Marge masz dużo niepotrzebnych słów, relacjonując co robi Marek. Na przykład...
"Następnie wchodzę do środka w przedpokoju klucze wieszam na wieszaku, a aktówkę stawiam na stoliku. Potem idę do sypialni, gdzie zrzucam ubranie i w stroju Adama udaję się do łazienki, gdzie biorę kąpiel. Po której kładę się do łóżka leżę na wznak bokserki mam opuszczone i dłonią bawię się moim wackiem."
Posłuchaj, czy tak, nie jest bardziej czytelnie...
Wchodzę do środka. W przedpokoju klucze wieszam na wieszaku, aktówkę stawiam na stoliku. Idę do sypialni, gdzie zrzucam ubranie i w stroju Adama udaję się do łazienki, gdzie biorę kąpiel.
Kładę się do łóżka i leżę na wznak. Bokserki mam opuszczone, dłonią bawię się moim wackiem.
Te wszystkie: następnie, potem, po której, zaśmiecają całość.
No widzisz, Mar? Zenza ma rację, też Ci to mówiłam, poza tym nie ma potrzeby opisywać wszystkich czynności, bo robi się bałagan. Ja też piszę szczegółowo, bo tak lubię, ale u Ciebie jest tego zdecydowanie za dużo, za gęsto. Spróbuj trochę inaczej, wierzę w Ciebie. Daję pięć dla motywacji.
''Nazywam się Marek Bieluch. Jestem trzydziestopięcioletnim mężczyzną z krótko ściętymi włosami. Pracuję jako prawnik w jednej z krakowskich kancelarii. W Krakowie mieszkam od urodzenia pod tym samym adresem.
W łazience szykuję się do pracy, biorę szybki prysznic. Następnie zakładam garnitur, ze stolika w przedpokoju zabieram aktówkę i wychodzę.
Na parkingu podchodzę do mojego srebrnego audi i pilotem otwieram drzwi, wsiadam do niego.
Czterdzieści pięć minut później parkuję przed kancelarią, która się mieści na ulicy Jasia i Małgosi 5.
Budynek jest zbudowany z czerwonej cegły i składa się z trzech pięter. Pośpiesznie wysiadam z auta i szybkim krokiem ruszam w stronę budynku.
Kancelaria, której jestem właścicielem mieści się na parterze. Naciskam klamkę od wielkich dębowych drzwi, które mają przepiękne zdobienia, po czym wchodzę na przepiękną przedwojenną klatkę. Trzymając się poręczy, idę po marmurowych schodach. Po chwili znajduję się przed drzwiami ze złotą wizytówką z napisem kancelaria. Z kieszeni wyciągam klucz z brelokiem, wkładam do zamka, przekręcam, po czym wchodzę do środka.
Idę korytarzem do swojego gabinetu. Na podłodze leży dywan z niedźwiedzia, a w oknie wisi biała firanka, na jednej ze ścian ścian stoi dębowy regał.
Siadam przy biurku z orzecha kaukaskiego, z szuflady wciągam kartkę, na której zapisuję umówione spotkania, gdy kończę otwieram teczkę z aktami, nad którymi obecnie pracuję.
Nagle otwierają się drzwi i staje w nich moja sekretarka, która jest ubrana w czarną mini spódniczkę oraz białą bluzkę.''
Trochę poprawiłam. Ulica Jasia i Małgosi brzmi śmiesznie, jakąś Marszałkowską daj albo chociaż Chopina.
Zenza, myślałam że w ramach koleżeńskiej pomocy i Ty trochę poprawisz... co za rozczarowanie, kolejne...
No pewnie, że jest autorką, ja tylko posprzątałam trochę...
Nagle otwierają się drzwi i staje w nich moja sekretarka, która jest ubrana w czarną mini spódniczkę oraz białą bluzkę.
— Panie mecenasie, bardzo pana przepraszam, mówiłam tej pani, że pan jest zajęty i że jej nie przyjmie.
— W porządku, pani Elu nic się nie stało, przyjmę tę panią.
— Na pewno?
— Tak.
Sekretarka odwróciła się na pięcie i wyszła, zostawiając kobietę samą w gabinecie.
— Co panią do mnie sprowadza?
— Nazywam się Magda Sopel, mam trzydzieści sześć lat, od dwóch lat jestem żoną Pawła Sopla, który jest właścicielem dużej firmy budowlanej.
— Coś mi się obiło o uszy, jak dobrze pamiętam, to ostatnio prowadziłem sprawę związaną z korupcją w jego firmie.
— To się zgadza, on niedawno miał sprawę w sądzie.
— Ale pani chyba nie przyszła w tej sprawie?
— Nie.
— Więc w czym mogę pomóc?
— Już mówię, ponieważ mój mąż okazał się być skończonym łajdakiem i damskim bokserem, dlatego postanowiłam się z nim rozwieść i chciałabym, aby pan mnie w sądzie reprezentował.
— No dobrze.
— Bardzo panu dziękuję, na mieście mówią, że jest pan jednym z najlepszych prawników.
— Naprawdę?
— Tak.
— Miło mi to słyszeć.
Kobieta spojrzała na zegarek. Gdy zobaczyła, że jest późno, Poderwała się z krzesła, na kartce zapisała numer do siebie. po czym szybko wyszła.
Z tej Magdy to jest piękna kobieta, a zarazem dziwna – pomyślałem.
Przez chwilę siedziałem zamyślony, po czym wstałem z fotela i wyszedłem z gabinetu. Po znalezieniu się na korytarzu, wziąłem dwa głębokie wdechy, poprawiam też krawat i skierowałem się do sekretariatu.
Wchodzę do środka, a tam sceny jak z jakiegoś filmu dla dorosłych.
Stoję jak zahipnotyzowany i nie wierzę własnym oczom.
Na skórzanej kanapie leży kompletnie nagi mężczyzna. A na nim siedzi moja sekretarka Ela, która podskakuje, porusza biodrami jakby tańczyła twista.
— Eluniu, jest mi z tobą tak dobrze, że nawet sobie nie wyobrażasz.
— Cieszę się.
— Ty masz w sobie ogień, którym mnie rozpalasz do czerwoności, a moja żona jest zimna jak lód.
— To czemu się z nią ożeniłeś?😊
— Bo zostałem zmuszony.
Mężczyzna po tych słowach wspiął się na łokciach i kobietę pocałował. Ela razem ze swoim kochankiem nieświadomi tego, że widzę, co robi w godzinach pracy, najspokojniej w świecie oddają się miłosnym igraszkom.
— Pani Elu! co to wszystko ma znaczyć?!
Sekretarka na dźwięk mojego głosu pośpiesznie zaczyna się ubierać, ale ja nie czekałem, aż skończy. Wychodzę.
Gdy zobaczyła, że jest późno, poderwała się z krzesła, na kartce zapisała numer telefonu do siebie. po czym szybko wyszła. - to zdanie coś sknociłam. Teraz dobrze
Oj, Grafomanka -że tez chciało Ci się pisać takie długie poprawki... Margerita jest autorką więc dajemy opinię a nie piszemy nowe opowiadanie pod siebie, oh, jejej,
Komentarze (23)
"Następnie wchodzę do środka w przedpokoju klucze wieszam na wieszaku, a aktówkę stawiam na stoliku. Potem idę do sypialni, gdzie zrzucam ubranie i w stroju Adama udaję się do łazienki, gdzie biorę kąpiel. Po której kładę się do łóżka leżę na wznak bokserki mam opuszczone i dłonią bawię się moim wackiem."
Posłuchaj, czy tak, nie jest bardziej czytelnie...
Wchodzę do środka. W przedpokoju klucze wieszam na wieszaku, aktówkę stawiam na stoliku. Idę do sypialni, gdzie zrzucam ubranie i w stroju Adama udaję się do łazienki, gdzie biorę kąpiel.
Kładę się do łóżka i leżę na wznak. Bokserki mam opuszczone, dłonią bawię się moim wackiem.
Te wszystkie: następnie, potem, po której, zaśmiecają całość.
W łazience szykuję się do pracy, biorę szybki prysznic. Następnie zakładam garnitur, ze stolika w przedpokoju zabieram aktówkę i wychodzę.
Na parkingu podchodzę do mojego srebrnego audi i pilotem otwieram drzwi, wsiadam do niego.
Czterdzieści pięć minut później parkuję przed kancelarią, która się mieści na ulicy Jasia i Małgosi 5.
Budynek jest zbudowany z czerwonej cegły i składa się z trzech pięter. Pośpiesznie wysiadam z auta i szybkim krokiem ruszam w stronę budynku.
Kancelaria, której jestem właścicielem mieści się na parterze. Naciskam klamkę od wielkich dębowych drzwi, które mają przepiękne zdobienia, po czym wchodzę na przepiękną przedwojenną klatkę. Trzymając się poręczy, idę po marmurowych schodach. Po chwili znajduję się przed drzwiami ze złotą wizytówką z napisem kancelaria. Z kieszeni wyciągam klucz z brelokiem, wkładam do zamka, przekręcam, po czym wchodzę do środka.
Idę korytarzem do swojego gabinetu. Na podłodze leży dywan z niedźwiedzia, a w oknie wisi biała firanka, na jednej ze ścian ścian stoi dębowy regał.
Siadam przy biurku z orzecha kaukaskiego, z szuflady wciągam kartkę, na której zapisuję umówione spotkania, gdy kończę otwieram teczkę z aktami, nad którymi obecnie pracuję.
Nagle otwierają się drzwi i staje w nich moja sekretarka, która jest ubrana w czarną mini spódniczkę oraz białą bluzkę.''
Trochę poprawiłam. Ulica Jasia i Małgosi brzmi śmiesznie, jakąś Marszałkowską daj albo chociaż Chopina.
No pewnie, że jest autorką, ja tylko posprzątałam trochę...
''Grafomanka przez chwilę chciałem Cię zaskoczyć i poprawić kolejny fragment''
Nie zamierzałeś... kłamczuszku!
— Panie mecenasie, bardzo pana przepraszam, mówiłam tej pani, że pan jest zajęty i że jej nie przyjmie.
— W porządku, pani Elu nic się nie stało, przyjmę tę panią.
— Na pewno?
— Tak.
Sekretarka odwróciła się na pięcie i wyszła, zostawiając kobietę samą w gabinecie.
— Co panią do mnie sprowadza?
— Nazywam się Magda Sopel, mam trzydzieści sześć lat, od dwóch lat jestem żoną Pawła Sopla, który jest właścicielem dużej firmy budowlanej.
— Coś mi się obiło o uszy, jak dobrze pamiętam, to ostatnio prowadziłem sprawę związaną z korupcją w jego firmie.
— To się zgadza, on niedawno miał sprawę w sądzie.
— Ale pani chyba nie przyszła w tej sprawie?
— Nie.
— Więc w czym mogę pomóc?
— Już mówię, ponieważ mój mąż okazał się być skończonym łajdakiem i damskim bokserem, dlatego postanowiłam się z nim rozwieść i chciałabym, aby pan mnie w sądzie reprezentował.
— No dobrze.
— Bardzo panu dziękuję, na mieście mówią, że jest pan jednym z najlepszych prawników.
— Naprawdę?
— Tak.
— Miło mi to słyszeć.
Kobieta spojrzała na zegarek. Gdy zobaczyła, że jest późno, Poderwała się z krzesła, na kartce zapisała numer do siebie. po czym szybko wyszła.
Z tej Magdy to jest piękna kobieta, a zarazem dziwna – pomyślałem.
Przez chwilę siedziałem zamyślony, po czym wstałem z fotela i wyszedłem z gabinetu. Po znalezieniu się na korytarzu, wziąłem dwa głębokie wdechy, poprawiam też krawat i skierowałem się do sekretariatu.
Wchodzę do środka, a tam sceny jak z jakiegoś filmu dla dorosłych.
Stoję jak zahipnotyzowany i nie wierzę własnym oczom.
Na skórzanej kanapie leży kompletnie nagi mężczyzna. A na nim siedzi moja sekretarka Ela, która podskakuje, porusza biodrami jakby tańczyła twista.
— Eluniu, jest mi z tobą tak dobrze, że nawet sobie nie wyobrażasz.
— Cieszę się.
— Ty masz w sobie ogień, którym mnie rozpalasz do czerwoności, a moja żona jest zimna jak lód.
— To czemu się z nią ożeniłeś?😊
— Bo zostałem zmuszony.
Mężczyzna po tych słowach wspiął się na łokciach i kobietę pocałował. Ela razem ze swoim kochankiem nieświadomi tego, że widzę, co robi w godzinach pracy, najspokojniej w świecie oddają się miłosnym igraszkom.
— Pani Elu! co to wszystko ma znaczyć?!
Sekretarka na dźwięk mojego głosu pośpiesznie zaczyna się ubierać, ale ja nie czekałem, aż skończy. Wychodzę.
Masz Mar jeszcze kawałek.
- Bo zostałem zmuszony.
''Co to wszystko ma znaczyć'' - od wielkiej litery
To zdanie jeszcze
Sekretarka na dźwięk mojego głosu pośpiesznie zaczyna się ubierać, ale ja nie czekam, aż skończy. Wychodzę.
och. jejejej...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania