Malkontent
Rzecz dzieje się w cyrku. Widownię wypełnia mnóstwo zwyczajnych osób i trochę notabli w służbowych aureolach. Na estradzie stoi drabina z facetem trzymającym się mikrofonu. Obywatel balansuje ciałem; pragnie za wszelką cenę złapać równowagę. Przy czym, wyginając się na wszelkie możebne i niemożebne sposoby, żongluje trzema piłeczkami naraz i śpiewa koloraturowym głosem „brunetki, blondynki, ja wszystkie was dziewczynki”.
Publiki wcale to nie rusza. Znudzona, wolałaby widzieć artystę spadającego mordą w piach (zawszeć byłaby to jakaś rozrywka, bo czy jest coś weselszego od cudzego nieszczęścia?).
Nagle, z ostatnich rzędów widowni, odzywa się żółciowy głos befany_di _campi: KIEPURA Z NIEGO ŻADEN!
Komentarze (8)
Befana albo się wścieknie, albo się uśmieje.
Ale raczej uśmieje.
Ale to niesprawiedliwe jest, że w laptopach ni ma gąb.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania