Mała przemiana

Ból brzucha narastał i narastał. Tabletki nie pomagały żadne. Ciężkie i bolesne były to dla mnie chwile. Już myślałem o wzywaniu księdza i pisaniu testamentu. Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że do żadnej parafii wtedy nie należałem i nie byłem pewny czy jakiś ksiądz zechce udzielić mi ostatniego namaszczenia, a w sprawie testamentu… ech, wstyd się przyznać, ale byłem kompletnym gołodupcem i nie miałem nic do przepisania. Jedyne co było jako taką moją własnością był socjalny lokal dany mi przez miasto. Ale tego nie mogłem przepisać, zresztą nie miałem nawet komu. W pewnej chwili coś mnie tchnęło. Poczułem nieprzemożną chęć do życia i powiedziałem sobie, że zawalczę o siebie. Zadzwoniłem po karetkę. Przyjechała po dwóch godzinach. Znieśli mnie na noszach do karetki…

 

Po czterech dniach wróciłem do domu. Nie licząc lekkiego osłabienia spowodowanego prawdopodobnie szpitalną dietą, wróciłem cały i zdrowy. Przywiozłem też ze sobą ze szpitala nowe postanowienie – muszę być bogaty.

 

Książkę pod tytułem „Bogactwo w pięć minut” nabyłem po okazyjnej cenie czterech złotych i dziewięćdziesięciu dziewięciu groszy. Leżała w wyprzedażowym koszu z innymi książkami. Od razu ją tam wypatrzyłem. Zapłaciłem pani w kasie i wyszedłem z szarego, marketowego baraku. Nie była to jednak książka, jakiej dokładnie szukałem. Opowiadała o losach człowieka, który idąc ulicą znalazł czarną, skórzaną walizkę zamkniętą na zamek szyfrowy. Zabrał ją do swojego warsztatu, otworzył ją za pomocą tarczowej piły w pięć minut, znalazł w niej prawie milion złotych. Troszkę żałował, że podczas tego otwierania tarczową piłą zniszczył część ukrytych w walizce banknotów, ale i tak wyszedł na swoje. Historia bogactwa w pięć minut ciekawa, ale dla mnie zupełnie nieprzydatna. Moim postanowieniem przywiezionym ze szpitala było szybkie wzbogacenie się, jednak chodzenie po ulicy i szukanie czarnych zamkniętych walizek z forsą… no nie, nie przekonywał mnie ten sposób. Znalazłem potem kilka sprzedających się w milionach egzemplarzy poradników pokazujących drogę do bogactwa. „Pięć sposobów na fortunę” czy „Bogać się dzień po dniu” to tytuły niektórych z nich. Do bogactwa prowadziły - głównie autora i wydawcę.

 

Na totka wydałem niepoliczone góry forsy, większe chyba nawet od najwyższych ośmiotysięczników w Himalajach. Bezskutecznie. Skąd ja na tego totka wziąłem monetę? – nie mam pojęcia, ale wychodzi na to, że musiałem mieć dużo zaskórniaków upchanych po kieszeniach. Trzy moje firmy, na których planowałem zarobić duże pieniądze, splajtowały. Jako takie pieniądze zarobiłem handlując w Internecie podrabianymi perfumami. Nawet bym się cieszył z tej forsy i zrobił z niej użytek, gdyby całego zysku nie zabrał komornik na poczet długów, jakich narobiłem prowadząc tamte trzy powyższe przedsiębiorstwa. Opadłem z sił. Nie potrafiłem znaleźć żadnego sposobu wzbogacenia się. Z pomocą przyszła mi osiemdziesięcioletnia, lekko przygłucha, sąsiadka.

 

Było ciepłe lato, okna pootwierane, niedziela, słyszę donośny głos:

 

„Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.”

 

To głucha, osiemdziesięciolatka sąsiadka słuchała mszy nie oszczędzając na decybelach. Do tej pory nie wiem, czemu sobie wziąłem te dudniące słowa do serca, jedno jest pewne - porzuciłem marzenia o bogactwie, nabyłem Biblię, stałem się praktykującym chrześcijaninem. Mogłem umierać spokojnie, bez presji na bogactwo, którego podczas mojego ówczesnego, okropnego bólu brzucha nie posiadałem, a bardzo chciałem je komuś w testamencie przepisać. Bo wtedy byłem pewny, że umrę. Za sprawą staruszki i mszy stałem się szczęśliwym człowiekiem. Człowiekiem bez chęci posiadania i człowiekiem dysponującym niczym innym, jak tylko środkami najbardziej niezbędnymi do życia. Byłem takim człowiekiem do wczoraj, dokładnie do godziny dwudziestej szesnaście. To w tej godzinie, pod pergolą śmietnikową, znalazłem czarną, skórzaną walizkę zamykaną na zamek szyfrowy. Otwarcie jej nie zajęło mi pięć minut, zajęło mi trzy sekundy, gdyż zamek nie był zamknięty. Wzbogaciłem się o prawie pół bańki liczonej w polskich złotych. Bo tyle kasy właśnie w niej było. Trzęsę się z radości, z szoku i z niepokoju trochę, jak ja się z tych pieniędzy wytłumaczę tym, co dbają o to, żeby podatki były na czas i w odpowiedniej kwocie odprowadzone. Zastanawiam się też, skąd taka kasa w śmietniku się znalazła. Bardziej mnie zajmuje jednak inny problem, gdzie znajdę tą jedyną, która da mi potomstwo. Komuś muszę te pieniądze w spadku przekazać, a różnym fundacjom i instytucjom rzekomo pomagającym potrzebującym jakoś nie wierzę. W tej kwestii jestem zdeklarowanym niewierzącym.

 

Ps. Lekko przygłuchej sąsiadce zafundowałem bardzo dobrej jakości aparat słuchowy. A matki mojego dziecka dalej szukam.

 

Koniec

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Narrator 13.05.2021
    Znakomita historia, świetnie napisana, lekko i przyjemnie się czytało. Bohater poczciwy człowiek, jest w nim coś z każdego z nas. A najlepszy morał — cokolwiek ma przyjść, nie nadchodzi prostą drogą, ale przy okazji, jako nagroda za robienie czegoś, co nie zdaje się nam fascynujące, lecz ostatecznie przynosi korzyść.

    Również twój tekst przypomniał mi wstęp do opowiadania J.Londona „Miłość życia":
    „Bo ze wszystkiego to tylko zostanie:
    Żyli i w kości grali o swój los.
    Zysk im przyniosło jednak owo granie,
    Choć złota przy nim postradali stos.”
    (z angielskiego tłumaczył Z. Glinka)

    Oczywiście 5.
  • Marian 13.05.2021
    Bardzo przyjemny tekst z fajnym zakończeniem.
    "nie przydatna" -> "nieprzydatna"
  • pansowa 13.05.2021
    Jak zwykle lekko, z pomysłem i starymi błędami.
    Powtórzona obok siebie Karetka i trochę Sajgonu interpunkcyjnego.
    Czasami zapis też szwankuje.
  • Rozrywkowy 14.05.2021
    Nie odpuścisz mi widzę: O co chodzi z tym zapisem, bo tego nie kumam?
  • JamCi 14.05.2021
    Fajne, bardzo fajne. Luuuubię, będę czytać jeszcze.
  • Rozrywkowy 14.05.2021
    Cieszy to mocno :D
  • Piotrek P. 1988 16.05.2021
    To ciekawe i warte uwagi opowiadanie ma wysoki poziom oryginalności i przebojowości, a także poprawia nastrój i wyobraźnię. 5, pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania