Mandala

Nikotyna nie wypełnia już tego manka,

które jest czymś więcej od uzależnienia.

W okolicy łona wyrosła Ci kula,

tak ohydna jak zlepki mokrych włosów

w kanalizacji. Rury pęcznieją i rosną,

chłonąc syfon przez wnętrzności aż do gardła.

Teraz kruszynko będziesz mi z ręki jadła.

Ciągnę twoje myśli, niczym nitki od kłębka.

Otaczam zewsząd szczelnie, czując podłą satysfakcję.

Oczy zatruwam łajnem, celnie i głęboko.

Znam twoje pragnienie, by się wymknąć z klatki ego,

więc gdy zanurzysz głowę w przyklasztornej fontannie,

będę ta tuż przed tobą.

Tym, który opuszkami palców uskrzydla kredensy,

czule dotyka obręczy zegarka, strzegąc bram twojego sennego koszmaru,

odtąd, aż po całą wieczność.

Na imię mam wstręt i jestem jeszcze bardziej perfidny od wstydu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania