Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Ludzie-konie

Ciekawość to naturalna rzecz ludzka. To dlatego ludzie podróżują, czytają książki, grają w gry, oglądają telewizję, ale przede wszystkim podróżują. Podróżują do odległych krain, żeby zobaczyć coś innego, coś niecodziennego, coś, o czym będą mogli opowiadać. Polacy nie różnią się pod tym względem od innych nacji. Jednak jest takie powiedzenie „cudze chwalicie, swego nie znacie” i doskonale pokazuje ono to, że tak jest w istocie, ponieważ najdziwniejsze rzeczy dzieją się w Opolu — mieście na południu Polski, a przedstawiona tu historia jest tego dowodem, bo tylko tutaj na świecie żyją LUDZIE-KONIE! Ludzie, których ryjki przypominają koński łeb. A oto jedna z historii z ich udziałem.

*

 

Najmłodszy członek rodziny ludzi-koni nazywany przez rodziców Małym Koniem wstał po upojnej nocy o 12 w południe. Mały Koń mógł się wreszcie wyspać, bo była sobota, a jak wiadomo większość ludzi nie pracuje w soboty i to się też tyczy ludzi-koni. Oni też raczej nie pracują w soboty i niedziele oczywiście też. Mały Koń wyszedł ze swojego pokoju i pierwsze kroki skierował do toalety. Trzeba było się wysikać.

-Lejesz jak krowa! - krzyknęła z dużego pokoju Stara Kobyła, czyli mama Małego Konia.

– Spierdalaj kurwo. Wcale nie leje jak krowa – odpowiedział Mały Koń.

– Lejesz jak krowa. A tak w ogóle mógłbyś zamknąć za sobą drzwi jak sikasz.

– Pierdole te jebane drzwi. Jak mi się będzie podobało to zamknę, a jak nie to nie zamknę. Zresztą jak stoję i sikam to się nie mieszczę w kiblu – powiedział Mały Koń.

Na szczęście dla Starej Kobyły Mały Koń przestał sikać i poszedł do kuchni po kawę. Zaraz po tym wyszedł z filiżanką kawy na balkon. Kawa i fajka to poranny rytuał ludzi-koni, który przejęli także zwykli ludzie z Opola, niekoniecznie normalni.

Mały koń palił papierosa i pił kawę na balkonie. Nagle zachciało mu się pierdzieć. Zaczął puszczać bąki, najpierw krótkie, później coraz dłuższe, później bardzo przeciągłe i głośne. - Ale fajnie się pierdzi – pomyślał Mały Koń. Picie Kawy i palenie papierosa było porannym rytuałem, który miał jednak swoje minusy. Małemu Koniowi zaczęły podchodzić soki trawienne do gardła wraz z kawą, którą właśnie pił. Nasz bohater zaczął kaszleć, jednak nie powstrzymało go to przed wzięciem kolejnego łyka kawy i zaciągnięcia się szlugiem. To było jednak za wiele dla jego żołądka i gardła i po kilkusekundowym ataku kaszlu Mały Koń się wyrzygał. Na szczęście na balkon poniżej czemu oszczędził sprzątania Starej Kobyle, choć sąsiedzi z dołu nie byliby z tego powodu zadowoleni, gdyby to widzieli.

Po chwili z sąsiedniego balkonu pojawiło się kolejne zagrożenie, które przeszkodziło Małemu Koniowi w codziennym rytuale. Zza kwiatów w skrzyniach balkonowych wyłonił się odświeżacz powietrza w sprayu. Na człowieku-koniu wylądowała mocna mgiełka o zapachu znanym z publicznych toalet.

-Ja pierdole! - wykrzyknął Człowiek-Koń – Zaraz oślepnę. Ratunku!

Mały Koń wiedział co robić. Szybko wyrzucił peta przez balkon i wszedł do pokoju.

– Co ci leci z tej chrapy – zakrzyknął Stary Koń.

– Ściągnij buty, bo pobrudzisz dywan – dodała Stara Kobyła.

- Prawie oślepłem. Ta kurwa co mieszka obok popryskała mnie dezodorantem. Papierosy jej śmierdzą tej łysej klaczy obok. Pierdolę tą jebaną kurwę. Idę do baru!

– O tej godzinie! Ty alkoholiku! Ty pijaku! Ty moczymordo! Ja ci dam! - darła się Stara Kobyła. A śniadanie, a obiad?

– Mam to w dupie. Zjem sobie u Chińczyka co jest obok.

– Przecież po Chińczyku jest sraka! Zjedz śniadanie jak normalny człowiek z Opola. Zrobię ci jajka z sianem.

– Pierdolę te jajka z sianem. Zjem dzisiaj kalmary – powiedział Mały Koń i zaczął się ubierać.

Mały Koń opuścił mieszkanie i skierował swoje kroki do windy, na którą musiał trochę poczekać. Ludzie z Opola, nie tylko ludzie-konie, bardzo lubili jeździć w dół i do góry windą. Było to dla nich ciekawe doświadczenie. Pomieszczenie, które jeździło raz do góry, a raz na dół wydawało się dla nich niesamowite. To tłumaczy dlaczego tak długo czeka się w niektórych opolskich blokach na windę. Po prostu gawiedź chce sobie pojeździć w dół i w górę i chociaż raz dziennie chce skorzystać z tego cudu techniki. Co prawda winda jest starym wynalazkiem, ale jej popularność w niektórych krainach w dalszym ciągu była dość duża. Nie wszyscy byli jednak wyrozumiali dla tego stanu rzeczy. Nagle Mały Koń usłyszał sąsiada mieszkającego dwa piętra wyżej i czekającego na windę.

-Kurwa zajebana w dupę jebana! - krzyczał krewki sąsiad – Jebana winda!

Wszystko było jasne. Gość się zdenerwował pomyślał Mały Koń. Po chwili obydwoje znaleźli się w windzie.

- Wie Pan co się dzisiaj stało? Ta Łysa Konica, która mieszka obok mnie chciała mnie dzisiaj oślepić! Prysnęła mi dezodorantem w oko. Mogłem stracić wzrok. Jak tak może być. Chore ludzie! – odezwał się Mały Koń.

- Nie może być – odparł krewki sąsiad – A gdzieś to idziecie Mały Koniu o tej godzinie?

- Wie Pan co, idę do baru „Viktoria”. Tam czeka na mnie Człowiek-Kot. Wysłał SMS-a żebym przyszedł. Jest z Człowiekiem-Kulą i mają mi coś do przekazania. Nie mówiłem o tym rodzicom, bo by się wściekli. Uważają, że Człowiek-Kot jest nienormalny. Ostatnio pierdziałem w pokoju przy Człowieku-Kocie i on zaczął kląć i mówić, że strasznie śmierdzi. Pierdolnięty. Kupa mu przeszkadza, a przecież to fajnie pachnie.

Po tym monologu Mały Koń się spierdział, a krewki sąsiad zatknął nos i się już więcej nie odzywał.

 

Tymczasem w barze Viktoria Człowiek-Kula rozmawiał z Człowiekiem-Kotem i Panem Dziobem, zwanym potocznie Dziubą o sprawach seksu. Kula, który swój przydomek zyskał dzięki nieustannemu żonglowaniu i ciągłemu żonglowaniu różnymi tematami mówił tak:

- A teraz posłuchajcie co mam do powiedzenia na temat kobiet. Żadna kobieta nie oprze się wielkiemu przyrodzeniu. Możesz być mały, gruby, pryszczaty, głupi, biedny, możesz nie mieć pewności siebie, ale i tak nie jesteś na straconej pozycji jeżeli dobrze ruchasz i masz dużego kutasa. W wielkim mieście Strzelcach Opolskich żyje ZŁOTY CHUJ. Wszystkie baby lecą za nim od kiedy dowiedziały się, że chłopak ma pytonga nie tyle ze stali ile ze złota. Wszystkie lgną do niego i przyjeżdżają tam nawet z sąsiednich województw i mówią: „Złoty chuju, złoty chuju, weź mnie wydupcz. Dam ci worek złota tylko mnie wydupcz”. Mężatki, panny, dziewice, rozwódki, nastolatki, murzynki, Chinki, wszystkie przyjeżdżają i błagają na kolanach: „Weź mnie wydupcz Złoty Chuju. Zrobię wszystko tylko daj mi swojego Złotego Chuja do buzi”. I Złoty Chuj dupczy aż iskry lecą. I gdybyś Ty z tym dziobem i ty z tym ogonem mieli złote chuje to wam gwarantuję, że mielibyście dupczenie codziennie. Wy możecie dupczyć dziobem i ogonem i kobiety miałyby niesamowite doznania, ale kobiety wolą Złotego Chuja i jeżdżą do Strzelec Opolskich. O widzę, że idzie Mały Koń. Będę żonglował.

Po tym całym monologu Człowiek-Kula wyciągnął swoje kule i zaczął żonglować. Po chwili wszystkie kule poleciały na ziemię, a w jego ręce została jedna kula z napisem SEX.

- Nie chce być inaczej. Będziemy musieli kontynuować ten temat – powiedział Człowiek-Kula.

- O nie – odkrzyknął Pan Dziób – Na ziemi leży kula z napisem religia. Ja chcę o religii pogadać.

- O religii na pewno nie będziemy mówić. Bóg w 1997 roku zesłał na Opole potop za niegodne zachowanie. A poza tym pogódź się z tym, że będziemy mówić o seksie – odpowiedział Człowiek-Kula.

Mały Koń wszedł do baru, następnie zamówił sobie piwo i dosiadł się do stolika. Rozejrzał się po barze, w którym byli sami bywalcy i powiedział: Kłaniam się nisko po samo pierdzisko. Podobno macie jakieś super informacje dla mnie?

Człowiek-Kot zaczął kręcić ogonem po czym powiedział: „Żebyś wiedział. W mieście otworzyli nowy dom publiczny. Nazywa się „Bania u Cygana”. Są tam wszystkie laski świata i ceny są dość przystępne. Nawet wybraliśmy Ci kobietę, na którą się złożyliśmy z okazji Twoich niedawnych urodzin.

Po czym pokazał Małemu Koniowi profil prostytutki w telefonie. Na ekranie pojawiła się dziewczyna z dużym biustem, a na górze strony było napisane „Żyleta”. Człowiek-Kot nie pokazał nic więcej, ale pod spodem widniał opis, który na pewno nie spodobałby się Małemu Koniowi. A brzmiał on tak: „Młoda, szczuplutka trans gwarantuje dyskrecję i higienę. Na co dzień nie funkcjonuję jako kobieta, więc nie oczekuj naturalnych bimbałów czy kobiecego głosu. Uwielbiam mieć pieszczoną dziureczkę, możesz ją masować, lizać, wkładać paluszki, a na koniec... Może przyjdziesz razem z kolegą i zabawimy się razem. Mogę być pośrodku, może spróbujecie jednocześnie na kanapeczkę.”

Jedziemy – zakomenderował Mały Koń. Po chwili do knajpy wszedł Chińczyk z misą jedzenia i krzyknął: „Mam dla Ciebie kalmary, mordo!”.

- Wie Pan co. Niech Pan zapakuje te kalmary do pudełka. Musimy pilnie gdzieś pojechać – odparł Mały Koń

Chińczyk wyszedł.

Pan Dziób po chwili namysłu powiedział: „A ja bym porozmawiał o religii. Seksu już mamy za dużo i będzie go jeszcze więcej. Pogadajmy o Bogu. Czemu zesłał na nas potop. Proszę”.

-Nie! – odkrzyknęli zgodnie wszyscy zgromadzeni. Zresztą nie było dużo czasu na te dywagacje, bo Chińczyk po chwili przyniósł zapakowane w pojemnik kalmary i koledzy udali się do taksówki.

 

Przez całą jazdę Mały Koń wcinał frytki i kalmary i twierdził, że są dobre i że to był dobry pomysł, aby je zamówić. Koledzy próbowali trochę mu skubnąć z pojemnika, ale to było trudne, bo Mały Koń nie chciał nikogo poczęstować, przez co inni protestowali, bo przecież postawili mu dziewczynę, a on nawet nie chciał nikomu dać kalmara. Nie szkodzi, że była to kobieta trans z wielkim przyrodzeniem, żeby zrobić Małemu Koniowi świński kawał, ale chłopaki zapłacili za tą przyjemność i kolega powinien się im odwdzięczyć, dając chociaż każdemu jedną frytkę albo kalmara, ale zachłanność Małego Konia była bardzo duża i w taksówce zżarł wszystko.

W końcu podjechali do „Bani u Cygana”. Obiekt był nowoczesny i zachęcał wszystkich do odwiedzin rzeźbą wielkiego złotego penisa znajdującą się przed wejściem.

„Złoty Chuj maczał w tym palce. Mówię Wam – powiedział Człowiek-Kula po czym czwórka znajomych weszła do środka.

Koledzy przyglądali się bacznie temu, co zastali w środku. Przy ladzie recepcyjnej był portier i dwójka ludzi, jednak oni nie byli za bardzo zainteresowani tym kto wchodził i wychodził z budynku. Czwórka kolegów prześlizgnęła się do korytarza znajdującego się po prawej stronie, bo według Człowieka-Kuli tam na pewno znajdowały się prostytutki. W korytarzy znajdowało się wiele drzwi i nie wiadomo było co za nimi jest, ale i na to był sposób.

-Będę żonglował – stwierdził nie pytany przez nikogo Człowiek-Kula i wyjął zza pazuchy kule. Po chwili żonglowania wszystkie kule prócz jednej poleciały na ziemię. A na tej jednej były powypisywane różne słowa oraz cyfra 5.

- 5. To oznacza Mały Koniu, że musisz skierować się do piątych drzwi od miejsca gdzie my stoimy. Po lewej są pierwsze drzwi, po prawej drugie, po lewej trzecie, po prawej czwarte i po lewej piąte. Musisz wbić do pokoju za piątymi drzwiami. To są trzecie drzwi po lewej stronie od nas – stwierdził Człowiek-Kula i widać było, że nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Mały Koń już tam poszedł trochę speszony, ale w sumie był trochę wyposzczony, więc po chwili otworzył drzwi, na których było napisane MISTRESS MAVKA.

W pomieszczeniu było ciemno i klimatyczne. Wszędzie znajdowały się gadżety erotyczne, choć gdyby się dobrze przyjrzeć były one dość nietypowe. Znajdowały się tam między innymi pejcze i obroże. Kobieta w pomieszczeniu była niska, ale za to piękna i szczupła. Była cała ubrana na czarno. Miała na sobie lateksowe body, kozaki z lakierowanej skóry i długie rękawice.

Mały Koń nie widząc miejsca, gdzie mógłby położyć pojemnik z jedzeniem rzucił kalmary na łóżko i ściągnął koszulę.

Mistress widząc to podeszła do niego i powiedziała: „Jesteś wreszcie kundlu zapchlony. No, co tak się patrzysz szmato jebana? Co to w ogóle za zachowanie. Coś ty tu rzucił na to łóżko?”. Zanim Mały Koń zdołał wyjaśnić co się stało domina chwyciła Małego Konia za sutka i mocno ścisnęła.

Mały Koń zaczął wrzeszczeć: „Ała, ała, ała. Przestań. Nie ściskaj go. Dostanę raka od tego. Ała, ała. Raka. Raka dostanę. Ratunku! Raka dostanę”. Przy tym wołaniu przesuwał się w stronę drzwi, żeby jak najszybciej opuścić pomieszczenie, w którym w jego mniemaniu znalazł się z jakąś niesamowitą wariatką.

Mały Koń wyrwał sutka z morderczego uścisku Mistress, doszedł do drzwi i je otworzył. W ucieczce pomógł mu niezawodny Człowiek-Kula, który pomógł go wyciągnąć z pomieszczenia.

-To tam dalej. Drzwi z napisem 15 ŻYLETA – poinstruował Małego Konia Kula – Sorry tak a propo. Nie mam tych kul za dużo i nie żongluję piętnastoma. To na pewno jest tam.

-W tym diabelskim pokoju zostały kalmary. Pójdziecie?

Koledzy szybko poszli w kierunku pokoju z napisem ŻYLETA, tylko Pan Dziób patrzył się do tyłu na drzwi prowadzące do Mistress Mivki. Czy zależało mu na kalmarach czy może był zainteresowany czym innym nie wiadomo. Wiadomo było natomiast co się działo w pokoju Żylety w świątyni Złotego Chuja.

Mały Koń wszedł do pokoju Żylety. Pierwsze co zrobił to popatrzył na Panią i od razu stwierdził, że będzie dobrze.

- Przepraszam Panią bardzo. Mam pytanie. Obciągnie mi Pani druta bez gumy? - zapytał Mały Koń.

- Ależ oczywiście – odpowiedziała Żyleta. Dziewczyna była wysoka, miała długie czarne włosy i atletyczną budowę ciała.

Nie była może zbyt piękna, ale Małemu Koniowi to nie przeszkadzało. Wystarczyło, że była. Chociaż gdyby dowiedział się, że nie jest prawdziwą kobietą to pewnie by stamtąd uciekł. Na razie jednak pozostawał w błogiej nieświadomości. Mały Koń ściągnął spodnie i majtki i był tylko w butach.

- Chodź tutaj na łóżeczko mój Ty ogierze – odezwała się Żyleta.

Mały Koń przysiadł na łóżku, a następnie położył się na Żylecie. Dziewczyna go odepchnęła, ponieważ był dla niej za ciężki, chociaż nie było to łatwe. Gdy tylko udało jej się zwalić cielsko tego potwora ze swego ciała Żyleta przystąpiła do działań. Najpierw wzięła jego penisa i zaczęła się nim bawić.

-Och tak. Baw się moim żołnierzykiem. On tego potrzebuje – mówił w powietrze Mały Koń.

Próby masturbowania spaliły jednak na panewce, ponieważ tak zwany żołnierzy nie chciał stanąć Małemu Koniowi. Spowodowało to, że Żyleta zaczęła jeździć pazurami po całym ludzko-końskim cielsku, a penisa zaczęła pocierać udem. Kobieta usiadła na źrebaku i zaczęła go całować i wkładać palce do ust. Obydwojgu było naprawdę przyjemnie. Po chwili głowa Żylety znalazła się w okolicach krocza Małego Konia i rozpoczęło się fellatio, oczywiście bez gumy, czyli tak jak to sobie Konik wymarzył. Żyleta zaczęła bawić się przerodzeniem Małego Konia, ale nagle jej dolna część ciała znalazła się w okolicach końskiego łba. Oznaczało to tylko jedną rzecz. Rozpoczyna się zabawa w 69. Tylko, że wraz z przejściem do tej pozycji Mały Koń odkrył sekret kobiety. Pod spódnicą wesoło dyndało sobie przyrodzenie. Konik przez chwilę zastanawiał się, czy mu się czasem coś nie przewidziało, ale nie. To na pewno było PRĄCIE. I to było straszne.

-Kurwa Mać! - powiedział pod nosem Mały Koń, po czym szybko próbował zrzucić z siebie dziewczynę. Po tym jak mu się to udało zaczął poruszać się w kierunku drzwi. Najpierw jego ruchy były spowolnione, bo przecież nagle wstał, ale z czasem były coraz szybsze.

-Spierdalaj! -krzyczał Mały Koń. - Spierdalaj stąd z tym fiutem, ale już!

Udało mu się w samych butach wybiec z pokoju.

Po chwili wszyscy obecni ludzie w tym przybytku mogli usłyszeć donośny okrzyk CHUJE!, który świadczył o wielkim wzburzeniu krzyczącego. Po chwili konsternacji wszyscy wrócili do swoich zajęć, ale nie dane było im tego robić w spokoju. Jeszcze parę razy w całej „Bani u Cygana” rozległ się okrzyk CHUJE! Wszyscy w burdelu olali ten temat.

Naprawdę ciekawe myśli pojawiały się z kolei w głowach osób, które właśnie podjechały do tego wspaniałego przybytku i natknęły się na Złotego Penisa przed wejściem. Okrzyki CHUJE wydały im się świetną i bardzo nowatorską formą reklamy i byli bardzo dumni z tego, że słyszą takie ryki, bo zdawali sobie sprawę z tego, że takie atrakcje mogą mieć miejsce tylko i wyłącznie w krainie ludzi-koni!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania