M2 (5)

Dobrze po tym wszystkim było znaleźć swoje miejsce pod ciepłą pierzyną. Mogłoby być jeszcze przyjemniej, gdyby powiadomienia w moim telefonie zostałyby przed położeniem wyciszone. Treść wiadomości zadziałała, niestety korzystnie na przypływ serotoniny w mojej głowie, okazało się, że mam misję, co gorsza opatrzoną mianem specjalnej. Mam dostarczyć odebraną uprzednio przesyłkę w rejony okalane wiecznie zimnym Bałtykiem. Czuję się, jakby wielki rozżarzony głaz przetaczał się przez mój przełyk. Nigdy wcześniej nie wymagali ode mnie, nic ponad to, co robiłem bezwysiłkowo. Mnóstwo moich zachowań i przyzwyczajeń właśnie runął w gruzach, przysypany stresem. Strachem. No tak, to znowu Ty stary przyjacielu. Bez zbędnej wrogości, po tylu latach i spotkaniach wypadałoby się wreszcie do siebie przyzwyczaić. Muszę wykonać to zadanie szybko i w miarę bezboleśnie. Może wtedy wszystko wróci do normy.

 

zauważyłeś coś? Siedzisz już czterdzieści osiem godzin przed tymi monitorami.

Cicho, coś się dzieje, wygląda jakby do czegoś się szykował. Ze swoistym strzałem energetycznym powiedziała jedna z postaci siedzących w pokoju oświetlonym jedynie monitorami gargantuicznych rozmiarów.

Wchodzimy wreszcie? Powiedziała druga z postaci, wstając z fotela i otrzepując swoją bluzę z okruchów ciasta francuskiego.

Jeszcze nie, poczekajmy, chyba planuje wyjazd z miasta, nie ma sensu go płoszyć.

Wysłać kogoś za nim?

A jak myślisz? Może pójdziemy wszyscy na urlop do czasu aż wróci?

Nie musisz być taki ostry typ, niedługo się wyładujesz.

Oby, kurwa oby.

 

Wyruszam więc sam, nie wiem do kogo, nie wiem też do końca z kim. Na spotkanie z obowiązkiem, pośród obcości, otoczony mgłą strachu, pytaniami bez odpowiedzi, odpowiedziami na niezadane pytania.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania