty.
Nihada rozłączył się dając doktor Pavelsky wolną rękę co do dalszej części dnia.
- Wasza cesarska mość, wstępnie akceptujemy obie propozycje jako dobrego początku współpracy pomiędzy nami. Obie wymagają powołania zespołów fachowców gotowych poświęcić wiele lat swojego życia na osiągnięcie zamierzonych rezultatów. Ale to omówimy już na osobnych spotkaniach. Myślę, że przez ostatnie dwa dni osiągnęliśmy bardzo dużo, wręcz nadspodziewanie dużo. Szczególnie cieszy nas fakt, że nie mamy przed sobą wrogów, tylko świadków wspólnej historii oraz to, że będziemy mogli współpracować dla bezpiecznej przyszłości.
Cesarz wstał i cała delegacja doktor Pavelsky również wstała. Część oficjalna spotkania została zakończona, w sali rozległ się szmer luźnych rozmów i czuć było luźniejszą, przyjazną atmosferę. Zgromadzeni w cesarskiej sali wiedzieli, że obie cywilizacje, choć niemal doszczętnie zniszczone, choć nadal żyły w upokarzającym ukryciu, głęboko pod powierzchnią swoich planet, wkraczały w nowy okres. Dla wszystkich było oczywiste, że będzie to okres nadziei na lepsze, bezpieczne, i być może wspólne jutro. Ale także czas wytężonej pracy.
Omega384 210501780805
Od ponad ćwierć wieku androidy same zarządzały stacją. Wysyłały sondy do przeróżnych miejsc czasoprzestrzeni Multiwersum, gromadziły i analizowały dane, które w ustalonych interwałach przesyłały na Solar. Sam proces przesyłu danych angażował komputer główny oraz wszystkie androidy, które musiały najpierw sprawdzić każde urządzenie transmisyjne na zewnątrz, jak i wewnątrz stacji.
Nie czuły ani przejmującego, bezwzględnego zimna otaczającej pustki, ani jej głuchej, permanentnej ciszy. W pełni skupione na najbliższym zadaniu, nigdy też nie podnosiły głów, aby dostrzec, aby podziwiać Multiwersum zawieszone daleko nad nimi.
Zarejestrowały jednak, że od kilku transmisji wstecz, pojawiały się zaburzenia ciągłości czasoprzestrzeni wokół stacji przesyłowej. Kamery rejestrowały tylko lekkie falowanie obrazu, jakby ktoś przesuwał niewidzialną soczewkę. Główny komputer zignorował jednak te efekty jako nie mające wpływu na przebieg prowadzonych prac. Z tego samego powodu, zignorował mikroskopijne, przezroczyste kule, niczym bańki mydlane, lewitujące wewnątrz i na zewnątrz stacji, przenikające swobodnie przez ściany, przez obudowy i struktury maszyn i wnikające do rdzeni światłowodów magistrali danych komputera oraz androidów. Maszyny, skupione na swoich zadaniach, jak co dzień niezawodnie wykonywały swoje zadania.
* * * KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ * * *
* * * CZĘŚĆ DRUGA * * *
CZĘŚĆ 2
Solar 170102140840
Admirał Ian Krueger siedział w swoim mobilnym fotelu, czekając aż jego android-adiutant zawiezie go na spotkanie z szefami zespołów analityków, podsumowujących poprzedni rok badań i podających plan prac na dopiero co rozpoczęty nowy rok. Pomimo swoich dziewięćdziesięciu pięciu lat, poruszał się co prawda o własnych siłach, ale lubił też swój domowy egzoszkielet i tradycyjny wózek, bo znacznie ułatwiały przemieszczanie się na większe odległości wewnątrz stacji. To już dwieście czternaście lat od katastrofy, która niemal doszczętnie zniszczyła ludzkość i usunęła ją z powierzchni Ziemi i to już dwadzieścia pięć lat odkąd formalnie przeszedł na emeryturę. Wybór profesor Eve Hanning na jego następcę był właściwie oczywisty dla wszystkich. W wieku czterdziestu pięciu lat osiągnęła tak dużo, że nawet jej pradziadek byłby z niej dumny. Jej współpraca z Maendrianami, z Afa HD i Beta HD, przyniosła ogromny postęp obu stronom. Ale też, od ponad trzydziestu pięciu lat, wspólna praca nad możliwością, a właściwie nad koniecznością dotarcia do sprawców tragedii sprzed lat przynosiła coraz bardziej obiecujące efekty.
Adiutant szedł krok za wózkiem Iana, ubezpieczając go w drodze na poranne spotkanie. Ian zaś wspominał czas przejścia na emeryturę, kiedy to decyzją Rady Solar został awansowany na admirała floty kosmicznej. Od tego czasu osobisty adiutant towarzyszył mu wszędzie. Niezależnie jednak do jak miłych wspomnień z przeszłości sięgał, jedna myśl dodawała mu siły i zapału, niezmiennie, każdego ranka – miał przemożną, ogromną nadzieję zobaczyć na własne oczy, że pewnego dnia ludzie dotrą do obcych. Och, już nie on, nie w tym wieku, ale to pewnie będzie ktoś z tych młodych naukowców lub pilotów, którzy stanowią trzon zespołów badawczych. I w których oczach zawsze widać tak dużo entuzjazmu i zapału.
Wszystkie miejsca w sali odpraw już były zajęte, czekano chyba tylko na niego. Wśród zebranych, prawie połowę stanowili Maendrianie, którzy od wielu już lat pracowali w Solar, tylko w swoich, ale też w mieszanych zespołach. Spotkanie rozpoczęła profesor Lin Zhang. Też już od wielu lat była na emeryturze, ale nadal czynnie uczestniczyła w wielu projektach badawczych, w wieku dziewięćdziesięciu czterech lat wzbudzając podziw swoim błyskotliwym i niezwykle przenikliwym umysłem.
- Witam wszystkich zebranych na corocznym podsumowaniu prac koordynowanych przez nasz ośrodek w Solar – wszyscy zebrani patrzyli na Iana, który ze spokojem rozpoczynał właśnie kolejne, doroczne spotkanie dotyczące postępu prac - Prace są prowadzone w ziemskich ośrodkach badawczych, a w części poza Ziemią, głównie na Alfa i Beta HD. Szczegóły zaprezentują kierownicy głównych projektów. Proszę pierwszego prelegenta o przedstawienie wyników.
- Jestem doktor Arend Haag, od czterech lat prowadzę projekt mający na celu zbadanie i rozpoznanie dwuwymiarowych struktur, które sześćdziesiąt sześć lat temu odkryliśmy w Multiwersum. Od samego początku, to jest od sześćdziesięciu sześciu lat, badania prowadzone są na Omega384 i na Ziemi, a od ponad trzydziestu lat także na Beta HD. Kontynuuję badania rozpoczęte przez mojego wuja, profesora Li Wei Zhanga. Ogromny postęp prac osiągnęliśmy dzięki pracy zespołu maendriańskiego, prowadzone na Beta HD, pod kierunkiem profesora Dan Dan Ran. Dzięki nim wiemy już, że struktury te pojawiają się w tych obszarach Multiwersum gdzie, cyklicznie, dochodzi do powstania lokalnego wszechświata. Rezultaty uzyskanie przez profesora Dan Dan Ran pokazują, że struktury te wyznaczają stałe punkty węzłowe w Multiwersum, które mogą służyć do szybkiego, natychmiastowego przemieszczania się i komunikacji w ramach każdej takiej struktury, ale też pomiędzy nimi. Mogą zatem umożliwiać natychmiastowe przemieszczenie się w obrębie jednego wszechświata lub pomiędzy wszechświatami. Ponadto, struktury te kontrolują ekspansję poszczególnych wszechświatów, spowodowaną inercją procesu kreacji, utrzymując je w optymalnych odległościach od siebie oraz uniemożliwiając lub spowalniając kolizje. Patrząc jednak z wnętrza każdego ze znanych nam wszechświatów, struktury te pozostają niewidoczne, całkowicie przezroczyste. I niedostępne dla ich mieszkańców, ponieważ działają jak selektywne lustra, zniekształcające lub odbijające światło. Jednocześnie, działają też jak filtry, czy raczej moderatory materii, która po przejściu przez nie ma zmienione niektóre własności, na przykład parametry kwantowe, czy spin cząstek elementarnych. Nie wiemy jednak jak one działają oraz czy jest to działanie celowe, czy uboczne. Wiemy natomiast, co potwierdził zespół profesora Dan Dan Ran, że struktury te pojawiają się natychmiastowo, bez żadnego opóźnienia, razem z lokalnym nowym wszechświatem. Wiemy też, że ich kształt pozwala na niemal natychmiastowe połączenie się z już istniejącymi strukturami w Multiwersum. Jeszcze mamy za mało danych, ale jeśli to potwierdzimy, to dalsze badanie tych struktur daje nam nadzieję na dotarcie do tych, którzy stoją za ich powstaniem. Być może jednak, nie są to istoty, które nas zaatakowały.
- Panie doktorze – głos z Sali należał do Meli Kowal, jednej z młodszych asystentek naukowych, pracujących w Solar – dotychczas obowiązująca dla astrofizyków była koncepcja Wielkiego Wybuchu, z którego powstał nasz wszechświat. Czy ta koncepcja właśnie przestała obowiązywać?
- Tak, wiem, że to dość zaskakujące dane – doktor Haag, nieco zakłopotany, jednak pewien siebie odpowiadał – i to dla nas wszystkich, którzy wyrośliśmy na zapewnieniach, że nasz wszechświat powstał z niczego. Ale myślę, że jeszcze nie raz będziemy musieli poprawiać nasze podręczniki. Nasze najnowsze dane zweryfikowaliśmy w oparciu o rejestrację Multiwersum prowadzone od wielu lat na Omega384, od początku uruchomienia stacji. Jak wiecie, położenie tej stacji, jej odległość od Multiwersum oraz możliwość umieszczania naszych sond pomiarowych w dowolnej odległości do Multiwersum, umożliwiają nam rejestrację danych w niewyobrażalnie wielkim spektrum czasowym. Od czasu daleko sprzed narodzin naszego wszechświata aż do ‘teraz’. Przy czym ‘teraz’ oznacza inny czas dla nas na Ziemi i inny na Omega384. Pozwala nam to rejestrować dane na przestrzeni setek miliardów ziemskich lat. Dotychczas zarejestrowaliśmy powstanie dwunastu nowych lokalnych wszechświatów, które od miliardów lat tworzą nasze Multiwersum i które pojawiły się według schematu, o którym już mówiłem – natychmiast i jednocześnie wszędzie w swojej lokalnej przestrzeni i razem ze strukturami dwuwymiarowymi. Tak jakby były wyciśnięte z przestrzeni, a tak naprawdę z wyższych wymiarów. Na tej podstawie sądzimy, że lokalne wszechświaty powstają jako produkt wyższych wymiarów, które tworzą między innymi naszą czasoprzestrzeń. Myślę, że już za kilka lat będę w stanie potwierdzić tą, jak na razie, teorię.
- Czy są jeszcze jakieś pytania? - doktor Arend Haag, zakończył swoją prezentację ustępując miejsca gościowi z Alfa HD, Maendrianinowi, kapitanowi Mun Dan Haa. Jeszcze czekał chwilę, ale rozumiał ciszę która zapanowała. Choć na sali byli przedstawiciele najbardziej zaawansowanych projektów naukowych Ziemian i Maendrian, przedstawione dane były czymś kompletnie nowym. Zaskoczenie było tak wielkie, że chwilowo nie tylko nie było dalszych pytań, ale całkowita cisza nadal trwała. Po chwili głos zabrał Maendrianin.
- Dziękuję Radzie za wysłuchanie mnie – bez zbędnych wstępów, Maendrianin przeszedł do sedna sprawy – dzięki waszemu napędowi, a właściwie systemowi przemieszczania się w kosmosie, powróciliśmy do nawet bardziej intensywnej eksploracji najbliższych nam gwiazd, a nawet galaktyk. Jestem kapitanem jednego z takich statków eksploracyjnych. Jak już raportowaliśmy, dotychczas odnaleźliśmy osiem planet, na których kiedyś kwitło życie, ale które zostały zniszczone. Niektóre z nich zostały zniszczone kilka tysięcy ziemskich lat temu i nigdy nie odbudowały się. Ale czternaście ziemskich lat temu, w najbliższej nam galaktyce, natknęliśmy się na planetę ze śladami zrujnowanych, starych, dawno temu opuszczonych miast. Koordynaty czasoprzestrzenne tego układu i tej planety są znane Radzie. Artefakty pozostałe w ruinach wskazują, że tworzyli zaawansowaną kulturę i podróżowali w swoim układzie słonecznym na sąsiednie planety. Potwierdzają to też ich baśnie i mity, które przekazują sobie z ust do ust, od pokoleń. Ale około tysiąca ziemskich lat temu, ich cywilizacja została zniszczona przez nieznaną siłę, której użyli przybysze. W ich przekazach nie ma nic o burzeniu, niszczeniu, nie ma nic o ogniu, o strzelaniu, o wybuchach. Jest za to o sile, która odbiera życie. W swoich przekazach, mieszkańcy określają ich raz jako wszechmocnych, a raz jako Aath, ale nie wiemy jeszcze czy chodzi o pojedynczą istotę, czy też o ich grupę, a może o wszystkich przybyszów. Język, którym mieszkańcy się teraz posługują nie jest już dość precyzyjny, ale w kilku opowieściach powtarzają się określenia „przybyli spoza nas” oraz „przybyli spoza tego, co widzimy”. Sądzimy, że obcy, których też nazywamy Aath, mogli przybyć nie z innej, odległej galaktyki, ale wręcz z innego wszechświata, z innego kosmosu. Nie wiemy też jeszcze, czy w każdym przypadku zniszczenia jakiejś cywilizacji, to ci sami obcy za tym stali. Na razie badamy wszystkie możliwości. Ale nawet jeśli tylko jedna super-cywilizacja za tym stoi, być może robią to regularnie. I dlatego rekomenduję, aby wszystkie dotychczas stosowane środki ostrożności, zwłaszcza kamuflaż planowanych oraz podejmowanych działań, zostały zachowane albo nawet wzmocnione.
- To dobrze kapitanie, że pan o tym mówi – wystąpienie Maendrianina wydawało się zakończone i głos zabrał kolejny ekspert, inżynier Horst Munger, specjalista od systemów bezpieczeństwa, kamuflażu i systemów śledzących – Już od siedmiu miesięcy działa na bliskiej i dalekiej orbicie Ziemi sieć czujników nadprzestrzennych, które stale monitorują przestrzeń w Układzie Słonecznym. Pełną, stuprocentową kontrolę nad każdą osobliwością czasoprzestrzenną, nad każdą cząsteczką i niemal każdym fotonem wnikającym do naszego układu mamy aż do Pasa Kuipera. Ale strefę bezpieczeństwa rozciągnęliśmy aż niemal do orbity obłoku Oorta, skąd otrzymujemy już tylko wybrane parametry. Pojawienie się w otwartej przestrzeni nadmiarowych, nierejestrowanych wcześniej cząstek, czy tylko zaburzeń energii, jest natychmiast analizowane w czasie rzeczywistym. Jeśli zachodzi potrzeba, umieszczamy w pobliżu dodatkowe sondy, które pozyskują dane i mają stałą łączność nadprzestrzenną ze swoją najbliższą stacją zbiorczą. Wykorzystujemy łączność na poziomie przekaźników kwantowych, które nie wymagają transmisji danych, a zatem nie można zidentyfikować źródła i celu informacji. Zapewniamy zatem pełny monitoring przestrzeni wokół Ziemi oraz analizę zaburzeń masy i energii w czasie rzeczywistym…
Ian uważnie słuchał pewnego tonu prelegentów, ale i z radością patrzył na twarze zebranych. Dwie rasy, dwa gatunki tak odległe od siebie w przestrzeni, a jednak łączyło ich dążenie do zapewnienia przyszłym pokoleniom bezpieczeństwa i uniknięcia losu który, jak relacjonował kapitan Mun Dan Haa, był już udziałem wielu planet i wielu cywilizacji. U celu projektu czekały siły, być może przeciwnik, który wydawał się potężny, może wszechmocny i brutalny jednocześnie. Przeciwnik, który z nieznanych powodów niszczył wybrane cywilizacje, jakby dążąc do tego, aby wszechświaty pozostawały na zawsze niezamieszkałe, puste? Jakby niezmierzona przestrzeń międzygwiezdna miała pozostać dostępna tylko dla nich?
- Ten ślad też badamy – w głowie Iana miękko zabrzmiał komputer. Dwa mikroskopijne implanty skanowały każdą jego myśl, każde wrażenie, odczucie, nawet każdą próbę sformułowania myśli. Komputer wiedział o nim wszystko, metodycznie budując wirtualny obraz Iana tak, aby jego cyfrowa świadomość nadal była dostępna i pomocna, kiedy za jakiś czas ciało odmówi mu posłuszeństwa.
Kolejny szef projektu zabrał głos, tym razem Maendrianin, który referował postęp, a właściwie zakończenie prac nad nową bronią zdolną z ogromnych, międzyplanetarnych odległości niszczyć pojedyncze obiekty wielkości ludzkiej dłoni. Projekt był prowadzony zarówno w ziemskim Solar jak i na Alfa HD i obie strony były z niego równie dumne. Zbliżała się pora przerwy obiadowej i Ian odczuwał już zmęczenie. W końcu, w jego wieku miał do tego prawo. Podszedł jednak do niego Mi Wa Ran, namiestnik cesarza z Alfa HD. Ian postarzał się przez lata wspólnej znajomości, jednak Mi Wa pozostawał niemal dokładnie tak samo młody jak przed trzydziestu sześciu laty, kiedy się poznali. Dzięki naturalnej regeneracji genów proces starzenia się Meandrian rozłożony był na ponad czterysta ziemskich lat, przy czym w rodzinie cesarskiej oraz spokrewnionych rodzinach, proces starzenia się wydłużono do ponad dwóch tysięcy ziemskich lat. Sami Maendrianie twierdzili, że to dzięki prostej manipulacji telomerami, ale był to niezbity dowód, że ich bioinżynieria stała na bardzo wysokim poziomie.
- Co myślisz, przyjacielu? – Mi Wa Ran uścisnął dłoń Iana – Czy postęp prac cię zadowala?
- Oh, miło cię widzieć Mi Wa! – Ian lubił przebywać w jego towarzystwie – Tak, myślę, że postęp jest ogromny. Zwłaszcza od kiedy połączyliśmy siły i razem pracujemy nad projektami. Dla mnie bardzo ważne jest też to, że wszyscy zaangażowani w prace, po tych wszystkich latach, nadal widzą niezachwianą potrzebę, wręcz konieczność dotarcia do obcych, do Aath, gdziekolwiek są.
- Myślisz zatem, że niedługo będziemy w stanie dotrzeć do nich? – Mi Wa Ran jak zwykle skupiony był na konkretach.
- Myślę, że to może nastąpić szybciej niż myślimy – Ian ściszył głos i skierował się do małego pokoju przylegającego do Sali, w której odbywało się główne spotkanie. Kiedy już znaleźli się sami, kontynuował – Pamiętasz, że jakieś pięć lat temu zarejestrowaliśmy anomalie energetyczne na naszej stacji Omega384. Drobne, punktowe fluktuacje energii, lekko załamujące światło, jakby zmarszczki przestrzeni i regularnie pojawiające się w wielu miejscach stacji. Prawdopodobnie nie wpływają na naszą aparaturę, urządzenia pomiarowe, na androidy i na komputer. Najpierw je zignorowaliśmy, ale komputer odkrył powtarzalność ich ruchów, dlatego zaczęliśmy je badać. Kiedy zaczęliśmy je rejestrować, ich aktywność gwałtownie spadła. Nie rejestrujemy też już ich interakcji ze światłem. Jednak poziom zaburzeń pola pozostaje niezmienny, z tendencją do wzrostu, tak jakby było ich tam więcej, albo stały się silniejsze i jednocześnie mniej widoczne. Nasze dane z Omega384 wskazują, że anomalie są punktowe, pojawiają się nagle, jakby znikąd, może z nadprzestrzeni, poruszają się swobodnie wewnątrz stacji i wewnątrz wszystkich urządzeń, a następnie znikają, być może wracając do swojej przestrzeni, czy wymiaru. Oficjalnie, poinformujemy wszystkich jutro, ale myślę, że Aath lub jakaś inna super-cywilizacja dotarła do Omega384. Być może już wiedzą co robimy i zjawią się jutro, bądź za tydzień lub rok, a być może nie zjawią się w ogóle. Musimy jednak być gotowi na to, że ci, których szukamy, sami do nas przyjdą. Obawiam się, że ponownie nie będzie to pokojowe spotkanie.
Mi Wa Ran stał w milczeniu, uważnie słuchając słów Iana. Zawsze byli ze sobą szczerzy, zawsze wierzyli sobie bezgranicznie.
- My też mamy coś, co zostawiliśmy na koniec dnia, do wspólnej dyskusji. Możliwe, że znaleźliśmy sposób na wykorzystanie dwuwymiarowych struktur, które przenikają wszechświaty. Około miesiąc temu, jeden z naszych pilotów, wykorzystując wasz napęd, zniknął wewnątrz takiej struktury. Wybrał koordynaty tak, aby jego statek znalazł się na krawędzi struktury, po czym – Mi Wa wahał się jakiego słowa użyć – zniknął. Po obu stronach struktury były nasze statki, które zarejestrowały jego dotarcie do osi struktury, po czym statek został wciągnięty jak kropla wody. Po prostu zniknął we wnętrzu czegoś, co nie ma grubości. Następnie, niemal natychmiast statek ponownie pojawił się najpierw w osi struktury, jakby przecięty przez nią na pół, po czym znalazł się obok struktury, dokładnie w punkcie, z którego zrobił swój pierwszy skok do jej wnętrza.
- Pilot nie odpowiadał na wezwania, nie dawał znaków życia, a komputer pokładowy podawał sprzeczne dane, dlatego weszliśmy na pokład – Mi Wa Ran kontynuował relację – I to był dopiero dla nas szok. Jak wiesz, żyjemy znacznie dłużej niż wy i ten pilot miał przed sobą jeszcze ponad trzysta ziemskich lat życia. Jednak kiedy weszliśmy na pokład, był martwy ze starości. Zapisy komputera wskazują, że zmarł około siedemset lat temu zaś rejestratory pokładowe jeszcze długo rejestrowały obrazy i oddziaływania energetyczne nieznane w żadnym regionie naszego Wszechświata. Jeszcze analizujemy zapisy komputera, ale już możemy potwierdzić, że te struktury umożliwiają ultra szybkie, być może natychmiastowe przemieszczanie się pomiędzy gwiazdami, galaktykami i innymi wszechświatami. Na razie jednak, nie znamy sposobu nawigacji w jego wnętrzu, jeśli tak można powiedzieć. Dotychczasowa analiza danych z komputera pokładowego wskazuje, że struktury są nie tylko łączem czasoprzestrzennym, ale także łączem międzywymiarowym, umożliwiającym swobodne i ciągłe przejście pomiędzy różnymi wymiarami, a właściwie różnymi kombinacjami wymiarów, w których znajdują się inne multiwersa i wszechświaty. Mamy ogrom danych zarejestrowanych wewnątrz struktur, ale część z nich wskazuje, że statek dotarł do czegoś, co nazwaliśmy najpierw wymiarem podstawowym, a w końcu klasterem zero. Stamtąd pochodzą ostatnie zarejestrowane obrazy i natychmiast potem nasz statek pojawia się już poza strukturą, gdzie przejmują go już nasze statki. Wygląda to tak, jakby jakaś siła skierowała go do punktu wyjścia, ale myślę, że analiza tego co tam się stało, potrwa jeszcze długo. Może nawet całe lata.
- Jeśli tak jest w rzeczywistości – Ian odezwał się po głębokim namyśle – to zgadzam się, że ktoś lub jakaś siła umożliwiła powrót waszego statku do punktu startu. Czyli prawdopodobnie ta siła wie też gdzie jesteśmy, na jakich planetach żyjemy. Być może stale nas monitorują. A to oznacza, że dotarcie do Aath, czy też innej super-cywilizacji, która pojawiała się w naszym wszechświecie, staje się jeszcze trudniejsze, ważniejsze i pilne niż myśleliśmy. Jestem pewien jednak, że w tej sytuacji, powinniśmy podjąć dodatkowe środki ostrożności, aby uniknąć ponownej tragedii na naszych planetach. Proponuję na jeden ziemski rok zawiesić wszystkie podróże międzyplanetarne oraz całą komunikację nadprzestrzenną. Nasz ośrodek w Andromedzie, produkujący dla nas między innymi statki dla gwiezdnej floty, pozostanie w pełni aktywny, ale będzie pracował autonomicznie, bez kontaktu z Ziemią. To samo dotyczy stacji Omega384, która pozostanie aktywna i będzie kontynuować prace badawcze bez kontaktu z Ziemią. Podobnie nasze i wasze ośrodki podziemne, w tym Solar, zawieszą prace na jeden rok. Alternatywnie, będą kontynuować prace, ale bez kontaktu z powierzchnią swoich planet. Wszystkie stacje monitorujące przestrzeń wokół naszych planet i układów słonecznych pozostaną aktywne i będą przesyłać wyłącznie dane alarmowe, w przypadku pojawienia się nowych anomalii, czy obiektów w naszej bezpośredniej bliskości. Wszyscy musimy odpocząć, głównie po to, aby mieć świeże spojrzenie na czekające nas zadania, ale też po to, aby zminimalizować jakiekolwiek ślady działalności intelektualnej na naszych planetach. Wiemy już, że oni to monitorują i ten rok odpoczynku dobrze nam wszystkim zrobi.
- Zgoda, tak zróbmy - Mi Wa Ran nie zastanawiał się nawet chwilę, jakby oczekiwał propozycji Iana – Jak tylko oficjalne raporty zostaną zaprezentowane, przedstawimy to Radzie Solar oraz wszystkim zabranym.
Omega384 231102150627
Pierwsza od ośmiu lat kapsuła z Ziemi osiadła płynnie w doku transportowym. Androidy wracały do prac poza budynkami stacja, a komputer rozpoczynał procedurę przywracania funkcji życiowych członków załogi.
Wewnątrz stacji zaś, wszystkie aktywności przebiegały bez zakłóceń, jak co dzień, jakby ludzie nie mieli tu wejść za kilka godzin. Zgodnie z procedurą, wszystkie urządzenia miały przeprowadzić pełną auto-diagnostykę przed wejściem ludzi na stację. Komputer główny zbierał wszystkie dane i, chociaż diagnostyka dopiero w tej chwili dobiegła końca, nie zarejestrował żadnych sygnałów świadczących o awarii, niepoprawnym funkcjonowaniu, czy możliwym uszkodzeniu jakiegoś systemu. Wszystkie raporty wskazywały na pełną sprawność wszystkich urządzeń.
Od wielu miesięcy wszelki ruch i aktywność badawcza na stacji ustały i nie rejestrowano już zaburzeń ciągłości czasoprzestrzeni, ani nawet zaburzeń wizualnych. Wszystkie wskazania mierników pozostawały w normie.
- Wszystkie systemy w normie – inżynier Horst Munger, nadal w kombinezonie przestrzennym, siedział przed głównym terminalem komputera – Diagnostyka bez zastrzeżeń. Możliwe rozpoczęcie zaplanowanych prac badawczych.
- Inżynierze Munger, witam na pokładzie Omega. Dziękuję za potwierdzenie moich danych diagnostycznych – komputer miękkim, kobiecym głosem rozbrzmiał w całym pomieszczeniu – Potwierdzam gotowość wszystkich systemów do wznowienia prac.
Śluza zewnętrzna co chwila wpuszczała ludzi i androidy, którzy przybyli właśnie z Ziemi. Androidy wnosiły skrzynie z dostarczonym sprzętem i zajmowały się montażem jakichś urządzeń. Jak zwykle, nowi przybysze na Omega384, gromadzili się pod przezroczystą kopułą, aby na własne oczy zobaczyć Myltiwersum.
- Brak mi słów – doktor Marina Boris, specjalistka poszerzania świadomości komputerów, głośno powtarzała to, co wszyscy nowi przybysze na Omega384 powtarzali wielokrotnie – Ten obraz jest tak – majestatyczny, taki piękny.
- Cieszę się, że się tutaj pani podoba – główny komputer miał chyba niskie poczucie estetyki. Wszak codzienna praca, głównie z androidami, tylko z rzadka przerywana krótkimi wizytami ludzi, nie skłaniała do nauki i rozwoju tego profilu umiejętności.
– Czy życzy sobie pani, aby pokazać obraz Multiwersum na głównym ekranie? Byłoby wygodniej oglądać – komputer próbował podtrzymać konwersację.
- Tak, zmniejsz oświetlenie i pokaż obraz całego Multiwersum, od początku rejestracji aż do teraz. Czas trwania symulacji skompresuj do jednej minuty.
Światło w głównej sali natychmiast przygasło. Na ekranie pojawił się obraz Multiwersum. Bardzo statyczny obraz. Jakby przez niemal sześćdziesiąt siedem lat ciągłej obserwacji rejestrowano ten sam, statyczny obraz. Dlatego, nawet obejrzenie tej symulacji drugi i trzeci raz dawało ten sam, dość nużący efekt.
- Pokaż tylko ostatnie dziesięć lat, czas trwania też jedna minuta – doktor Boris wydała polecenie komputerowi.
Obraz na ekranie nie zmienił się. Ponowne i ponowne obejrzenie tej samej symulacji wydawało się przynosić ten sam brak efektów. Nawet uważne oko obserwatora poszukującego zmian, wydawało się kapitulować.
- Analizuj obraz pod kątem spójności i ciągłości transmisji – doktor Boris nie dawała za wygraną.
Na ekranie pojawił się ten sam obraz Multiwersum, ale tym razem co chwila pojawiały się i znikały czerwone kwadraty wskazujące wykryte anomalie optyczne. Zdarzały się okresy, kiedy kilka takich kwadratów było na ekranie jednocześnie.
- Powiększ jedną, najsilniejszą anomalię w tym okresie i pokaż ją, od pojawienia się do zniknięcia. Ponownie, czas trwania jedna minuta – doktor Boris spowodowała, że za jej plecami pojawiła się prawie cała załoga, przybyła dopiero co z Ziemi. Wszyscy wpatrywali się w ekran.
Na ekranie pojawiło się powiększenie bardzo małego wycinka Multiwersum. Od lewego dolnego narożnika, w kierunku prawej krawędzi, szybko przemieszczała się płaska, przezroczysta soczewka zniekształcająca nieco światło odległych galaktyk. Tym razem, zgodnie z poleceniem, komputer rozciągnął czas trwania filmu do jednej minuty, ale czas rzeczywisty, od pojawienia się do zniknięcia anomalii, wynosił tylko jedenaście sekund.
- Podaj całkowitą liczbę anomalii optycznych zarejestrowanych od początku rejestracji obrazu Multiwersum – głos doktor Boris był coraz bardziej metaliczny. Tym razem jednak, na odpowiedź komputera trzeba było poczekać dłuższą chwilę.
- Czas pojawienia się pierwszej anomalii optycznej to 210501780900, trzynaście tysięcy siedemset jeden dni temu – komputer płynnie podawał statystyki związane z występowanie anomalii, o które pytał doktor Boris – Największe nasilenie anomalii wynosiło dwanaście dziennie i nastąpiło 230501780210, a więc dwa dni później i trwało osiemnaście dni, do około 080601782300. Po tym okresie, ilość anomalii stopniowo zmniejszała się. Ostatnią anomalię zarejestrowano 140102152020.
- Eric, od jutra, z samego rana zaczynamy pomiary zgodnie z przyjętym planem – doktor Boris mówiła tak, żeby wszyscy ją słyszeli – Musimy teraz odpocząć, ale rano przystępujemy do realizacji zadań. Śniadanie o godzinie 7.00.
Eric Bonard był wnukiem Leo Bonarda, który uczestniczył w pierwszym pobycie na Omega384, sześćdziesiąt siedem lat temu. Jego dziadek często opowiadał mu o tym miejscu, a zwłaszcza o hipnotycznym widoku Multiwersum. Dopiero teraz jednak, Eric przypomniał sobie dziadka mówiącego o dziwnych odczuciach, których doświadczał on i jeszcze dwóch innych członków wyprawy. Dziadek mówił o jakby wyczuwaniu ogromu pustki wokół stacji i o uczuciu, jakby ktoś go stale obserwował. Po latach, zwykł jednak komentować to jako efekt przebywania w tak niezwykłym, niemal nierealnym miejscu.
* * *
- A więc wszystkie porty wejściowe i wyjściowe, we wszystkich urządzeniach na stacji mają w sobie te bariery wektorowe? – doktor Boris ponownie zadawała to pytanie, chcąc upewnić się, że nie popełniono błędu – Czy możemy je zobaczyć? Jak możemy je usunąć?
- Nie możemy ich zobaczyć, ponieważ są to subatomowe struktury dwuwymiarowe. Jak te, które widzimy obserwując stąd Multiwersum, tylko w mikro skali. Prawdopodobnie jakoś filtrują lub przekazują sygnały, które przez nie przechodzą, ale nie wiem jak to robią i jak przekazują dane. Nie możemy ich też zobaczyć dlatego, że umieszczono je wewnątrz, w poprzek głównych światłowodów. Ponadto, nawet jeśli je zobaczymy, nie wiem jak je usunąć – Eric Bonard był nieco zakłopotany mówiąc o swojej bezsilności – Możemy je tylko wykryć, poprzez pomiary porównawcze transmitowanych sygnałów, którymi dysponujemy.
- Czyli, jeśli dobrze rozumiem, ktoś, kto założył te bariery, wie wszystko to, co my otrzymujemy z Omega384 jako rezultat prowadzonych przez nas badań? – doktor Boris nie kryła zaskoczenia wnioskami, które podał Eric Bonard – Jeśli to jest właściwy wniosek, to natychmiast uruchamiamy tryb uśpienia we wszystkich urządzeniach stacji i wracamy do Solar. Najpierw jednak, rozmieścimy czujniki wokół naszej kapsuły i wokół całej stacji, aby na bieżąco monitorować anomalie. Dodatkowo, do czasu uruchomienia portalu i wejścia w nadprzestrzeń, kapsuła transportowa będzie poddana ciągłemu skanowaniu.
- Niestety, wszystkie dane i zapisy sprawdziliśmy dwu- lub trzykrotnie. Wnioski weryfikowaliśmy z całym zespołem, przez cały wczorajszy dzień. Są poprawne – Eric Bonard rozwiał nadzieje na inne rozwiązanie.
Solar 120502160930
Było ciepłe, majowe popołudnie. Admirał Ian Krueger, dziewięćdziesięciosiedmiolatek, po raz ostatni opuszczał Solar. Wiedział już od dawna, że dotarcie do sprawców katastrofy całej ludzkiej cywilizacji okazało się dla niego niemożliwe. Przez tyle lat, przez całe jego życie, ani on, ani nikt z Ziemi nie dotarł do Aath. Umysł jeszcze chyżo sięgał rozmaitych faktów sprzed lat, spotkań, rozmów, czy zdarzeń, ale jego ciało już było coraz słabsze. Od ponad dziesięciu lat nie wsiadł na żaden statek zmierzający choćby do najbliższych osiedli na księżycach Neptuna. W tym wieku, nie chciał już sprawiać kłopotów.
- Z drugiej strony – myślał Ian siedząc w swoim fotelu, za którym szedł android – dzisiaj jesteśmy bliżej nich niż to nam się wydawało kiedyś. W Kosmosie spotkaliśmy przyjaciół z którymi rozwijamy nowe technologie, które dla młodego Iana, pełnego przecież brawurowego zapału, wydawałyby się nierealne.
- Panie admirale, witamy w domu – sześć androidów nowej generacji zostało oddelegowanych do całodobowej służby w domu Iana Kruegera i witało go teraz w westybulu. Zadaniem wszystkich była ochrona oraz dbałość o zdrowie, komfort i codzienną rozrywkę człowieka, który tak dużo zrobił dla odradzającej się Ziemi.
Ian podziękował za szczególnie miłe powitanie, po czym pojechał na werandę. Po ostatnim, tak bardzo emocjonującym dniu w Solar, już po kilku minutach zapadł w zasłużoną drzemkę. Jego twarzą targały gwałtowne grymasy, które odzwierciedlały sen, który od lat pozostawał niezmiennie taki sam. Admirał Krueger śnił o Amy, o długich rozmowach i wspólnych spacerach w Boon, o tym jak niemal jej się oświadczył, a potem tłumaczył jej dlaczego tego nie zrobi. W snach ciągle pamiętał jej łzy, kiedy zrozumiała, że Ian poświęcił życie Solar i kiedy mówiła mu, że tylko tak wyjątkowi ludzie jak on mogą osiągnąć cel, czyli dotarcie do Obcych. Prawie w każdym śnie pojawiali się też Aath, tuż obok, za nimi, ale nadal niewidoczni jak cienka, przezroczysta struna, która ledwo załamuje światło. Budził się z bezsilną świadomością, że nadal nie wie kim są i jak wyglądają, ale z każdym dniem coraz bardziej wierzył, że są tuż obok, za nim i wiedzą o nim wszystko.
NGC207-3608 060402211405
Profesor Eve Hanning odpoczęła już po podróży na tą fabryczną planetę i przygotowywała się do spotkania. Nigdy nie lubiła tu być i w wieku siedemdziesięciu siedmiu lat to uczucie było tylko jeszcze wyraźniejsze. Nikt ze znanych jej osób nie lubił tu przebywać, ponieważ wszędzie dominowały maszyny, robiły wszystko i wszystkim zarządzały. W końcu, to była ich planeta, one zbudowały tu wszystko i były tu u siebie. Tylko bardzo mała stacja, wykorzystująca podziemne jaskinie na peryferiach miasta maszyn została zbudowana dla ludzi – posiadała przyjazny, stabilny habitat oraz wyposażenie umożliwiające pracę badawczą, doświadczalną i wypoczynek. Pomimo wyobcowania i przytłaczającego poczucia bycia tu gościem, wybór tej planety, dokonany tak wiele lat temu przez Iana Kruegera jednak okazał się pod każdym względem słuszny.
NGC207-3608 była planetą ponad trzykrotnie większą od Ziemi, co prawda praktycznie bez własnej atmosfery, ale za to z ogromną obfitością pierwiastków, których maszyny przybyłe z Ziemi używały, najpierw do reprodukcji siebie, potem do budowy kopalń i fabryk, a w końcu do wytwarzania pojazdów kosmicznych i ich wyposażenia.
Maszyny prowadziły tu samodzielną działalność nad swoim rozwojem oraz współpracą z Solar, głównie nad budowaniem coraz to bardziej zaawansowanych broni i środków transportu w całym Multiwersum. Ogromna wyspa, wielkości ziemskiego kontynentu, została tu przeznaczona tylko na tylko na rozwijanie i produkcję nowych materiałów, będących podstawą nowych technologii. Odkąd główny komputer odkrył, że znany ludziom układ okresowy pierwiastków jest w rzeczywistości układem przestrzennym, torusem, produkcja materiałów nowej generacji ruszyła pełną parą. To z kolei, poskutkowało tym, że ludzie i Maendianie uzyskali nowe możliwości, które wcześniej wydawały się nierealnie odległe.
Teraz, rozpoczynało się tu kolejne spotkanie ludzi i Maendrian, wspomaganych przez pamięć i wiedzę głównego komputera, który zarządzał miastem i który bardzo aktywnie uczestniczył w wysiłkach dotarcia do Aath.
- Chciałbym najpierw krótko podsumować rezultaty naszych prac – profesor Dan Dan Ran jak zwykle od razu przeszedł do sedna - nad dwuwymiarowymi strukturami, które obserwujemy w wielu miejscach Multiświata. Od ośmiu lat, kiedy nasz pilot zginął we wnętrzu jednej z nich, intensywnie je badamy. Możemy potwierdzić, że są to struktury dwuwymiarowe. Nasze obserwacje wskazują, że praktycznie cała ich powierzchnia pozostaje nieaktywna, nie oddziałując z przestrzenią, w której się znajdują. Jednak, w niektórych miejscach, ich powierzchnia jest aktywna, działając jak filtr, czy raczej modyfikator materii. Ostatnie badania wskazują jednak, że modyfikacja czasoprzestrzeni nie jest ich głównym celem.
Uczestnicy spotkania byli wyraźnie poruszeni takim stwierdzeniem. Tylko profesor Hanning siedziała spokojna. Od ponad tygodnia znała rezultaty, które za chwilę przedstawi komputer i wiedziała, że może to być najważniejsze spotkanie w jej życiu.
- Ale zacznijmy od początku - Dan Dan Ran ciągnął dalej – Prace obu profesorów Hanningów sprzed około dwustu lat zaowocowały stworzeniem portali umożliwiających nam szybkie, niemal natychmiastowe dotarcie do nawet najdalszych zakątków Multiświata. Na obrzeżach grawitacji, ludzie stworzyli Omegę384, gdzie wspólnie prowadzimy nasze unikalne badania. Przez ostatnie siedemdziesiąt lat nasze automatyczne sondy oraz misje załogowe dotarły do ponad dziesięciu tysięcy różnych miejsc w Multiświecie, w różnych wszechświatach, w wielu galaktykach. Tylko w naszym i sąsiednim z nami wszechświecie, na osiemdziesięciu sześciu planetach napotkaliśmy ślady niszczycielskiej obecności Aath, albo innej, podobnej im cywilizacji, która tak skutecznie ukrywa się przed nami. Nasze sondy wielokrotnie umieszczaliśmy też w miejscach o znacznie zwiększonej grawitacji, co umożliwiało im obserwację otaczających wszechświatów przez relatywnie długi okres, czasem nawet przez tysiące lat. Niestety, nie zdołaliśmy spotkać ani Aath, ani żadnej innej super cywilizacji.
- Z pomocą przyszły nam obserwacje anomalii energetycznych, zarejestrowanych na Omega384 - Dan Dan Ran kontynuował - Znacie wszyscy raporty, więc nie będę do nich wracał. Widząc zadziwiającą logikę w pojawianiu się i aktywności tych anomalii na Omega384 założyliśmy, że – tu Dan Dan zawiesił nieco głos – to są przedstawiciele Aath. Jakby na potwierdzenie, pół roku temu, nasza załoga na Omega384 odkryła zaawansowany system inwigilacji, umieszczony we wszystkich urządzeniach analitycznych na stacji. W kluczowych węzłach przesyłowych, komputer stacji ma założone dwuwymiarowe bariery wektorowe, przez które transmitowane są kluczowe dane. Dlatego, ze względów bezpieczeństwa, zmodyfikowaliśmy działanie tego komputera tak, aby wrażliwe dane nie były już przesyłane. Jednak sposób działania anomalii oraz obserwacja tych lokalnych barier, skłoniły nas do założenia, że Aath swobodnie je tworzą i manipulują nimi.
- Jak bardzo różnią się te mini-bariery i ogromne, dwuwymiarowe struktur, które znamy z Multiświata? – Jan Bardein, jeden z młodszych doktorantów i asystentów profesor Hanning, pytał podekscytowany.
- To są te same obiekty, tylko w skrajnie różnej skali – Dan Dan Ran błyskawicznie odpowiedział – I to też podpowiada nam, że ktoś, kto umieścił te mini-bariery na Omega384, potrafi też stworzyć gigantyczne ich wersje, funkcjonujące w Multiświecie. Ale, wracając do meritum naszego dzisiejszego spotkania, pozwoliło to nam postawić hipotezę, że gigantyczne, dwuwymiarowe struktury oraz mini-bariery umożliwiają super-szybkie przesyłanie informacji. Super-szybkie, oznacza tu oczywiście natychmiastowe, czyli z naszej perspektywy, bez ograniczeń czasoprzestrzeni, czyli znacznie szybsze od prędkości światła. Uważamy jednak, podobnie jak w przypadku splątania kwantowego, czy transportera Hanninga, że nie chodzi tu o prędkości fizycznie większe od prędkości światła, tylko o umiejętność pokonywania przestrzeni z wykorzystaniem sąsiednich wymiarów, co w efekcie sprawia wrażenie prędkości większej od światła.
Poruszenie wśród zebranych stało się jeszcze większe. Zwłaszcza młodzi ludzie, ale też Maendrianie, wydawali się być szczerze poruszeni przedstawianym informacjami.
- Jestem do waszej dyspozycji gdyby były jeszcze jakieś pytania – Dan Dan Ran kończył swoją część prezentacji – Drugą część prezentacji przeprowadzi Adam, tutejszy komputer, który wniósł ogromy, na pewno przełomowy wkład w otrzymanie wyników, które za chwilę zostaną przedstawione.
- Witam wszystkich, jestem Adam, tak wszyscy przybysze z Solar do mnie mówią – ciepły i mocny głos komputera rozległ się w Sali – Od samego początku, zarządzam wszystkimi pracami na tej planecie. Jak wiecie, prowadzę też badania zlecone przez Solar, ale także moje własne prace rozwojowe, na przykład nad rozwojem moich możliwości poznawczych i analitycznych. Celem moich prac jest zapewnienie jak najlepszego wsparcia dla ośrodka Solar. Teraz przedstawię rezultaty moich najnowszych badań nad dwuwymiarowymi strukturami.
Eve Hanning spędziła z Adamem wiele godzin, głównie pracując, ale też rozmawiając o bardziej osobistych, czy raczej ludzkich sprawach. Lubiła to, bo rozmowy z nim były zawsze istotne, a jego nieskrępowana kreatywność ciągle robiła na niej duże wrażenie. Ponadto, to już nie był ten sam Adam z początku swojej pracy, kiedy dopiero został uruchomiony i programy uczące dopiero budowały jego osobowość. Tak, teraz Adam miał już swoją osobowość, intuicję i, co zawsze robiło na niej wrażenie, wydawało się, że wykazywał coraz większą empatię.
- Pokażę teraz wizualizację budowy wewnętrznej tych struktur – Adam przerwał na chwilę.
Projektory holograficzne sprawiły, że uczestnicy spotkania znaleźli się we wnętrzu płaskiego, świetlnego komina. Świetlne linie były głównie we wszystkich odcieniach czerwieni i fioletu, zachodząc na siebie tak, że nie sposób było dopatrzeć się jakiegoś wzoru. Część uczestników spotkania wstała z miejsc, próbując kamery rejestrującej obraz, ale widać było wyraźnie, że każda próba choćby nieznacznego zboczenia z osi centralnej powodowała, że linie światła gwałtownie przybliżały się, jakby z powrotem zawracały ich do środka świetlnego korytarza.
- Widzicie wizualizację tego, czym od środka są dwuwymiarowe struktury – Adam spokojnie kontynuował, pozwalając uczestnikom spotkana zaznajomić się z tym niezwykłym widokiem – Prace teoretyczne profesor Evy Hanning oraz moje badania pokazują, że te sztuczne twory skrywają w sobie świat nadświetlny, w którym wszystkie obiekty podlegają prawom innym niż obowiązują w świecie je otaczającym. Na przykład, minimalną prędkością obowiązującą tu jest prędkość światła. Jeszcze nie wiemy na pewno, ale prawdopodobnie budowa tych struktur umożliwia natychmiastowe dotarcie do dowolnego punktu w Multiświecie, dlatego pojęcie prędkości jest tu nieistotne. Dlatego też, poruszają się tu wyłącznie obiekty pozbawione masy statycznej. Poruszanie się wewnątrz struktur przypomina trochę skoki do upatrzonego celu. Możliwe jest przemieszczanie się w dowolnym kierunku pod warunkiem, że raz wybrany wektor przemieszczania musi pokrywać się z płaszczyzną struktury i nie może ulec zmianie aż do osiągnięcia raz wyznaczonego celu. Dotyczy to kierunku, ale też zwrotu ruchu, czyli obiekt wewnątrz tej przestrzeni nie może zatrzymać się, a tym bardziej wrócić, choćby o milimetr do tyłu. Za to obiekt może w każdym punkcie podróży swobodnie poruszać się w trzech wymiarach czasowych. Jest to zatem negatyw, czy raczej lustrzane odbicie struktury naszego Wszechświata, a właściwie całego Multiwersum.
Adam rozumiał dlaczego wśród uczestników spotkania zapanowała kompletna cisza.
- Czy to znaczy, że żadna materia naszego świata nie może przebywać i przemieszczać się we wnętrzu tych struktur? – pytał jakiś głos z mroku hologramu.
- Tak, na to wskazują nasze dotychczasowe rezultaty. – Adam kontynuował prezentację – Na razie potwierdziliśmy, że tylko informacja może wejść i wyjść z tej struktury bez istotnej deformacji, albo wręcz bez zniszczenia, jak statek i załoga Maendrian. Dlatego dziesięć dni temu, w porozumieniu z profesor Hanning, umieściłem we wnętrzu takiej struktury autonomicznego bota, program którego zadaniem było dotarcie do jakiegoś pierwszego punktu, nazwaliśmy go stacją, aby mógł tam zdobyć jakiekolwiek informacje i wrócić do punktu wyjścia. Chcieliśmy po prostu sprawdzić, czy możemy odzyskać informacje raz wprowadzoną do takiej struktury.
- Co jest celem, czy końcem podróży w takiej strukturze? Skąd bot wie jak wrócić do punktu wyjścia? – inny głos dopytywał Adama.
- Nadal wiemy bardzo niewiele, prawie nic, o tych strukturach. Założyliśmy, że jakieś punkty na krawędziach albo też jakieś specjalne strefy wewnątrz struktur są punktami docelowymi, skąd może rozpoczynać się kolejny skok. Bot został wprowadzony, aby to sprawdzić, chociaż nie wiedzieliśmy czy wróci. Zadaniem było dotarcie do jakiegokolwiek punktu skąd możliwy byłby powrót do pierwszego punktu zarejestrowanego wewnątrz struktury – Adam odpowiadał na pytania.
- Bot powrócił do swojego interfejsu wejściowego po około jednosekundowym opóźnieniu – Adam kontynuował prezentację najnowszych wyników - Pozyskane dane wskazują, że dotarł do miejsca poza naszym wszechświatem, gdzie spędził nieco ponad pół sekundy naszego czasu, po czym wrócił i pojawił się w interfejsie wejściowym.
Prezentacja Adama trwała nadal. Odpowiadał na pytania i cierpliwie tłumaczył znaczenie zarejestrowanych zjawisk. Jednak Eve Hanning wyszła z Sali, potrzebowała trochę spokoju, po całym dniu dyskusji, rozmów kuluarowych, prezentacji. Coraz wyraźniejszy wydawał się obraz Aath kreślony przez rezultaty prac nad świadomością i nad dwuwymiarowymi strukturami, obecnymi w Multiświecie. Już dawno, kilka miesięcy temu, Adam wysunął hipotezę, że Aath są bytami wielowymiarowymi, zamieszkującymi świat zupełnie niepodobny do tego, co widzimy w materialnym Multiświecie. Być może są formą świadomej energii, egzystującą poza czasem i siłami rządzącymi Multiwersum? Z każdym nowym rezultatem badań, dotarcie do nich wydawało się coraz trudniejsze. I jednocześnie coraz bardziej palące. Jednak, pomimo swojego wieku, profesor Eve Hanning była głęboko przeświadczona, że rozwiązanie jest blisko, w zasięgu ręki. Pamiętała swoją ostatnią rozmowę z Ianem Kruegerem, kilka dni po jego przejściu na emeryturę. Ian mówił o prawdopodobnej obecności Aath na stacji Omega384 oraz o tym, że to Aath mogą pierwsi podać nam rękę do kontaktu.
Jednak nadal, profesor Hanning myślała w jaki sposób mogą pozostać stroną aktywną. Trochę ruchu dobrze jej zrobił. Wróciła do zebranych. Zbliżało się podsumowanie i zakończenie dnia.
- Nasze dotychczasowe badania – Eve Hanning rozpoczęła cicho - oraz rezultaty prac przedstawione dzisiaj, dość wyraźnie sugerują, że dwuwymiarowe struktury mogą nas doprowadzić do Aath. Aby to zweryfikować, planujemy już za kilka dni podjąć próbę wprowadzenia do jednej z tych struktur pełnej kopii cyfrowej świadomości admirała Iana Kruegera. Dane uzyskane kilka dni temu przez bota zaprojektowanego przez Adama potwierdzają, że dopiero zaawansowana świadomość będzie w stanie zebrać więcej danych o strukturach, a być może też nawiązać kontakt z istotami, które w nich istnieją, albo do których te struktury prowadzą. Ja oraz Mi Wa Ran zostaniemy tu jeszcze przez kilka ziemskich dni, żeby zapewnić niezbędną asystę przy tych pracach, a o wszystkich rezultatach wszyscy zebrani zostaną niezwłocznie powiadomieni. Dziękuję wszystkim za przybycie i wkład w dzisiejsze spotkanie.
Mi Wa Ran stał niemal tuż za nią i skłonił się lekko, kiedy tylko profesor Hanning podeszła do niego. Oboje dobrze wiedzieli jak wygląda plan eksperymentu i jakie mogą być skutki jeśli e-Ian dotrze do Aath. Na samą sugestię o takiej możliwości natychmiast wyraził zgodę na wzięcie w nim udziału. Zastrzegł też, że nie chce, aby jakakolwiek część jego kodu została usunięta przed wprowadzeniem go do struktury. Dlatego przygotowania przebiegły szybko i e-Ian był już gotów do zmierzenia się z nową rzeczywistością.
Klaster Zero 070402211217
Dwa ziemskie i dwa maendriańskie statki od ponad godziny czekały nieruchomo, zawieszone w pustce kosmosu, na obrzeżach naszego Wszechświata i zaledwie sto pięćdziesiąt tysięcy kilometrów od krawędzi najbliższej struktury. Z tak bliska, wydawała się trochę bardziej realna, choć nadal tak delikatna, że aż trudno widzialna. Tylko lekkie załamanie światła odległych gwiazd wskazywało, że tam jest, niemal tuż przed nimi. Dopiero monitory pokazywały wyraźnie jej kształt i gwałtowny spadek entropii przyspieszający w jej pobliżu.
- Jesteśmy gotowi do transferu – zakomunikował Adam.
- Zaczynajcie – profesor Eve Hanning wydała komendę, prawdopodobnie najważniejszą w całej historii ludzi i Maendrian. Za nią stał Mi Wa Ran i generał Casper Anderson, głównodowodzący ziemskich sił kosmicznych.
Interfejs zbliżał się do krawędzi strefy, a transfer e-Iana przyspieszał z każdą sekundą. Kiedy już wydawało się, że zniknie wewnątrz strefy zatrzymał się. Transfer admirała Iana Kruegera, a teraz po prostu e-Iana, zakończył się.
Klaster Zero 070402211218
Miał świadomość, że jest w nowym, dotychczas nieznanym nikomu środowisku. Ale… było to przyjemne uczucie. Jako e-Ian, dotychczas nie odczuwał otoczenia, w którym przebywał, zaś tu, nagle poczuł, wiedział, że jest częścią czegoś ogromnego i potężnego. I że jest mu tu dobrze. Nie miał poczucia ruchu, ale czuł, że z każdą chwilą, z każdą myślą otacza go inna część tego czegoś. Otaczało go białe światło, ale nie potrafił zobaczyć nic konkretnego.
- Przybyłeś.
Ta myśl pojawiła się znikąd i wybrzmiewała w nim jak drgająca struna. E-Ian wiedział, że ktoś, albo coś oczekuje jego odpowiedzi.
- Jestem admirał Ian Krueger, jestem zbiorem informacji, która oddaje moją świadomość – ta myśl obiegła całą strukturę e-Iana.
- Wiemy kim jesteś. Znamy cię.
I znowu, ta informacja wyraźnie brzmiała i stopniowo wyciszała się w nim.
- Kim jesteś, gdzie jestem? – e-Ian odzyskiwał swobodę myślenia.
- Szukałeś nas.
Cisza, bezruch i fragmenty wielu różnych myśli usztywniły go. Zamarł.
- Tak, jesteśmy tymi, których szukałeś, Aath. To jedno z ogromu imion, które nam nadano. Nazwano nas tak o wiele wcześniej zanim powstał wasz świat, ale nikt nas już tak nie nazywa. Jesteś w Aath, choć wy opisujecie nas inaczej.
- A więc te struktury, które rejestrujemy w Multiwersum to jesteście wy – właściwie sam sobie powtórzył e-Ian. A więc wystarczyła chwila, w której dokonano jego transferu przez interfejs i oto osiągnął cel swojego życia i dotarł do Aath. Dotarł do nich i rozmawiał z nimi.
- Dlaczego nas… - e-Ian chciał zadać pytanie, ale odpowiedź już w nim brzmiała.
- Tak, to my. Korygujemy wszystkie światy, które mogą potencjalnie zagrażać lokalnemu wszechświatowi, albo i całemu Multiwersum. Wasza korekta była konieczna.
- Korekta? Tylko na mojej planecie unicestwiliście miliardy istnień… - i znów odpowiedź była szybsza.
- Korekta była konieczna. Bez niej zniszczylibyście siebie. Wasz świat zbliżał się do globalnego konfliktu, dlatego dokonaliśmy niezbędnych, minimalnych korekt. Podjęliśmy próbę uratowania was i tym razem się udało. Jesteście silną rasą. Słabe rasy upadają po korekcie.
- Robicie te korekty, bo jesteście znacznie silniejsi od ras korygowanych… - e-Ian chciał wyrzucić z siebie całe lata swoich przemyśleń i złości do Aath, ale znów nie zdążył. Odpowiedź przyszła szybciej.
- Robimy je, bo my was stworzyliśmy. Inne rasy też, nie tylko w twoim wszechświecie. Tworzymy wszechświaty, zaszczepiamy w nich życie oraz świadomość. Dlatego wprowadzamy korekty. Czasami są one minimalne, obejmują tylko wybrane obszary planet, czy wybrane byty. Aby je dostrzec, przyjrzyj się historii swojej planety. Ale czasami obserwowane zmiany są tak głębokie i gwałtowne, że nasza korekta musi być równie głęboka. Jesteśmy bytem wielowymiarowym, jesteśmy zawsze obok was, prawie wszędzie gdzie żyjecie, jednak czasem nasza korekta może wydawać się nadmiarowa.
- Jak to wy nas stwo… - e-Ian chciał spytać, ale odpowiedź już była.
- Aath istniejemy zanim powstało Multiwersum w twojej czasoprzestrzeni. Twój wszechświat i twój świat tworzyliśmy od początku już wiele razy. Znasz historię swojego gatunku i na pewno już wiesz, że komputer Adam pracujący razem z profesor Eve, którzy cię tu razem do nas skierowali, to nie jest przypadek. Tak zapragnęliśmy. Od dawna dawaliśmy wam wskazówki kim jesteśmy i jak do nas dotrzeć, ale teraz już wiesz, że jesteśmy zorganizowaną energią, świadomą informacją która jest budulcem Multiświatów we wszystkich wymiarach i czasoprzestrzeniach. Wszystkim gatunkom dawaliśmy wskazówki, ale dotychczas żadna rasa do nas nie dotarła. Jesteś pierwszy.
- Skoro do was dotarłem, to chcę wiedzieć, czy nadal… - e-Ian nadal próbował zadawać pytania i rozmawiać, jak to robił przez całe swoje życie.
- Nie, nie planujemy wobec was żadnych nowych korekt. Przekroczyliście granice świadomości i poznania, poza którymi stajecie się nam podobni. Dotarliście do nas i widzimy jak szybko obie wasze rasy rozwijają się. Nie macie zamiarów zaborczych i imperialnych, ale jeszcze tak wiele przed wami. Nie jesteście nam też potrzebni, dlatego możemy współistnieć w Multiwersum. Już osiągnęliście etap pełnego przenoszenia życia biologicznego w informację i już niebawem odkryjecie możliwość istnienia w formie czystej energii jako nośnika informacji. Będziecie tacy jak my, Aath. I wtedy nie będziemy już sami.
- To znaczy, że przed nami nieśmiertelność? – e-Ian przeczuwał odpowiedź zanim skończył myśleć o pytaniu. Właściwie pytał sam siebie.
- Sam to już dobrze wiesz. Dawno temu, jeszcze przed ostatnią korektą odkryliście, że materia i energia stanowią to samo. Już po korekcie, opanowaliście możliwość podróżowania w całym Multiwersum, w oparciu o odkrycie, że czas i przestrzeń również są ze sobą ściśle związane. Analizując własną świadomość, odkryliście już podstawowe oddziaływania międzywymiarowe. Coraz pełniej panujecie nad wszystkimi siłami w Multiwersum, ale też w wymiarach bezpośrednio z nim związanych. Dotarliście do nas, gdzie wszystkie oddziaływania, wymiary przestrzeni oraz czasu mają początek. Tak, rozwijacie się w kierunku bytów niezależnych od ograniczeń swojego lokalnego świata. Będziecie nieśmiertelni, już niedługo nauczycie się tworzyć pustą przestrzeń, a także materię i energię bezpośrednio z pustej przestrzeni, albo i z tego, co nazywacie ciemną materią. Uwolnicie się z bytu materialnego i jego ograniczeń. Staniecie się niezależni od swojego wszechświata. A wtedy będziecie nam podobni.
E-Ian chłonął te informacje, tą całą rozmowę, jakby z powrotem był uczniem w szkole. Nie wiedział już o co spytać, ani co odpowiedzieć. Wokół siebie czuł nieskończony spokój i jednocześnie, potężną energię, która go przenikała, jak kiedyś ciepło, czy światło z zewnątrz. Ale nie czuł żadnego zagrożenia. Było mu tu dobrze.
- Wiesz już wszystko po co przybyłeś. Wracaj teraz do swojego świata i wiedz, że możesz do nas wrócić kiedy tylko zechcesz. Jak już wiesz, tylko nasze krawędzie brzegowe są portami komunikacyjnymi z Multiwersum, zaś główne powierzchnie są zwykłymi filtrami energii. Pomyśl o punkcie wejściowym i natychmiast tam się znajdziesz, gotów do transferu do swojego świata.
E-Ian chciał jeszcze coś powiedzieć, może spytać, ale myśl o powrocie była szybsza, odruchowa. Poczuł, jak interfejs zaczyna już go coraz szybciej wyciągać z Aath.
To trwało tak szybko. Po chwili w jego głowie odezwał się Adam.
- Witam admirale Krueger, czy misja przebiegła pomyślnie?
KONIEC CZĘŚCI 2
A.Drużdżel
adek.40@o2.pl
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania