Mam to w du...

Studio telewizyjne. Rzekomo.

Wygląda dosyć ubogo. Jedno biurko, zdezelowany kubeczek do kawy i krzesełko, pamiętające czasy Józefa Stalina. Dosłownie i w przenośni.

Do pomieszczenia, o wymiarach trzech metrów kwadratowych, a także jednego centymetra sześciennego, wchodzi On.

Ubrany elegancko, gustownie, z majestatycznym zarostem, dodającym elegancji, powabu.

Prawdziwy prezenter. Dziennikarz z powołania. Cesarz mediów.

Zasiada na krześle.

Pada na podłogę, gdyż krzesło nie wytrzymuje naporu siedemdziesięciu kilogramów. Za czasów Stalina, ludzie dochodzili wagowo do, co najwyżej, sześćdziesięciu dziewięciu.

Mężczyzna wstaje. Otrzepuje swoje ubranie. Poprawia fryzurę, wdzięcznym machnięciem dłoni. Uśmiecha się.

 

"Poproszę nowe krzesło."

 

Wypowiedziane słowa trafiły w próżnię. Nasz prowadzący jest umysłowym kastratem. Pracuje sam, ale dla niepoznaki, wydaje polecenia swojej miotle, odkurzaczowi i butelce whisky.

Mają nawet imiona! W sensie, te przedmioty.

Marek, Zdzisiek i Jadwiga.

On wstaje. Wychodzi za kadr, który byłby kadrem, gdyby istniała jakakolwiek kamera naprzeciw biurka.

Przynosi krzesło awaryjne, czyli malutką pufę, ukradzioną z domowej sypialni.

Ustawia na miejscu krzesła, którego resztki nadal leżą na podłodze. Usadawia swój wdzięczny tyłek na miękkim podłożu.

Odczuwa niebotyczną rozkosz, porównywalną z opryskiwaniem samego siebie, w ręcznej myjni samochodowej.

 

"Kochani, zaczynamy!"

 

Do pomieszczenia wchodzi Ona.

Ubrana w elegancką (powtórzmy to słowo po raz trzeci! ELEGANCKĄ) piżamę, z jednorożcem.

 

"Światło!"

 

Odwróćmy waszą uwagę. Ona gasi światło, ale tego nie wiecie.

Marek tłumaczy Zdziśkowi, że Jadwiga smakuje ohydnie, ale Zdzisiek nie słucha Marka, ponieważ jego sensem egzystencji są resztki, niewinnie spoglądające z dywanu.

Tjaa... no to przejdźmy dalej.

Oddajmy głos Jemu. Niech powie, dlaczego ja się w ogóle produkuję.

 

"Z tej strony Ja, czyli główny bohater opowieści tego nienormalnego masochisty, z okolic C... z okolic Ciechocinka. Zebraliśmy się tutaj, abym Ja, uhonorował Ją, a także Ich, w celach zadośćuczynienia. Przyda się troszeczkę oddechu."

 

On chwyta za szklankę.

Wypija zawartość, zapominając, że ta szklanka leży na biurku od przeszło pół roku.

Wypluwa płyn, majestatycznym splunięciem. Ślina z prędkością światła, przelatuje obok Marka-Operatora i trafia w... przejdźmy do rzeczy.

Mężczyzna ogarnia się; poprawia włosy, przywdziewając uśmiech.

 

"Przeprowadzimy dzisiaj wywiad, który powie nam, dlaczego Oni, zawsze cierpią, gniją i pierdolą o końcu świata. Wielkie brawa, teraz... cholera, nie w tej kolejności. Kur... dobra, wielkie brawa dla Niej!"

 

Klaszcze w dłonie.

W domniemany kadr, wchodzi Ona. Macha nieśmiało, w kierunku Marka.

On wstaje. Całuje ją w rękę.

 

"Witamy, witamy, proszę, usiądź."

 

Ona się rozgląda.

 

"Ale... na czym?"

"No, na krześle."

"Jakim krześle?"

"Szarym! Haha, ależ ze mnie dowcipniś. It's a prank, bro!"

"Yyy..."

"Na poważnie, format programu jest łagodny."

"Co to znaczy?"

"Siadasz, gdzie chcesz i mówisz, co chcesz."

 

Kobieta podchodzi do prowadzącego.

Siada mu na kolanach.

 

"Mmm... mogę tutaj?"

 

Mężczyzna robi minę Macho. (nie wiem, co to za mina, ale macho z dużej litery brzmi ładnie.)

 

"Oczywiście, piękna. Przejdźmy do wywiadu!"

 

***

 

Kochani, jako, że opisywanie każdego mikro-gestu tych istot, zmusiłoby mnie do żmudnego pisania, stwierdzam, że mam to w dupie. Oficjalnie. Poniżej zamieszczam, skopiowaną treść wywiadu.

Miłego czytania, jeśli lubicie się katować.

Wasz kochający, autor.

 

P.S Przecinki też mam w dupie, jak i składnie tych zdań. Co mi kto zrobi? Bomwłajaż!

 

***

 

On: Lubisz masło?

Ona: Wolę ogórki.

On: Kiszone czy konserwowe?

Ona: Konserwowe.

On: Wspaniale się to zaczyna.

Ona: Ostatnio, jak cię widziałam, miałeś śmieszny garnitur i stłukłeś lustro. A dzisiaj, proszę, prowadzący wiadomości.

On: Nigdy nie znasz dnia i godziny, kiedy otrzymasz nowe zadanie. Kochana, dlaczego ciągle umierasz? To pytanie wszystkich nurtuje.

Ona: Hmm... ciekawi mnie to, ponieważ autora podnieca mój wygląd, a jednak wciąż mnie zabija. I to na różne sposoby.

On: Podnieca twój wygląd? Zdradzisz nam więcej?

Ona: Jak tworzy, w swoim twórczym szale, widzi mnie jako klejnot w królewskiej koronie z brylantami.

On: Aaa, rozumiem. A skąd to wiesz?

Ona: Jestem w jego głowie.

On: Nawet teraz?

Ona: Tak. I ty też.

On: Yyy... podniecają go faceci?

Ona: Nie! Nasza rozmowa, to jego próba bycia... komediowym.

On: Rewelacja. Żyjemy w matriksie?

Ona: Coś w ten deseń.

On: Kochasz mnie? Przepraszam, nie wiem dlaczego to powiedziałem.

Ona: On sprawia, że jest jak jest. To Bóg.

On: Bóg? To kim ja jestem?

Ona: Nim. Postacią, która sobie żyje, cierpi i gada jak potłuczona.

On: Pocałuj mnie. Cholera jasna, facet! Jak chcesz się przespać z kobietą, to ją sobie znajdź! Jesteśmy na wizji.

Ona: Gorąco tutaj, może, wiesz?

On: Stój! Nie widzisz, co on z nami robi? Jest nieprofesjonalnym grafomanem. Teraz przejrzałem na oczy. Dzięki tobie. Patrz, albo ciągle stoję z tym jebanym nożem, kielichem, czy inną popierdoloną księgą, albo jestem prowadzącym show, w cyrku. Ty non stop, umierasz. Teraz zrobił ze mnie, prowadzącego tandetny program.

Ona: Nie bądź dla niego ostry. On to taki słodziaszek, misiaczek.

On: Długo tak będziesz?

Ona: Przecież to mój misio-ptysio. Nie naskakuj na niego, bo się w sobie zatnie.

On: Trzeba wyjść z matriksa, matriksu... kurwa! Trzeba wyjść.

Ona: Powodzenia.

On: W ogóle, co ty masz na sobie?

Ona: Zbroję z jednorożcem.

On: Przecież to piżama.

Ona: Dostałam ją od ciebie. W prezencie na urodziny. Pamiętasz?

On: Nie, nie, nie. Kłamiesz.

Ona: Misiaczku, kocham cię. Wróciłam do ciebie.

On: Pójdźmy do sypialni, związani nicią przeznaczenia, która czas traktuje niczym papier toaletowy.

Ona: Mrrr...

 

Piiii... zapis urwany.

 

***

 

Mówiłem, że katorga?

Zapraszam na kolejne odcinki tego niezwykłego show!

U nas, nie ma zasad. Hołd dla tych, no, bohaterów.

Kłaniam się. Całuję.

Z pozytywnymi wibracjami!

Hare Kriszna! Szalom! Bomwłajaż! Arrive! Sejonara!

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Kocwiaczek 09.08.2020
    I cyk, cytrynka do drinka na koniec :) Fajne, z jajem, nutką ironii i przymrużeniem oka. W paru miejscach obśmiałam się jak norka :) Bardzo mi się podoba:D
  • Shogun 09.08.2020
    Zaiste, zacne :D
  • Pan Buczybór 09.08.2020
    Jak na kogoś kto ma w dupie przecinki, to dosyć mało błędów interpunkcyjnych...
    Niezłe. Nieco niezrozumiałe i chaotyczne, ale przynajmniej pomysłowe. No i aż czuć wylewającą się z tekstu ironię i wyjebaność...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania