MAMO, JA CHYBA NIE JESTEM PRAWDZIWY - I
“ONA”
Nie pamiętam, kiedy się pojawiła. Właściwie... mało co pamiętam.
Wiem jednak, że musiał być moment, kiedy jej nie było.
Pamiętam za to, kiedy już była. Chociaż uświadomiłem to sobie dopiero na terapii – fakt, że ona była już wcześniej.
Wtopiła się w tło mojego życia, zaplatając cienkie nitki wokół mojego nieświadomego ciała, aby nim sterować.
Przez nią zrobiłem – i pewnie jeszcze zrobię – wiele rzeczy, których nie chciałem i nie chcę.
Jej imię pojawiło się w moim życiu gdzieś przypadkiem. Może w mojej głowie, może w eterze, może na terapii.
Gdzieś na pewno.
Derealizacja.
Królowa mojego życia.
Chociaż... czy całego? Na ten moment tak to widzę.
Całe moje życie jest ukształtowane przez poczucie nierealności.
Wiele rzeczy zrobiłem pod wpływem tego poczucia niebytu.
Kiedy myślisz, że tak naprawdę cię nie ma, przestajesz wierzyć, że twoje działania mają znaczenie. Że wpływają na rzeczywistość.
Do dzisiaj tego nie czuję.
Czasami jest to słabsze, ale na ogół nie znika.
To trudny temat. Jeden z moich terapeutów zapytał mnie, co czuję w momentach derealizacji.
Zastanowiłem się nad tym.
Dla mnie to nie są momenty.
Z derealizacją potrafię się obudzić i chodzi ona za mną cały dzień. Ona nie jest momentem. Nie teraz.
Kiedyś była. Tak mi się wydaje.
Potrafiłem zauważyć chwilę, kiedy wkraczała. Widziałem jej ruchy, którymi mną poruszała, i potrafiłem się wyrwać z jej uchwytu.
Teraz już nie.
Mówią, że łapanie się „prawdziwych” rzeczy pomaga wyjść z tego.
Ale co zrobić, kiedy nawet te prawdziwe rzeczy wydają się nieprawdziwe?
Ja jestem na terapii od 5-6 lat.
To droga przez mękę.
Wyciąganie wszystkiego na powierzchnię i układanie tego wcale nie pomaga w utrzymaniu się w rzeczywistości.
Im bardziej próbuję to pojąć, tym mniej w to wierzę.
Ona odebrała mi naprawdę wiele.
Mam 19 lat i przestaję wierzyć w emocje.
Jedyną wyraźną emocją, którą czuję, jest lęk.
Reszta to synestezyjne odczucia, związane z konkretnymi rzeczami, osobami, stanami.
To abstrakcja.
Abstrakcja, w której, nawet patrząc przez godziny, nie zobaczysz nic więcej.
Tu nie ma nic więcej.
Jest tylko uczucie niebycia w byciu.
Ja tak to czuję.
Jak osoby uzależnione mają swoje wyzwalacze, tak samo jest z moją derealizacją.
Jeśli zdarzy się dzień, w którym nie obudzę się z nią pod powiekami, coś ją wybudzi w ciągu dnia.
Moje wyzwalacze? Miejsca publiczne – szkoła, autobus, sklep – albo te krótkie chwile samotności, w których zapominam, że istnieje ktoś poza mną.
To trudne do wyobrażenia.
Dorosły człowiek, który nie wierzy w to, że jest prawdziwy.
Ale w tym wszystkim są absoluty.
Rzeczy niepodważalne dla mojej świadomości.
Są nimi myśli i śmierć.
Ciężko to wytłumaczyć, ale myśli – jako nienamacalne twory – są dla mnie najrealniejsze.
Tylko ja mogę stworzyć własną myśl.
Mogę ją rozłożyć, poskładać, operować nią. To czyni ją prawdziwą.
Śmierć natomiast jest arche.
Widziałem w życiu wiele śmierci i wierzę w nią.
Śmierć jest naturalnym końcem.
A wierzę, że wszystko ma koniec.
Musi mieć koniec.
Komentarze (4)
Piszesz jakby to była choroba
Nie dość że buduje to umiejętność obserwacji to także "urealnia". Unikaj zbytniego spędzania czasu w sieci, komputerze i w mediach, gdzie informacje są wielokrotnie przetworzone i mało mają w sobie realności.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania