Marność istnienia - Krople
Czas mija, a ja, zawieszona w dziwnym stanie apatii, przyglądam się szarym kroplom jesiennego deszczu miarowo uderzającym o szybę. Wąskie strużki powoli spływają po zimnym szkle, najpierw powoli, niepewnie, później coraz szybciej, jakby wiedziały już, dokąd zmierzają i że nie muszą obawiać się celu. Biegną mu na spotkanie, rysując za sobą ślad dla następnych, aby wiedziały, w którym ruszyć kierunku. Tylko czy na pewno rozumieją, co je czeka? A jeśli żyją iluzją stworzoną przez tę fatalną siłę, która pcha cały świat ku ciemnej otchłani…
Usłyszałam, jak drzwi pokoju lekko się uchylają, ale nie obejrzałam się. Nadal patrzyłam na świat za szybą, przypominający raczej swoimi rozmazanymi kształtami abstrakcję. Do moich uszu dotarły ciche, ledwo słyszalne dźwięki gramofonu. Jak na ironię, utworem, który właśnie rozbrzmiewał, było preludium deszczowe Chopina. Muszę przyznać, że całkiem nieźle komponowało się z widokiem na zewnątrz oraz moim nastrojem.
- Dołączysz do nas? - Głos był przyjemny, spokojny i taki… ciepły, jakby z innego świata. Milczałam. - Willow? - Teraz nutka niepokoju rozpraszająca ten cudowny nastrój. Powoli, jakby niechętnie, odwróciłam wzrok od okna.
- Jestem zmęczona - odpowiedziałam mężczyźnie.
- Czy wszystko w porządku? Coś się stało? - Tak miło jest słyszeć tę troskę, to… napawa błogim spokojem.
- Nie, wszystko dobrze - odparłam. - Chcę tylko troszeczkę odpocząć. - Spojrzałam mu w oczy, dopiero teraz się odważyłam. Przeszedł mnie dreszcz, jak wiele ciepła, czułości, życia może się kryć w tym lodowatym oceanie błękitu. Tylko jak długo ta iskierka tam pozostanie… Przecież wiem, że nie będzie tliła się przez wieczność, kiedyś zgaśnie, umrze wraz z jej właścicielem. Nie chcę tego.
- Na pewno nic ci nie jest? - spytał jeszcze raz.
- Nie. Idź już, czekają na ciebie. - Uśmiechnęłam się lekko, a może bardziej się skrzywiłam, bo zawahał się na moment. - Idź, wiem, że to dla ciebie ważne. - Tym razem bardziej się postarałam i chyba mi uwierzył.
Kiedy wyszedł, przez parę minut jeszcze mój wzrok był utkwiony w miejsce, gdzie przed chwilą stał. Pragnęłam zapamiętać ten obraz na zawsze, mieć go pod powiekami, gdy budzę się i zasypiam, aby otulało mnie jak miękki koc i rozniecało wewnętrzny płomień, bez którego nie istnieję.
Poczułam, jak w kącikach moich oczu pojawiają się ślady łez, więc wróciłam wzrokiem do szarości za oknem. Krople wciąż tak samo równomiernie uderzały o zimną szybę, a ja jestem jedną z nich. To świat jest szybą, o którą się rozbijam i biegnę na oślep do celu, którego nie znam, rysując za sobą ślad dla przyszłych pokoleń. A co, jeśli to nie jest dobry kierunek? Zresztą jakie to ma znaczenie. Każda kropla w końcu przepadnie na krawędzi szkła.
Komentarze (16)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania