Maria z Magdali LBnP45
Nauczyciel wszedł do izby, gdzie rozkojarzona i bardzo zdenerwowana Maria przygotowywała zaczyn na chleb.
– Joshe! Jesteś wreszcie! Szukałam cię wszędzie! Musisz… Musimy uciekać, jeszcze tej nocy! – wykrzyczała, gdy tylko ujrzała męża. – Nie możemy nikomu ufać...
– Uciekać? Cóż prawisz kobieto?
– Krążą plotki, że Sanhedryn szykuje się do rozprawy z tobą! – Wskazała na niewielki, ciasno upakowany tobołek i jeszcze raz z błaganiem w głosie dodała: – Przygotowałam to, co najważniejsze na drogę, jeszcze zrobię podpłomyki i możemy ruszać!
– Mam zbiec? Właśnie teraz?! – Mimo że twarz mężczyzny zasnuła ciemna chmura, zapowiedź nadchodzącego cierpienia, zachował lodowaty spokój. – Cóż to za pasterz, który nie narazi życia i krwi nie przeleje dla owiec?
– Jesteś moim mężem i panem i wkrótce będziemy mieli dziecko, musimy myśleć również o nim! Błagam, usłuchaj mnie ten jeden, jedyny raz! Udajmy się do mego ojca, do Magdali! – Dziewczyna najwyraźniej zaczynała wierzyć, że jej wizja szczęśliwej przyszłości może się jeszcze ziścić. – Wiesz, że ojciec ma wiele statków i jest zamożnym człowiekiem, – kontynuowała rozogniona – on ci pomoże… Nam… Nam pomoże! Popłyniemy dokądkolwiek zechcemy.
– Twój ojciec pomoże mi?! – Joshe parsknął rozbawiony, jednak już w następnej sekundzie spoważniał. – Naprawdę sądzisz, że nie wiem co nadchodzi i nie myślę o dziecku? Ależ o niej właśnie myślę. – Zbliżył dłoń do łona Marii, a na jego twarzy, gdy mówił grobowym głosem, odbywała się regularna bitwa walczących uczuć. – Nie po to zostałem posłany, aby uciekać i kryć się w ciemnościach jak demony, które z ciebie wygnałem.
– O niej? – Maria najwyraźniej nie dosłyszała ostatniego zdania, albo zwyczajnie je zignorowała. – A więc będziemy mieli dziewczynkę? – Nie potrafiła wytłumaczyć mocy czynienia cudów i wszechwiedzy męża, lecz jeszcze nigdy nie zawiodła się na jego słowach. – Widzisz?! My musimy! Musimy uciekać natychmiast!
– Zamilcz! – Nauczyciel przerwał żonie i przytulił z całych sił jej rozhisteryzowane ciało. – Wiesz, kim jestem i że… Tamto musi się dokonać.
– Ale ja nie chcę! Ja się boję! – Maria skamlała jak maltretowane szczenię. – Tak bardzo się boję.
– Nic ci nie grozi…
– Nie rozumiesz?! Przecież mi chodzi o ciebie, o nas!
– Nie rozumiem? – Spojrzał żonie w oczy swoim bosko przeszywającym spojrzeniem. – Rozumiem. Pojedziesz do ojca. Niech cię wyprawi bardzo daleko, on będzie wiedział gdzie.
– Ale ty…?
– Mówiłem…– Ponownie przyciągnął Marię do siebie – Mówiłem, że nie mogę wybierać czasu ani miejsca – szeptał tuląc buntującą się żonę. – To jest ta chwila, mój los musi się wypełnić właśnie tutaj, w tym mieście.
– Abba, nie słuchasz?! Podobno widziano jak Judasz rozmawiał...
– Wiem. – Mężczyzna zdecydowanie odsunął rozdygotaną niewiastę i uniósł dłoń odbierając jej głos i tłumiąc sprzeciw. – Wiem. Mówiłem że wiem.
– Ale…
– Co czynisz kobieto?
– Mężu, przecież próbuję cię ostrzec przed...
– Nie o to pytam. – Delikatnie, ale stanowczo wszedł w słowo Marii. – Co tam, robisz? – Skinieniem głowy wskazał glinianą misę.
– Mówiłam już przecież, to zakwas na podpłomyki.
– Dziś będzie wielka wieczerza – Rabby sięgnął po nóż, naciął wewnętrzną część dłoni, po czym ścisnął mocno roniąc kilka kropel krwi do zakwasu w glinianej dzieży. – Przyjdą moi uczniowie, proszę, przygotuj z tego chleb na tę ucztę. Ludzie nazwą ją ostatnią, ale ona będzie pierwsza.
– Umiłowany mój, ty chcesz ich karmić? – Przez głowę Marii przemknęła myśl, że jej mąż postradał rozum. – Próbuję ci powiedzieć, że twoi uczniowie… Judasz…
– Myślisz, że czegokolwiek nie wiem o moich uczniach?! – Joshe wybuchł i zdenerwowany ponownie nie dopuścił żony do głosu. – Będą mordować z moim imieniem na ustach! Złamią każde z przykazań Ojca!
– Ale…
– Zrobią ze mnie boga, a z ciebie ladacznicę. Zaprawdę powiadam ci, piekło w szwach pękać będzie od moich uczniów! – Nauczyciel niemal krzyczał rozgoryczony do ukochanej żony. – Mimo to… Czy ty naprawdę sądzisz, że czegoś nie wiem?
– Wiem… Wiem, że wiesz wszystko! – Zawodziła załamana Maria. – Powiedz ukochany, naprawdę nic nie zrobisz? – Desperacko próbowała przekonać męża kolejny raz. – Zwyczajnie ucieknijmy?
– Kiedy ziarno jest rzucane na nieurodzajną glebę, siewca wie, że znaczna część zginie między chwastami, – Joshe mówił nieobecnym głosem – inną część wyjedzą kruki i wrony…
– Ucieknijmy! Błagam! – Ponownie odezwało się maltretowane szczenię.
– Mógłbym cię zabrać na inną planetę, – Nauczyciel ignorował nawoływania Marii – do innego świata i próbować ratować cząstkę tego świata w tobie, ale… Ja jestem jedyną nadzieją dla tak wielu. Jeśli teraz ucieknę, to tak, jakbym się nigdy nie narodził.
– Na inną planetę? Jesteś ziarnem? Ukochany, ja nie rozumiem co mówisz?
– Ja wiem… – Joshe ponownie objął łkającą Marię i mocno przycisnął jej zapłakaną twarz do piersi. – Wiem, że nie rozumiesz.
Komentarze (11)
Bardzo dziękuję za zerknięcie i miłe słowo.
Kłaniam się niziutko :)
Myślę, że dla osoby wierzącej taki obrót wydarzeń jest jeszcze bardziej "po linii" chrześcijańskiej, jeśli mogę się tak niezręcznie wyrazić. W każdym razie na pewno w niczym nie uwłacza, niczego nie niweczy, przeciwnie... Choć oczywiście znajdą się czytelnicy o odmiennym zdaniu.
Tekst ciekawy, dobrze napisany.
Ja zawsze staram się wyciągać własne wnioski i mieć otwarty umysł na rzeczy, których nie pojmuję i nie potrafię wyjaśnić. Często jeśli się wgryźć w opinie „ekspertów” to zostało podyktowane przez Boga a tamto nie, wczytanie się w ich argumentację jasno wskazuje, że często osądy dyktuje aktualne zamówienie „polityczno-religijne” a nie rzeczowy i bezstronny osąd.
Często staram się zadawać moje pytania w tekstach i pozwolić, aby czytelnik sam na nie odpowiedział (bez większego, mam nadzieję, że mi się to udaje, nacisku z mojej strony) na zadany temat, czy pytanie.
Dzięki za przeczytanie i pozostawiony komentarz.
Kłaniam się uprzejmie:)
Jeżeli założyć, że Bóg zna całą przyszłość, naszą też, to faktycznie można podziwiać... że umarł za wszystkich.
Albo co by było, gdyby całe tłumy były świadkami zmartwychwstania? Bardziej byśmy wiedzieli, a mniej musieli wierzyć?
I jakby to wpłynęło na przyszłość?→to jeno spojrzenie me:)
No dobra. Nie zanudzam:) Coś mnie wzięło, przez Twój tekst:)↔Pozdrawiam:)↔%
Dzięki za zerknięcie i podzielenie się odczuciami!
Pozdrawiam!
Życzymy dobrej zabawy i podium.
Literkowa
Oczekiwanie na narodziny dziewczynki burzy chrześcijański biblijny ład. A może ma lepszy plan dla ludzkości?
Ja jestem jedyną nadzieją dla tak wielu. Jeśli teraz ucieknę, to tak, jakbym się nigdy nie narodził... czyli nadzieja tkwi w ludziach o zbawieniu. Więc on wszystko wie według twojej historii, tylko dlaczeo się godzi?
Dałeś do myślenia.
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję za zagłębienie się w tekst i podzielenie odczuciami.
Pozdrawiam serdecznie!
Autorzy czytają i pozostawiają komentarze i nagradzają według zasady: 3 - 2 - 1 plus uzasadnienie; dlaczego?
Głosowanie potrwa do 12 września /piątek/ godz. 23:59
Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania