Manolo / Chorwatka / Azot

Na planie filmowym

 

Ten tam, dalej, Ten? Nie ten, ten obok, ten taki myszaty, to jest Rafał, Rafałów u nas jak mrówków, co drugi to Rafał albo Łukasz, a tego ci nikt nie powie, ale Rafał i Łukasz to jest jedno gówno, to samo imię, tylko inaczej się pisze, ale gówno to samo, taki sami gostek, kurwa niby z mordy inny, ten pedał a ten nie, ale to jeden chuj. Tamten Rafał jest od scenografii, do niego podbijasz jak chcesz… nie wiem, co możesz od niego chcieć, kurwa, ale jak coś od niego będziesz chciał, to se do niego podejdziesz, pogadasz, Rafał popierdoli głupio i ci pomoże. Ten obok niego co stoi, to jest pierdolnięty zastępca kierownika planu, na tego uważaj, z nim są żarty, żarciki, ale to menda wredna, popapraniec pierdolony, w zeszłym tygodniu popierdoliły mu się hale, wjechał kamerami i wszystkim do "piątki", a tam kurwa podłoga zalana, wszystko ujebane, kapie z rury z sufitu i jeszcze kurwa narzeka, że złe warunki pracy i on bierze pół dnia wolnego bo w trzy minuty stania w chłodzie on już wie, że się zaziębił i nara. No, taki koleś.

Ten tam, dalej, ten obok tej fajnej kolesiówki, to Łukasz, dźwiękowiec. Absolwent jakiejś zagranicznej szkoły, no, wiesz jaka jest polska szkoła dźwiękowa, nie? No, kurwa, to on ma płacone dwa razy tyle co ci nasi, ale przynajmniej nie odpierdala bubli. Mikrofon, kurwa, z Japonii kazał sprowadzać, żeby nie było sraki z dogrywaniem dźwięku. Wszystkie pochłaniacze wypierdolił z planu i kazał wywieźć poza województwo, żeby się o to nie potknął, i swojej asystentce, czaj to, tej fajnej dupeczce co koło niego stoi, kazał własnoręcznie, kurwa, lepić te pochłaniacze z jakiejś specjalnej, kurwa, włókniny dla rolników czy maty wygłuszającej, czy coś takiego. Nie wiemy z czego, bo się nam nie chwalił, ale przyświrował z tym tak, że wykonawczy dwa razy się z nim ściął, a ten dwa razy rzucał wypowiedzenie. I chuj, nie wyrzucą go, żeby nie było znowu "Ogniem i mieczem", wiesz o co chodzi. Ta dupeczka wpatrzona w niego, kurwa, jak sroka w pizdę, cały czas za nim chodzi, jak pies, notuje co mu do łba przyjdzie i nosi mu kawę i wszystko. Ale zapamiętaj moje słowa, facet to geniusz. W dwóch ujęciach rozpierdolił scenę tak, że Rafał od scenografii płakał, ale dźwięk jest czystszy, niż stopy odtwórczyni głównej roli.

To jest, w ogóle, jak masz na imię? Marian? Marcin? Marek. Marek? Nie będziesz Marek, jest tu jeden Marek, będą cię mylili z tym posrańcem i po co ci to. Będziesz… Melano. Melano pasuje, nikt nic nie powie, a kurwa fajnie, wpada w ucho. O Marku zapomnij, nawet się nie chwal, że tak masz na imię, po co mają coś pierdolić, że Marek, zaraz się zlecą pedały z charakteryzacji i od kostiumów, że Marek Mareczek, skończysz jak ten chłopak co wózek od kamery woził, ale chuj z nim.

Co się z nim stało?

Nic, przyszedł zwykły chłopak, ale po premierze poprzedniego sezonu tak się najebał, że znaleźli go z worem Rafała… nie tego Rafała, tego pedała Rafała od szycia, czy kim on tam teraz jest, no, w każdym razie znaleźli go z jego worem w pysku, ktoś zrobił zdjęcie, no i teraz mu żyć nie dają, a jeszcze jak to do jego baby doszło, to już całkiem, kurwa. Melano, Melano, pasuje ci Melano, nie? No, Melano. Tamten wagonik, przyczepka, to przyczepka głównej bohaterki, Agnes. Aktorkę znasz, Anetę Bumbastik, nie? Tak ją tu nazywamy, kurwa, Aneta Bumbastik, wszyscy się nią jarali w latach dziewięćdziesiątych, jak wszystko było cool i bomba, pamiętasz te czasy, wszystko matrix fantastix koko dżambo, a teraz gorąca czterdziecha z czekoladą w piździe, tak się śmiejemy, że jak chodzi, to wygląda jakby miała czekoladę między nogami, w ogóle pachnie podobnie. Aneta Bumbastik pachnie jak czekolada Milka, serio, zresztą będziesz przy niej robił, to zauważysz sam. Pod żadnym pozorem nie można jej dawać czekolady, jest zakaz i jak ją reżyser czy ktokolwiek z czekoladą przyłapie, a będziesz w okolicy, to dostaniesz po łbie i mogą cię nawet wypierdolić. I tak Bumbastik nosi gorset, ale są rzeczy, których gorset nie zamaskuje, a chodzi o to, żeby nie było bardziej widać, że czterdziestka gra trzydziestkę. Wiesz o co chodzi, od mejkapu mamy tu szatanów magików mistrzów w swoim fachu, ale z wałkami pod pachami w scenie, gdzie jest gorset… krótko: pilnujesz, żeby nie jadła czekolady. Choćby ci miała loda zrobić, nie może wziąć czekolady do ust przed, po ani wcale, kapujesz? No… co ja ci miałem jeszcze pokazać?

 

*

 

Melano, Melano, jakie zajebiste imię, Melano, kurwa, tutaj same Rafały i Łukasze, a co drugi pedał, kurwa, bierne cioty, pipy z rozjebanymi dupskami, mówię ci. Nie bierz tego do siebie, ale większość typów, którzy ruchają typów, tutaj udają, że wolą ruchać baby. I dopiero potem w praniu, że tak powiem, wychodzi, że wolą ruchać typów, bo przy babach im nie staje albo coś. Tak więc, no, Melano to zajebiste imię, kurwa, nie pogadasz. W zeszłym roku robił tu taki typek, to se przepierdolił raz akcję po premierze i jego foty z chujem w pysku wyciekły do jego starej, no i teraz wielki ksiądz, kurwa, nikomu nawet ręki nie poda. Idź, wyciągnij rękę do niego, zobaczysz że nie uściśnie, przejmuje się tym, pedał jebany, czy go ktokolwiek o lizanie pały tu oskarży czy nie… a przecież wiadomo, że połowa ludzi stąd musiała komuś laskę zrobić, żeby tu w ogóle wejść i życiorys zostawić. Standardowo, żeby dostać robotę przy filmie, zanim ją dostaniesz, musisz opierdolić pałę cztery razy: na bramie, agentowi, jak jesteś początkujący, potem menadżerowi, żeby cię polecił, któremuś scenarzyście, żeby cię wziął pod uwagę w ogóle, a potem kierownikowi planu, żeby jak nie starczy poprzednikom woli a tobie iskry Bożej fatimskiej do bycia kimś więcej, żebyś mógł zostać i na przykład wozić ludzi czy katering czy ogarniać duperelki. Jeden Łukasz z PR-u to chyba ze czternaście razy musiał pałę wziąć do pyska, żeby go przepchali, hehe, w końcu na jakieś biurkowe stanowisko. A reżyserowi i wszystkim rybom jest wszystko jedno, kto ciągnie. To są ludzie na takim stresie, że i dziesięć razy dziennie mogą i nic. A potem, kurwa, premiera, drinki, dragi, koks, wiesz, drinki, dupy, rozwody, a potem, dopiero potem se odpoczywają, Karaiby, Bali, Seszele, Malediwy i ranczo Nebraska. Jadźka, gwiazda betlejemska, ta to dopiero miała problem, jak się okazało po fakcie, że ją rżnęli wszyscy na planie, a zaszła z tym łysym frajerem, co to wszyscy mówili, że pedał, a on się zarzekał, że on by jej w życiu nigdy. I co? I mąż ją cyknął o alimenty, straciła chatę, dom i wiatę, teraz, gdyby nie Wojtek i jego drugi sezon, musiałaby z matką na trzydziestu metrach na Woli mieszkać. A tak, to widzisz, paniusia ą i ę, jeden bucik tysiąc złoty, śniadanka z tą grubą od lodów se urządza, wieczorki w klubach, gdzie się establiszment zbiera. I tak się to kręci. Tak więc ci mówię, Manolo, lepiej uważaj, w co tu chuja pchasz, bo się możesz w nieziemską kabałę wpierdolić, to ci tylko mówię, a zrobisz jak uważasz.

Tamten w tych czerwonych gaciach to Łukasz, jemu obciągnęły tutaj wszystkie panienki, co to widziałeś je w rolach niemych, czyli statystki. Każda ładna dupa z planu musiała przejść przez jego kutasa, no chyba że miała protekcję, wiesz, czyli po naszemu mówiąc, chapała komuś innemu.

Jak w pierdlu, ci mówię. Cokolwiek chcesz załatwić, Manolo, musisz głową do rozpora, nie ma wyjścia, takie życie.

 

*

 

Ta dupa, Manolo, to Kreska-Agnieszka, legenda głosi, że przy pierwszym sezonie targała szajs, wiesz, szuwaks, pięć razy dziennie, a potem, pyk, magiczna przemiana i sam widzisz, bliżej jej do Magdy Gessler niż do faktycznej kreski, kiedyś to była szczapa, takie ździebełko, a teraz… teraz patrz, tamten frajer to kierowca, nie ten, ten z tyn zwisającym bebzunem, kurwa, jebany tłuścioch pierdolony, tego ciula unikam jak mogę, sto procent leniwego frajera, wszystko pod nos, a jak go nie zobaczysz z drożdżówką w ryju lub w ręce to rób fotę, o jebanego chuja idą zakłady, Manolo. Tu o wszystko są zakłady, to się przygotuj, że ludzie będą stówy przed tobą kładli i się zakładali z tobą o wszystko. Nigdy nie zakładaj się z Waldkiem z transportu o nic, ten chuj ma pecha, najgorszego pecha w całej galaktyce, jak Waldek powie, że jutro się rozpada, to choćby prognozowali lato w pełni w Saint-Tropez, to Waldek wygdera śnieg. Miej się na baczności z zakładaniem się o cokolwiek z napisami – wiesz, reżyser, scenarzysta, ludzie od napisów na krzesełkach. Teraz najważniejsze: nie dawaj nic słodkiego Anecie Bumbastik, bo za to leci się z roboty na kopach. Jest zakaz, nie można, nie powinno się i chuj. Ona zje kostkę czekolady, zaraz brzuch ją boli, zatwardzenie i sraczka, miejscowy medyk chuja poradzi, gówno z tego wyjdzie, a ten lewus Łukasz od dekoracji sam nawet… a, za dużo by mówić. Jak masz jakiś towar, to się nie chwal, bo za fetę można tu wylecieć na pizdę. Za zioło i koks nie gonią, ale też musisz uważać. Jak chcesz xanax albo relanium, to wal do mnie, zostało mi trochę guzików po babci, kapujesz? No.

 

*

 

Z nikim się tak nie napierdolisz, jak z Anetą Bumbastik. Będziesz za nią chodził i dostawał po łbie, każde twoje słowo będzie kwestionowane, cytowane i obracane przez nią w tych jej pajęczakowatych palcach, a potem dostaniesz z tostera czy czegoś. Jej poprzedni asystent wylądował ze wstrząśnieniem mózgu na miejscowej urazówce…

 

*

 

Ogólnie możesz naciąć sobie szyję, wyciągnąć tętnicę i, odpowiednio nakłuwając, siknąć krwią, nawet na kilka metrów! Mało kto o tym wie, większość ludzi się w ogóle tym nie interesuje, pojęcia o fizjologii nie mają, nic nie wiedzą, chuja się znają i pierdolą. A potem ogląda taki debil film w kinie, ktoś kogoś przeciął szablą, kurwa, mieczem, rana otwarta, głęboka, a krwi tak oszczędnie, jakby kto lekko kanapkę ścisnął i keczup spomiędzy kromek wypłynął. A typ zabity od takiego ślizgu, kurwa, umarty na śmierć. Pamiętasz "Ogniem i mieczem"? Tam to było, kurwa, wszystko na opak. Nie pamiętasz? A to wiesz co, nie oglądaj. Szkoda twojego czasu.

 

***

 

Nowy Jork

 

Strzelaj do nich wszystkich z dobroci, powtarzała moja babcia, Z wyłączeniem Serbów, do których strzelać należy z automatów kałasznikowa. Babcia była czystej krwi Chorwatką i pamiętała, jak sąsiedzi zaczęli walić z armat do blokowisk. Sami, powiadała, Sami nie byliśmy lepsi z czołgami, a co Romom zrobiliśmy, jedni i drudzy, albo Boszniakom, to lepiej nie wspominać. Dlatego tutaj, w Ameryce, bądź zawsze miła dla jednych i drugich, dla swoich i pozostałych. Jak cię ktoś za dupę złapie, nie trać głowy. Pokorne cielę dwie matki ssie, a ciebie nie ubędzie od czyjejś lepkiej ręki czy wybrakowanej duszy. Nie spotka cię los naszych mam i sąsiadek, gdy szli ci bandyci przez wioski i gwałcili na raz w sześciu jedną… tu jest Ameryka, słońce. Tu cię najwyżej zgwałci neger, ukradnie torebkę lub buty. Nic to…

 

Babcia miała mnóstwo zasad, które miały sens w domu, w Zagrzebiu, czy gdzieś u niej na wsi – przewartościowało się dopiero tutaj, w Nowym Jorku. Babcia znała angielski ze szkoły – uczyła się razem z mamą, gdy mama poszła na uniwersytet. One milk, powtarzała, one milk and two onions. Two onions and three butters.

Babcia zakochała się w Azjacie ze sklepu, panu Li, pan Li zaś usilnie zachowywał klasę i powściągliwość i dał się ponieść amorom babci dopiero w kwietniu, kiedy pierwszy kwietniowy samobójca zleciał z wieżowca i zdekompresował furgonetkę hydraulika. Kruchość życia w połączeniu z niefartem, paniką i całą resztą doprowadziły usta pana Li do ust babci, a stamtąd przekręcony klucz tu, zaryglowany zamek tam i byli razem aż do śmierci, czyli pewnie są dalej razem.

Zabij ich dobrocią, powtarzała babcia.

Brat zaś powtarzał, że więcej pieniędzy i lepsze warunki życia dostają od losu dziwki i dilerki narkotyków, ale on nie chce mieć nic wspólnego z jednymi i drugimi... los zesłał mu katolickiego katechetę, który oprócz nauk w szkółce niedzielnej wkładał mu kutasa do ust, ale on do dziś nie czuje się molestowany, co więcej, z dumą nosi te bajery, jak mawia, historie ze szkoły niedzielnej, jak tarczę przed całym światem.

Zabija ich dobrocią, powiada babcia. Katecheta trafił za kraty, brat ima się różnych fuch, obu łączy wspólna przeszłość i tylko babcia mówi, że lepszy pedofil Meksykaniec niż Serb wyzwoliciel ludności wiejskiej.

 

Śniło mi się, że jestem facetem. Miałam okazję spotkać dawnego kolegę, a właściwie koleżankę, która też była facetem w tym śnie. Wszystko wydawało mi się takie naturalne. Wyciągnęłam do niego rękę, ale gdy on wyciągnął swoją, ja zabrałam moją, dla zasady. Nie podaje się ręki zdrajcom. Nawet po czasie, bez szans. Nie ma litości. Obok niej, niego na ławce siedział jego brat, który wyglądał jak mój sąsiad. Uśmiechał się groźnie, ale nie bałam się. Różnie bywało, nie mam się czego bać.

Seksualna napaść, paradoksalnie, to norma w tym cywilizowanym kraju. Paradoksalnie, bo u nas gwałty były tylko podczas wojny. Ale u nas ludzie jeżdżą z karabinami na tylnych siedzeniach samochodów. Znowu mówię u nas, bo pamiętam czasy, jak byłam mała. Powietrze tam było inne.

Tak, powietrze było inne. Ludzie mówili innymi językami. I też obok nas mieszkali ludzie innych narodowości, tylko że tutaj są Chińczycy, Murzyni, Pakistańczycy, Włosi, Irlandczycy, Polacy i jedna dziewczyna z Francji, Mary.

Babcia mówi, że jest z Francji, bo nie zna angielskiego ani chorwackiego, nie jest czarna i nie wygląda na Chinkę ani Pakistankę. I też za nią gwiżdżą miejscowe chłopaki. Nie znamy się, ale to mamy wspólne. Tylko ona się nie uśmiecha.

Może jej babcia uczyła ją czegoś innego.

 

***

 

Pies za garażami

 

Po szkole za garażami kilku starszych chłopaków męczyło psa. Przywiązali go do starej opony i bili go, żeby uciekał i ciągnął ich, na tej oponie. Cała szkoła przyszła popatrzeć. Dałam mu moje kanapki i po szkole opowiedziałam o tym tacie. Tato następnego dnia zadzwonił, że nie pójdzie rano do pracy, wziął mnie za rękę i poszliśmy za garaże. Pies leżał, wychudzony i biedny. Obok niego walały się resztki kanapek, które mu dałam.

Tata i ja schowaliśmy się w zaroślach i robiliśmy zdjęcia.

 

Wszystkie chłopaki, które męczyły psa dostały tego dnia lanie i nikt nie mógł siedzieć w szkole następnego dnia. I następnego też nie.

A mój tata ma teraz psa. Oboje mamy, ale tata mówi, że jest bardziej jego niż mój, żebym nie czuła się w obowiązku go wyprowadzać albo coś. Jestem jeszcze za mała na takie sprawy.

 

Daliśmy mu na imię Azot. Miał być Azor, ale tata uznał, że zbyt pospolicie. Azot brzmi mądrze, chemicznie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Bajkopisarz 03.02.2020
    „Sami, powiadała, Sami nie byliśmy”
    Drugie sami małą literą

    Pierwsza część świetna i pomysł i wykonanie i gadanie. Rewelka. Druga nie jest zła, problem z nią taki że stoi zaraz za doskonałą pierwszą, więc widać różnicę i już tak nie robi wrażenia. Pewnie jako osobne opowiadanie lepiej by wypadło.
    Trzecia bardzo dobra, krótka, treściwa i z charakterem.
    Udane te opowieści, fajnie było przeczytać.
  • Okropny 04.02.2020
    Druga wielka litera służy niepopularnemu w polskiej literaturze zaznaczeniu, że to nowe zdanie tej samej osoby.

    Dzięki za wizytę, miło, że ktoś nowy (?) się zainteresował. Pozdro
  • Bajkopisarz 04.02.2020
    Okropny - ok, jeśli tak to jest poprawnie.
  • Okropny 04.02.2020
    Bajkopisarz sięgnij do książki Jose Saramago - Miasto ślepców. Zobacz, jak tam linie dialogowe są poprowadzone i przemyśl temat, ot, choćby dla sportu.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania