Poprzednie częściMałe miasto część 1

Małe miasto część 17

Wróciłyśmy do domu. Rozprawa odbędzie się wprawdzie w Warszawie, jednak mama nie chciała „siedzieć cioci na głowie”. Wszyscy są dla mnie bardzo mili. Nikt się nie czepia, nie krytykuje. A może jednak dobrze postąpiłam, oskarżając Daniela? On też mnie skrzywdził, więc rachunki mamy wyrównane. Ania nie o wszystkim wie. Powiedziałam jej tylko, co się stało. Okłamałam ją, że nie widziałam sprawcy.

Jedziemy do Warszawy na dwa dni przed rozprawą. Tym razem wszyscy: mama, tata i ja. Znowu zamieszkujemy u cioci, która także została wezwana jako świadek. Lubię jej dom. Jest mniejszy od naszego, a nawet od tego zamieszkiwanego przez nas w Warszawie, ale i tak mi się podoba. Pewnie przez to, że mieszka w nim ciocia. Ona jest taka dobra i troskliwa.

Nie mogę zasnąć, choć ciocia i rodzice dawno już śpią. Wiem to, bo słyszę ich głośne chrapanie. Kiedy indziej pewnie by mi ono przeszkadzało, ale dziś jestem zła tylko na samą siebie. Jeśli Danielowi udowodnią gwałt, pójdzie do poprawczaka i przeze mnie zmarnuje sobie życie. Może miał marzenia, plany na przyszłość, które ja zniweczyłam swoją głupotą. Nie lubił dziewczyn. Teraz z pewnością ich nienawidzi i już na sto procent zostanie gejem. Czy mam prawo kwestionować tę decyzję? Dziwić się, że tak właśnie postąpi? Co ja czułabym na jego miejscu? Na myśl przychodzi mi tylko jedno słowo: nienawiść.

Chwytam komórkę, wchodzę w kontakty i dzwonię do Ani. Nie odbiera, więc piszę jej SMSa

„Zrobiłam coś strasznego. To był policjant, a ja zeznałam na policji, że Daniel.”

Następnego dnia o dziesiątej wszystko się zaczyna. Najpierw mówi sędzia, potem prokurator, a potem Daniel. Oczywiście nie przyznaje się do winy, bo i niby do czego miałby się przyznać.

- Nie widziałem jej tamtego dnia – mówi ze złością. Nawet nie wiedziałem, że jest w Warszawie. Poszedłem do kolegi, ale go nie zastałem, więc stwierdziłem, że pójdę sobie nad Wisłę, bo on często tam przesiaduje. Tam też go nie było. Nie chciałem wracać do domu i łaziłem sobie w okolicach Wisły.

- Czy ktoś może to potwierdzić? – pyta prokurator z taką miną, jakby był przekonany, że Daniel kłamie.

- Nie [ przyznaje Daniel. – Byłem sam, ale… ja niczego nie zrobiłem. Niby po co miałbym robić coś takiego. Połowa dziewczyn z mojej szkoły zgodziłaby się dobrowolnie.

Po zeznaniach moich rodziców przychodzi kolej na mnie. Ku mojej uldze, Daniel zostaje wyprowadzony z Sali. Chyba nie potrafiłabym kłamać, patrząc mu w oczy. Inni świadkowie również wychodzą.

- Wiem, że to dla ciebie trudne – odzywa się sędzia łagodnie, a ja czuję boleśnie, że nie zasłużyłam na taki ton głosu z jej strony – ale czy mogłabyś powiedzieć nam, co stało się tamtego dnia?

- Wracałam od mojej koleżanki, Julii – zaczynam i czuję, jak do moich oczu napływają łzy. – Szłam sama, bo mama poprosiła ją, żeby została w domu. Chciałam się jeszcze trochę przespacerować. Zobaczyłam Daniela, który stał pod jakimś domem. Wyglądał tak, jakby na kogoś czekał. Chyba mnie nie zauważył. Chwilę później poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Chciałam się odwrócić, ale straciłam równowagę. On… pociągnął mnie w stronę krzaków i rzucił na ziemię. To wtedy zobaczyłam jego twarz.

- Jesteś pewna, że sprawcą był oskarżony Daniel Parkot?

Wiem, że powinnam powiedzieć, że nie, że wszystko sobie wymyśliłam, że to nie on…! Kiwam głową.

- On ma charakterystyczny kolor skóry – dodaję cicho.

Mam wrażenie, że wzrok adwokata prześwietla mnie na wylot. Tylko jakimś cudem na moje policzki nie wylewa się szkarłatny rumieniec wstydu.

- A czy nie było tak, że to ktoś inny był sprawcą, ale ty oskarżyłaś Daniela Parkota, ponieważ nie zgodził się zostać twoim chłopakiem i wyjechał do Warszawy?

Brawo! Mecenas trafił w dziesiątkę. Tak właśnie było. W innym przypadku powiedziałabym, że nikogo nie widziałam albo przyznałabym, że był nim policjant.

- Jak pan w ogóle może tak mówić! – krzyczę desperacko. – Fakt, byłam wściekła na Daniela, ale nigdy, przenigdy nie oskarżyłabym go o coś takiego, gdyby tego nie zrobił!

Rozprawa ma się już ku końcowi. Nikt nie zorientował się, że na ławie oskarżonych siedzi niewłaściwa osoba. Czuję, jak wyrzuty sumienia wypalają mi wnętrzności. Wiem jednak, że to wciąż jest za mała kara, bo nadal nie potrafię przyznać się do kłamstwa.

Niespodziewanie drzwi się otwierają i wchodzi jakiś wysoki szatyn w garniturze.

- Wysoki Sądzie, właśnie przyszła jakaś dziewczyna z matką. Twierdzi, że ma coś ważnego do powiedzenia w tej sprawie.

Nie boję się. Niby kto mógłby wiedzieć, że kłamię? Julka już została przesłuchana. Zaraz… zaraz…

Drzwi otwierają się ponownie i wchodzi Ania z matką. Po przedstawieniu się i podaniu Wysokiemu Sądowi dowodu osobistego matki oraz legitymacji szkolnej Ani, moja przyjaciółka zaczyna mówić:

- Daniel jest niewinny. On tego nie zrobił.

- Skąd ta pewność? – pyta sędzia.

Ania wyciąga komórkę, a dla mnie wszystko staje się jasne.

- Gabi przysłała mi to w nocy.

Podchodzi do sędzi i pokazuje wiadomość.

- To jeszcze nie wszystko – mówi i wraca na swoje miejsce. Daniel nie mógł tego zrobić, bo on…

Grzebie w torebce i wyciąga z niej jakieś kartki. Nic nie rozumiem. Co to są za papiery?!

- Ja... znam hasło Gabrysi i zalogowałam się na jej facebooka. Daniel nie mógłby zrobić czegoś tak podłego.

- Dziękujemy ci, Aniu – odzywa się sędzia. Prokurator wygląda na mocno wstrząśniętego. – Wiadomość, jaką wysłała ci Gabrysia, zostanie wydrukowana i, wraz z rozmową na facebooku, dołączona do akt sprawy. Czy chciałabyś coś jeszcze powiedzieć?

- Nie, Wysoki Sądzie.

Teraz ja muszę się tłumaczyć. Mówię wszystko, nie pomijając nawet najmniejszych szczegółów. Spojrzenie Daniela jest dla mnie jak nóż między żebrami i powolna, męcząca agonia.

 

***

 

Policjant został skazany. Ja dostałam tylko nadzór kuratora. Mam świadomość, że powinnam surowiej odpowiedzieć za swoje czyny. Mogłam… nie, nie mogłam! Ja zniszczyłam życie niewinnemu chłopakowi.

Ania i ja już się nie przyjaźnimy. Nie spotkałyśmy się sam na sam po rozprawie. Jestem pewna, że Ania nie może wybaczyć mi mojego potwornego zachowania. Ja też nie mogę.

Mama chciała się przeprowadzić, ale tata się nie zgodził.

- To ma być kara dla Gabrysi – powiedział stanowczo.

Przez znajome miejsca wspomnienia i palące wyrzuty sumienia nigdy mnie nie opuszczają.

 

Jak oceniacie tę część i całą serię?

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • LinOleUm 29.08.2014
    Część jak zawsze napisana idealnie: poprawnie i w dobrym stylu. Potrafisz perfekcyjnie szafować akcją, dlatego twoje opowiadania bardzo mi się podobają. Oceniłam, skomentowałam c:
  • Monia999 29.08.2014
    Dziękuję ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania