Małkier.
Wystarczy już tych pauz, przeskoków,
czasowych niepoczytalności,
kiedy jedna z dłoni staje się kotwicą,
a na drugą ktoś zarzucił kurtynę, wydał wyrok.
Druga stała się tak nieistotna,
że właściwie wcale jej nie ma
i gdyby nie środek ciężkości, odgryzłbym ją,
jak wilk złapany w potrzask.
A przecież jestem zaledwie kotem,
z heterochromią,
jedno oko mam zielone, po babci,
drugie twoje.
Drugie jest nierozpoznawalne na tyle,
że kiedy patrzę przez nie, to jakby przez szybę,
dodatkowo posypaną deszczem.
I ona pęka.
Krople przeskakują przez nią - co druga -
tak, że te parzyste wpadają mi do oka,
a reszta kapie na dłoń, nie jedną przecież,
skoro są ciepłe i zgubiły się w czasie.
Sięgają ku sobie przez odległości,
stając się kotwicą i statkiem równocześnie,
co na pełnym morzu, na pełnej kurwie...
Bicykl: Detoks /Awokado.
Dzień piąty, tygodnia piątego.
Nowy rok pański.
Komentarze (19)
Dzięki serdeczne i wszystkiego dobrego :)
I co się tylko widzi oczami, a co dostrzega naprawdę.
Kotwica i statek jednocześnie. Nie zboczy z kursu, ale też nie popłynie.
Takie skojarzenia me z tekstem:)↔Pozdrawiam?:)
I zakończenie ''na pełnym morzu'' - huśtanie łajbą na wszystkie strony. Sztorm.
Tyle mniej więcej zobaczyłam... ale to tylko moja wyobraźnia.
Wiersz ciekawy. 5
Jakbyś nie doczytała do końca. Owszem, na pełnym morzu, ale jest też druga część puenty.
W sensie coś takiego, żeby za wszelką cenę walczyć o te relacje.
Niemniej, dzięki za wizytę :)
Dzięki za powrót.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania