Złota kaczka

Szliśmy z Bidonem Tamką i powoli zbliżaliśmy się do muzeum Chopina. Mieści się ono w starym zamku, który został jednak mocno zmodernizowany.

 

-To tam powinna znajdować się Złota Kaczka. - powiedziałem.

 

-No- potwierdził Bidon, dłubiąc przy tym w nosie- powinna dać nam bogactwa.

 

-Wprawdzie szewczyka w legendzie nie nagrodziła, ale my nie popełnimy jego błędów.- dodałem.

 

Doszliśmy do miejsca. Perłowy mur miał schody z dwóch storn, a pomiędzy nimi wiszącą rzeźbę kaczki. Trzeba było jakoś znaleźć tajne przejście.

 

-Pamiętasz hasło?-spytałem Bidona, włożywszy dłonie do kieszeni marynarki.

 

-Kurwa, nie pamiętam!- krzyknął Bidon.

 

Na słowa hasła wyłoniły się magiczne drzwi.

 

-Super!-powiedziałem.

 

Weszliśmy do środka. Długo szliśmy schodami prowadzącymi na dół. W kończy znaleźliśmy się w sali. Większość jej zajmował basen. Pływała po nim Złota Kaczka. Na głowie miała koronę (też złotą), a na oczach czarne okulary przeciwsłoneczne. Spostrzegła nas i przywitała się:

 

-O, cześć chłopaki!

 

-Więc to prawda!-powiedziałem, a może tylko pomyślałem. Byłem zdumiony.

 

-Ty ponoć dajesz kasę.- Bidon przeszedł do sedna.

 

-Daję najpierw mało, a potem dużo. - powiedziawszy, to podpłynęła do nas i wyciągnęła prawe skrzydło. Trzymała w nim kartę kredytową.

 

-Znamy to z legendy o szewczyku.- powiedziałem- mamy to wszystko wydać tylko na siebie. Jeśli damy potrzebującym to będzie dupa. Ale jeśli tego nie zrobimy, to dasz nam majątek.

 

-I wtedy będziemy mogli założyć fundację i pomagać innym bez końca. -powiedział Bidon.

 

Kaczka wybuchnęła śmiechem.

 

-Cha cha! To były moje metody w dziewiętnastym wieku! Teraz robię to inaczej! Musicie dzisiaj wydać, wszystko co jest na karcie, na pierdoły. Jak to, zrobicie dam wam nowa kartę, na której będą trzy miliony. Lecz jeśli chociaż jeden grosz pójdzie, na coś konkretnego to dostaniecie gówno.

 

To pestka!- zachichotałem wziąwszy kartę.

 

Teraz musieliśmy tylko zmarnować trochę grosiwa, żeby potem ustawić się na całe życie. Pozostało tylko, zdecydować co kupić. Bidon chciał książki, ale na szczęście wyjaśniłem mu, że to by były właśnie dobrze zainwestowane w fundusze, a my mamy przecież je zmarnować. Wymyśliłem żeby kupić kartony wódki i coli. Mieliśmy je wypić później, teraz trzeba było wrócić do kaczki i poprosić o zasłużoną nagrodę.

 

Gdy wróciliśmy nadal pływała w basenie.

 

-No szybko wróciliście. Ja was obserwowałam przy pomocy magii. Wiem co robiliście.

 

-Czyli dasz nam pieniądze?- spytałem retorycznie.

 

-Dam wam złamanego fiuta!- głośno zaśmiała się- Mieliście te pieniądze wydać na coś niepotrzebnego. A wy co kupiliście? Picie, czyli najważniejszą po powietrzu, rzecz do przeżycia? To ma być niepotrzebne!

 

Obydwaj zdębieliśmy. Staliśmy tak niczym posągi, może minutę, może kwadrans. Czas przestał się liczyć. W końcu jakoś się przemogłem.

 

-No, ale przecież kupiliśmy trucizny, a nie wodę mineralną.

 

-Trują one tylko w nadmiarze. Nie targuj się chłopczyku.- była nieugięta- A teraz spadajcie, zaczyna się dr. Hause.

 

Już mieliśmy wyjść, kiedy nagle mnie olśniło. Spojrzałem na nią i powiedziałem:

 

-Ale przy twojej logice wszystko można nazwać dobrym zakupem. Zadanie było niewykonalne.

 

-Bingo!- ryknęła śmiechem - ja zawsze zlecam coś niewykonalnego, a potem zostawiam ludzi z kwitkiem. To zajebista zabawa. Z frajerami tak się postępuje!

 

Zrozumieliśmy, że kaczka jest złota, ale serce ma z kamienia. Gdy szliśmy po schodach, nadal słyszeliśmy dobiegający z dołu jej śmiech.

 

Minęła godzina, może dwie, siedziałem na kanapie cały przybity. Przyszła do mnie Zosia, moja młodsza siostra.

 

-Siema brat! Wyglądasz jakby to ty, a nie, ja miał myśli samobójcze.

 

Szybko opisałem jej całą historię.

 

-Niezłe, sama pójdę zmierzyć się z tym ptaszyskiem.

 

-Czy ciebie pojebało?- nie kryłem wzburzenia- Czy nie widzisz, że ona nikomu jeszcze nic nie dała. Nie bądź naiwna.

 

-Zawsze musi być ten pierwszy raz. -odpowiedziała i wyszła.

 

-Gnojówa jest głupsza, niż mi się wydawało.- pomyślałem sobie.

 

Po jakimś czasie jednak wróciła. Ku memu zdziwieniu w ręku trzymała wielką torbę foliową, w której coś się wierciło. I właśnie z tej torby rozległ się głos:

 

-Kurwa, wypuść mnie smarkulo! Dam ci złoto, brylanty i latający rower!

 

Rozpoznałem głos. Byłem w szoku.

 

-Chuja mi dasz! Przecież ty nigdy nikomu nic nie dałaś.-Zosia była stanowcza. - Za to inni ludzie mi dadzą, żeby tylko ciebie zobaczyć.

 

-Będziesz ją pokazywała za pieniądze?-wolałem się upewnić.

 

-No jasne! To będzie wielki biznes!

 

-Zajebiście! Czy możemy się z Bidonem dołączyć?

 

-Będziecie od marketingu. Dam każdemu z was po 10% z zysku.

 

-I tak więcej nie zarobię. Umowa stoi.

 

Wtedy rozległ się głos kaczki.

 

-Ale ja nie chcę być żadną atrakcją turystyczną! Dlaczego mi to robicie?

 

-Z frajerami tak się postępuję.- Odparła jej Zosia.

 

Marek Adam Garbowski

Warszawa 2018

 

Opowiadanie pochodzi z Bloga "zapisać marzenia"

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Aisak 02.02.2019
    zbyt duże odstępy. ciężko się czyta.
  • Rzeczywiście. To samo zrobiło się na moim blogu. Nie wiem czemu, gdyż w office mam poprawny zapis. Poprawię jak znajdę czas.
  • Rzeczywiście. To samo zrobiło się na moim blogu. Nie wiem czemu, gdyż w office mam poprawny zapis. Poprawię jak znajdę czas.
  • Bogumił 03.02.2019
    Ale fajne. Poczułem się jakbym czytał Orle Gniazdo.
  • Dzięki!
  • Bogumił 03.02.2019
    Na starcie nie mogę dodać punktów. Wirtualne 5.0.
  • Bogumił 03.02.2019
    Na smarcie.
  • Aisak 03.02.2019
    Są błędy, lecz nie w takiej ilości, co w poprzednim tekście. Da sie przeżyć. Prawie, np to zdanie:
    -Siema brat! Wyglądasz jakby to ty, a nie, ja miał myśli samobójcze.
    Jakieś dopalacze przy pisaniu, to proszę odstawić, bo nie służą.

    Dla mnie to opowiadanie ma charakter polityczny.
    Póki kaczka z kotem są na Żoliborzu, każda historia o kaczce ma wydźwięk okołopolityczny.
    Ale
    Zdecydowanie to opowiadanie jest lepsze.
  • Błędy poprawię. Opowiadanie nie jest polityczne. Dzieje się w Śródmieściu, a nie na Żoliborzu. Jest lepsze, gdyż się bardziej przyłożyłem.
  • Bogumił 03.02.2019
    Marek Adam Grabowski Drobne literówki go nie dyskwalifikują. Ja ich nawet nie zauważyłem.
  • Canulas 06.02.2019
    Gdyby opko obmyć z błędów, w sumie głównie jeśli i dzie o dtrącenia dialogowe i nieco skomprecować - byłoby całkiem zacne.
    Na pewno lepiej niż w poprzednich tekstach. Idzie progres.
  • Człowiek się rozwija. Inna sprawa, że nie wrzucam tutaj według chronologii pisania. Pozdrawiam!
  • Człowiek się rozwija. Inna sprawa, że nie wrzucam tutaj według chronologii pisania. Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania