Lustro
Zimne powietrze owijało wszystko co stanęło mu na drodze. Zapach mebli powiewał starością, a okna nieszczelnie zamknięte wpuszczały chłód. Duży rodzinny dom, o takim zawsze marzyła rodzina Lintonsów. Po kilku latach wreszcie znaleźli swoje miejsce na ziemi. Tanio wykupili posiadłość podczas licytacji komorniczej. Budynek ten miał wielu właścicieli, lecz powody ich wyprowadzek nie były znane. Dębowe drzwi co chwilę otwierały się, gdy nowi mieszkańcy wnosili swoje meble i rzeczy osobiste. Pokoje były umeblowane tylko w połowie – pozostałościami po poprzednich mieszkańcach.
- Mamo, pobaw się ze mną! – krzyknęła znudzona ośmiolatka.
- Skarbie, wiesz, że teraz nie mam czasu, poczekajmy do wieczora – odparła kobieta o nieco krągłych kształtach.Odpowiadając straciła równowagę i prawie stłukła talerze, które były zawartością kartonowego pudła.
- Mamo, proszę, chwilę chociaż. – Dziewczynka nie dawała za wygraną.
- Dosłownie dwie minuty, ale potem musisz mi pomóc wnosić twoje rzeczy na górę, w końcu już się ciemno robi, a my przenieśliśmy dopiero połowę gratów.
Minęła chwila, gdy rodzicielka znalazła się w połowie drogi na górę. Schody wymagały szybkiej wymiany, czarne deski „umierały” ze zużycia. Pomarańczowa tapeta z wyblakniętymi fragmentami rozświetlała ponurą ścianę. Wypłowiały dywan ułożony tuż przy schodach pasował do niej kolorystycznie. Rozejrzała się dookoła podziwiając nowy nabytek. Długi wąski korytarz i cztery masywne, dębowe drzwi otwarte na oścież. Kobieta po kolei wchodziła do każdego pokoju, zapalając przy tym światła. W pierwszym pomieszczeniu spotkała biurko ze zdartą farbą i metalową skrzynię z nieznaną zawartością. W drugim zaś zobaczyła jednoosobowe łóżko z przyżółkłym materacem oraz mały stolik, który wyraźnie potrzebował odnowy, zresztą jak wszystko w tym domu. W trzecim pokoju było dużo więcej rzeczy niż w poprzednim. Dwuosobowe łoże, szafeczka nocna, kilka portretów i brązowe pianino, całkiem przyjemnie urządzone wnętrze. Czwarte pomieszczenie pełniło najprawdopodobniej funkcję łazienki, o czym świadczyła duża zardzewiała wanna i okrągłe lustro nad nią zawieszone. Tuż pod lustrem stała jej córka. Słodka, jasnowłosa dziewczynka ubrana w dżinsową sukieneczkę na szelkach. Pani Lintons ponownie spojrzała na lustro, lecz tym razem w odbiciu ewidentnie stała za nią jakaś czarna postać. Otworzyła szerzej oczy i na chwilę przestała oddychać, wolno odwróciła głowę w tył. Panele zaskrzypiały, a ona nikogo nie zobaczyła. Odetchnęła z ulgą. Tym razem w szkle nie zobaczyła nic podejrzanego. Złapała córeczkę za rękę i oszołomiona szybkim krokiem wyszła z łazienki.
- Zuza, rozejrzyjmy się najpierw po pokojach, a dopiero potem się pobawimy, wiesz, że mam złe nastawienie do nowych miejsc. - Próbowała ukryć przed dziewczynką swój strach.
Skierowały się do pierwszego pokoju od strony schodów. Od razu ich uwagę przykuła metalowa skrzynia.
- Śliczna jest! Będę w niej trzymać swoje zabawki, dziękuję, mamo. Zawsze o takiej marzyłam.
Młoda uczennica skocznym krokiem podbiegła do pudła. Bez wahania otworzyła klapę. Z ust rodzicielki nie zdążyły wydobyć się słowa, tłumaczące, iż ta skrzynia została kupiona wraz z domem. Sekundę później całą posiadłość przeszył krzyk Zuzanny. Kobieta ze strachu podskoczyła, pędem ruszyła w stronę skrzynki. Gdy zobaczyła jej zawartość, zakryła usta dłonią.
- Biegnij po tatę, to jakaś paranoja! – powiedziała, ledwo wymawiając słowa.
Na dnie leżała mała laleczka z blond włosami, niebieskimi oczami i podłym uśmiechem podkreślonym czerwoną szminką. Przyodziana była w jakąś własnoręcznie zrobioną, szarą sukienkę, przewiązaną w pasie wstążką. Najgorsze było to, że leżała na wydrapanych, ludzkich gałkach ocznych i skrawkach paznokci. Mieszanka wybuchowa. Martwe białka i tęczówki oraz przebijające je paznokcie. Był to obrzydliwy widok, nie do opisania. Właścicielką domu wstrząsnął dreszcz i zebrało jej się na wymioty, lecz w porę wkroczył jej mąż. Zatrzymał się w progu, oceniając powagę sytuacji. Pobrudzona żółta koszulka lekko uwypuklała jego nie najchudszy brzuch, co od razu można było zauważyć. Brązowe włosy były powykręcane we wszystkie strony, tworząc tragiczną fryzurę. Mężczyzna po chwili zastanowienia szybkim krokiem pomaszerował do żony. Ulotnie zerknął przez ramię i dostrzegł makabryczny widok, którego wcześniej doświadczyła jego rodzina. Zamknął klapę, robiąc z obrzydzenia kwaśną minę, po czym chciał podnieść zbędny element ich domu, by wyrzucić go gdzie pieprz rośnie, nie udało mu się. Skrzynia ewidentnie była przymocowana do starych desek podłogowych. Objął żonę w pasie, a następnie skierował się z nią w stronę wyjścia szepcząc uspokajające słówka. Na dole czekała na nich nadal przerażona Zuza.
- Kochanie, nie wiem co tu się odpierdala, ale jutro z samego rana wypieprzę tę skrzynię, choćbym miał wyrwać ją razem z podłogą – rzekł zdruzgotany.
- A policja? Zadzwońmy, przecież to ludzkie oczy! – odpowiedziała kobieta, przywołując obraz ich makabrycznego odkrycia.
- Dobrze, masz rację, już to robię – mówiąc to wyjął z kieszeni dotykowy telefon i wpisał numer alarmowy. Przyłożył urządzenie do ucha i chwilę odczekał, po czym zrezygnowany podsumował, że w tej leśnej okolicy nie ma zasięgu.
- No to pięknie, wiedziałam, że to zły pomysł, na cholerę żeśmy się tutaj sprowadzili – wyszeptała.
- Kochanie, w zasadzie nie dotknęliśmy tych oczu, nie wiemy czy są prawdziwe, może uczestniczymy w jakimś dowcipie, którym poczęstowali nas sąsiedzi? Sztucznie to wszystko wygląda.
- Być może masz rację. Trzeba zachować trzeźwy umysł i pokazać, że głupie żarty nie działają na nas. Zostaw resztę bagaży w aucie, a ja zacznę robić kolację, nim skończę będzie około dwudziestej drugiej i mała będzie chciała zasnąć. Ciężki wieczór przed nami.
Partner przytaknął. Jego żona zniknęła za ścianą, kierując się do pomieszczenia, w którym kiedyś mieściła się kuchnia. Pomieszczenie było w połowie umeblowane. Trzy szafki kuchenne wypełniały w połowie dostępną przestrzeń. Ich kolor zgniłej zieleni doskonale wpasował się do zasłon od okna, przez które wpadała ostatnia resztka promieni słońca. Po drugiej stronie stał dwuosobowy mały stolik przykryty zafarbowaną, kremową serwetką, a obok niego kuchenka gazowa. Na podłodze zaś ustawione były trzy ogromne kartony z akcesoriami z poprzedniego domu. Pani Lintons podniosła jeden z nich i położyła na stole. Po chwili wyjęła z niego butelkę mleka, płatki kukurydziane i malutki garnek. Garnuszek postawiła na palniku, wlewając do niego zawartość butelki. Nim włączyła gaz odruchowo spojrzała za siebie, ewidentnie coś przebiegło wzdłuż korytarza. Czarna postać. Kobieta spanikowała, wybiegła z pomieszczenia, szukając członków swojej rodziny. Jej małżonek stał przy dużej, skórzanej sofie i rozpakowywał pudełko z zastawą kuchenną.
- Gdzie Zuza!? – krzyknęła, ledwo panując nad głosem.
- Na górze, poszła wybrać sobie pokój i rozpakować trochę zabawek – wymamrotał, nie odrywając wzroku od talerzy.
Jego żona biegiem ruszyła po schodach na górę. Najwyraźniej nie zdziwił się, gdyż tylko westchnął głośno. Gdy znalazła się na piętrze, usłyszała głos swojej córki. Cicho stawiając kroki zbliżyła się do drzwi i je lekko uchyliła. Zobaczyła swoje dziecko stojące na środku pokoju, ewidentnie prowadziło z kimś rozmowę.
- Mamo, chodź, poznam cię z Idą – rzekła, odwracając się w stronę drzwi. Jej oczy pozbawione były blasku, a słowa wymawiała wolno i jednym tonem.
- Wymyśliłaś sobie koleżankę? – Rodzicielka nerwowo przełknęła ślinę i zmarszczyła brwi.
- Nie – odpowiedziała, po czym podeszła do matki wręczając małe lustereczko – Spójrz, to ona.
Właścicielka posiadłości wzięła lustro. Popatrzyła się na nie, szukając jakiegoś śladu Idy. Zmrużyła oczy, myśląc, że to pomoże, lecz skutek był zerowy. Lusterko pokazywało tylko jej odbicie, jak każde inne.
- Kochanie, w tym lusterku nic nie ma, widzę tylko swoje odbicie – rzekła z pocieszającym uśmiechem.
- Ja ją widziałam. Ida wspominała, że lubi wchodzić w cudze ciała.
---Od autora--- Niestety zabrakło strasznych momentów, ale zdecydowałam wrzucić opowiadanie w tej formie, bez kombinacji. Mam nadzieję, że udało mi się Was lekko zaskoczyć i całość przypadnie Wam do gustu. Z chęcią przeczytam wszelkie opinie. Nie pogardzę krytyką, a wręcz jest wskazana. Zakończenie na pierwszy rzut oka "niezaplanowane", lecz je w pełni przemyślałam. Z góry dziękuję wszystkim czytelnikom. Pozdrawiam!
Komentarze (54)
"Odpowiadając (przecinek) straciła równowagę i prawie stłukła talerze, które były zawartością kartonowego pudła."
Wybacz, ale trochę się spieszę i znalazłem te dwa. Oczywiście ja też cały czas się uczę, zatem powyższe przykłady są tylko moją interpretacją (może być tak, że to ja żyję w zakłamaniu :D). Poza tym, też miałem kiedyś kłopoty z przecinkami, więc myślę, że z czasem już pozbędziesz się tego problemu. W sumie wcale nie musisz się tym tak martwić, to nie są duże błędy, co najwyżej szczegóły :D
5
Wielka szloda.
To masz już pierwszą czytelniczke
Nie ma za co.
Daję 5.
"Najgorsze było to, że leżała na wydrapanych, ludzkich gałkach ocznych i skrawkach paznokci." - kurde... jakoś tego nie widzę, a wyobraźnię mam.
Zainspirowałaś się, ewidentnie, jakąś książką, albo filmem - zdradź tytuł. hejka ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania