MAŁŻEŃSTWO Z KONTRAKTU - Prolog

- Nie proponuję ci przecież niczego, co nie pomogłoby w ocaleniu twojej posiadłości i firmy.

 

Dominico de Castalia, patrzył na stojącego przed nim mężczyznę, z pełną powagą.

 

- Mam złe przeczucia. - odparł Vittorio, zaniepokojony propozycją.

 

- Kontrakt małżeński. Naprawdę myślisz, że to się uda?

 

- Dlaczego nie? Sam powiedziałeś, że chciałbyś, aby w przyszłości nasze rodziny się połączyły. - ciągnął dalej Dominico, podając przyjacielowi kieliszek koniaku.

 

Byli w salonie. Pomieszczenie było przestronne, urządzone w starym, wiktoriańskim stylu, jednak wiele ozdób i pamiątek, mieszczących się na półkach bordowych szaf, nadawało mu nieco współczesny wygląd. Ciemnowiśniowa barwa ścian oraz złote lamówki i obramowania okien, nadawały całości przepychu. A był to tylko jeden z wielu, tak właśnie urządzonych pokoi, w rodzinnej posiadłości de Castalia, mieszczącej się na południu Włoch.

 

Obaj mężczyźni zasiedli w głębokich, czarnych, skórzanych fotelach przy blasku ognia, palącego się w kamiennym kominku.

 

- Nie mówię, że nie... - Vittorio Dante pociągnął spory łyk mocnego trunku. 

 

- Ale nawet gdybym się zgodził, nie zmusimy naszych dzieci, żeby wzięły ze sobą ślub, jeśli nie będą tego chciały.

 

- Nie martw się. - Dominico uśmiechnął się szeroko.

 

- Nawet jeśli na początku będą niechętnie nastawieni do tej myśli, po kilku miesiącach małżeństwa zmienią zdanie. - wyjaśnił i poklepał przyjaciela po ramieniu.

 

- Poza tym, dzięki temu kontraktowi, będziesz mógł wszystko zatrzymać. To ci się opłaci. Ja chcę tylko, żebyś zrobił mnie swoim wspólnikiem. Nic więcej. - uniósł szklankę w geście toastu i pociągnął łyk.

 

Vittorio zastanowił się przez dłuższą chwilę. Nie widząc jednak lepszego rozwiązania pokręcił tylko głową i westchnął głęboko.

 

- Sam nie wierzę, że to mówię, ale zgadzam się.

 

Na twarzy Dominica odmalowało się zadowolenie.

 

- Ale chcę, żeby wszystko było jasne Dom. - odezwał się znów Vittorio.

 

- Nie zamierzam zmuszać Sophie do tego małżeństwa, jeśli sama nie będzie tego chciała.

 

- Poślubi Marco. - Dominico przesłał mu pełne pewności spojrzenie.

 

- Oboje zrobią to, żeby ocalić dorobek waszej rodziny. Uwierz mi. Znam swojego syna. Zobaczysz, że jeszcze wszyscy na tym skorzystamy.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania