Macabre
Postanowiłam, że ze starych tekstów przywrócę przynajmniej to, bo to jeden z ulubionych fragmentów mojej twórczości.
Nie chce mi się odgadywać, na której kropce co było. Moja burzliwa chwila na opowi napiętnowała ten profil na zawsze.
*
— Moi rodzice zostali zamordowani — głos szesnastolatki dotarł do uszu Jonathana równie szybko jak kula wystrzelona z drugiego krańca gabinetu. Pocisk ugodził mężczyznę niespodziewanie i boleśnie, budząc uczucie, które dotychczas drzemało gdzieś głęboko w najciemniejszych zakamarkach jego umysłu. Prawdziwe, czyste, nieoszukane współczucie.
W tamtej chwili nie był w stanie dopuścić do siebie myśli, że skrucha i rozpacz, którą widział na twarzy tej dziewczyny, była jedynie perfidną grą, w której to ona dyktowała zasady. Nie przyszło mu nawet do głowy, że drżenie dłoni, niekontrolowany płacz czy rozpaczliwy ton, z jakim opisywała mu nieszczęsny dzień śmierci swoich bliskich, jest jedynie wyrafinowanym sposobem, by okręcić go sobie wokół palca, zniewolić, zaplątać w swą sieć utkaną z kłamstw, fałszerstw i aktorskich sztuczek. Zręcznie posłużyła się nim, naiwnym stróżem prawa, by oczyścić się z wszelkich zarzutów i ciągnąć dalej swój zbrodniczy żywot. Tamtego dnia, gdy wysłuchawszy jej smutnej historii, spytał o zabójstwo, odpowiedziała:
— To naprawdę nie był cukier?
— Nie. W organizmach dzieci znaleziono śladowe ilości arszeniku.
— Kłaść cukier i sól na półce z groźną trucizną. Nie uważa pan, że to nieodpowiedzialne?
Teraz, prawie cztery lata później, wreszcie przejrzał na oczy. Zrobił to już w chwili, gdy wraz z początkiem marca przysłano mu jej rysopis. Tej samej chudej, pokracznej istoty o ostrych rysach twarzy i lśniących, czarnych lokach sięgających przed barki. Wyglądała identycznie jak wtedy, kiedy wypuścił ją z aresztu. Wycieńczoną, cichą, niezdrowo bladą z podkrążonymi oczami. Wyglądała dokładnie tak, jak gwoli ścisłości miały prezentować się osoby, które dawno temu przeżyły koszmar, a potem niechcący przywołały lawinę wspomnień.
Nie domyślał się, że jej wyraz twarzy i mimika także biorą udział w tej makiawelicznej grze pozorów. Nie podejrzewał absolutnie niczego, póki w ogólnodostępnej prasie nie zaczęły ukazywać się opisy mordów przypisywanych tajemniczej zabójczyni. Nagłówki mówiły "Strzeżcie się, ona nadchodzi!". Lecz nawet wówczas nie mógł wiedzieć, do czego jeszcze zdolna jest Corsette Rebbez, zwana przez szepty Macabre. Nie mógł wiedzieć, że to właśnie ona, z zimną krwią, zamordowała swoich rodziców.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania