Poprzednie częściŁukasz cz.1

Łukasz cz.3

- Ty pod samochód wpadłeś, czy co? - zdziwiłam się, widząc jego przekrwione oko, zadrapany policzek, zakrwawioną chusteczkę, którą trzymał pod nosem i poplamioną krwią szarą koszulkę.

- Nie, to tylko narwany klient pod koniec dnia – wycedził przez zęby, siadając na taborecie i odchylając się do tyłu.

- Pochyl się do przodu i daj głowę niżej – powiedziałam pewnym tonem.

- Czemu tak?

- Bo jak nie, to ci krew spłynie do gardła, a to nie jest miłe uczucie i możesz się zakrztusić – wyjaśniłam, podając mu paczkę chusteczek.

- Przekonałaś mnie – uśmiechnął się przyjaźnie.

Po kilku minutach Łukasz przestał krwawić i poczuł się znacznie lepiej, choć od samego początku próbował trzymać fason. Najwidoczniej nie chciał, żebym wzięła go za mięczaka. „Faceci...”, westchnęłam w myślach.

Włożyłam kilka kostek lodu do woreczka strunowego, zawinęłam w ściereczkę i przyłożyłam mu do podbitego oka.

- Przytrzymaj – poprosiłam.

Przejął ode mnie woreczek z lodem, delikatnie kładąc swoją dłoń na mojej dłoni. Chyba lekko się speszyłam. Poczułam, jak zaczynam się rumienić. Jego uśmiech tylko mnie w tym utwierdził. No cóż... Nigdy nie miałam chłopaka, nie byłam przyzwyczajona do jakiegokolwiek bliższego kontaktu ze strony mężczyzny i nie miałam pojęcia jak mam się zachować.

Szybko jednak zebrałam się w sobie i ostrożnie zalałam wodą utlenioną zadrapanie na jego policzku.

- Bardzo piecze? - zapytałam, widząc, że na moment zmarszczył czoło.

- Nie, twoje ręce szybko znieczulają – odniosłam wrażenie, że specjalnie chce mnie speszyć.

Gazą otarłam pieniącą się ranę. Śledził wzrokiem każdy mój ruch. To było dość dziwne uczucie. Sprawiało, że z jednej strony czułam lekkie zakłopotanie, a z drugiej niemiłosiernie mnie to kręciło. Łukasz odłożył woreczek i wziął moją rękę ze swojej twarzy. Drugą ręką dotknął mojego policzka. Nachylił się w moją stronę. Z uśmiechem spojrzał mi głęboko w oczy, potem na moje usta i znowu w oczy. „Czy on chce zrobić, to co myślę?” Przysunął się jeszcze bliżej. Poczułam jego usta na moich. Trwało to dosłownie przez moment. Szybko się odsunęłam. Zaskoczona popatrzyłam na niego.

- Co ty robisz? - wyszeptałam.

- Odwdzięczam się – szepnął wprost w moje usta.

Znów poczułam jego smak, subtelne muśnięcie warg. Nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy pocałunek, ale nie ukrywam, podobało mi się... Po chwili spojrzał na mnie. Znowu zawstydzona spuściłam wzrok.

- Ja się już chyba położę spać – wycedziłam przez zęby i szybko wyszłam z kuchni.

Zamknęłam się w pokoju. Usiadłam na łóżku, przetarłam oczy. Jeszcze nie wszystko do mnie dotarło. „Rany... Jak on całuje...”, westchnęłam rozmarzona. Tylko dlaczego tak bardzo muszę się zawstydzać?

Przez kolejne trzy dni prawie nie rozmawiałam z Łukaszem. On wychodził do swojej restauracji zaraz z rana i wracał koło północy. Całe dnie spędzane samej nie pomagały mi w normalnym funkcjonowaniu. Nie mogłam jeść, spać, ani na niczym się skupić.

Rankiem usłyszałam dzwonek do drzwi. Po głosie poznałam Michała. Chwilę później razem z Łukaszem weszli do „mojego” pokoju.

- Nie śpisz już? - zdziwił się Łukasz.

- Już nie pamiętam, kiedy ostatnio normalnie spałam – odparłam. - Coś z Dawidem? - dodałam szybko.

Michał usiadł na łóżku obok mnie. Wyciągnął z kieszeni zawiniętą z woreczek bransoletkę z rzemyka z koralikami tworzącymi napis: „Zawsze będę przy tobie”.

- Poznajesz? - zapytał, podając mi ją.

Wzięłam bransoletkę do ręki i dokładnie ją obejrzałam.

- To Dawida... Sama mu ja zrobiłam. Znalazłeś go? - zapytałam z nadzieją w głosie.

- Słuchaj – spojrzał na mnie z bardzo poważną miną – w nocy znaleźliśmy ciało młodego mężczyzny. Dość podobny do Dawida, ale ma zmasakrowaną twarz i nie jesteśmy pewni czy to on. Dlatego musisz pojechać ze mną do patologa na okazanie.

- Okazanie? - jęknęłam.

- Musisz stwierdzić, czy to on.

Szybko się przebrałam i pół godziny później byliśmy na miejscu. Łukasz został na korytarzu, a ja z Michałem weszłam do dużego pomieszczenia. Czekał tam na nas wątłej postury mężczyzna. Przed nim stał duży stół, na którym leżało czyjeś ciało przykryte białym materiałem. Na samą myśl, że to mógłby być Dawid, zrobiłam krok w tył. Michał położył rękę na mojej talii.

- Jak będziesz chciała wyjść, to powiedz – szepnął.

Podeszliśmy bliżej stołu. Czułam, jak serce bije mi coraz szybciej i staje w gardle.

- Gotowa?

- Tak – nie, nie byłam gotowa, ale im szybciej, tym lepiej.

Patolog odsłonił głowę i klatkę piersiową mężczyzny. Gdyby nie to, że od kilku dni praktycznie nic nie jadłam, na pewno czułabym się o wiele gorzej. Odwróciłam wzrok w stronę Michała.

- Wszystko dobrze? Spokojnie, mamy czas. Nie spiesz się.

Popchnął mnie lekko do przodu. Zrobiłam dwa kroki. Popatrzyłam na mężczyznę leżącego na stole. Twarz miał zalaną krwią, a ciało pokryte sińcami. Najpierw łzy stanęły mi w oczach, a po chwili poczułam, jak uginają mi się kolana, a przed oczami robi mi się ciemno.

- Zabierz mnie stąd – szepnęłam.

Następne częściŁukasz cz.4 Łukasz cz.5 ost.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania