Mam cię pilnować?

Po skończonym biegu przygotowałam się do szkoły razem z przyjaciółką. Nawet nie zauważyła, kiedy zniknęłam. Rannym ptaszkiem to ona nie była. Na szczęście ojciec jeszcze spał, dlatego wyszłyśmy z domu bez zbędnych wyjaśnień.

Po trzeciej lekcji, stałam przy szafce i szukałam książek od angielskiego. Nie spostrzegłam, gdy ktoś do mnie podszedł.

- Dlaczego wczoraj uciekłaś ode mnie? - podskoczyłam słysząc męski głos. Odwróciłam się. To był Jakub. Stał tak blisko, że nasze usta prawie się zetknęły. Instynktownie odsunęłam się i zapytałam:

- Co ty tu robisz? - zamrugałam kilkakrotnie powiekami, aby sprawdzić czy moja wyobraźnie nie płata mi figla.

- Uczę się, a po co innego można przyjść do szkoły? - wyszczerzył zęby i zrobił krok w moim kierunku.

- Równie dobrze można nauczać - powiedziałam pierwsze co mi przyszło na myśl, próbując uciec wzrokiem.

- Czy ja ci wyglądam na nauczyciela? - zapytał lekko zirytowany.

- Niekoniecznie, odpowiadam tylko na twoje pytanie.

- W takim razie odpowiedz też na to pierwsze. Dlaczego tak szybko uciekłaś ode mnie? - zrobił kolejny krok, a ja odsunęłam się wpadając na szafki.

- Czy to ważne? - chciałam go spławić, on jednak miał inne plany.

- Tak, najpierw ratuję ci skórę, a potem uciekasz bez słowa wyjaśnienia - wyglądał na zdenerwowanego.

- Czy my, czy wczoraj do czegoś między nami doszło? - odważyłam się zapytać. Od wczoraj dręczyło mnie to pytanie.

Wolałam to wiedzieć, zanim rozpowie, że mnie przeleciał, czyli największą świętoszkę w szkole.

- Co? Nie pamiętasz? - pokręciłam głową.- W takim razie odpowiem ci. Tak, byłaś świetna. Chętnie wspominam moment jak się na mnie rzuciłaś i nie chciałaś słyszeć odmowy. Chyba naprawdę ci tego brakowało. - uśmiechnął się zadziornie.

Miałam ochotę jebnąć się w głowę. Najlepiej z cegłówki.

- Możesz o tym nikomu nie mówić? - przygryzłam wargę ze zdenerwowania.

- Niby dlaczego mam to zrobić? Co będę z tego miał? - Oparł rękę obok mojej głowy i pochylił, byśmy byli na tej samej wysokości. Po czym spojrzał mi w oczy.

- Satysfakcję, że mi pomogłeś? - zapytałam.

- To zdecydowanie za mało. - pokręcił głową.

- To czego chcesz? - zapytałam z nutką irytacji w głosie. Zaczynał mnie powoli denerwować.

- Hmm... Będziesz ze mną trenować. - odrzekł pewny siebie

- Nic głupszego nie mogłeś wymyślić? Nie umiem walczyć. - czułam, że tracę mój wypracowany spokój, ale nic nie mogłam poradzić.

- Może i nie, ale potrzebuję towarzystwa, a ty mi go zapewnisz. Poza tym masz niezłe ciało. Nie wyglądałoby tak bez ćwiczeń.

- Nie bądź śmieszny. - próbowałam utrzymać resztki cierpliwości na mojej twarzy. Chciałam odejść od niego, jednak uniemożliwił mi przejście, kładąc drugą rękę z lewej strony mojej głowy. Zrezygnowałam z ucieczki. Spojrzałam na niego z wyrzutem. - Mam cię pilnować jak trenujesz?

- Coś w tym stylu. Widzimy się dzisiaj u mnie o 17, adres znasz. - odszedł, zostawiając mnie z tysiącami myśli.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania