Lustro
Ścieram pył z twarzy, gwiazd, które umarły miliony lat temu. Oddycham.
Otwieram oczy szepcząc do siebie, jaki cudowny poranek, choć z cudami nie bardzo się kumplujemy.
Wbrew temu jednak ze wszystkich słów, które zalewają mi mózg wybieram cud. Oddycham.
Wiem, że za chwilę zniknie, pogrzebią go żywcem oczekiwania. Oddycham.
Ścieram pył z twarzy, gwiazd, które właśnie się rodzą. Oddycham.
Otwieram oczy, szepcząc do siebie – jestem cudem nienarodzonych galaktyk. Oddycham.
Cud wymyka się oczekiwaniom.
Ocieram się o powietrze zdzierając łokcie do krwi. Oddycham.
Płuca pęcznieją od tłumionego krzyku, mimo tego łapczywie zaciągają się dymem. Niewiarygodne, że wciąż oddycham.
Ścieram pył z twarzy gwiazd, które urodzą się za milion lat. Oddycham.
Zamykam oczy szepcząc do siebie – jestem cudem dróg mlecznych i wybuchów supernowych, jestem cudem serca krążącego wśród nieznanych ścieżek wiecznie melancholijnych lasów. Jestem cudem dławiących się płuc i gojących się łokci. Jestem cudem. Oddycham.
Komentarze (6)
Piękne.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania