Marian

Leżący pod oknem Marian poczuł, że na dworze cieplej. Wstał więc z łóżka i wyjrzał na zewnątrz. Zrozumiał, że nadchodzi wiosna. Gorzko zapłakał. Tak lubił leniuchować, po prostu spoczywać przy kominku, ale skoro zaczęło się robić cieplej, musiał wziąć się do roboty.

Kto to w ogóle wymyślił te role, te pola orne i te ogródki? Niby trzeba oprawiać ziemię, żeby było co jeść, ale czyż nie lepiej, gdyby ludzie żywili się piachem? Dajmy na to, łykaliby ziemię, której głównym składnikiem jest dwutlenek krzemu, popijali kwaśnym deszczem, a organizm zamieniałby to sól krzemu, dostarczając w ten sposób organizmowi energii.

Marian wytarł rękawem oczy i nos, pociągając przy tym, jak podciśnieniowa sprężarka w maszynie, która zastała wymyślona, aby ułatwić człekowi życie.

Wyszedł na zewnątrz i z całej siły kopnął kamień leżący na granicy jedynej prowadzącej do chaty ścieżki. Kamień potoczył się, wydając rytmiczne stuki. Marian przypomniał sobie, że przecież trąc kamień o kamień, można wywołać iskry. To z kolei podsunęło mu myśl, że gdyby przyszła potężna burza, to nie dość, że podlałaby ogródek, którym sam Marian musiał się zająć, ale również piorun mógłby walnąć w grządki, czyniąc w jednej chwili to samo, co on sam przez wiele godzin. Marian znów zapłakał, bo po raz kolejny zdał sobie sprawę, że natura mu wcale nie pomaga, gdyż piorun rychlej pozbawiłby go prądu, niż wykonał za niego pracę.

Biedny Marian, cierpiący człowieczyna, który musiał pracować sam, spojrzał w niebo i głęboko westchnął. Uchwycił w dłonie motykę, podniósł do góry, aby zadać glebie decydujący, jakże męczący, cios, ale w tym momencie nad jego głową zagrzmiało i w połyskującą w świetle słońca motykę uderzył grom z jasnego nieba, rozcinając Mariana wzdłuż.

Zanim Marian utracił przytomność, prawa półkula, odpowiedzialna za emocje, poczuła, że to koniec mordęgi na tym łez padole, a lewa, zajmująca się logiką, zrozumiała, że chyba Marian porwał się z motyką na słońce.

Chwilę później zerwał się wiatr i przykrył szczątki Mariana grubą warstwą kurzu i gleby.

Marian, tak jak na początku, leży pod oknem, tyle że tym razem z drugiej strony, i czeka, aż się zrobi samo za niego.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Agrafka rok temu
    Ciekawie napisane.
    W 9.zdaniu coś się tam chyba za bardzo pokręciło.
    I " aby ułatwiĆ życie".
    :)
  • Dziękuję.
  • Marian rok temu
    Coś takiego mi się przydarzyło? Nic o tym nie wiedziałem.
  • Jak będziesz leniuchował, to kto wie! ;)
  • Dekaos Dondi rok temu
    Początkujący↔Fajnie napisany pomysł, przemyślenia naturalne i zakończenie. Jam na tak!↔Pozdrawiam?:)
  • Dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania